~First Lesson~
Monotonny, usypiający głos wykładowcy zmuszał większą część studentów do kładzenia głów na blatach. W pomieszczeniu było duszno, bo nie można było otwierać okien, a w powietrzu unosiły się drobinki kurzu.
Youngjae spoglądał nieobecnym wzrokiem za okno, wyobrażając sobie, że wcale nie znajduje się w sali z odłażącym ze ścian tynkiem, tylko delikatnie sunie po powierzchni lodowego jeziora...
Z marzeń wyrwało go lekkie uderzenie kulki papieru w głowę. Zaskoczony zerknął na chichoczącego Himchana i jakąś jego koleżankę, siedzących kilka metrów dalej.
Yoo rzucił krótkie spojrzenie wiekowemu nauczycielowi i rozwinął papier.
,,Jak tak dalej pójdzie, to zaśniesz, śpąca królewno. Potrzebujesz królewicza?"
Oblizał czubkiem języka dolną wargę, myśląc nad odpowiedzią, po której Himchan by się odpieprzył. Szybko odwrócił kartkę na drugą stronę, nabazgrał kilka słów i odrzucił chłopakowi.
Gdy czarnowłosy przeczytał odpowiedź na liścik, jego uśmiech został zastąpiony rumieńcami. Yoo z zadowoleniem zanotował w głowie wynik jeden do zera.
,,A nawet jeśli, to na pewno ty nim nie zostaniesz. Masz Jongup'a, niewyżyty staruszku"
~★~
— Przecież z nim nie chodzę... a tobie, Youngjae, muszę znaleźć dziewczynę — rzucił zirytowany Himchan, chowając zmiętą kartkę od łyżwiarza do plecaka, zanim siedząca obok niego Soohyun zdążyła przeczytać jej treść.
— Nie pytam, z kim nie chodzisz, ale jeśli chodzi o laskę dla Yoo, to prosta sprawa. Jest przystojny, nie powinno być z tym problemu. — Brązowowłosa odłożyła pióro i przeciągnęła się, ziewając. Grube, miękkie włosy związane w dwa warkocze podkreślały jej przeciętną koreańską urodę, a niewielkie paciorkowate oczy wypełnione były pogodą ducha.
— Tak myślisz...? — Kim zerknął na przyjaciela. Światło z okna idealnie podkreślało jego profil na tle gałęzi ośnieżonego drzewa, a włosy o barwie hebanu opadały na błyszczące oczy. Dla wszystkich innych wyglądałby nieziemsko. — Jakoś nie sądzę.
— Pff, jesteś ślepy, Himchan. Duża część dziewczyn do niego wzdycha. Jest inteligentny, wrażliwy...
— Tobie też się podoba?
Dziewczyna zamilkła z otwartymi ustami. Gdy jej policzki zaczęły się czerwienić, odwróciła szybko głowę, ale nie dość szybko, by ukryć swoją reakcję przed starszym Koreańczykiem.
Kim uśmiechnął się do niej delikatnie.
Soohyun była naprawdę wartościową dziewczyną. Dobrze się uczyła i zawsze wszystkim pomagała. Była urocza i bardzo lubiana zwłaszcza wśród męskiej części szkoły dzięki magii swojego serdecznego uśmiechu.
Na większości wykładów siedzieli razem, więc student znał ją całkiem dobrze. I chociaż nie wiedział o niej zbyt dużo - pojedyncze fakty, takie jak ulubiony kolor, czy fakt, że dziewczyna posiada starsze rodzeństwo nie należą do obszernej wiedzy - zauważył jej złoty charakter i naprawdę polubił, chociaż nie byli ze sobą specjalnie blisko.
I to nie tak, że Soohyun była idealna. Miała drobne wady, takie jak rorzutność, czy przesadne branie wszystkiego do siebie, czasami nawet zaborczość, ale Himchan po prostu je akceptował. W końcu nikt nie był perfekcyjny.
Byłaby najlepszą partią dla błyskotliwego Youngjae... właściwie razem stanowiliby idealną parę. A Kim chciał dla obu swoich znajomych jak najlepiej.
— Przecież widzę, że tak, Słuchaj, Soohyun. Przyjaźnimy się, nie?
Zażenowana Azjatka obróciła głowę w jego kierunku.
— No... tak.
— A przyjaciele sobie pomagają. Youngjae jest moim najlepszym kumplem, a ty złotą dziewczyną. Jesteście dla siebie stworzeni! Pomogę ci zawładnąć jego serduchem. — Chłopak mówił z coraz większym entuzjazmem, widząc, że w oczach brązowowłosej zapalają się szczęśliwe iskierki.
— Kim, skończyłeś?!
Od strony tablicy doszedł ich zirytowany głos wykładowcy. Uczniowie zamilkli, spuszczając głowy i udając, że ponownie zajęli się lekcją.
W sali znów zapadła względna cisza, przerywana narzekaniem staruszka w stylu ,,czy naprawdę te dzieci nie mogą uważać na lekcjach?", szeptami Soohyun i Himchana oraz pytającymi zerknięciami Youngjae, który jakby przeczuwał, że te plotki dotyczą właśnie jego osoby.
~★~
— Himchan... jak ja to zrobię? Boję się sama do niego podejść... — powiedziała nieśmiało Soo.
— Nie będziesz sama — zauważył Kim, jedną ręką chwytając tacę z obiadem, a drugą opierając o ramię dziewczyny z warkoczami i lekko popychając ją w stronę stolika przy którym siedział Youngjae. — Zresztą co chwila dosiadają się do niego jakieś laski, nie powinien się za bardzo zdziwić.
Niepocieszona tym ostatnim zdaniem Azjatka dała się w końcu poprowadzić do stolika łyżwiarza.
— Ej, Youngjae, wstawaj — rzucił czarnowłosy, klepiąc jedzącego przyjaciela po ramieniu.
— Co? — rzucił młodszy, podnosząc głowę i spoglądając w jego stronę. — O, hej , Soohyun.
— To wy już się znacie? — zdziwił się Himchan, patrząc to na przyjaciółkę, to na Youngjae.
— Ma z nami większą część wykładów, geniuszu. — Yoo przybił piątkę ze swoim czołem, ale wstał, uśmiechając się do Koreanki.
— Wiem, ale nigdy ze sobą nie gadaliście — tłumaczył się Himchan.
— Jakoś tak wyszło. — Wzruszył ramionami młodszy, spoglądając na dziewczynę. — Zawsze można to nadrobić, nie?
— Jasne. — Brązowowłosa uśmiechnęła się lekko. — Właśnie, Yoo. Mam problem z projektem, a ty zawsze doskonale sobie z nimi radzisz...
— Potrzebujesz pomocy?
— Trochę. Gdybyś znalazł chwilę, to byłabym bardzo wdzięczna! - Zapewniła go.
— Nie ma sprawy. — Chłopak spojrzał na zegarek. — Siadajcie i jedzcie, bo przegadamy całą przerwę.
~★~
Śmiech dwójki popłynął między regałami w bibliotece. Jedna z książek wylądowała na głowie Youngjae, gdy chłopak obraził ulubionego nauczyciela Soohyun.
— Jak w ogóle możesz! Pan Ming jest wspaniałą osobą, bardzo mi pomógł, gdy przygotowywałam się do konkursu! — krzyczała przez śmiech dziewcznyna, delikatnie bijąc Yoo po głowie podręcznikiem.
— Au. Au, au... skończ już! — Chłopak wyrwał jej z dłoni książkę, masując równocześnie głowę.
— W ramach przeprosin idziesz do kawiarni.
— Z panem Ming? No chyba nie! — zaśmiał się czarnowłosy.
— Nie! Ze mną - oznajmiła pewnie Azjatka, zanim zdążyła się rozmyślić.
Soohyun... jesteś świetną przyjaciółką, ale czy ty liczysz na coś więcej...?
Youngjae spojrzał badawczo na dziewczynę, przez co ta się speszyła.
Naprawdę polubił tą Koreankę. Miała miły charakter, który przyciągał ludzi, Himchan ją chwalił i wydawała się być naprawdę dobrą dziewczyną... ale on myślał o niej jak o koleżance z kierunku, a ona chyba nie chciała być tylko jego kumpelą.
Chociaż...
Yoo uśmiechnął się lekko. W sumie... może warto by spróbować? Nawet jeśli miałaby to być randka, to przecież to do niczego nie zobowiązuje.
— Czego panienka sobie życzy — zażartował, puszczając jej oczko. Wstał, spoglądając z góry na zaskoczoną brązowowłosą. — Ale na dziś koniec. Dokończysz pracę w domu, bo musisz tylko jakoś ładnie to przedstawić, a nie miałbym jak ci w tym pomóc.
— Jasne. Wielkie dzięki, Yoo! W sumie jestem ci bardzo wdzięczna, wiesz?
— No wiem. Mówiłaś to ze trzydzieści razy.
— Ej, dzieciaki! To nie stołówka! — Zza regału wychyliła się pomarszczona twarz bibliotekarki. — Jak chcecie gadać, to nie tutaj!
— Dobrze, przepraszamy. — Soohyun ukłoniła się lekko, a starsza kobieta tylko łypnęła na nią wzrokiem i zniknęła wśród labiryntu książek.
Gdy tylko zniknęła im z zasięgu wzroku, Youngjae nie mógł się powstrzymać i wystawił język bibliotekarce. Musiało to wyglądać jak bunt małego dziecka, jednak studentka z włosami związanymi w warkocze zachichotała serdecznie.
— Jesteś wspaniały, Yoo! Naprawdę liczę na tą kawiarnię. — Obdarowała go najpiękniejszym ze swoich uśmiechów, chowając książki do torby.
~★~
Co prawda wizyta w kawiarni odbyła się aż 2 tygodnie później, jednak oboje bawili się na niej tak dobrze, że zaczęli się spotykać regularnie, a koleżeńskie wyjścia stały się ich nawykiem.
Bardzo szybko ich przyjaciele zaczęli szeptać i żartować z ich związku, który jeszcze nie istniał. A osobą, która rozpuszczała najwięcej plotek był nie kto inny, jak Kim Himchan.
Gdy nadszedł czas, w którym zaczynano kupować choinki i przyozdabiać domy lampkami, razem ze świętami przyszedł także czas decyzji.
I tak, dzień przed wyjazdem Youngjae do rodziny na Wigilię, Soohyun zebrała się w sobie i za namowami Himchana poprosiła Yoo o bycie parą.
Dziewczyna pamiętała ten dzień lepiej od czarnowłosego. Właściwie, ona zapamiętała dokładnie wszystkie szczegóły, w odróżnieniu od chłopaka, który ledwo zarejestrował tak ważne wydarzenie.
To było przed domem Soohyun, uroczym, jednorodzinnym beżowym budynkiem z doniczkami w oknach, na których wiosną zakwitały kwiaty. Teraz jednak wszystko było okryte śnieżną kołderką, dodającą wieczorowi klimatu. Światełka świątecznych ozdób odbijały się w śniegu, tworząc na rumianych od mrozu policzkach jaśniejsze wzory.
— Yoo... wiem, że to szybko, ale skoro i tak zachowujemy się jak para, może by było lepiej, gdybyśmy nią zostali? — Brązowowłosa nie patrzyła Youngjae w oczy, z nerwów kopiąc czubkiem buta dołek w śniegu.
Łyżwiarz nie odpowiedział od razu.
Postanowiłem, że się zgodzę, więc dlaczego nadal mam co do tego taką obawę...?
Nie! Youngjae, ogarnij się!
Himchan ma rację, nie możesz zostać wiecznie samotnym facetem. I jak chcesz się nauczyć kochać, odrzucając czyjeś uczucia?
— Soohyun... to dobry pomysł — powiedział w końcu, z trochę sztuczną radością w głosie, jednak to wystarczało studentce. Roześmiana wpadła chłopakowi w ramiona, mocno go obejmując.
Czarnowłosy pogratulował sobie dobrego wyboru. Uśmiech przyjaciółk... nowej dziewczyny był dla niego tak samo ważny, jak uśmiech Himchana, Jongupa i reszty jego znajomych.
Tylko dlaczego czuł takie wyrzuty sumienia?
~★~
Mam nadzieję, że nie zniechęcę Was tym hetero... wiem, na razie w rozdziałach jest wszystko, tylko nie DaeJae, ale dojdziemy i do tego c;
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top