28
Alessandro.
Minął tydzień od ślubu. Zostały niecałe trzy tygodnie, a ja gówno miałem. Aleksiej nie odzywał się od tamtej pory, a ja prawie całe dnie siedziałem w gabinecie. Prawie bo tak jak chciała Vivian, wracałem wieczorem do sypialni i zostawałem do rana. Wiedziałem, że ją zaniedbuje ale robiłem wszystko by była bezpieczna. Ona całe dnie faktycznie albo trenowała albo była na strzelnicy. Widziałem na kamerach, że nie raz była u Tyr'a i do niego mówiła.
Lorenzo pojechał w teren i też tam szukał jakiegokolwiek tropu czy oznak, że Rusek jest we Włoszech dzięki czemu mogłem zostać na miejscu.
Wziąłem głęboki oddech, przejechałem dłonią po twarzy i podniosłem się z fotela. Wiedziałem, że Vivian jest na strzelnicy z Matteo więc też tam poszedłem. Wszedłem do środka, od razu dwie pary oczu zostały skierowane w moją stronę.
- wypierdalaj.
Powiedziałem do mężczyzny i od razu wyszedł. Vivian odłożyła pistolet i oparła się o blat który oddzielał ją od tarcz.
- coś się stało, że przypomniałeś sobie o mnie w ciągu dnia?
Zapytała, a ja poczułem się jakbym dostał w twarz.
- nie mogę spędzić czasu z żoną?
Uniosłem brew i podszedłem bliżej. Zaśmiała się gorzko i odwróciła głowę w bok. Nie odezwała się.
- dobrze wiesz, że..
Zacząłem po chwili ale mi przerwała.
- wiem, że tydzień temu zadzwonił Aleksiej i dał nam miesiąc, a ty następnego dnia postawiłeś na nogi całe Włochy mimo, że nie masz nic prócz jego słów które mogą okazać się tylko słowami bo równie dobrze może nie zrobić kompletnie nic.
Powiedziała obrażona. Przejechałem językiem po zębach.
- nie zachowuj się tak.
Przeniosła na mnie swój wzrok.
- jak?
- jak pierdolone dziecko, obrażasz się bo próbuje uratować twoją dupę tak jak robię to od momentu gdy się pierwszy raz spotkaliśmy.
Wypaliłem zanim pomyślałem. Tym razem to ona wyglądała jakby dostała w twarz. Zamrugała kilka razy w niedowierzaniu, ja też nie myślałem, że takie słowa mogą wypłynąć z moich ust.
- pierdol się.
Odwróciła się, chwyciła za pistolet i zaczęła strzelać na nowo do tarcz.
- Vivian, nie to miałem na..
- wyjdź.
Powiedziała nawet na mnie nie patrząc i strzelała dalej. Przytaknąłem, zmierzwiłem włosy i odwróciłem się na pięcie. Wyszedłem ze strzelnicy i ruszyłem w stronę domu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top