Powód numer pięć


HOKUS-POKUS (CZYLI O SŁOWACH BEZ ZNACZENIA)

Na pewno masz jakieś słowo, którego używasz, ale nie do końca znasz jego znaczenie. Jak byłeś mały na pewno wrzeszczałeś na prawo i lewo „magiczne" formułki typu: „Hokus-pokus", „Bimsalabim", czy chociażby „Sezamie otwórz się". Ja robiłem dokładnie to samo, ale już w dorosłym życiu. Chociaż nie wrzeszczałem i nie były to wyżej wspomniane formuły, od czasu do czasu zdarzało misię użyć słowa „miłość". Niby każdy z nas wie co ono znaczy, prawda? Zagadnienie to wydaje się do bólu proste i oczywiste, ale jeśli tak to czemu jest tak dużo różnych definicji na zakochanie? Według słownika miłość jest „głębokim uczuciem do drugiej osoby, któremu zwykle towarzyszy pożądanie" lub „silną więzią, jaka łączy ludzi sobie bliskich". Według chemików i biologów miłość, to osobliwa reakcja organizmu, w czasie której do krwiobiegu są wydzielane duże ilości fenyloetyloaminy i endorfiny, bądź seratominy. Ja z kolei uważam, że miłość, to jedynie szkodliwy defekt chemiczny, znajdywany po stronie przegranych. I pytanie: Komu wierzyć?

A teraz spróbuję się odwołać do relacji łączących mnie i pannę Adler. „Głębokie uczucie do drugiej osoby..." - powiedzmy, że się zgadza. Zawsze patrzyłem na nią z podziwem i szacunkiem, jako na jedyną kobietę, która tak na prawdę się dla mnie liczy. „...któremu [uczuciu] zwykle towarzyszy pożądanie" - tutaj nie mam zamiaru się sprzeczać, ani zaprzeczać prostym faktom. Całkiem niedawno pisałem o mojej możliwej batoreksji, a także o niecodziennym czytaniu z ruchów ciała, więc nie ma wątpliwości, że jak na razie definicja jest w stu procentach poprawna. Następne: „silna więź jaka łączy ludzi sobie bliskich". Nie wiem czy ja i Irene jesteśmy „ludźmi sobie bliskimi", ale silna więź się zgadza. Nic o dużych ilościach fenyloetyloaminy w moim organizmie nie wiem, ale endorfina, by się zgadzała, ponieważ ilekroć znajduję się w jej towarzystwie staję się względnie szczęśliwy, nawet jeśli tego nie widać. Szczególnie jeślitego nie widać.

Na sam koniec zajmijmy się moją tezą, jakoby to miłość była jedynie „szkodliwym defektem chemicznym, znajdywanym po stronie przegranych". Czy miłość jest szkodliwa? Wystarczy odwołać się chociażby do jednego z najsławniejszych dramatów Williama Shakespeare'a – do Romea i Julii. Nie chcę nikomu zdradzać fabuły, jednak mogę powiedzieć, że żadne z nich na samym końcu dobrze nie kończy. Co do defektu chemicznego nie ma co się spierać, ponieważ do tego odwołałem się powyżej. Jeśli chodzi o przegraną stronę... to ile wojen zostało przegranych przez głupie zakochanie? Nie sposób zliczyć. Helena i Parys w Troi, czy oni nie są najlepszym przykładem? Przez swoją miłość doprowadzili do upadku jednego z najpotężniejszych polis w Grecji, do zamordowania tysięcy ludzi i do katorgi Odyseusza.

Jest jeszcze jeden przykład, który jest wyjęty prosto z życia – jestem nim ja sam. Też przegrałem, znalazłem się po złej stronie barykady, dałem się ponieść sentymentom, w mojej krwi pojawiła się nadwyżka fenyloetyloaminy i endorfiny, związałem się silną więzią emocjonalną, której czasami towarzyszyło pożądanie, jednym słowem – zakochałem się.

I nagle słowo „miłość", nie było już tylko przypadkowym zlepkiem sylab, nie było już tylko „Hokus – pokus", było i jest namacalne, prawdziwe i cudowne. Dzięki niej – dzięki Irene Adler, już wiem czym jest Miłość.

Powód numer pięć: miłość nabrała znaczenia.

_______________________________________________________________________________

Wielkimi krokami zbliżamy się do końca naszej historii. Jeszcze dzisiaj postaram się dodać epilog, a wtedy na dobre będziemy już mogli mówić o końcu i pożegnaniach, a na razie... Don't worry! Be happy!

Jak zawsze mam nadzieję, żę wam sie poodobało i do następnego razu!

Bye!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top