Chapter 2
- Naomi?! - wykrzyknął, po czym rzucił się w moją stronę z zamiarem przytulenia mnie.
Zdążyłam się jednak odsunąć, co poskutkowało tym, że chłopak wpadł na mojego tatę.
- Um, przepraszam panie Hopkins.. - wydukał, a następnie chciał zwrócić się do mnie, jednak właściciel salonu go uprzedził.
- Co cię do mnie sprowadza, Andy?
- A jak pan myśli? Chciałbym sobie zrobić nowy tatuaż. - wyszczerzył się Biersack.
***
Kiedy mój staruszek i Andy skończyli omawianie wzoru i terminu, całą trójką wyszliśmy z budynku.
- Nao, może pójdziemy na jakąś kawę pogadać? Wiesz, wyjechałaś tak bez słowa i ogólnie dawno nie rozmawialiśmy. - zagadał niebieskooki, gdy mój tata zamykał drzwi na klucze.
- Nie mam czasu. - zbyłam go, kierując się w stronę auta.
- No nie daj się prosić. - nie dawał za wygraną.
Mój ojciec widząc mój wyraz twarzy, postanowił pospieszyć mi z pomocą.
- Przykro mi, Andy. Naomi obiecała mi pomóc przy paru rzeczach.
- Oh, rozumiem. W takim razie może innym razem. Pa! Do widzenia! - chłopak ruszył w stronę najprawdopodobniej swojego domu.
Wsiadłam do auta i z uśmiechem wyrażającym wdzięczność, spojrzałam na tatę.
- Nie patrz tak. Zrobiłem to, żebyś znowu na niego nie krzyczała, a nie żeby cię uratować. - mruknął, super, dzięki tato.
- Wiesz co? - zagadał, gdy już ruszyliśmy - Moim zdaniem powinnaś się z nim spotkać, pogadać. Było co było, ale tak naprawdę to fajny chłopak.
Po jego wypowiedzi przewróciłam oczami i głośno włączyłam radio. Obrońca się znalazł.
***
Był już wieczór. Leżałam na podłodze w swoim pokoju i gapiłam się w sufit słuchając muzyki. Męczyło mnie dużo myśli. Nie spodziewałam się spotkać go już tydzień po powrocie! Nie wiedziałam co robić. Może rzeczywiście powinnam się z nim spotkać? W końcu to było tak dawno.. Obolała wstałam i powędrowałam do kuchni, gdzie siedział mój tata.
- Masz numer do Biersacka? - spytałam siląc się na obojętny ton.
- Więc jednak? - wyszczerzył się - Jest gdzieś w notesie. Leży na mojej szafce nocnej.
- Dzięki. - mruknęłam i poszłam w stronę jego sypialni.
- Powodzenia córeczko! - krzyknął mężczyzna.
***
Usiadłam na tarasie i odpaliłam papierosa. Mocno się zaciągnęłam, po czym wcisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha.
Pierwszy sygnał..
Drugi..
Trzeci..
- Halo? Kto mówi? - usłyszałam doskonale znany mi głos.
- To ja, Naomi.
- Nao, tak się cieszę, że dzwonisz! Przemyślałaś moją ofertę? Spotkamy się? Bardzo mi na tym zależy. - powiedział prawie na jednym wdechu.
- Ta, możemy. - mruknęłam wypuszczając dym z płuc.
- Super, nawet nie wiesz, jak się cieszę. Kiedy?
- Jutro jakoś do dziewiętnastej jestem sama w domu. Możesz przyjść.
- Jasne, będę na pewno. - nawet przez telefon mogłam zobaczyć jego uśmiech. Uśmiech, który kiedyś tak bardzo uwielbiałam..
- To do zobaczenia. - nawet nie czekałam na odpowiedź, od razu się rozłączyłam. Zgasiłam papierosa i wróciłam do pokoju.
***
Wiem, że nie masz dzisiaj klientów, ale może miałabyś ochotę pojechać ze mną do salonu? - zagadnął tata, gdy piliśmy poranną kawę.
- Nie mogę. - rzuciłam krótko.
- Czemu? - dopytywał.
- Eh.. Umówiłam się z Andy'm..
- Naprawdę?! - ucieszył się, zawsze bardzo lubił Biersacka. Kiedyś bardzo mi to odpowiadało. Jednak po naszym zerwaniu stało się irytujące.
- Nie, na żarty. - odparłam z mocno wyczuwalnym sarkazmem.
- W takim razie szykuj się! Masz jakąś sukienkę? Może chcesz kasę na zakupy?
- Tato.. Wiesz, że nie noszę.. - chciałam coś powiedzieć, jednak zmieniłam zdanie - Ale w sumie możesz pojechać ze mną na zakupy, przecież i tak pracujesz dziś od trzynastej, a mojej szafie przyda się odświeżenie.
- A mamy.. Parę minut przed dziewiątą. W takim razie możemy jechać.
***
- A miałem nadzieję, że jednak skusisz się na tamtą czerwoną sukienkę.. - westchnął Thomas, gdy już podjeżdżaliśmy pod dom.
- Tato, czasami zachowujesz się jak dziecko. - zaśmiałam się.
- Dobra, wysiadaj, a ja jadę do pracy.
- Tak jest kapitanie! - zasalutowałam żartobliwie, po czym wysiadłam z samochodu.
- Powodzenia! - krzyknął, gdy zamykałam drzwi.
**********
No i to byłby koniec drugiego rozdziału. C: Do następnego kochani!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top