R O Z D Z I A Ł I V
Michael niemal przez cały dzień skakał z radości. Kiedy wrócił do domu bez zastanowienia wybrał numer niebieskookiego i napisał krótką wiadomość.
„Hej, tu Michael"
Po krótkiej chwili cała pewność siebie z niego wyparowała. Wystraszył się, że może jednak chłopak nie odpisze lub uznał go za jakiegoś pajaca. W końcu nie wyglądał jakoś obłędnie.
„Myślałem, że nie napiszesz"
Na sam dźwięk wiadomości, na twarzy Michaela pojawił się ogromny uśmiech. Nie spodziewał się nawet tak szybko dostać odpowiedź. Od razu wziął się za odpisywanie.
Czatowali naprawdę długo. Na dworze zaczęło już się robić ciemno. Tematy im się nie kończyły, a Michael nie mógł uwierzyć jak wiele wspólnego mają ze sobą.
Następnego dnia obudził się w pełni wypoczęty. Mimo późnego pisania, chłopak był zbyt uradowany rozmową z nowopoznanym znajomym, żeby martwić się porannym wstawaniem.
I tak też było rano. Wstał pełen energii. Od samego początku dnia nie myślał o nikim innym, jak o Luku Hemmingsie, pięknym, blond-włosym chłopaku. Przez myśl mu nawet nie przeszło to, że w kuchni stoi stos brudnych naczyń, czekających od kilku dni do umycia, czy kupka brudnych rzeczy w jego pokoju.
Chodził po domu dumny jak paw. Tu wszedł radosny do łazienki podśpiewując pod nosem. Tu kąpał się nienaturalnie długo, jak na niego. Naprawdę, Michael nie przepadał za długimi kąpielami, a jak już się naprawdę pojawiały, musiał to być naprawdę dobry powód.
Za chwile wchodził do swojego pokoju przekopując szafę, by znaleźć swój ulubiony outfit. Potykając się o porozwalane po całym pokoju śmieci, ubrał na siebie nienaturalnie ciasne jeansy, które podkreślały jego tyłek.
Nie miał zamiaru na tamten moment ubierać bluzki. Nie wtedy, kiedy nie jadł jeszcze śniadania, i w każdej chwili mógł się czymś pobrudzić.
W końcu „mniej więcej" ogarnięty, zrobił na szybko śniadanie. Zjadł ulubione miodowe płatki z mlekiem, na jego szczęście pomijając wszelkie niedogodności (na przykład plama z mleka, gdyby coś mu skapnęło na spodnie) i w końcu poszedł ubrać się do końca. Gotowy wyszedł z domu.
Okay. Pogięło mnie. Brawo Clifford gadasz do siebie w myślach. Wywracam na to oczami. Nie zrozumcie mnie źle, ja po prostu nie mogę tak o wyrzucić pięknego chłopaka z mojej głowy.
Luke był... jest - jednym z bardziej gorących facetów jakich kiedykolwiek widziałem. No i do tego miałem na niego crusha.
Jedyne co mi nie pasowało. Dlaczego on istnieje. To tylko głupia książka, a główny bohater, którego sobie wyobrażałem miesiącami, wygląda dosłownie tak samo jak Luke. Mają nawet to samo imię.
Ale na ten moment myślę, że są inne priorytety. A napewno ważniejsze jest to, że po pracy widzę się z HEMMINGSEM.
Nie żeby coś. Serio się jaram. Jakby, to ja idę się z nim spotkać. Nie ty czy bóg wie kto, tylko ja.
Ale zanim co, czeka mnie jeszcze 8 godzin pracy i kolejna godzina na jakiekolwiek ogarnięcie się, i dojście na miejsce. Tak jak kocham moją pracę, tak dzisiaj...
PIEPRZ SIĘ GŁUPIA PIZZERIO
Zamiast pracować dzisiaj 8 cholernie męczących mimo wszystko godzin, mógłbym już teraz iść spotkać się z greckim bogiem, znanym jako Luke Hemmings.
A może Luke jest Apollem? Dlatego czytałem o nim książkę i dlatego teraz jest tym kim jest. To by nawet miało sens. Czy ja się trochę nie zapędzam?
Przez ciągłe myślenie, nie zauważam nawet kiedy dochodzę do pizzeri. Zabawę czas zacząć.
~*~
Było gorzej niż myślałem. Więcej natarczywych klientów, wylany sok ma perukę z chińczyka jakiejś babci i spalone ciasto. ALE ZAWSZE MOGŁO BYĆ GORZEJ. Chociaż premii za ten miesiąc to ja nie dostanę.
Teraz wchodzę do mojego mieszkania. Mam pół godziny do autobusu, który zawiezie mnie na miejsce. Powinienem zdążyć wziąć szybką kąpiel i przebrać się w świeże rzeczy.
Tak też robię. Zadowolony wychodzę z łazienki. Zabieram portfel i telefon wychodząc z mieszkania. Odruchowo sprawdzam godzinę. 18.04. Okay - myślę sobie. Schodzę powoli po schodach. 18.04. Czekaj. 18.04. A autobus jest... 18.07!?
Mam trzy minuty żeby dobiec na przystanek. Przecież ja się poryczę. Nie ma opcji, że zdążę. Biegnę szybko i kiedy w oddali widzę przystanek... jest za późno. Kurwa mać Clifford. Akurat dzisiaj zachciało ci się dłużej posiedzieć pod prysznicem.
Wyciągam szybko telefon i pisze do Luka, że się spóźnię. Jest okay Mike. Jest okay. Luke to zrozumie.
Oby.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top