first date
od rana robił porządek w szafie. wyrzucał wszystkie niepotrzebne ubrania, robił wszystko aby zająć czymś swój umysł. wyniszczony, uzależniony od wszyscy wiemy kogo. gdy prawie cała zawartość szafy znalazła się na podłodze, a pokój był idealnym miejscem do nagrywania teledysku do she looks so perfect luke natychmiast zrezygnował z wcześniejszego pomysłu. westchnął głośno kładąc się na stosie ubrań i przykrywając drugim. po kilku minutach bezczynnego leżenia, podniósł się i podszedł do szafy. wyciągnął z niej resztę rzeczy odkrywając przy tym niewielkie pudełko na jej dnie. przygryzł wargę chwytając karton w dłonie po czym ostrożnie go otworzył. na jego dnie znajdował się wianek. uschnięty, dość krzywy wianek. wyciągnął go delikatnie, uważnie aby wszystko zostało na swoim miejscu i ułożył go na swojej głowie, powoli podchodząc do lustra, a delikatny uśmiech wpłynął na jego wargi pierwszy raz od naprawdę długiego czasu.
- nie, luke. nie możesz otworzyć oczu. zachowuj się. – zachichotał starszy prowadząc hemmingsa.
- no, ale michael! proszę, chcę zobaczyć gdzie mnie prowadzisz – luke położył dłonie na tych michaela. tamte natomiast znajdowały się na oczach chłopca.
- no już, już chwila. o dobra, stój. już możesz. – zatrzymał się i ściągnął delikatnie dłonie ze swoich oczu.
stali na pod drzewem, otoczeni łąką pełną kwiatów. luke uśmiechnął się szeroko i objął michaela w pasie. – tu jest cudownie, michael, cudownie. – podniósł na niego wzrok. czy to była randka? – dziękuję, że mnie tu zabrałeś.
- nie ma za co, kochanie. cieszę się, że ci się podoba. – objął luke'a mocno i musnął jego czoło.
jedną pizze i pół butelki wina później michael opierał się plecami o pień drzewa z głową luke'a na kolanach i przeczesywał powoli jego blond włosy.
- michael?
- huh?
- zróbmy wianki – podniósł się i skupił wzrok na twarzy starszego.
- nie potrafię – michael tylko pokręcił głową.
- uhh pokażę ci – zaczął zbierać kwiaty, a michael skupił na nim swoją uwagę. - ale te kwiatuszki są ładne, takie urocze. chciałbym je zjeść.
starszy zaśmiał się na to pod nosem, a chwilę później luke wrócił na swoje miejsce, a w dłoniach trzymał pełno kolorowych kwiatków.
pokazywał mu jak przeplatać roślinki między sobą, czasami trochę mu pomagając.
- um – wymamrotał cicho podnosząc na chłopaka wzrok. – to dla ciebie – wyciągnął jego stronę skończony już wianek, a rozczulony michael założył go na głowę, przyozdabiając włosy blondyna swoim krzywym dziełem.
oglądali razem zachód słońca, a potem leżeli w swoich objęciach patrząc się w gwiazdy.
- luke?
- huh?
- gdybyś był kwiatkiem to bardzo uroczym i zjadłbym cię.
młodszy zarumienił się na to wciskając nos w bok starszego przy akompaniamencie jego śmiechu.
to chyba jednak była randka.
mężczyzna obchodził się z pamiątką naprawdę delikatnie, lecz mimo to rozpadła się ona gdy odkładał ją na miejsce. w jego oczach pojawiły się łzy, a z tyłu głowy myśl, że wianek poszedł w ślady jego kruchego serca i również złamał się na kawałki. a kwiaty uschły, jak miłość michaela do luke'a.
...
zakończenie tego rozdziału jest okropne.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top