38
Vivian.
Minęły cztery dni. A ja od czterech dni patrzyłam się na ekran telefonu matki Alessandro. Jeśli umrze, czerwona kropka zniknie. Ponoć tak to właśnie miało być ale może chciała mnie uspokoić, albo uspokoić siebie. Widziałam jak kropka od czasu do czasu się przemieszcza. Nie był to duży ruch ale był. Musieli przenieść go do innego pomieszczenia. Wszyscy siedzieli w salonie Rossetti i obmyślali plan działania. Przyjechali inni Donowie z którymi mieli układy.
- musimy mieć jakiś element zaskoczenia.
Usłyszałam głos Flavio.
- musimy go wychujać tak jak on wychujał nas.
Skinęłam głową na słowa Lorenzo dalej patrząc się na czerwoną kropkę.
- ona kiedyś mruga?
Zapytał jeden z mężczyzn. Zamrugałam kilka razy wiedząc, że chodzi o mnie. Uniosłam głowę i spojrzałam na starszego informatyka.
- masz coś? Bo jak nie to myśl dalej, a nie zadawaj głupich pytań.
Powiedziałam i wróciłam wzrokiem do telefonu teściowej. Zmarszczyłam lekko brwi.
- można zrobić tak, by wszystkie urządzenia na przykład w okolicy grały jedno i to samo?
Zapytałam dalej patrząc w telefon.
- można.
Odpowiedział Jegor.
- super.
Powiedziałam, wszyscy milczeli. Uniosłam głowę do góry i zorientowałam się, że każdy patrzy na mnie.
- puśćmy im jakiś dobry hicior i wybijmy wszystkich.
Wzruszyłam ramionami.
- chcesz im dać znać wcześniej, że idziemy?
Zapytał teściu, a ja znów wzruszyłam ramionami.
- spodziewają się, że zrobimy to po cichu, więc zróbmy to głośno ale jeśli się zgodzicie, to ja wybieram piosenkę.
Uśmiechnęłam się szeroko. Każdy patrzył na mnie jak na ostatnią idiotkę. Jedynie Hayat stanęła po mojej stronie.
- myślę, że możemy jej wysłuchać..
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top