Saga I - Rozdział 3

UWAGA! Czytasz na własną odpowiedzialność!Nie chodzi o sceny +18 *lenny face*, a o głupotę autorki *Shi macha do czytelników* i współautorki *Nev też macha*

- 1654, 1654, 1654... - powtarzała Shiruba z nadzieją, że nie zapomni pinu do karty kredytowej wampira. Dopiero zaczynała zabawę, a już wydała około 10 000 jenów i to był początek. Ona, Nevada i Kanato postanowili się rozdzielić. Kagayaki oczywiście przewidując, że takie okazje nie będą się zdarzać często, dlatego też zaczęła biegać po sklepach w poszukiwaniach idealnych prezentów gwiazdkowych (no bo co z tego, że bliżej były urodziny, niż gwiazdka xd). Znała Sakamakich kilka dni, ale już czuła, że ich zna. Zachowywali się jak typowi bishe gier otome, a ona miała ich na pęczki. - Najpierw Shu-chan! - rzuciła nastolatka i wbiegła do sklepu muzycznego.

Białowłosa miała dużą nadzieję, że najstarszy Sakamaki umiał grać na tym instrumencie i co najważniejsze nie posiadał go. W innym wypadku zakup skrzypiec okazał by się być niewypałem. Wybrała te koloru czarnego i natychmiast poszła za nie zapłacić wydając całe 135 500 jenów.

Następnym celem czerwonookiej był sklep chemiczny. Coś dla Reiji'ego? To była dla niej zagadka! Ale wiedziała, że coś z chemią na pewno. Nie miała w końcu zamiaru szukać w centrum handlowym dilerów narkotyków, tylko po to, żeby zadowolić okularnika. Natychmiast chwyciła w dłonie pierwszy lepszy słoik z półki. Podeszła do kasy i zbyt gwałtownie walnęła słoikiem o blat, bo ten pękł wylewając zawartość na sprzedawcę i mebel. Mężczyzna za ladą natychmiast upadł na ziemię i zaczął zwijać się z bólu.

- Upsik? - zapytała nastolatka i przeskoczyła przez blat nieświadomie dotykając kwasu, który delikatnie szczypał jej dłoń. - Co to było?

- Kwas siarkowy idiotko! - wrzasnął facet.

- Czyli mam wziąć zasadę?

- Dzwoń po karetkę wariatko!

- Aaa! No tak! - pisnęła czerwonooka i wyjęła telefon. Po 10 minutach spojrzała na nieprzytomnego mężczyznę. - Już nie zapytam ile to kosztuje! - zbulwersowała się białowłosa i wydęła wargi.

- 598 000 jenów panienko. - rzucił złotooki mężczyzna o białych włosach. Niesamowicie kogoś przypominał nastolatce, jednak nie mogła sobie przypomnieć kogo. - Zapisze panienka tylko na jaki rachunek wystawić leczenie i fakturę. - podał nastolatce kartkę, która szybko ją wypełniła. Nawet nie wiedziała skąd zna dane Ayato, ale miała to chwilowo w nosie.

- Pracuje tu pan?

- Nie. Często robię zakupy dla syna. Fascynuje się chemią i biologią człowieka, i nie tylko. - rzekł z uśmiechem. - Co takiego panienka zakupiła? - zapytał zaciekawiony mężczyzna.

- Oi! Zapomniała bym! Nawet nie mam pomysłu. W sumie wzięłam pierwszą lepszą rzecz. - zaśmiała się nastolatka i podrapała w kark.

- Może powiem na przykładzie mojego syna. Aktualnie do kolekcji brakuje mu chyba tylko i wyłącznie skały księżycowej. Chyba tydzień temu doszły.

- Naprawdę?! - pisnęła uradowana nastolatka i chwyciła kartkę z danymi najstarszego trojaczka. Szybko zapisała skałę księżycową i wbiegła na magazyn. Znalazła odpowiedni przedmiot i przed wyjściem ze sklepu uściskała mężczyznę. - Dziękuję panu bardzo! Przepraszam za zamieszanie! - ukłoniła się i już była w drodze do sklepu sportowego. Jej kolejnym celem był Ayato.

Rzuciła się do działu koszykarskiego, tam ujrzała koszulkę z podpisami wszystkich zawodników Chicago Bulls. Wiedziała, że Ayato jest ich fanem więc nawet nie zwracając uwagi na cenę zdjęła ją z wieszaka i podbiegła do kasy.

- Ile płacę?

- Co pani najlepszego zrobiła?! Ta koszulka jest reklamą mojego sklepu! Na dodatek ktoś ją zamówił! TO JEDNA JEDYNA KOSZULKA!

- Dam za nią każde pieniądze. Milion jenów wystarczy?

- TA KOSZULKA JEST CENIONA W MILIARDACH!

- Dwa miliardy?

- PANI ŻARTUJE?!

- Nie, ale możesz się zamknąć? Mam czuły słuch. - warknęła nastolatka. - Ile kurwa płacę?

- Ktoś zamówił już tą koszulkę!

- Mam to gdzieś! Ile płacę?! - zapytała i spiorunowała kasjera wzrokiem. Po plecach sprzedawcy popłynął pot.

- T-trzy mi-miliardy, b-będą o-o-odpowiednie. - sprzedawca drżącymi dłońmi spakował koszulkę, kiedy nastolatka wbijała pin. - Jeśli można wiedzieć, skąd ma pani tyle pieniędzy, żeby to kupić.

- Mam bogatego kumpla. - wyjaśniła spokojnie nastolatka i chwyciła torbę z zakupem. - Do niezobaczenia chuju! - syknęła i wyszła.

Następny sklep w kolejce? Z zabawkami! Chwyciła największego (bo 3 metrowego <wcale go Kanato nie zauważy...>) miśka i ruszyła do kasy.

- Nazwę cię Andrzej, Andrzeju! - pisnęła i w podskokach podeszła do starszej kobiety. - Dzień Dobry! Ile płacę za Andrzeja? - zapytała wskazując misia.

- 10 999 jenów, kochanie. To dla chłopaka?

- Brata, mojego kumpla. Kocha miśki! - zawołała nastolatka i wbiła pin. - Wie pani, gdzie najbliższy sex shop? - kobieta uśmiechnęła się jeszcze szerzej i otworzyła stojącą za nią szafę, w której aż błyszczało od erotycznych zabawek. - Ooo! Coś dla Laito-kuna! Poproszę tą lalkę w stroju uczennicy i te świerszczyki z Hatsune Miku! Jest płaska, ale Laito-kunowi się spodoba! Lubi małe biusty!

- Ty nie masz go za małego kochana. - zaśmiała się staruszka.

- Ale moja sis ma!

- 39 930 jenów kochana. Plus jedno dildo gratis.

- Mam co dać nee-chan! - zaśmiała się białowłosa i po podziękowaniu kobiecie wyszła ze sklepu. Został jej do załatwienia jedynie Subaru. Co mogła mu jednak kupić? - Subaru-kun! Dlaczego jesteś taki tajemniczy? - zapytała nastolatka i z naburmuszoną miną siadła na ławce. Jej wzrok skierował się na sklep z mangami. Białowłosa pstryknęła palcami i pobiegła do sklepu z mangami i weszła w dział z mangami hentai. Korzystając z okazji wzięła wszystkie tomy High School DxD. Będzie co podpierdalać.

- Czy, aby nie jesteś trochę za młoda, aby to czytać?

- Tak. Trochę jestem. - odpowiedziała ze spokojem i zapłaciła kartą.

Teraz nadszedł czas na ciuchy i prezenty urodzinowe!

Nevada początkowo szwendała się z Kanato po centrum. Po wieeelu deserach w najlepszych cukierniach postanowili się rozdzielić, aby napełnić zapasy słodkości w domu. Kagayaki oczywiście wzbogaciła się o około 100 różnych czekolad, pocky, batoników, żelek, lizaków, itp. Teraz zastanawiała się co jeszcze może porobić. Postanowiła kupić pierwszemu wampirkowi prezent urodzinowy. Tylko który ma pierwszy urodziny? Szybko wyjęła telefon i wykonała szybkie połączenie. Naprawdę szybkie bo od razu włączyła się poczta głosowa.

- Ayato ty chuju i zdrajco. - szepnęła w stronę telefonu.

- Jak możesz nazywać tak mojego syna! - warknęła Cordelia, a niebieskooka zmierzyła ją znudzonym spojrzeniem.

- Ty jesteś serio taka głupia, czy tylko udajesz? - zapytała po czym przysiadła na barierce. - Wiesz, który z chłopaków ma pierwszy urodziny?

- Oczywiście! To już za kilka dni. Laito, Ayato i Kanato. Jeszcze tylko tydzień i moi chłopcy będę o dzień starsi! - pisnęła podekscytowana.

- Ja pierdolę. Jesteś jak Shiruba w gorszej, głupszej wersji. - westchnęła nastolatka. Ludzie w centrum zaczęli powoli na nią patrzeć. - No co?! Człowieka, który gada sam ze sobą nie widzieliście?! - krzyknęła, a ludzie odwrócili się i odeszli.

- Jesteś wredna, wiesz? - zapytała ze smutkiem w głosie zielonooka.

- Wiem. Co oni by chcieli dostać?

- Nie wiem.

- Nie dziwię się. Jesteś chuj, nie matka.

- Ej! - zawołała zezłoszczona diablica.

- Ayato... Coś z koszem. Kanato słodycze, ale Laito? - zastanawiała się na głos brunetka i przechyliła do tyłu. Wisiała do góry nogami 10 metrów nad ziemią.

- Możesz oddać mu swoje dziewictwo. To go na pewno ucieszy. - zaśmiała się kobieta widząc jak błękitnooka puszcza się nogami barierki i spada w dół. Upadła na plecy i wstała na równe nogi patrząc z nienawiścią na kobietę która pomachała jej w drugiego piętra. Na szczęście nie widział upadku żaden człowiek. Dla Nevady, nie była to żadna nowość, spaść z tak wysoka i żyć, jednak dla innych to było zaskoczenie.

- Kupię mu bilet na pokaz mody. Na pewno się ucieszy. - mruknęła Kagayaki i rozmasowała kość ogonową. - Ayato bilet na mecz Brooklyn Nets, a Kanato kupię bilet do największej fabryki słodyczy w Japonii... I niech się chuje pierdolą... - mruknęła i ruszyła do odpowiedniego sklepu. Tak. W Japonii (okay... Tylko tym blogu -,-) jest sklep gdzie sprzedają bilety na wszystko. Tak więc Kagayaki postanowiła go wykorzystać. Po drodze spotkała Kanato, który niósł podobnie jak ona kilkadziesiąt toreb ze słodyczami.

- Nevada-chan, gdzie idziesz? Zaraz mamy się spotkać przy wyjściu. - mruknął Sakamaki, a młodsza Kagayaki skinęła głową.

- Wiem. Ale muszę jeszcze coś kupić. Gdzieś w centrum wypadła mi bułeczka z czekoladą. Ja pierdolę... Taka z płynną czekoladą. - z ust brunetki powoli zaczęła cieknąć ślinka. - Zaraz wracam! Nie jedźcie beze mnie!

- Dobrze, Nevada-san, ale kup mi jedną! - krzyknął za nią słodyczożerca.

Ayato upadł na panele zmęczony. Dopiero skończyli malować, a już mieli dość. Reiji na dodatek ciągle narzekał, że to nie praca dla niego, a Subaru wpadł w emo mod kiedy przypadkiem potknął się o mleko truskawkowe i cała jego zawartość wypłynęła prosto na kanapę do pokoju Shiruby. Białą kanapę... No teraz z różową plamą. Kolekcjoner zastawy stołowej stwierdził jednak, że nie ma czasu na zakup nowej i trzeba brać co jest. Postanowił po prostu przykryć ją poduszką.

Najstarszy z trojaczków spojrzał na różowookiego brata który układał na środku pokoju stół do szachów. Kociooki natomiast poniósł się z podłogi i podszedł do biurek postawionych przy koncie pokoju. Było to bardzo duże stanowisko komputerowe z podłączonymi 32' monitorami. Jeden najlepszy komputer z czerwonym podświetleniem, najlepszy dysk twardy na rynku, klawiatura, a raczej klawiatury. Myszka specjalnie przystosowana dla gameplayerów i najnowszy pad. Wszystkie jej gry poustawiał na półeczce obok jednego z monitorów. Były to wszystkie części Simsów z dodatkami, wszystkie części GTA, każda część Sainds Row, Call of Duty i wieeele innych. Widać było od razu, że maniaczka. W tym czasie Reiji z linijką układał pościel na łóżku i dokładał poduszek. Nie mogli jednak zająć się ubraniami nastolatki chociaż bardzo by chcieli, bowiem ściana którą skończyli malować była ścianą przy której miała stać szafa. Poprawka. Szafy. Jedna tej małej ździrze nie wystarczy...

- Chłopaki jak idzie robota? - zapytał Laito który z szerokim uśmiechem 'wbił' do pokoju. - Wow... Wy jesteście jeszcze w dupie u...

- Proszę nie kończ. - warknął Ayato. - Wy skończyliście? - skierował do Shu, który wszedł za kapelusznikiem. Blondyn skinął głową potwierdzając przypuszczenia kociookiego. - Jak?!

- Normalnie. - odparł Shu i rzucił się na łóżko białowłosej. Na czole bruneta zaczęła pulsować żyłka.

- Złaź z tego łóżka obiboku! Wiesz ile je ścieliłem?! - wrzasnął okularnik i walnął głową w ścianę. Farba która nie do końca wyschła przykleiła mu się do włosów. Tak. Sakamaki Reiji wpadł w emo mod. Chemik usiadł w koncie obok Subaru i razem zaczęli roztaczać depresyjną aurę.

- Musimy się pośpieszyć Kan-chan napisał, że za jakieś 20 minut będą. Spróbuje jeszcze to spowolnić. - mruknął Laito wpatrzony w wyświetlacz telefonu. - Czas start! - wrzasnął, a Shu zdzielił go w łeb.

- Jesteś za głośno. - mruknął blondyn i ponownie rozwalił się na łóżku białowłosej.

- Tyyy chuuuuju! - warknął Laito w sloł mołszyn (perfekt inglisz zawsze na probsie xd). - Reiji, Subaru! Wstawać mamy mało czasu, a dużo roboty! Cóż powadzić, że Rei-chan i Aya-chan się opieprzali.

- Jak mnie nazwałeś?! - wrzasnęło dwoje braci zabijając kapelusznika wzrokiem. Temperatura niesamowicie spadła, jednak bracia się nie przejęli i robili dalej swoje.

- Ona ma limitowaną edycję Sainds Row! Ja chcę też! - krzyknął płaczliwym głosem Laito i przytulił pudełko do serca. - I jeszcze Don't Starve! To nie fer. - zaczął powoli się załamywać. Jego starszy brat "bliźniak" podszedł do niego i strzelił mocnego policzka.

- Lepiej?

- Nie! - Ayato ponownie podniósł dłoń, a zboczeniec odsunął się na bezpieczną odległość. - Z-znaczy się l-l-lepiej! - jąkał się zielonooki i odłożył płyty na miejsce. W tym czasie Reiji zwalił z Shu z łóżka i ponownie zaczął pracochłonne ścielenie go. Najstarszy z braci w tym czasie porwał jedną z poduszek i zasnął na podłodze. - Subaru zajął się przestawianiem szafy do wciąż mokrej (lenny) ściany.

- Macie mi za tą robotę kupić co najmniej 100 litrów... - zaczął najmłodszy.

- Krwi?

- Oranżady?

- Soku żurawinowego?

- Damskich soków? - wszyscy spojrzeli na Raito jak idiotę i wrócili do roboty.

- Mleka truskawkowego... - zakończył załamany czerwonooki i wyszedł z pokoju popłakać za swoje mleko którego nie kupią.

- Skończone! - rzucili wszyscy chłopcy, nawet Kanato, Shi, Nev i Reiji! Ayato przybił z wszystkimi piątki, nawet z dziewczynami i patrzył na swoje dzieło. Dopiero po chwili zauważył wielkiego misia. - Nie kupowaliśmy misia. - kociooki zmarszczył brwi i przeszedł obok przerażonej Shiru.

- Nie dotykaj go! - pisnęła białowłosa i złapała Ayato za ramiona.

- Sekundkę... - zaczął Laito widocznie nad czymś główkując. - Co tu robią te prezenty?! - zapytał wskazując zapakowane przedmioty.

- Zamknąć kurwa oczy kurwa! - pisnęła przerażona Shiruba i zdjęła najstarszemu trojaczkowi spodnie z bokserkami i odwróciła go przodem. Kiedy każdy patrzył zaskoczony na Sakamakiego bez portek czerwonooka wszystko wcisnęła do łazienki i dmuchnęła odgarniając kosmyk włosów z twarzy. - Masz niezłą dupę Ayato. Brała bym. - rzuciła z uśmiechem godnym gwałciciela pedofila, a nawet gorzej - Laito.

- Shiruba ja cię zabiję! - krzyknął czerwony na twarzy rudzielec. - Zaraz... Shiruba... Nevada... Co wy tu kurwa robicie?!

- Jak widać stoimy. I nie tylko my stoimy. - spojrzała wymownie między jego nogi. Zielonooki zmrużył oczy i założył spodnie. - Co cię tak podnieciło?

- Nowy pokój kurwa!

- Ayato chcę zgwałcić mój pokój! Subaru zaklepuję twoją trumnę! - krzyknęła i pognała do pokoju emosa z okiem na grzywce (nie. Tu nie wystąpiła pomyłka).

- N-nie! A co jeśli bym cię zgwałcił!

- Subaru! Bądźmy szczerzy... To byłby gwałt dla ciebie... - odkrzyknęła i poszła przed siebie. Nawet nie weszła do pokoju, a już była w pokoju.

- Co nie pasowało? Rozmiar?

- Nie. Fapałeś w trumnie. Nie będę tam spać. - policzki Subaru przypominały aktualnie pomidora. Wampiry zaczęły się śmiać. - To nie jest zabawne. Ty Shu fapiesz w szopie, Reiji kuchnia, przy okazji już nigdy nie zrobię sobie tam kanapki... Ayato w żelaznej dziewicy, Laito... Wszędzie, Kanato nigdzie. Jesteście zboczeni.

- Ale ja się nie masturbuje... - mruknął obrażony fioletowowłosy.

- Kanato! Ja pierdolę! Do kurwy nędzy! Nie używaj takich brzydkich słów! - upomniała go Nevada. Pluszakowiec wywrócił oczyma i wyszedł trzaskając drzwiami. Troszku za mocno, bo te wypadły z zawiasów. Stojący za nimi syn Corni spojrzał na resztę lekko przerażony.

- T-to był przypadek!

Shiruba z poker facem wyszła z pokoju, a po chwili dało się słyszeć trzask. Przed drzwiami pojawiła się Shiru coś za sobą ciągnąc. Ayato wyjrzał i jebł. Laito wyjrzał i jebł, Subaru wyjrzał i jebł i tak wszyscy dopóki nie wyszła Nevada, która a'propo też jebła. Shi ciągnęła za sobą mianowicie wszystkie drzwi z rezydencji, a było ich z tysiak? Może troszku więcej.

- Sh-Shiruba... Dlaczego wzięłaś te drzwi? - zapytał Reiji załamany.

- No co? Ja nie mam drzwi to nikt nie będzie ich miał. - rzuciła i zrzuciła drzwi na dół przez barierki robiąc duuuużą górkę. - Dlaczego leżycie? - zapytała, a odpowiedziała jej cisza. Shiruba więc skorzystała z okazji i usiadła na głowie Ayato, który był zbyt załamany, aby nawet spojrzeć w górę na bieliznę nastolatki. - Życie jest do dupy. Daje ci pokój, ale później zabiera drzwi. - i to był moment kiedy wszyscy się zastanawiali, czy starsza Kagayaki jest serio takka głupia czy tylko udaje. - No nie no! Życie serio jest chujowe. - krzyknęła i położyła się na kociookim wampirze jednocześnie szczypiąc go w pośladek. Ayato poderwał się i zmroził Shi spojrzeniem. Ta poczuła chłód, ale się nie ugięła i zmierzyła go zabójczym spojrzeniem. Oboje roztaczali dość ciekawe aury.

- Spokój oboje! - wrzasnęła Nevada stając między nimi. Laito w tym czasie niezauważalnie przysunął się, żeby mieć idealny podgląd na bieliznę brunetki. Niebieskooka zdenerwowała kopnęła rudzielca z niesamowitą siłą w twarz. - Wiecie co? Pierdolta się wszyscy! Idę spać! - krzyknęła i poszła do swojego pokoju i rzucając na framugę kołdrę. Ostatnie co z niej wychyliła to słoiczek z solą, którą wysypała przy wejściu. - Dobranoc szmaty!

- Branoc nee-chan! - pisnęła Shi i w podskokach weszła do pokoju powoli zdejmując bluzkę i posyłając Ayato znaczące spojrzenie. Laito już powoli szedł w stronę pokoju z rumieńcem na policzkach i śliną w kącikach ust, ale jego starszy, jakże rozważny brat - Ayato - złapał go za kark i za przeproszeniem wyjebał przez barierki. - Ayato-kun~! - pisnęła Shi jedynie w bieliźnie i przytuliła rudzielca od tyłu. - Pragnę cię. - szepnęła, a bracia strzelili facepalmy i odeszli.

- Idę się pociąć.

- Czym Ayato-kun?

- Kurwa mydłem w płynie! - rzucił i zniknął z mocno nie bijącym sercem, ale był pewny, że gdyby był człowiekiem, właśnie schodził by na zawał. - Gdzie było to mydło w płynie? - zapytał sam siebie i zaczął przeglądać szafki w łazience.

- Tu Ayato-kun! - zawołała Shi stojąca za nim. Kociooki głośno przełknął ślinę i popatrzył na czerwonooką w czarnej koronkowej bieliźnie i pończochach. Ayato ponownie się prze teleportował na basen i spojrzał w wodę przerażony. - Ayato-kun~! Tu jestem~! - odwrócił się i spojrzał na Kagayaki w bardzo skąpym stroju kąpielowym aka bikini. I nie chodzi o bikini dolne ze Spangebob'a, tylko takie z prawdziwego zdarzenia.

- Kurwa! Serio chcesz gwałtu?! - pomrugał gniewnie oczami, a po chwili obraz Shiruby zaczął się zamazywać. Zamiast niej pojawiła się starsza sprzątaczka Halinka, która za czasów świetności była "posuwana" przez Laito. Biedna pani Halinka zaczęła uciekać drąc się w niebogłosy, a Ayato postanowił się powiesić. Do góry nogami.

Laito w tym czasie nie wiedział co ze sobą zrobić więc wylegiwał się na drzwiach. A tak serio na suficie zamontowane było lustro (nie pytajcie skąd. Tego nawet ja autorka-sama nie wiem) i miał idealny pogląd na przebierającą się Shiru i Nevadę. Darmowe porno dla zboczeńców! Przy okazji kapelusznik chichrał się jakby miał czkawkę i jednocześnie zabijał wieloryba.

- Przestań się śmiać głupi głupku! - wrzasnęła Nevada i wyszła w piżamie. Rzuciła w kapelusznika krzesłem i lampką nocną.

- Jeśli chcesz Nev-chan mogę wydawać inne odgłosy. W twoim łóżku. Grając w chowanego. - mruknął z lenny face'm niczym rasowy kot.

- Spierdalaj! Idź się pieprzyć z Subaru!

- Jest za wysoki!

- Kanato?!

- Woli lalki!

- Ayato?!

- Posuwać własnego brata? Nieładnie.

Nevada wywróciła oczami.

- To bądź ukesiem jak każdy prawdziwy mężczyzna!

- Jak Piko?!

- Jak Piko. - zgodziła się Nevada i odwróciła się. Szybko jednak odbiła się od torsu rudzielca.

- Bądź moim Piko Nev-chan! - niebiesko oka wściekła kopnęła wampira między nogi i wolnym krokiem skierowała się na strych.

- Będę twoim Pika. Pika-pika chuju! - wrzasnęła wchodząc po schodach na strych. Obraz jaki tam zastała lekko bardzo ją zaskoczył. - Pika-pika-pika? (w wolnym tłumaczeniu: Ayato co ty odpieprzasz?)

- Powiesiłem się.

- Pika-pika-pika-chu! (Powinieneś wisieć za szyję idioto!)

- Ale jeśli będę wisiał za szyję umrę...

- Pi-pika-chu. (Nikt nie będzie płakać.) - Nevada opuściła pokój idąc się powiesić za ręce w innym pokoju.

- To było najdziwniejsze co mogło się chyba zdarzyć. - mruknął Reiji i popijał herbatkę na strychu, raz na jakiś czas bujając Ayato. - Tak właściwie, dlaczego się powiesiłeś? - zapytał trzymając filiżankę wręcz książkowo, nie zapominając o małym paluszku.

- Wiesz... Ja muszę iść chyba do psychiatry. Pamiętasz panią Halinkę?

- Tak. Płaciliśmy jej odszkodowanie za urazy psychiczne po kilkukrotnych seksach z Laito. Trudno zapomnieć.

- Zapytałem, czy chce gwałtu, bo myślałem, że to Shiru... - Reiji z wielkimi oczami wypluł herbatę na twarz rudzielca.

- Ja pierdolę! - zaczął się śmiać różowooki. Jego śmiech był jak papier ścierny. - Jak można pomylić Shirubę z takim eksponatem muzealnym?!

- Dzięki, że się mną martwisz nii-san. - warknął Ayato i otarł twarz. - Po prostu widziałem Shi w tak zajebistym bikini... Wcześniej w seksownej bieliźnie... No dziwisz się, że nie wytrzymałem?! - zapytał chłopak mrużąc gniewnie oczy. Brunet w tym czasie ocierał łzy rozbawienia. - Miałeś kiedyś ochotę kogoś zgwałcić, ale jednak tego nie robić?

- Nie. Jak chcę gwałcić to gwałcę, a później usuwam ślady noże, sokiem z cytryny i wybielaczem. Trupy chowam do ogrodu, albo oddaję Kanato za milczenie. Tata się jeszcze nie dowiedział. - wzruszył ramionami i dopił herbatkę. - No cóż. Powodzenia w wieszaniu się, albo raczej schodzeniu. Jak coś to krzycz. I tak nie przyjdę, ale może ktoś się zlituje.

- Reiji nie żartuj tak! Odwiąż mnie! Reiji wracaj! Reiji bo zbiję ci zastawę stołową! - coś pykło, ale to nie było jeszcze to. - Powiem TEJ osobie o gwałtach i morderstwach! - Rei stanął i przeklnął pod nosem.

- Umiesz się teleportować debilu. - syknął prawie najstarszy i wyszedł klnąc na czym świat stoi.

- Nie mogę bo to sznury ze świata demonów! - Reiji syknął wkurzony i rzucił w niego filiżanką z taką perfekcją, że ta przecięła sznur i wróciła do okularnika jak bumerang. Ayato wyjebał się twarzą o podłogę, ale mniejsza. Żył? Żył. Reiji spełnił się jako dobry starszy brat i wyszedł ze strychu.

- Chuj. - syknął Ayato i podniósł się do siadu. Przez drzwi weszła białowłosa z uśmiechem ubrana w krótkie spodenki podciągnięte tak wysoko, że przypominały figi i obcisłą bluzkę przedstawiającą odkryte żeńskie piersi. Na nogach miała niezidentyfikowaną białą substancję. - Ja pierdolę. Najpierw Halinka, a teraz ty? - zapytał myśląc, że to kolejna pracowanica rezydencji. Jakież było jego zdziwienie kiedy dziewczyna wściekle się zarumieniła i podeszła do niego kopiąc go w twarz.

- Ty chuju! Myślałam, że jesteś inny głupi śmieciu! A ja chciałam tylko prosić o pomoc w robieniu pizzy! Nie dostaniesz nawet kawałka! Skrawka! Ty cholerna pijawko! - Shiru kopnęła go jeszcze raz i zaczęła wychodzić.

- Shi! To nie tak jak myślisz! Halinka jest za stara!

- Powiedział gościu który ma setki lat. - prychnęła nastolatka i kopnęła drzwi na "Chuck'a Norris'a". Sakamaki w tym czasie doczołgał się do niej i mocno przytulił wtulając głowę w jej odcinek lędźwiowy.

- Naprawdę nic nie zaszło. - mruknął zarumieniony. Czerwonooką przeszły ciarki, a twarz przypominała pomidora. Rudzielec wiedząc, że się poddała popchnął ją na stolik. Dziewczyna zaskoczona upadła na niego, tyłem do wampira. Sakamaki natomiast nachylił się nad jej pośladkiem i go ugryzł. Kagayaki sapnęła zaskoczona.

- Nii-san potrzebuję pomocy w... - Laito stanął na progu, a jego szczęka zjechała do ziemi. - Mogę się dołączyć?! - zapytał z nadzieją. W następnej sekundzie oberwał butem i brata i przyjaciółki.

- Wypierdalaj! - krzyknęli w tym samym czasie spłoniwszy wcześniej czerwienią.

- Ale ja mam inne tryki! (pozdro dla kumatych)

- Spierdalaj ze swoimi trikami! - warknął kociooki i cisnął w brata lampką.

- Ja też znam inne triki Laito-chan! Co ty na to, żeby je omówić przy herbatce i dobrym pornolu?! - zapytała Shiru z lenny face'em. Laito również uśmiechnął się w ten sam sposób.

- Nigdzie nie idziesz! - krzyknął Ayato i przycisnął ciało Shiruby do swojego.

- Stanął ci? - zapytała Kagayaki ze śmiechem. Starszy bliźniak zmroził ją wzrokiem.

- Jesteś mokra.

- Nie prawda! Skąd wiesz?! - zapytała zawstydzona. Ore-sama uśmiechnął się drapieżnie i nakazał batu odwrócenie się, co Laito uczynił raczej niechętnie. Ręka rudzielca z brzucha dziewczyna zjechała niżej. Ta sapnęła i wbiła głowę w ramię wampira. - Ayato... Przestań... - westchnęła nastolatka i zaczęła się wiercić.

- Przestańcie cholerne zboczeńce! - krzyknął Laito z rumieńcami na policzkach. Był już porządnie podniecony, a nie miał na kim wyładować swojej frustracji seksualnej. Jakoś nie uśmiechało mu się znowu dostawać opieprzu od Reiji'ego, bo jakaś sprzątaczka dostała depresji. Odwrócił się. Chwycił Shi za ręce i otworzył okno. Wywalił za nie zaskoczoną nastolatkę. Po chwili dało się krzyczeć sapnięcie zdezorientowanego Subaru.

Kiedy Shiruba spadała Subaru kłócił się z ogrodnikiem i wyłożył ręce przed siebie chcąc podnieść je do Boga jednak Bóg zesłał mu dziewczynę. Szkoda, że jego brata.

- Sh-Shiru?! - zapytał zaskoczony i spojrzał w górę gdzie zobaczył wyglądających przez okno dwóch rudych kretynów.

- To było dziwne. - mruknął Kanato siedzący w krzaku róż i wpierdalający czekoladę Nevady, która po chwili wparowała do ogrodu.

- Gdzie ten choler...? - zaczęła, ale przerwała widząc jak albinos trzyma albinoske. - O-okay... Jak coś macie moje błogosławieństwo, a teraz dawać KANATO I MOJĄ CZEKOLADĘ! - wrzasnęła, a róże zaczęły się palić od słońca. Kanato z wrażenia upuścił czekoladę. Ogień w okół niego stał się fioletowy. - TAM! - wrzasnęła dziewczyna i pobiegła do ognia.

- Moje róże #2! - krzyknął Subaru i złapał się za głowę upuszczając Shirubę która otrzepała spodnie i pociągnęła Subaru za koszulę, po czym pocałowała go w policzek i dała z pięści. - Ała!

Jaki z tego morał? A morał z tego jest taki! Uważajcie na chemii, nie wywalajcie drzwi Shiru, nie podniecajcie Laito jeżeli nie ma jak się "pobawić" i NIE KRADNIJCIE NEV SŁODYCZY! TEGO OSTATNIEGO NEVER!

Czytałeś na własną odpowiedzialność, nie płacimy za psychiatrów! Chyba, że Autorka-sama *Shi macha* skończy studia... Ale i tak płacicie, bo z czegoś trzeba żyć...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top