~First Song~
Wraz z pierwszymi nutami utworu światła w klubie z fioletowego zmieniły się na ciemnoniebieskie. Zalały wszystko tajemniczą poświatą, odbijającą się od białej koszuli Youngjae.
Może i Azjata powinien czuć strach, czy obawę. Może i powinien, ale z jakiegoś powodu tak przyziemne rzeczy w ogóle go nie obchodziły. Teraz Yoo mógł zrobić wszystko.
Alkohol i adrenalina krążące w jego żyłach popychały go do przodu. Łyżwiarz szedł tak długo, aż sanął na samej krawędzi sceny, unosząc mikrofon do ust.
Czuł na sobie spojrzenia wszystkich ludzi w klubie... lecz z jakiegoś powodu najbardziej zależało mu na tym, które właśnie paliło jego plecy.
Gdy muzyka się rozkręciła, a Youngjae zaczął swój pokaz, usta Daehyuna rozszerzyły się z szoku i zaskoczenia.
Nawet jeżeli Yoo powiedział, że umie śpiewać, to muzyk zdecydowanie nie spodziewał się aż tak cudownego głosu!
Serce Junga zatrzymało się, a chłopak miał poważny problem z zaczerpnięciem oddechu. Kołnierzyk koszuli wydał mu się nagle okropnie ciasny, jakby miał zamiar go udusić; nawet sam muzyk nie wiedział, czy jest zarumieniony, czy trupio blady.
-Hej, stary! Wszystko w porządku?
Głos zaniepokojonego DJ-a zadział jak rozrusznik, a serce Junga znowu zaczęło pracować. Kilka razy szybciej niż powinno, ale przynajmniej pozwalało mu na zaczerpnięcie głębszego oddechu.
-Och. Tak, tak! Chyba tak. - Brązowowłosy poplątał się we własnych słowach, zerknąc na młodego Azjatę ze słuchawkami na szyi. Pewnie zdjął je z uszu, by móc usłyszeć odpowiedź na zadane muzykowi pytanie.
-To dobrze - oznajmił chłopak. - Bierz mikrofon i dołącz do swojego kumpla na scenie.
Niby czemu miałbym...?
-Nie patrz tak na mnie. Na pewno znasz ten utwór. To duet, będzie lepiej brzmiał śpiewany we dwójkę!
Daehyunowi znowu zrobiło się duszno.
Brazowowłosy nawet nie zarejestrował momentu, w którym DJ wcisnął mu mikrofon w dłoń i wypchnął na scenę. Przez procenty we krwi zamazał mu się obraz; był zdezorientowany. Chciał krzyczeć, że nie chce się zbłaźnić przed Yoo, że nie wie, czemu mają śpiewać miłosną piosenkę w duecie i że on sam nie pamięta całego tekstu, ale nie odezwał się ani słowem, gdy mocne światła uderzyły go w oczy, powodując mroczki.
W tym czasie Yoo po zaśpiewaniu refrenu odsunał mikrofon od ust, spoglądając na widownię w poszukiwaniu przyjaciół. Chociaż przy barze siedział tylko Zelo, to chłopak Soohyun nigdzie nie dostrzegł Himchana ani Jongupa...
Jego wzrok wrócił na wyświetlany na ekranie tekst utworu. W sumie ta część powinna być śpiewana przez kogoś innego, ale jako, że nie przemyślał tego wcześniej, chyba będzie musiał sam...
Zanim z jego gardła wydobył się jakikolwiek dźwięk, chłopak usłyszał za sobą nieśmiały śpiew. Natychmiast się odwrócił się w tamtą stronę, a jego zaskoczenie zmieszało się z dziwnym uczuciem, którego nie poznawał.
To Daehyun.
Daehyun idący w jego stronę z mikrofonem przy ustach.
Daehyun, lewą ręką rozpinający górny guzik białej koszuli.
Jego wzrok był co prawda utkwiony w ekranie z tekstem, jednak Yoo czuł, że przez samą jego obecność uginają się pod nim kolana.
A ten głos... Yoo poczuł, jak po jego plecach przechodzi dreszcz. Każdy wyśpiewany przez starszego chłopaka dźwięk odbijał się echem w jego umyśle, zostawiając po sobie wypaloną ścieżkę.
Przy refrenie błyszczące od niebieskiego światła oczy Junga przeniosły się na drugiego Koreańczyka.
Spojrzenia obojga z nich były wypełnione takim samym zachwytem. Ich serca biły tak samo szybko, chociaż żaden do końca nie wiedział dlaczego.
Odległość między dwójką Koreańczyków dziwnie szybko się zmniejszyła, aż końcówki trzymanych przez nich mikrofonów prawie się dotykały.
Yoo nie mógł się powstrzymać przed patrzeniem na twarz brata Soohyun. Naprawdę, powinien o wiele wcześniej zauważyć te jego urocze wałeczki pod oczami, czy to, jak gładka wydaje się jego skóra...
Dopiero, gdy poczuł, że jego dłoń dotyka policzka brazowowłosego zorientował się, że odruchowo wyciągnął ją w jego stronę. Szybko cofnął rękę, odwracając wzrok. Na myśl o tym, że jego palce musnęły miękką skórę starszego na jego policzki wkradł się rumieniec.
Daehyun zareagował tylko lekkim uśmiechem, nie przestając śpiewać. Nie zaprotestował. Nie zaprotestował, a to w jakiś sposób sprawiło, że Youngjae poczuł przyjemne ciepło w sercu.
Młodszy Azjata sam nie wiedział, skąd w nim tyle odwagi, ale postanowił zrobić to, na co miał od dłuższej chwili ochotę.
Przytulił się do pleców Daehyuna, przerzucając prawe ramię przez jego szyję, a w lewym wciąż trzymając mikrofon. Poczuł, jak starszy lekko się spina, jednak tym razem także go nie odepchnął.
Na ustach Yoo znów pojawił się uśmiech. Co prawda łyżwiarz nie wiedział, co w tej chwili przeżywa starszy chłopak, ale nie zastanawiał się nad tym.
A może powinien, bo Daehyun przeżywał poważny zawał.
W głowie fortepianisty pojawiało się milion myśli na sekundę.
Chłopak naprawdę nie wiedział, jak zareagować. Miejsce, gdzie policzek młodszego opierał się o jego ramię paliło go żywym ogniem. Tak samo jak i szyja, łaskotana przez włosy chłopaka... to było chore. Daehyun miał ochotę się odwrócić i wpleść palce w te miękkie kosmyki. Miał ochotę przycisnąć łyżwiarza do siebie i nie wypuszczać go z objęć. Chciał być blisko niego za wszelką cenę; byłby gotowy olać obecność widowni, gdyby nie fakt, że bał się reakcji Yoo.
Och, tak bardzo się bał.
Niby byli ze sobą blisko. Można było powiedzieć, że się przyjaźnili. Ale Daehyun nie chciał się przyjaźnić.
Teraz już był pewny, że Youngjae jest dla niego ważny. Ważny w inny sposób niż na przykład Zelo, czy Bang i nawet, jeżeli wcześniej obiecał sobie, że nigdy więcej się nie zakocha, to najwyraźniej nie umiał dotrzymywać obietnic.
Poza tym, nie chciał okłamywać ani siebie, ani Yoo. Młodszy chłopak zasłużył na poznanie prawdy. Tylko że... no właśnie. Jung naprawdę się bał reakcji czarnowłosego Azjaty.
Po prostu poczekam na odpowiedni moment.
A Soohyun... w sumie to może się pieprzyć.
~★~
Mieli być przyjaciółmi.
Mieli być tylko przyjaciółmi, więc czemu Himchan wcale nie czuł się, jakby przytulał go przyjaciel? Bo przecież taki dotyk nie powinien zostawiać po sobie ścieżek dreszczy. Nie powinien powodować, że jego ciało z każdym ruchem zwiększało swoją temperaturę.
Ale czuł się tak dobrze.
Nawet delikatne nuty muzyki, połączone z melodyjnymi głosami Daehyuna i Youngjae były niczym, w porównaniu do dłoni, które błądziły po jego plecach. Stan, gdy Jongup bujał go w swoich umięśnionych od ich w miarę regularnych wizyt na siłowni ramionach był tak przyjemny, że Kim mógłby nigdy nie opuszczać tych objęć.
Ale nie.
Utwór się skończył, a pary na parkiecie zaczęły się rozdzielać; powróciła skoczna, klubowa muzyka, światła znów zmieniły barwę.
-Hyung... - Kim usłyszał szept przy swoim uchu. Gdy ciepły oddech Moona połaskotał go po policzku, czerwonowłosy poczuł, że zaraz zwariuje. Alkohol, dłonie, coraz śmielej zbliżające się do granicy jego koszuli i czasami muskające lekko spocony bok pod materiałem definitywnie doprowadzały go do szaleństwa. - Jesteś naprawdę piękny.
Serce starszego studenta zaczęło bić aż zbyt szybko.
-Haha - zaśmiał się nieudolnie Kim. - Jesteś pijany.
-Tak? Ale za to jutro będę trzeźwy. A ty wciąż będziesz piękny.
Niech on przestanie. Ja naprawdę zaraz totalnie zwariuję!
-Rumienisz się - zachichotał młodszy.
-Uch. - Himchan odwrócił wzrok, czując, że Moon lekko wypychnął biodra do przodu, przez co ich miednice częściej się dotykały. - Po prostu... jest tutaj strasznie duszno, to przez to.
-Chcesz się przejść?
-Tak. Muszę... muszę się ciebie o coś zapytać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top