Epilog

NAJWAŻNIEJSZY POWÓD SZÓSTY

Puk, puk. Odwróciłem się na pięcie i zastygłem w bezruchu. Zerknąłem szybko na zegarek znajdujący się na moim nadgarstku i stwierdziłem, że jest całe dwadzieścia minut wcześniej. Zakląłem. Po salonie na Baker Street dwieście dwadzieścia jeden „B", wciąż walały się najróżniejsze graty: zaczynając od starych wydań gazet, kończąc na ludzkiej kości strzałkowej. Herbata wciąż nie byłą nawet w początkowym stadium przygotowania – woda nie znalazła się jeszcze w czajniku, o serniku nie wspominając. Zakląłem ponownie. Przynajmniej ja prezentowałem się należycie, fioletowa koszula, czarna marynarka i eleganckie spodnie, jak zwykle wyglądały nienagannie.

Po drodze do drzwi, poodkładałem kilka leżących na ziemi przedmiotów na pierwsze lepsze miejsca i modliłem się w duchu, aby kobieta nie zauważyła, śladów skrajnego nieporządku i chaosu, który jeszcze wcale nie tak dawno panował w moim mieszkaniu.

Wziąłem głęboki wdech, aby nieco się uspokoić i zamaszystym ruchem otworzyłem drzwi. Przed moimi oczami pojawiła się jak zwykle wspaniała i elegancko ubrana Irene Adler. Moje serce zabiło nieco mocniej, żołądek wykonał fikołka, a oddech przyspieszył. Przy niej staję się człowiekiem.

Kobieta patrzyła na mnie zalotnie, spod wachlarza swoich długich rzęs i z lekkim uśmiechem błądzącym w prawym kąciku jej krwistoczerwonych ust. Nie prosząc o pozwolenie, weszła do salonu i szybko zlustrowała pomieszczenie, zanim jej wzrok znów spoczął na mnie.

― Na pana miejscu odłożyłabym tą gazetę na miejsce.

― Skąd przypuszczenie, że nie jest na swoim miejscu? ― spytałem, unosząc przy tym brwi. Kobieta uśmiechnęła się nieco bardziej zauważalnie i odparła z satysfakcją w oczach:

― Leży w kwasie. Przypuszczalnie chlorowodorowym... Ten zapach... Uroczy.

No tak, od naszego ostatniego spotkania zdążyłem już zapomnieć o jej doskonałym i pięknym umyśle. W odpowiedzi uśmiechnąłem się nieznacznie i przełożyłem gazetę na biurko. Kiedy się odwróciłem od razu znalazłem się pod spojrzeniem cudownych i enigmatycznych, piwnych tęczówek, które wpatrywały się we mnie z tak dla nich charakterystyczną przekorą. Przełknąłem ślinę. Tylko jej oczy tak na mnie działały, tylko one odbijały nocne niebo i przyćmiewały je swoim własnym blaskiem. Jej odmienność.

Jej smukły palec, zakończony czerwonym paznokciem, nagle znalazł się na moim policzku. Jego dotyk zdawał się parzyć, a mimo to chciałem aby trwał w nieskończoność.

Dopiero teraz zorientowałem się, że nasze twarze dzieli zaledwie marne dziesięć centymetrów, a odległość ta cały czas malała. Mimo to w jej oczach nie znalazłem, żadnej wskazówki, która podpowiedziałaby mi co zachwilę ma się wydarzyć. Nierozwiązana zagadka.

Trzy centymetry, jej oddech na moich ustach. Dwa centymetry przymknąłem oczy. Jeden centymetr – z zamkniętymi powiekami czekałem na to co za chwilę miało się wydarzyć.

Najpierw poczułem... ciepło. Przez chwilę nie docierało do mnie nic innego oprócz świadomości, że właśnie całuję się z Irene Adler. A potem nagle zaczęło do mnie docierać tysiące różnych bodźców, a na opisanie ich wszystkich na raz przychodzi mi tylko jedno słowo: miłość. Miłość nabrała znaczenia.

Z jej rękoma na moich ramionach i ciepłymi ustami na moich wargach doszło do mnie, że to wszystko co napisałem wcześniej jest kompletną bzdurą.

Powód numer sześć: nie potrzeba żadnych powodów.

_______________________________________________________________________________

Panie i panowie! Z przyjemością chcę oświadczyć, że to oficjalne zakończenie "Five reasons for love". Mam nadzieję, że podobało wam się tak samo jak mi samej (#skromnaNikazawszeobecna).

Jeśli spodobała wam się taka forma opowiadania, nie martwcie się! W planach jet kolejne short story, jednka nie wiem kiedy je opublikuję. Teraz zaczyna się miesiąc przed wystawieniem ocen, więc wolałabym skupić się na nauce, ale kto wie? Może zamiast uczyć się matmy, rzucę bryły w cholerę i wstawię coś na wattpada? Nie oznacza to, że rozdziałów w ogóle nie będzie, co to to nie. Po prostu mogą zacząć pojawiać się nieco rzadziej:)

Ja się z wami żegnam i bardzo wam dziękuję za doczytanie do końca.

Mam nadzieję, do zobaczenia w niedalekiej przyszłości!

Bye! 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top