Saga I - Rozdział 5
UWAGA! Czytasz na własną odpowiedzialność! Chodzi o sceny +18 *lenny face* i o głupotę autorki *Shi macha do czytelników* i współautorki *Nev też macha*
Nevada była tego dnia wyjątkowo niespokojna. Już nawet nie chodziło o okres który ją dopadł. Za dwa dni urodziny trojaczków. Niby miała prezent, ale tort też się przyda, a ona potrafi piec. Jest jeden problem. Reiji. On jej nie pozwoli nic upiec tej trójce matołków. Na dodatek jak pójdzie po świeczki z cyferkami 638, 637 i 636! A postawić tyle pojedynczych to koszmar. Ale i tak lepiej kupić pojedynczo i powiedzieć, że na zapas niż z cyframi. Ta... Logika Nev. W zamyśleniu weszła niestety w nie te drzwi i położyła się na to łóżku obok nie tego wampira. Laito delikatnie puknął w ramię nastolatkę odkładając na bok krzyżówkę, którą przed chwilą rozwiązywał. Kagayaki odgarnęła jego dłoń machając ręką. Wpatrywała się intensywnie w drzwi. Kapelusznik westchnął i przewrócił brunetkę na plecy i pojawił się nad nią. Błękitnooka pisnęła zaskoczona kiedy wampir wpił się dość brutalnie w jej usta. Dziewczyna sapnęła zaskoczona. On naprawdę umiał całować. Nie żeby nastolatka miała jakieś doświadczenie, czy coś. Ale on CAŁOWAŁ JAK BÓG! Albo Szatan. Ale mniejsza. Kagayaki ułożyła dłonie na klatce piersiowej wampira. Było jej naprawdę przyjemnie. Jeśli teraz ktoś by przerwał była by w stanie zabić go nożami jej siostry.
- Nevada-chan... Podnieca cię to? - zapytał i włożył swoją zimną dłoń pod bluzkę dziewczyny na której ciele pojawiły się ciarki. Dziewczyna wygięła plecy w łuk i westchnęła. Natychmiast się jednak zarumieniła zażenowana.
- N-nie b-baka! - syknęła, a zielonooki się zaśmiał i pocałował szyję Nev. Ta jedynie przymknęła powieki z przyjemności i zamruczała. Sakamaki cicho zachichotał na taką reakcję Kagayaki. Z uśmiechem na ustach zaczął gładzić plecy dziewczyny, która mocno się w niego wtuliła. Mimo iż chłopak był zimny czuła bijące od niego przyjemne ciepło. Nie było to logiczne, ale ten wampir zaginał prawa fizyki.
Nevada wtuliła głowę w zagłębienie szyi rudzielca i lekko się uśmiechnęła.
- Kocham cię Laito-kun. - szepnęła z delikatnym rumieńcem na policzkach. Wampir na chwilę zamarł, nie dowierzając. Ona wyznała mu miłość z taką łatwością i zaufaniem. Mimo to poczuł ciepeło na serduchele, które powinno być równie zimne jak martwe. Nevada uśmiechnęła się promiennie. - Proszę powiedz coś.
- Też cię kocham Darky-chan. - mruknął i mocno ją przytulił z łzami w oczach. Nigdy nie usłyszał wyznania miłości od jakiejkolwiek kobiety. Wyznania które było by szczere.
Kagayaki czując jak po jej policzku spływa łza otworzyła oczy i spojrzała na załzawione oczy Sakamakiego. Delikatnie ujęła jego policzek i otarła łzy.
- Ona ci już nie zrobi krzywdy. Nie pozwolę! - rzuciła zawzięcie i umocniła uścisk. Kapelusznik był zaskoczony jej reakcją jednak oddał misia z uśmiechem. - Zawszę cię ochronię Laito-kun.
- Zabierasz mi teksty Darky-chan. - zaśmiał się cicho najmłodszy z trojaczków i złączył swoje usta z ustami niebieskookiej. Jego dłonie wciąż błądziły po jej plecach zahaczając co chwila o zapięcie stanika. Powoli, jakby z namysłem, je rozpiął. Nałożył mocniejszy nacisk na plecy i w następnej chwili oboje siedzieli na łóżku. Sakamaki chwycił za brzeg koszulki Kagayaki. Ta jedynie spojrzała w jego szmaragdowe oczy które błyszczały ze szczęścia. Skinieniem głowy dała mu swoją zgodę. Kapelusznik zdjął jej bluzkę i biustonosz za jednym zamachem. Kagayaki spuściła wzrok i zaczęła unikać wzroku Laito. Rudzielec to zauważył - co było niesamowicie trudne patrząc na jego ujemną spostrzegawczość - i złapał ją za podbródek. - Spójrz na mnie Nevada. - Kagayaki wykonała polecenie zagłębiając się w zielonych oczach chłopaka. - Jesteś piękna i chcę, żebyś na mnie teraz patrzyła. - szepnął i ją pocałował zachłannie. Brunetka poczuła jak na jej policzki wpływa fala czerwieni. Taka reakcja była spowodowana ocieraniem się jej piersi o klatkę piersiową wampira. Jęknęła cicho w jego usta, kiedy delikatnie otarł się dłonią o jej pierś, a następnie mocno ją ścisnął. Błękitnooka sapnęła. Szybko rękoma znalazła guziki koszuli które zaczęła rozpinać od dołu. Co raz muskając dobrze zbudowany brzuch chłopaka. W tym czasie przez drzwi z krzykiem wparował Ayato.
- Nevada ogarnij sio-! - zaczął najstarszy z trojaczków, ale widząc ową sytuację zamilkł, a szczęka zjechała mu do podłogi. Podobnie zareagowała Shiruba. Kociooki zaczął iść w stronę drzwi, a po drodze oberwał stanikiem Nevady. Powiesił go na klamce i spojrzał z wyczekiwaniem na Shi. - To trzech?
- Do teraz. Spierdalaj. - w następnej sekundzie Ayato uciekał błagając o pomoc.
- Idiota. - szepnął Laito kładąc Kagayaki i delikatnie całując jej szyję. Brunetka wcześniej zdążyła pozbyć się jego koszuli.
Niebieskooka zachichotała. Kiedy otworzyła oczy jej tęczówki powoli zaczęły zachodzić srebrem. Laito jednak nawet tego nie zauważył. Włożył dłonie pod nogawki spodenek dziewczyny i uszczypnął ją w lewy pośladek. Nastolatka pisnęła i podskoczyła zaskoczona obejmując szyję wampira. Sakamaki zaśmiał się cicho i ustami zaczął błądzić po szyi i obojczykach brunetki, która wiła się pod każdym dotykiem jego chłodnych dłoni. Kapelusznik z uśmiechem na ustach czule polizał czubek sutka nastolatki w taki sposób, żeby miała idealny widok, po czym zaczął zasysać brodawkę w dość brutalny sposób. Nevada wygięła się w łuk. Było to przyjemne, ale z nieznanych sobie przyczyn miała ochotę uciec od przyjemności. Serce waliło jej jak oszalałe i jakby przyśpieszyło rytm jeszcze bardziej kiedy wyczuła jak dłoń wampira wsuwa się pod jej spodenki i bieliznę. Jęknęła kiedy jego palce zaczęły sunąć po całej długości jej kobiecości. Zacisnęła na pościeli dłonie w pięści. Podobnie uczyniła z udami. Był to odruch bezwarunkowy. Kiedy Sakamaki włożył w nią dwa palce i kciukiem zaczął pieścić łechtaczkę niebieskooka zaczęła głośniej i nieregularniej oddychać. Wciąż czuła jego chłodne usta na swoich piersiach. Laito zachichotał w charakterystyczny dla siebie sposób i wyjął dłoń z jej spodenek. Oblizał mokre od soków dziewczyny palce z lubieżnym uśmiechem, gdy Kagayaki przyglądała się temu niczym oczarowana. Chwyciła delikatnie jego dłoń i podniosła się do siadu jak rudzielec. Raito obserwował ją zaskoczony taką nagłą zmianą podejścia Nevady. Ciemnowłosa wolno i czule włożyła długie palce wampira do ust. Sakamaki w tym czasie przysunął do siebie dziewczynę i wbił kły w jej szyję. Kagayaki głośno jęknęła. Mimo bólu było to również niesamowicie przyjemne i podniecające. Niebieskooka dotknęła mimowolnie paska zielonookiego i zaczęła się z nim mocować. Wampir zaśmiał się.
- P-przestań! T-to nie jest zabawne! - pisnęła czarnowłosa, a chłopak wywrócił oczami i odsunął dziewczynę od siebie. Szybko odpiął pasek i zsunął sobie spodnie wraz z bokserkami. Nastolatka spłonęła rumieńcem i zakryła twarz dłońmi. Pokręciła głową, a Sakamaki rozbawiony reakcją dziewczyny złapał ją za przeguby. Dłonie dziewczyny trzymał przy pościeli. Widząc jak Kagayaki próbuje spojrzeć w dół złapał ją za podbródek i pocałował zachłannie. Delikatnie sunął językiem po jej malinowych ustach. Nastolatka uchyliła wargi. Wampir smakował krwią, którą przed chwilą kosztował. Jego dłonie zajęły się rozpinaniem spodenek. szybko je zdjął rzucając w kąt pokoju. Dziewczyna się zarumieniła.
- Jesteś w stu procentach pewna, że chcesz to zrobić ze mną Nevada? - zapytał z poważnym wyrazem twarzy. - Później nie będzie odwrotu.
- Rusz się zanim się rozmyślę, albo spanikuję! - mruknęła prosto do ucha chłopaka. Ten zaskoczony spojrzał na nią, jednak wygodniej ulokował się między jej nogami. Przysunął się do rozpalonej dziewczyny i najdelikatniej jak potrafił wsunął się w nią. Sapnął zaskoczony czując jej wąskie i wilgotne wnętrze. Ona była naprawdę ciasna. Kagayaki w tym czasie krzyk zatrzymał się w gardle, a łzy napłynęły do oczu. Ból był nieznośny, a wręcz rozrywający. Wbiła mocno paznokcie w plecy wampira.
Laito nie czekając dłużej wykonał delikatny w jego mniemaniu ruch. Nevada jednak jęknęła z bólu. Sakamaki znał ten jęk. Mimo pokusy poczekał, aż brunetka przyzwyczai się do jego wielkości. Cóż mógł powiedzieć. Matka natura była dla niego wyjątkowo hojna, a może raczej chujna?
Po chwili, która trwała potwornie długo dla obojga, Sakamaki zdecydował, że najbezpieczniejszym wyjściem będzie dać dziewczynie prowadzić, dlatego też złapał ją za biodra i położył się na plecach.
- L-laito-kun? - zapytała wbijając w niego swoje zamglone spojrzenie. Wampir uniósł biodra dziewczyny, by po chwili je opuścić. - L-laito-kun! - zawołała brunetka odwracając zarumienioną z podniecenia i zawstydzenia twarz.
- No dalej bitch-chan. - sapnął rudzielec. Niebieskooka skinęła głową i wyprostowała się. Uniosła się na biodrach, żeby szybko opaść, Zagryzła wargę do krwi. Czerwona ciecz spłynęła jej po brodzie i skapnęła na piersi.
Wygodniej oparła ręce na ramionach i zaczęła się poruszać coraz szybciej. Nastolatek (a może starolatek) złapał ją za uda coraz głośniej oddychając. Mocno ścisnął jej nogi. Zielonooki wiedział, że zostanie po tym ślad w formie siniaka. Kapelusznik już po kilku minutach wiedział, że więcej nie wytrzyma. Złapał brunetkę za biodra nadając jej szybszy i brutalniejszy rytm. Niebieskooka położyła się na klatce piersiowej wampira.
- L-laito-kun! J-ja dłu-dłużej...!
- H-hai. - odparł Sakamaki i poczuł jak soki dziewczyny powoli spływają po jego członku. I nie tylko jej soki. Rudzielec uśmiechnął się i przytulił do siebie dziewczynę. Była ciepła i mokra od potu. Roztrzepane włosy dziewczyny przyklejały się jej do ciała i spadały jej na twarz. Zielonooki z czułością zabrał jej ciemne kosmyki z twarzy uśmiechając się przy tym delikatnie. Dziewczyna po prostu zemdlała w jego ramionach. - Będę ci to wypominać do końca życia Nevada. - zaśmiał się do dziewczyny i delikatnie ucałował jej czoło.
Nastolatka stanęła przed ogromną złotą bramą, za którą była tylko ciemność. Jak na około. Nie ważne jak bardzo nastolatka próbowała się rozejrzeć nie widziała nic. Bała się. Nienawidziła ciemności. Albo może swojej wyobraźni. Nie chciała przechodzić przez wrota. Jednak coś kazało jej opuścić miejsce w którym była. Delikatnie pogładziła bramę i przekroczyła ją. Wokoło zaczęły latać kolorowe świetliki ukazujące śliczny pokoik. Ściany były w kolorze pastelowej zieleni. Meble białe jak panele i stojąca przy ścianie kołyska. W środku dało się słyszeć płacz dziecka. Dziewczyna podeszła do łóżeczka i z uśmiechem przyjrzała się małemu niemowlątku. Jej ciemne brązowe włosy spadały na twarz, a zielone ogromne oczy wpatrywały się w perłowy sufit. Kagayaki chciała dotknąć policzka dziecka, ale jej ręka przeszła na wylot. Nevada cofnęła dłoń i odeszła kilka kroków.
- Co chcecie mi pokazać duchy? - zapytała i przyglądała się dziewczynce z zapartym tchem. Nie otrzymała jednak odpowiedzi. Do pokoju wszedł wysoki blond włosy mężczyzna z lekkim uśmiechem. Wziął swoją córkę na ręce i zaczął tulić do piersi.
- Spokojnie Ayano. - szepnął i ucałował czółko maleństwa. - Tatuś już jest w domku. - dziewczynka roześmiała się i złapała za duży palec ojca. - Dziś było bardzo fajnie w pracy. Tatuś zabił jednego z ważniejszych wampirków. Było naprawdę fajnie skarbeńku.
- Saiji! Do cholery! No mów jej jak zabijać wampiry! - wrzasnęła szatynka o karmazynowych oczach i z ogromną siłą kopnęła męża w lędźwia łapiąc córeczkę w locie. - Ona ich nie będzie zabijać! Tak powiedziałam ja! - syknęła kobieta i zaczęła bujać dziecko w ramionach które wyglądało, jakby właśnie chciało strzelić facepalma.
- Och mój anioł nie ma humorku! - zachichotał mężczyzna i poprawił okulary z czerwonymi oprawkami.
- U-urusai! - syknęła kobieta. - Aż dziwne, że cię nie zabiłam jak miałam okazję! Mój cel jako archanioł został zniszczony! - rzuciła kobieta płaczliwym tonem.
- Zniszczony został jak urodził się Shiki. - mruknął blondyn i podszedł do żony, która z rumieńcem na twarzy odwróciła wzrok.
- Zemszczę się. - warknęła szatynka, ale dała sobie skraść buziaka.
- W łóżku aniele?
- Być może. Dzisiaj moja kolej bycia seme. - mruknęła i z uśmiechem odłożyła dziecko do kołyski.
- Mama, tata! Chodźcie tu bo kurwa nie ogarniam tego zadania?! Że niby co chciał kurwa Hamlet wyrazić słowami "Być, albo nie być"?!
- To twoja część. - mruknęła kobieta. Nevada zaśmiała się kiedy kobieta wyszła z widocznym zadowoleniem. Brunetka ruszyła za mężczyzną i stanęła w drzwiach. Jej oczom ukazał się blondwłosy chłopiec o czerwonych oczach.
- Ile razy mówiłem, żebyś nie przeklinał?!
- No kurwa! Ale mnie pizda jasna trafia jak widzę co ta jebana suka nam zadaje! Przecież to jest kurwa zjebane!
- Shiki. - rzucił poważnie mężczyzna, po czym westchnął. - To łatwe. Makbet rozważał nad śmiercią.
- Dadley... Mów po japońsku... Poza tym ty wiesz co ty pieprzysz?
Na czole blondyna zaczęła pulsować żyłka. Kij, że całe swoje życie czytał sztuki Szekspira. Kij, że całe życie je cytował. Kij, że całe swoje zasrane życie je analizował! W końcu cholerny bachor i tak powie, że nie ogarniasz, nie?
Nevada w tym czasie przechodziła się po salonie. Obserwując z zainteresowaniem dodatki. Wiszące nad kominkiem szable, czy kołki. A nie, sorry. To dildo. Kagayaki zarumieniła się widząc jego długość. Producenci byli dla niego wyjątkowo chujni. Jak dla Laito natura, ale mniejsza...
- Ciekawe, czy dla Kanato i Ayato natura też była taka chujna... - Ej! To tekst narratora! - Gomen narrator-samo! - No! Grzeczna dziewczynka... Nie to co jej chłopak... - Laito nie jest moim chłopakiem. - no i tak nasza rozmowa się skończyła, a Nevada się zarumieniła.
Następnie Kagayaki pojawiła się w mieszkaniu tej samej pary. W salonie. Do środka wszedł zakolczykowany chłopak w rurkach, różowych włosach i czerwonych oczach. Idealny kandydat na chłopaka Shi. Jeszcze tylko niech będzie satanistą i jest na plusie.
- Wróciłem z kościoła! - a nie... On nie jest dla Shi...
- Nii-san! Paczaj jaką zajebistą selfie se strzeliłam! - krzyknęła 14-latka zbiegająca po schodach i pokazująca bratu zdjęcie jej atrakcyjnej mordy zakrytej przez telefon, którym robiono zdjęcie, tak a'propo z przedniej kamerki.
- Zajebiostyczne! - wrzasnął chłopak i uniósł młodszą sis na rączkach, po czym się wyjebał, bo jego mięśnie zatrzymały swój rozwój w wieku 5 lat. - Dadley! Pijawka zlokalizowana!
- Gdzie?! - zapytał mężczyzna wybiegający zza drzwi łazienki. Miał na sobie czerwony damski satynowy szlafrok.
- Seiji! Ty kretynie! To mój szlafrok transie! - krzyknęła szatynka stojąca w kuchni i robiąca obiad dla rodziny.
- Tatuś mooogę iść z tobą zabić jaką pijawkę?! - zapytała dziewczynka z uśmiechem. - Nii-san wczoraj mówił, że to jeden z wampirzych książąt!
- Dlaczego ona wie wcześniej ode mnie? - mężczyzna spiorunował syna wzrokiem. - Którą księciunio?
- Sakamaki Kino. Z mojej analizy wynika, że skubaniec jest z lewego łóżka. Karlcio pieprzył się na boku z jakąś służącą jak był z Cordi. Cordi się wkurwiła i zabiła babkę. Ale trochę po porodzie i tak urodził się Kino. Szósty syn. Subcio jest jednak siódmy.
- Zebrałeś tyle informacji w dwa tygodnie? Niesamowite nii-san! Też chcę taka być! - krzyknęła i zaczęła skakać na około różowowłosego.
- Wiesz młoda. Musisz być po prostu cicha, sprytna i nie możesz wyróżniać się z tłumu. - wytłumaczył chłopak o kolorze włosów kwiatów wiśni. Nevada parsknęła śmiechem i wytarła łezki z kącików oczu. Ale po chwili się ogarnęła. Czy ten chłopak powiedział, że ojciec chłopaków miał jeszcze jednego syna, o którym nic nie wiedzieli? Tak. To właśnie powiedział.
- Tatooo~! To mogę iść z tobą na misję? - zapytała czternastolatka z miną zbitego szczeniaka.
- Aniele! Czy córuś może ze mną iść? Powinna się uczyć!
- A idź! Ale dziecko ma mi wrócić całe. Ciebie mogą nawet wyssać...
- Aniele! Jesteś brutalna! Kto by cię zadowalał?! - szatynka wywróciła oczami i wskazała dildo nad kominkiem.
- Tadziu Stefanek Moniuszko. - odparła kobieta i wróciła do kuchni tam gdzie jej miejsce.
- Trzeba cię zabić Tadziu... Przeżyłeś wiele... Jej przód i tył... Moje usta...
- Tato! - krzyknęło rodzeństwo mocno zarumienione.
- Zamknij się Shiki! Wiem, że ty nie lepszy!
- Ale ja go nie biorę w usta tylko w dupę dadley!
- Jesteście obleśni... - skwitowały kobiety. Ayano dołączyła do matki w kuchni, czyli tam gdzie ich miejsce.
W tym czasie Seiji wyjął szablę i w samym szlafroku najechał na chuja. Sztucznego chuja o kolorze włosów Sikiego. Za francuski miecz złapała szatynka z mordorem w oczach.
- Krok w tył od Tadeusza Stefana Ferdynanta Aleksandra Franciszka Pawła i Piotra Moniuszki! - zawołała i wbiła łokieć w żebra męża. - Ty się kurwa ubieraj i zabij tego wampira, zanim zacznę rozważać obcięcie ci tych 26 centymetrów! - warknęła i wróciła robić kurczaka w sosie pomarańczowym. Dobre pomarańczowe, he he...
- Kochanie...
- Tato! Daj se siana! Chcę zabić pijawkę! Chcę, chcę, chcę! - krzyknęła szatynka skacząc na około ojca. - Dużo ćwiczyłam z kastetami! Jestem już silna! Sam Karlheinz przede mną klęknie! - krzyknęła dziewczyna i zaczęła bić powietrze. Dosłownie! Zaczeła bić po twarzy, a później kopać. Zirytowany Shiki próbował odciągnąć siostrę od biednego tlenu, ale jego ujemne mięśnie na to nie pozwoliły.
- Shiki, Ayano. Wyjście o północy. Macie być gotowi! A ty aniele... - szepnął i z lubieżnym uśmiechem wszedł do kuchni zamykając za sobą drzwi na klucz.
- Dlatego wolę facetów... - szepnął różowowłosy i wszedł na górę. - Sis! Mam dla ciebie te porno o których mówiłaś. Te z tym przystojnym brunetem z twojej szkoły. Jak mu tam było? Sakamaki Kino?
- Tak! Arigato nii-san! Ale jakoś dziwnie mi się kojarzy to imię i nazwisko... Nieważne! Poczekaj! Daj to cholerne porno!
Szybko obraz zaczął się rozmazywać, a Nevada poczuła się jak w domu. Shiruba ganiająca za rodzicielką która zabrała jej porno i ona. Zawsze próbujące je pogodzić. Wiecznie neutralna. Aż do teraz. Żeby przetrwać w świecie wampirów musiała wspierać starszą siostrę jak tylko mogła.
Następna scena jaką ujrzała brunetka była dość brutalna, nawet dla niej. Dobra. Bądźmy szczerzy w porównaniu do Shi-Shi Nevada była cipą i wszystko ją strachujało, obrzychujało i inne chujało, ale chuj. Cóż scena była brutalna bo młoda dziewczyna klęczała przed widocznie wygłodniałym wampirem, który odrzucił ciało jej ojca dobre kilka metrów. Nastolatka była umorusana krwią zarówno rodziców jak i brata. Została sama na świecie, więc co pozostało jej poza śmiercią? No tego nie wie nikt, nawet Kino który w czasie monologu narratora zdążył wyrwać krwiopijcy serce.
- Cholerne ścierwo. - warknął plując na zwło... TY KURWO TRAFIŁEŚ WE MNIE! - Sorki narratorze, tak bywa. - uznajmy, że tego nie było i kontynuujmy historię.
- Szkoda wampirka. - mruknęła Nevada i ukucnęła przy zmutowanym komarze. Chciała mu wbić palec w policzek, ale trochę przeszedł na wylot jak chuj Lai... Eee... Nieważne, zmieńmy temat.
Roztrzęsiona Ayano spojrzała na wybawce.
- Jesteś naprawdę upierdliwa.
- K-Kino-chan... Jesteś w-wampirem... - brunet spojrzał na nią zaskoczony, a po chwili uśmiechnął się i podniósł dumnie głowę.
- Owszem. Jestem. Jak twoja rodzina zadarła z tym wampirem? Z reguły nie zabijamy, aż tak "publicznie". - szatynka zmrużyła oczy i westchnęła.
- Nie wiem dlaczego... - skłamała dziewczyna i delikatnie pomasowała obolałe gardło. Czerwonooki skinął głową. Nie miał powodu, żeby jej nie ufać. Znał Ayano od dłuższego czasu i nigdy nie zrobiła nic podejrzanego. Od nic była bezbronną, małą zakochaną licealistką o zielonych przejrzystych oczach. - K-Kino... C-co teraz?
- Pójdziesz ze mną. Zapewnię ci ochronę. Pod jednym warunkiem. Będziesz moim sługą i pomożesz mi zabić króla wampirów. Pomożesz mi je wszystkie wykończyć? - zapytał patrząc dziewczynie prosto w oczy. Ta jedynie skinęła głową. Musiała jakoś spłacić ten dług, poza tym nie chciała go opuszczać. Kochała go.
- A to ci dopiero... Ale jeśli tak... Jeśli to naprawdę tak wygląda on chce zabić ojca Laito! - i reszty. - I reszty! O cholerka! O cholerka! O CHOLERA, PRZECIEŻ JA CZĘSTO ZAPOMINAM SNY! O KURWA! - zaczęła panikować wybudzająca się Nevada. - NIE ZAPOMNIJ, NIE ZAPOMNIJ, NIE ZA...
- ...pomnij... n-nie zapo... mnij... - Laito spojrzał na śpiącą Nevadę i ułożył się jak typowa amerykańska nastolatka w filmach po udanym seksie ze swoim ukochanym. - KURWA NIE ZAPOMNIEJ! - krzyknęła niepoprawną polszczyzną tak zaskakując swoim językiem Laito, że ten aż wypadł z interesu, czytajcie spadł z łóżka. - O KURWA ZAPOMNIAŁAM! - wrzasnęła łapiąc poduszkę i napierdalając nią w wampira. - KURWA, KURWA, KURWA! Zaraz... Ale czego zapomniałam... - pomyślała po chwili zostawiając poduszkę w powietrzu. - To chyba mało ważne. - dodała do siebie wstając ze znokautowanego wampira i się ubierając. - Czas na... Laito ubierz się. Wiem że masz dużego, ale nie musisz się przede mną obnażać. Ubierz się. Masz pięć sekund zanim zawołam Reiji'ego. - wampir chcąc nie chcąc poderwał się i zaczął zakładać bokserki i zapinać koszulę. - REIJI TWÓJ BRAT ŁAZI PÓŁ NAGO PO MOIM POKOJU! - krzyknęła młoda dziewczyna i weszła do łazienki w czasie kiedy do jej pokoju wparował okularnik z pozom wkurwionego Sebixa z Kurosza.
- Kagayaki! Oddawaj ten telefon! - zawołał Ayato. - Shiruba! Co ty odpierdalasz cholerna kretynko?! - Nevada poderwała się z miejsca i spadła w ostatniej chwili na Laito łapiąc go za ramię. Przeteleportowali się do pokoju Shiruby, która w tym właśnie momencie spoliczkowała z ogromną siłą rudego wampira, którym o dziwo nie był Laito, a Ayato.
Sakamaki patrzył w podłogę dotykając uderzonego policzka. Nikt nie krył zaskoczenia. Nawet Reiji, który z wrażenia, aż poprawił okulary. Dopiero w tamtym momencie Nevada wycziła, że Shiruba jest pół nago. Aż dziw, że Laito się na nią nie rzucił.
- Kretyn! Dlaczego nie powiedziałeś, że masz dziewczynę?! - zaczęła krzyczeć Kagayaki i przewróciła Sakamakiego. Usiadła na nim okrakiem i zaczęła bić. Wszyscy stali co najmniej oniemieli. Jako pierwszy otrząsnął się Subaru, kiedy chciał odsunął Kagayaki od brata ta zawarczała na białowłosego. Albinos odskoczył widząc czerwone oczy z złotymi przebłyskami i wydłużone kły. Kątem oka zauważył również czarne łzy. - Nienawidzę cię! - krzyknęła wstając i kopiąc Sakamakiego, który przeleciał cały pokój i zatrzymał się dopiero na szafie, której drewno pękło pod naporem uderzenia. Kagayaki uciekła z pokoju wciąż płacząc. Nikt jednak za nią nie poszedł. Wszyscy chcieli jeszcze pożyć.
- EJ! Dopiero remontowaliśmy ten pokój! - krzyknął zrozpaczony Reiji i załamany usiadł pod ścianą.
- Te. Rudy, cały jesteś? - zapytała Nevada kopiąc lekko Ayato, który złapał brunetkę za nogę i odrzucił. - Czyli jesteś cały.
- Coś ty jej zrobił? - zapytał Subaru wciąż roztrzęsiony.
- W dupie to mam co jej zrobił. Przerwali mój sen. - mruknął Shu i położył się na łóżku Shiruby momentalnie zasypiając.
Shiruba w tym czasie siedziała w niedawno odkrytym pokoju. Zniszczyła kilka obrazów, mebli i książek, jednak nic nie dawało jej ukojenia. Cały czas była zła i rozgoryczona. Dała się tak łatwo oszukać.
Kopnęła w leżącą na ziemi biblioteczkę i upadła na ziemię. Coraz głośniej łkała i coraz głośniej krzyczała. Zaczęła uderzać pięściami o podłogę, a z wnętrza jej ciała wypływała pulsująca ciemna aura odpychająca każdy blisko stojący przedmiot. Kartki lewitowały, podobnie jak biżuteria i niektóre części mebli tylko po to, żeby w następnej sekundzie uderzyć o ściany i się roztrzaskać. Biżuteria natomiast zaczęła wbijać się ścianę tworząc wgniecony odwrócony krzyż, w którego centrum znalazł się srebrno różowy różaniec.
Podniosła wzrok na sufit i położyła się na podłodze. Oszukał ją, wykorzystał. Niby nie do końca. Nic między nimi w sumie nawet nie było, ale czuła to tak mocno jak zdrada teko kurwia kumpla Cezara co go killnął. Czyli po prostu w chuj zdrada.
Białowłosa otarła złote oczy i noszona przeczuciem weszła do pokoju "głowy" braci Sakamakich, czyli sztywniaka. Wyjęła z jego szafy koszulę którą zapięła i wyszła z lebo-podobnego pomieszczenia. Podeszła do drzwi frontowych i słysząc dzwonek otworzyła je. Na zewnątrz znajdował się białowłosy mężczyzna o złotych paczadłach. Męska wyższa forma Kagayaki.
Dziewczyna szybko go skojarzyła i pisnęła.
- Pan ze sklepu! Dalej pan szuka skamielin dla syna.
- Minerałów droga Shirubo. I można powiedzieć, że tak. - zaśmiał się mężczyzna i pogłaskał nastolatkę po włosach.
- Zaraz... A co pan tu roooobi~~? - zapytała z przeuroczym uśmiechem.
- Och! Przyjechałem odwiedzić moich synów. Niedługo mają 636, 637, 638 urodziny. Powiedzmy, że całkiem szybko rosną.
- Fajnie! Kim są pańscy synowie?
- O-Ojciec?! - krzyknął zaskoczony Ayato stając w progu. Shiruba swoim wzrokiem kursowała między tą dwójką, a na rondzie prosto.
- Zaraz... Ten przemiły pan ma za syna takiego kurwia?!
- Czy to nie moja koszu... Witaj ojcze. Miło cię widzieć. Nie poinformowałeś nas o swoim przyjeździe, więc jesteśmy lekko zaskoczeni. Zaraz zabiorę się za poinformowanie kucharza i pokojówki.
- Nie ma potrzeby Rei. Aya urosłeś? - zachichotał mężczyzna mierząc syna. - Uważaj bo jeszcze Shiruba cię przerośnie. - dodał kiedy Sakamaki zrzucił z jego głowy swoją rękę.
- Czego chcesz? - warknął Aya-chan. W pomieszczeniu spadła temperatura, a na niektórych meblach zaczął zbierać się szron. Przyznać się kto nie zamknął okna?!
- Przyjechałem na urodziny moich ukochanych synów. Poza tym chciałem zobaczyć moje dwie piękne synowe. - powiedział spokojnie król wampirów łapiąc nastolatkę za rękę i przyciągając do siebie. - Byłem ciekawy jak smakuje ich krew. - uśmiechnął się wyzywająco do kociookiego, który już miał skoczyć na ojca. - Krok wstecz mój drogi. Nie mam zamiaru z tobą wa... - przerwał albinos, po czym osunął się na ziemie przygniatając Kagayaki. Nad żywym truchłem i dziewczyną stał mocno zdenerwowany Reiji uderzający palcami o patelnię.
- Krew pijemy w swoich pokojach! Ta zasada obowiązuje wszystkich! A ty wyskakuj z mojej koszuli!
- Aha. Bo chcesz koszule pod koszulą, jak masz spodnie pod spodniami? - zapytał Ayato uśmiechając się jakby zaraz chciał rozszarpać brata, który próbował właśnie wyciągnąć Shirube spod ważącego sporo, chociaż nie najwięcej kilogramów mężczyzny. Bądź co bądź w całej rezydencji był najcięższy Shu. Nie. Wcale nie przez brak ruchu. Chociaż może też, w końcu to obibok i leń nie z tej ziemi, potrafiący zasnąć na środku przejścia dla pieszych.
Nagle coś jebudło ze schodów. Wszyscy spojrzeli w tamtą stronę i niemal jednocześnie zrobili epickiego facepalma pokroju Nataniela z Syfu, gdyż w dół zaczął spadać Shu. I oto na usta nachodziło pytanie. On zemdlał, czy zasnął?
Shiruba oddała Reiji'emu swoją koszulkę i poszła do pokoju wcześniej przechodząc po głowie Shu. Posłała jeszcze jedno zabójcze spojrzenie Ayato, który otworzył szerzej oczy widząc jak tęczówka Kagayaki staje się złota.
A morał z tego taki, że mimo iż Shi mniej się wstydzi prędzej odda się Nevada, Laito ma wielkiego chujchuja, a Shu zaśnie wszędzie! Plus narrator-sama bierze sprawy w swoje ręce, bo w tym tempie Shi-Shinia zniszczy nam patologię!
Czytałeś na własną odpowiedzialność, nie płacimy za psychiatrów! Chyba, że Autorka-sama *Shi macha* skończy studia... Ale i tak płacicie, bo z czegoś trzeba żyć...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top