first "sweetheart"
kochał gdy michael nazywał go uroczo. na każde „skarbie", „słońce" albo „kochanie" luke miał ochotę się rozpłynąć. czasami byli zbyt uroczy, jak to mówił calum lub zbyt oczywiści, zdaniem ashtona. uwielbiał też uczucie ramion starszego wokół siebie gdy zasypiał. jego obecność działała na niego uspokajająco, bardziej niż cokolwiek innego.
dzień dobiegał końca gdy michael znalazł się w pokoju hotelowym luke'a. zmarszczył brwi zauważając, że blondyna nie ma w pokoju, lecz ułożył się na łóżku gdy usłyszał szum wody z łazienki. kwadrans później luke wszedł do pokoju uśmiechając się.
- hej mikey – bez zastanowienia położył się obok, a michael objął jego drobne ciało ramieniem zostawiając czułego buziaka na jego skroni.
- jesteś zmęczony? – opuszki palców starszego zaczęły gładzić dół jego pleców.
- tylko troszkę – blondyn wtulił nos w szyję clifforda próbując przysunąć się jak najbliżej.
ten tylko zachichotał i ułożył nogę młodszego na swoim biodrze. - teraz w porządku?
chłopak pokiwał zostawiając całusa na szyi swojego przyjaciela. między nimi było cicho. luke wsłuchiwał się w odgłosy miasta, a michael w środku niemal skakał z radości. uwielbiał młodszego od siebie blondyna, kochał gdy jego włosy łaskotały go po policzkach i całą nieśmiałość jaka między nimi panowała. uważał ich relację za w pewien sposób wyjątkową.
- michael? – zapytał cicho luke kilka minut później.
- hm? – starszy odsunął się, aby widzieć jego twarz.
- ja uh – przygryzł swoją wargę spuszczając wzrok. – jeśli wolałbym chłopców to nic by się między nami nie zepsuło? – mruknął będąc z każdym słowem coraz ciszej.
michael zmarszczył brwi obejmując chłopca bardziej. – oczywiście, że nie. jak mogłeś tak nawet pomyśleć kochanie? zawsze będziemy z chłopakami kochać cię najmocniej jak się da i zawsze będziesz dla nas jak młodszy brat. przecież wiesz, że to nie jest nic złego.
on pokiwał z wdzięcznością głową i przytulił się mocniej z szerokim uśmiechem. – dziękuję, jesteście dla mnie bardzo ważni.
michael uścisnął go mocniej. – wiesz, że zawsze jakby coś, to możesz do mnie przyjść, prawda? albo do caluma lub asha.
- tak, dziękuję.- blondyn wypuścił z ust powietrze.
- nie ma za co, po to jesteśmy.- luke dostał buziaka, tym razem w czoło.
teraz jedyną osobą która nazywała go w ten sposób była mama. jednak zdecydowanie wolał gdy był to też michael.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top