Five

Następnego dnia Dominik musiał się pofatygować do szkoły. Chodzenie do niej, a najbardziej wstawanie rano, nie należało do najlepszych. Wiele razy chciał się urwać i móc spędzić więcej czasu na murze czy robiąc grafitti, ale zwykł sobie wmawiać, że jeśli będzie chodził to zda. A im szybciej zda, tym szybciej się uwolni. No, jeszcze studia. Sam nie wiedział czy naprawdę chcę się na nie udać. Czy może na zawsze zostanie bezrobotnym, który jest uzależniony od palenia? Zawsze jakaś dodatkowa opcja na przyszłość. Bardzo starał się odnaleźć wzrokiem nieznajomego. Może był to ktoś mu znany, a może zupełnie obcy? A co jeśli chodzili do tej samej szkoły, tylko wśród tych wszystkich ludzi siebie nie odnaleźli? Nie wiadomo. Z tyłu głowy blondyna została świadomość, że nie może się zdradzić przed tajemniczym brązowookim. Bo przecież jest nienormalny. Chory psychicznie. Zatracił się w kolorach. I powolnym zabijaniu siebie. Od tych wszystkich myśli rozbolała go głowa. Znajdował się na trybunach. Jego szkoła kształtowała chłopców w piłce nożnej. Ba! Nawet parę razy wygrali zawody! Kojarzycie te wszystkie amerykańskie szkoły, z meczami futbolu, czirliderkami i stypendiami sportowymi? No więc tutaj jest tak samo, tylko, że z piłką nożną. Dominik na szczęście siedział sobie na trybunach i po prostu obserwował. Był zwolniony z w-f'u. Tak właściwie nie wiadomo dlaczego. Jest sprawny, nie choruję, nie ma jakiejś kontuzji. Odkąd pamięta, matka zwalniała go z wychowania fizycznego. 
W tym samym czasie, przy murze znajdował się brunet. Zapytacie pewnie, dlaczego nie jest w szkole, tak? To temat który wyjaśnimy później. Dla swojego bezpieczeństwa starał nie stykać się z pracami blondyna. Uświadomił sobie, że kicia potrafi wyciągnąć pazurki. Tak właściwie sam nie wiedział co maluje. Był to jakiś krajobraz. To, że malował farbami ułatwiało mu sprawę. Mógł dodać realizmu pracy. Chciał pokazać Rupińskiemu, że jednak nie jest taki okropny w malowaniu. Może się to wydawać narcystyczne, ale uważał, że jego praca jest lepsza od niektórych znajomego. Nie żeby uważał, że są brzydkie! Wydawały się takie... Urokliwe... Pełne emocji... Czy coś w tym stylu. Sam nawet nie wiedział dlaczego popisał jedną z prac chłopaka. Może chciał mu zwyczajnie dogryźć? Nie wiedział też dlaczego zaczął go traktować jak znajomego. Nie znali swoich imion, wieku, czy nawet wyglądu. Najwidoczniej nie jest to im potrzebne do zacieśnienia więzi. Człowieka definiuje się po charakterze czy tym co ma wpisanie w danych osobowych. I takiej formułki powinien trzymać się każdy. Niestety w dzisiejszych czasach o człowieku definiują ubrania i to co ma w kieszeni. A co najlepsze, człowiek innej orientacji, koloru skóry czy religii jest odpychany. Nie jest traktowany jak człowiek. Chore, prawda? Witamy w Polsce.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top