5
Alessandro.
Z matką już więcej nie rozmawialiśmy poprzedniego wieczoru. Wiedziała, że nie dam ciała i to jej wystarczyło. Znała mnie na wylot i wiedziała, że nie pozwolę by stała się krzywda tej dziewczynie. Tak mnie wychowali, że kobiet nie można krzywdzić jeśli są niewinne i tego się trzymałem.
Ubrałem się jak zwykle w jeansy i t-shirt. Zjadłem śniadanie, wsiadłem do samochodu i ruszyłem po tą dziewczynę. Od rana powtarzałem sobie, że dam radę, że przecież ta mała jest niegroźna i to, że trochę pyskuje to jakoś przełknę. Byle nie wpierdalała się w nie swoje sprawy.
Zatrzymałem się przed odpowiednią kamienicą na obrzeżach miasta. Wyszedłem z samochodu. Podszedłem do drzwi.
Zapukałem.
Dzwoniłem dzwonkiem.
Znowu zapukałem i znowu zadzwoniłem.
Wziąłem głęboki oddech.
Czy Dario dał mi zły adres czy o chuj chodzi?
W końcu drzwi otworzyła mi młoda kobieta. Była może młodsza ode mnie o dwa lata. Patrzyłem na jej twarz i wiedziałem, że jestem w czarnej dupie. Była śliczna i pech chciał, że wiedziałem od razu, że to córka Dario bo mają dokładnie taki sam rząd trzech pieprzyków na szyi.
Miała dlugie brąz włosy, niebieskie oczy, zgrabny nosek i pełne usta z których delikatnie sączyła się krew. Miała idealną sylwetkę i zakrwawioną koszulkę.
Czekaj, stop.
Chwyciłem palcami za jej policzki i dokładnie obejrzałem jej usta.
- trochę dziwne przywitanie..
Powiedziała cicho, chyba bardziej do siebie niż do mnie. Spojrzałem w jej oczy.
- co zrobiłaś?
Zapytałem, a ta wzruszyła ramionami jakby było jej wszystko jedno.
- powiedziałam mu, że jeśli jeszcze raz mnie uderzy to będzie martwy.. uderzył jeszcze raz więc..
Ja pierdole. Nie trafiła mi się nastolatka tylko morderczyni w ciele anioła.
Nie pozwoliłem jej dokończyć. Minąłem ją i przeszukałem mieszkanie aż w końcu trafiłem do kuchni. Spojrzałem na leżącego w kałuży krwi mężczyznę i na nią.
Jakim chujem zajebała go sama? Był od niej z dwa razy większy.
- zadzwonisz na psy?
Wziąłem głęboki oddech, złapałem się za nasadę nosa.
- psy nas nie ruszą.
Zmarszczyła brwi, a ja wytłumaczyłem.
- mam robić za twoją nianię, twój ojciec mnie przysłał.
Ściągnęła do środka brwi jeszcze bardziej. Splotła ręce pod piersiami co tylko jeszcze bardziej je uwydatniło.
Czy ona jest tego świadoma?
Przejechałem językiem po zębach.
- Gdzie był przez te lata jak ten frajer mnie bił, hm? Gdzie był jak go potrzebowałam?
Zapytała, a ja nie byłem w stanie jej odpowiedzieć na te pytania. Ale teraz stało się jasne dlaczego ten facet skończył tak, a nie inaczej.
Nie odpowiedziałem, wyszedłem z mieszkania. Otworzyłem bagażnik samochodu i wyciągnąłem kanister z benzyną. Po chwili znów stałem w kuchni i wylałem całą zawartość w kuchni.
- co robisz?
Zapytała głupio. Spojrzałem na nią jak na idiotkę.
- pozbywam się ciała, chyba, że chcesz zrobić pogrzeb i go opłakać?
Zapytałem tak samo głupio jak ona. Wzruszyła ramionami, skrzywiła się lekko i złapała za brzuch. Nie wiem co ten chuj jej zrobił ale zdecydowanie miał za szybką śmierć.
- poczekaj przy aucie.
Wyszła z mieszkania razem ze szkatułką którą uparcie trzymała w dłoniach. Chwyciłem za zapałki które leżały obok gazówki. Stanąłem w bezpiecznej odległości, odpaliłem jedną i rzuciłem w stronę trupa. Gdy zaczęło się palić ruszyłem w stronę wyjścia. Stała przy samochodzie i patrzyła prosto na mnie.
- to było cholernie seksowne.
Powiedziała i przygryzła policzek od wewnętrznej strony.
- jeśli chcesz się rżnąć to chociaż poczekaj aż zbada cię lekarz i dojdziesz do siebie.
Odpowiedziałem, a ona przewróciła oczami. Otworzyłem jej drzwi pasażera i kiwnąłem głową w ich stronę.
- wsiadaj.
Wsiadła do środka. Obszedłem samochód i wsiadłem na miejsce kierowcy.
- mogę chociaż się spakować i zabrać swoje rzeczy?
Zapytała, a ja zmarszczyłem brwi.
- wydaje mi się, że już nie masz czego pakować.
Spojrzałem na nią, przewróciła oczami i wzięła głęboki oddech.
- od paru lat tu nie mieszkam, ojciec tak się mną interesował, że ma prawo nie wiedzieć.
Wzruszyła ramionami i podała adres obecnego zamieszkania. Ruszyłem od razu w tamtym kierunku.
- więc też nie wiedziałaś o przeprowadzce.. dlaczego więc się nie rzucasz, że nigdzie nie idziesz, że zostajesz u siebie?
Zapytałem bo naprawdę byłem ciekawy. Zerknąłem na nią, znów przewróciła oczami. Chyba nic nigdy dotąd nie irytowało mnie jak ten gest.
- wiem, że ojciec nie należy do tych bezpiecznych więc może mieć trochę na pieńku z innymi.. no i wolę żyć z ciastkiem u boku niż zostać lesbijką gdy trafię do więzienia za morderstwo Johna.
Powiedziała to tak jakby opowiadała mi co jadła na śniadanie. Zacząłem się zastanawiać czy aby na pewno wszystko dobrze ma z głową i czy aby na pewno nie siedziała w naszym świecie głębiej niż wiedział Dario.
Milczałem całą drogę do jej mieszkania. Zatrzymałem się w centrum, wyszła od razu z samochodu, a ja zaraz po niej. Ruszyłem za nią. Odwróciła się w moim kierunku i uniosła brew ku górze.
- a ty po co mi tam?
Zapytała. Złapałem się za nasadę nosa i odchrzaknąłem.
- wydaje mi się, że nie będziesz sama nosić walizek będąc w takim stanie, poza tym powinniśmy najpierw jechać do lekarza, a nie po twoje ciuszki.
Zmarszczyła lekko brwi jednak zaraz się uśmiechnęła.
- zdążyłam się przyzwyczaić do systematycznego wpierdolu przez lata.
Weszła do mieszkania, ja również zanim zdążyła mi zamknąć drzwi przed nosem.
- nie mam tego dużo więc możesz poczekać tutaj.
Przytaknąłem i zniknęła za drzwiami prawdopodobnie sypialni. Jej mieszkanie nie było duże i na pierwszy rzut oka człowiek mógłby się zastanawiać czy na pewno tutaj ktoś mieszka. Fakt faktem, było umeblowane ale nic poza tym. Żadnej ramki ze zdjęciami, żadnych kwiatków, kompletnie nic. Wyglądało tak, jakby zaraz miała się tutaj wprowadzić świeża osoba bo jest wystawione na wynajem.
Ruszyłem do sypialni bo było zbyt cicho. Otworzyłem drzwi, siedziała skulona na łóżku i płakała.
Ja pierdole.
Ona jest dwubiegunowa czy o chuj chodzi?
Uniosła głowę do góry, spojrzała na mnie i wytarła mokre policzki.
- chcesz się pieprzyć? Bo jakoś nie jestem w nastroju.
Tym razem to ja przewróciłem oczami.
- o co chodzi?
Zapytałem, a ona zaczęła się śmiać.
Na bank jest dwubiegunowa.
- jakąś godzinę temu zabiłam człowieka, a ty pytasz o co chodzi?
Wyrzuciła ręce do góry. Podniosła się z łóżka, wyciągnęła walizkę i zaczęła się pakować. Właściwie wrzucać wszystkie rzeczy do torby.
Wziąłem głęboki oddech. No tak, nie brałem tego pod uwagę, że jednak może ją to ruszyć.
Podszedłem do niej, chwyciłem za ramiona chcąc by się uspokoiła. Prócz matki nie miałem styczności z kobietami. Na pewno nie w taki sposób więc nie bardzo wiedziałem, jak się zachować.
- spierdalaj.
Wysyczała i pociągnęła nosem. Chwyciłem jej podbrudek w palce i nakierowałem na swoją twarz.
- w naszym świecie to codzienność, nie raz będziesz widziała takie rzeczy i możliwe, że będziesz musiała zamordować kolejny raz jeśli będzie taka potrzeba więc przestań się mazać i nie żałuj tego chuja bo to co zrobiłaś to i tak za mało na co zasłużył krzywdząc cię.
Powiedziałem patrząc w jej oczy. Szloch wydobył się z jej ust i przytuliła się do mojej klatki piersiowej.
- jak sobie z tym radzisz?
Zapytała przez łzy.
- powtarzam sobie, że na to zasłużyli.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top