4. Difficult homecoming.

∆ Poniedziałek 8 listopada 2038

Jacob odwiesza kurtkę Carla na wieszak, kiedy mężczyzna informuje go, że udaje się do pracowni i nie życzy sobie, by ktokolwiek mu przeszkadzał. Android jedynie kiwa głową i odprowadza wzrokiem właściciela. Dopiero, gdy mężczyzna znika za przesuwnymi drzwiami, brunet zdejmuje z siebie płaszcz i rusza prosto do kuchni, by zastanowić się nad pożywnym, zdrowym obiadem.

W tym samym czasie, Carl zabiera się za malowanie. Wydarzenia z parku, zainspirowały go do stworzenia czegoś innego, niż portret Markusa. Postanawia przelać na płótno to, co dzieje się w jego sercu i umyśle. Właśnie dlatego, na drewnianej palecie znajdują się kleksy farb nie tylko w ciepłych, ale również chłodnych odcieniach. Mężczyzna decyduje się zatytułować dzieło "Ogień i woda" po czym nanosi na białe pole pierwszą smugę w odcieniu żywego pomarańczu.

Nie zgadza się z oceną Jacoba. Markus wcale nie był nieodpowiedzialny, tylko ludzki. Rozumiał, że wprowadzenie restrykcji w niczym by nie pomogło, a tylko wpędziłoby malarza w złość i irytację. On był po prostu empatyczny, na swój własny, androidzi sposób. Elijah zaprogramował go doskonale, dlatego Carl nie jest w stanie zrozumieć, dlaczego Jacob to sztywny, momentami wręcz zimny służbista. Przecież Kamski obiecywał, że RK300 będzie równie miły i sympatyczny, co RK200. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna, dlatego, malarz przerywa pracę, wyciąga z kieszeni spodni telefon i wybiera numer przyjaciela. Ku jego zaskoczeniu, mężczyzna odbiera po dwóch sygnałach, a jego głos jest irytująco wesoły.

- Dzień dobry, Carl. Czym zasłużyłem sobie na telefon od ciebie?

Malarz zgrzyta zębami i zaciska palce na telefonie tak mocno, że obudowa zaczyna cicho trzeszczeć.

- Gdybym odzyskał władzę w nogach, to pierwszą rzeczą, jaką bym zrobił, byłoby kopnięcie cię w dupę.

Po drugiej stronie przez kilka sekund słychać jedynie ciszę, którą w końcu rozprasza złośliwy chichot mężczyzny.

- Co rozeźliło cię tym razem?

- Ty i twoje obietnice bez pokrycia - odburkuje czując, jak pod wpływem wzrostu ciśnienia, jego policzki zaczynają piec i czerwienieć.

Elijah wie. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, co wywołało takie oburzenie u przyjaciela. Przygotowywał się na to, dlatego teraz wie, jak poprowadzić tę rozmowę.

- Obietnice bez pokrycia? O czym ty mówisz, Carl? - pyta, co przychodzi mu niezwykle łatwo. Manfred nie spostrzega, że to zdziwienie jest udawane.

- Dobrze wiesz o czym, nie próbuj robić ze mnie wariata! - warczy, jednocześnie pilnując, żeby nie podnosić głosu za bardzo. - Jacob miał być rzekomo taki jak Markus i jeżeli myślisz, że odwaliłeś kawał dobrej roboty przy programowaniu go, to się grubo mylisz. Zjebałeś to jak nigdy wcześniej, Elijah.

Kamski jest zaskoczony. Przekleństwa nie padają z ust Carla często i dzieje się to tylko wtedy, kiedy senior jest naprawdę mocno wzburzony. To oznacza, że obawy Elijaha były słuszne i malarz nie jest zadowolony z nowego androida. Tak jak przypuszczał, RK300 okazał się zbyt zasadniczy. Nie można już nic zrobić, dlatego decyzja należy do Carla. Da mu szansę, albo zdecyduje się na inny model. Malarz lubi wszystko, co unikatowe, dlatego przygarnięcie pod swój dach pospolitego androida, którego można spotkać w niemal każdym szpitalu, czy przychodni, może być dla niego dość nieprzyjemne. Carl Manfred zdecydowanie nie jest osobą, którą łatwo zadowolić.

- Co ci nie pasuje w RK300? Nie radzi sobie ze swoimi obowiązkami? - pyta, perfekcyjnie odgrywając zainteresowanie.

- Przeciwnie, jest aż zbyt sumienny. Czy ty wiesz, co on daje mi do jedzenia?

W słuchawce na moment zapada cisza.

- No nie wiem... Wszystko, czego nie lubisz?

- Powiedz mi, Elijah, ale tak szczerze - urywa i bierze głęboki wdech. - Od początku wiedziałeś, że on nawet w jednej setnej nie będzie taki, jak Markus, prawda? Doskonale zdawałeś sobie sprawę, że nie da się stworzyć drugiego takiego androida, że to po prostu niemożliwe. Nie rozumiem tylko, dlaczego mnie oszukałeś? Przecież mnie znasz i wiesz, jak nienawidzę, gdy ktoś mnie kontroluje na każdym kroku, zamiast pomagać, a Jacob najchętniej ułożyłby mi szczegółowy grafik każdego, cholernego dnia. Zrobiłeś mi to na złość? Naraziłem ci się czymś w ostatnim czasie?

Carl nie może zobaczyć, jak Kamski zaciska usta i przewraca oczami.

- Nic z tych rzeczy. To, że RK300 jest, jaki jest, wynika z dwóch kwestii. Po pierwsze, ciągle się uczy i dostosowuje do twojej osobowości. Żeby przyspieszyć ten proces, musisz dać mu trochę pomóc i dać czas. Po drugie, Jacob w przeciwieństwie do Markusa, jest lekarzem. Doskonale wie, czym może poskutkować lekceważenie pewnych spraw i co wynika z zaniedbań tak ważnych rzeczy, jak regularne badania. Właśnie dlatego, momentami może być bardzo stanowczy. Przestałeś odwiedzać lekarza jakiś czas temu, dlatego postanowiłem podarować ci androida, dzięki któremu nie musisz wychodzić z domu, żeby zostać zbadanym. - Nagle, głos Elijaha staje się szorstki, jakby lekko agresywny, co zaskakuje seniora. - Myślałem, że będziesz wdzięczny, a przynajmniej zadowolony. Tymczasem, jedyne co słyszę, to pretensje i dziwne insynuacje.

Tym razem, to po stronie Carla zapada milczenie. Malarz jest kompletnie zbity z tropu, przez reakcję przyjaciela. Elijah nie jest człowiekiem, którego da się łatwo urazić. Przeciwnie, on zawsze ma w serdecznym poważaniu niemalże wszystko i wszystkich, dlatego ciężko mu uwierzyć, że mężczyzna czuje się obrażony, ponieważ jego dzieło zostało skrytykowane.

- Ja ci nic nie insynuuję. Mówię tylko, że według twoich obietnic, Jacob miał mieć charakter Markusa od samego początku - tłumaczy. - Nie było mowy o żadnym dostosowywaniu się, ale zostawmy to już. Mógłbyś go zabrać i spróbować coś na to zaradzić? Nie wiem, przeprogramować go? Albo dopisać mu jakieś nowe wytyczne, czy co tam się robi w podobnych przypadkach?

- A kto w tym czasie będzie z tobą?

- Może Chloe mogłaby jeszcze raz dotrzymać mi towarzystwa? Jest bardzo miła i ma doskonałe wyczucie kolorów.

Elijah chrząka i mija kilka sekund, zanim odpowie, cedząc słowa przez lekko zaciśnięte zęby.

- Niestety, Chloe ma na głowie mnóstwo spraw, które musi ogarnąć. Spróbuj okazać Jacobowi nieco cierpliwości. Gwarantuję ci, że nie pożałujesz, a tymczasem wybacz mi, jestem zajęty.

Nie czekając na odpowiedź ze strony Carla, przerywa połączenie, powodując u niego jeszcze większe osłupienie. Manfred chowa telefon do kieszeni, nie mając pojęcia, co o tym wszystkim sądzić. To była z pewnością najdziwniejsza rozmowa, jaką senior kiedykolwiek odbył z Kamskim. Elijah bardzo dziwnie zareagował na dotyczącą Jacoba skargę, ale to prośba o przysłanie Chloe prawdziwie go zdenerwowała, a malarz nie wie, dlaczego tak się stało. Nie poświęca temu jednak zbyt wiele czasu. Wraca do malowania, chcąc wykorzystać wenę, jaka go nawiedziła.

Tymczasem, Jacob przez kuchenne okno widzi, jak na teren posiadłości wchodzi młody mężczyzna. Jest ubrany w zniszczony płaszcz, potarganą bluzkę, brudne spodnie i czarne buty. Android nie ma pojęcia, czego ktoś taki mógłby szukać u Carla, ale sprawia wrażenie człowieka, który doskonale wie, po co przychodzi. W pewnej chwili uzmysławia sobie, że to najprawdopodobniej syn malarza, Leo, jednak kiedy postać jest już bardzo blisko, RK300 nie może doszukać się żadnego podobieństwa między swoim właścicielem, a wchodzącym już na podjazd chłopakiem, którego karnacja jest śniada, a krótko obcięte włosy kruczoczarne. Jacob wychodzi z kuchni i kieruje się prosto do drzwi. Otwiera je, zanim przybysz zdąży nacisnąć dzwonek.

- Dzień dobry, w czym mogę panu pomóc? - pyta służbowym, ale uprzejmym tonem. Mężczyzna przez moment milczy, a android dopiero teraz dostrzega, że jego oczy są dwukolorowe. Prawe niebieskie, lewe zielone.

- Chcę rozmawiać z Carlem - odpowiada i próbuje wyminąć blokującego wejście do domu Jacoba. Ten szybko reaguje i zatrzymuje nieznajomego, wyciągając nieco przed siebie otwartą dłoń.

- Nie mogę pana wpuścić, dopóki nie dowiem się, kim pan jest. Proszę się przedstawić i powiedzieć w jakiej sprawie pan przyszedł, a ja zapytam Carla, czy ma ochotę na odwiedziny.

Gęste, ciemne brwi schodzą do środka, co nadaje twarzy mężczyzny groźnego wyrazu. Na RK300 nie robi to większego wrażenia. Stoi nieruchomo i czeka na wyjaśnienia, jednak żadne znaki na niebie i ziemi nie wskazują, żeby miał je otrzymać. Zamiast tego, intruz ponownie próbuje dostać się do środka siłą, a android kolejny raz go powstrzymuje, mocno zapierając się stopami o podłogę.

- Posłuchaj, no - syczy przez zaciśnięte zęby, starając się wyrwać rękę z uścisku Jacoba. - Nie wiem jakim prawem decydujesz, kto może zobaczyć się z Carlem, a kto nie, ale byłem tu na długo przed tobą, znam go lepiej, niż ktokolwiek inny, dlatego wpuść mnie, bo muszę z nim pilnie porozmawiać.

- Proszę się uspokoić i wrócić, kiedy zdecyduje pan się przedstawić - odpowiada i odpycha mężczyznę od drzwi. Zanim zdąży je zamknąć, stopa przybysza ląduje za progiem. Brunet spogląda ze zniecierpliwieniem w dwukolorowe oczy, które zdają się ciskać gromy.

- Jestem Markus, nie musisz wiedzieć więcej - warczy. - Carl z pewnością ucieszy się na mój widok, więc mnie wpuść.

Jacob błyskawicznie dokonuje analizy sytuacji. Markus, android modelu RK200, który do niedawna opiekował się Manfredem, uchodził za zniszczonego, jednak z jakiegoś powodu stoi przed nim, zupełnie sprawny i wyraźnie poirytowany. RK300 szybko prześwietla Markusa, żeby upewnić się, że rzeczywiście ma do czynienia z reprezentantem swojego gstunku. Gdy wszystko staje się jasne, Jacob wciąż nie jest ufny wobec stojącego przed nim androida. Nigdy go nie widział, a Carl nie opisywał jego aparycji, dlatego nie jest pewny, czy rzekomy Markus rzeczywiście jest tym, za kogo się podaje.

- Markus, model RK200 został zniszczony przez funkcjonariuszy policji trzy dni temu - mówi, na co przybysz przewraca oczami.

- Jak widać średnio im poszło - odpowiada z lekko bezczelnym uśmieszkiem. - Jak chcesz, mogę ci udowodnić, kim jestem.

To mówiąc, wyciąga w stronę RK300 rękę. Lekarz początkowo patrzy na nią nieufnie, aż w końcu androidy dotykają swoich przedramion i nawiązują między sobą połączenie. Markus przekazuje Jacobowi kilka wspomnień, po czym przysuwa rękę z powrotem do siebie. Nowszy reprezentant modelu RK nie wie, co powinien zrobić. Carl prawdopodobnie rzeczywiście ucieszyłby się z wizyty Markusa, ale dzięki wiedzy medycznej, brunet jest w stanie spojrzeć na sprawę nieco szerzej.

Manfred to starszy człowiek, a jego serce jest osłabione. Żyje w przekonaniu, że jego android został kompletnie zniszczony. Widząc go, stającego w progu drzwi, mógłby zostać opanowany przez wiele różnych emocji, co silnie wpłynęłoby stan jego zdrowia, a to może okazać się niebezpieczne, dlatego android decyduje się spławić swojego poprzednika.

- Wpuść mnie, przecież pokazałem ci, że mówię prawdę! - Podniesiony głos Markusa, przerywa myśli Jacoba. RK200 zaczyna się coraz bardziej niecierpliwić i w pewnym momencie postanawia, że nie będzie prosił o pozwolenie, tylko po prostu wejdzie do domu.

Opór, jaki napotyka ze strony Jacoba, tylko go nakręca, dlatego między androidami wywiązuje się szarpanina. RK300 mocno zaciska palce na przedramionach Markusa i próbuje wypchnąć go za próg, jednak wściekłość działa na niego zupełnie tak, jak na ludzi i wyzwala w starszym RK ogromne pokłady siły. Wyrywa więc ręce z uścisku i otwiera usta, by zawołać Carla, jednak uniemożliwia mu to dłoń Jacoba, która zakrywa usta androida. Markus, chcąc ją odciągnąć, łapie za nadgarstek lekarza, jednak zanim oderwie go od swojej twarzy, podejmuje próbę przekazania mu tego, co stało się z nim samym, gdy kilka dni temu Leo podniósł rękę na ojca.

Przed oczami Jacoba, nagle pojawia się mnóstwo migających na czerwono komunikatów, których on nie jest w stanie zamknąć, ani zignorować. Prędko domyśla się, że Markus próbuje zhakować jego program, więc z całej siły odpycha go od siebie, przerywając niepokojącą sytuację, ratując tym samym swój system przed kompletną katastrofą. RK200 upada na wykafelkowaną podłogę, z której podnosi go Jacob. Zakłada ręce androida na jego plecy i przytrzymuje je, natomiast drugą dłoń zaciska na kapturze płaszcza.

- Nie próbuj tego ponownie, bo zadzwonię po policję - ostrzega. - Carl potrzebuje sprawnego androida, nie uszkodzonego furiata.

- On musi wiedzieć, że żyję - odburkuje, obracając głowę do tyłu. - Mam prawo się z nim zobaczyć. Nigdy nie zrozumiesz, ile ten człowiek dla mnie znaczy.

- Wszystko ci wytłumaczę, pod warunkiem, że się uspokoisz - mówi nieco łagodniej i ostrożnie luzuje uścisk. Markus prostuje się i stoi zupełnie spokojnie. Nie jest głupi i widzi, że android nie wpuści go do Carla, dopóki będzie agresywny, dlatego nieco spuszcza z tonu. - Porozmawiamy, ale nie tu. Muszę iść do sklepu, po drodze odpowiem na każde twoje pytanie.

- Ale ja chcę po prostu z nim porozmawiać, pokazać, że żyję. - Głos Markusa zmienia się i nie jest już agresywny i szorstki, tylko przepełniony smutkiem. - Nie jesteś w stanie tego zrozumieć?

- To ty musisz zrozumieć, że jako lekarz android, zostałem powołany do ochrony Carla i jego zdrowia, a twoja wizyta może negatywnie wpłynąć na jego serce. Albo porozmawiamy, albo możesz od razu stąd odejść, sam, lub w towarzystwie policji. Decyzja należy do ciebie.

Markus godzi się na postawione przez Jacoba warunki, wiedząc, że w przeciwnym wypadku android straci cierpliwość i naprawdę wezwie funkcjonariuszy. RK200 chce za wszelką cenę tego uniknąć, dlatego posłusznie wychodzi przed dom i tam czeka na Jacoba, który zjawia się zadziwiająco szybko. Wskazuje kierunek i powoli rusza, obserwując, czy jego poprzednik będzie zachowywał się spokojnie.

Markus natomiast, dopiero teraz przygląda się androidowi. Sprawia wrażenie bardzo pewnego siebie, co tylko podkreśla jego postawa. Wyprostowany, z dumnie uniesioną głową, stawia długie, niezbyt szybkie kroki. RK200 zastanawia się, jak Carl wytrzymuje z kimś takim. Z taką maszyną. On sam nigdy nie był oschłym służbistą, nawet przed wybudzeniem.

- Masz jakoś na imię? - pyta, spoglądając na niego z ukosa.

- Jestem Jacob.

- Ja Markus, ale już to wiesz.

Po tych słowach, wyciąga w stronę lekarza prawą rękę. LED maszyny przechodzi w żółć, a ciemne oczy obserwują dłoń z nieufnością i czymś w rodzaju obrzydzenia.

- Nie chcę mącić w twoim programie, tylko przywitać się tak, jak należy - mówi z nutą oburzenia. RK300 podaje mu swoją dłoń, ale szybko przyciąga ją z powrotem do siebie, co Markus komentuje jedynie wymownym westchnieniem. - Powiesz mi w końcu, dlaczego nie chcesz, żeby Carl mnie zobaczył?

- Ja nie chcę niczego. Zostałem zaprogramowany do otoczenia Carla profesjonalną opieką i to właśnie robię.

Markus przewraca oczami. Zapomniał bowiem, że nie rozmawia ze świadomą osobą, dlatego musi porzucić uczucia i emocje na rzecz logiki i prostych, dosadnych komunikatów.

- Wcześniej stwierdziłeś, że moja wizyta mogłaby źle wpłynąć na jego serce. Co miałeś na myśli?

- Być może o tym nie wiesz, ponieważ bardzo zaniedbałeś zdrowie Carla, ale przede wszystkim, powinien unikać stresu. - Zerka na Markusa upewniając się, czy słucha. - Zniszczenie ciebie, było dla niego poważnym wstrząsem, ale przetrwał to i teraz uczy się żyć bez ciebie. Jest przekonany, że już nigdy cię nie zobaczy, więc gdybyś teraz nagle przed nim stanął, spowodowałbyś u niego silne, emocjonalne przeżycie, które mogłoby skończyć się naprawdę źle.

RK200 czuje narastający żal i wyrzuty sumienia. Ciągle jest to dla niego coś nowego, dlatego nie wie, jak poradzić sobie z negatywnymi emocjami, a patrzący na niego oceniającym spojrzeniem Jacob, ani trochę mu tego nie ułatwia. Wręcz przeciwnie, wpatrzone w niego, ciemne tęczówki, wpędzają go w coraz głębszą otchłań. Niestety, jednocześnie nie ma w pobliżu nikogo, kto wyciągnąłby do niego rękę i pomógł utrzymać się na powierzchni.

Nie chciał, żeby stan Carla się pogorszył. Próbował przekonywać go do regularnych badań i ograniczenia tłustych potraw, ale malarz od samego początku, jasno powiedział, że nie chce być pozbawiony jedynych przyjemności, jakie zostały mu w życiu. Zawsze powtarzał, że woli żyć krócej na swoich zasadach, niż wegetować przez długie lata, stosując się do rad lekarzy. Markus robił więc to, o co został poproszony, za co zawsze otrzymywał od Manfreda wdzięczność, którą ten okazywał na swój własny sposób. Nie polegało to na nieustannym dziękowaniu i słowach "co ja bym bez ciebie zrobił". W ramach wdzięczności za opiekę, Carl uczył Markusa, czego tylko mógł, spędzał z nim czas, rozmawiał... Traktował go po prostu jak człowieka. Dzięki temu, złamanie kodu nie było dla androida aż tak ogromnym szokiem, jak dla wielu innych maszyn. Był i wciąż jest zagubiony, ale czuje, że czas spędzony z Carlem pomoże mu szybciej odnaleźć się w świecie żywych osób.

- A ja myślę, że Carlowi nie stanie się nic złego, gdy mnie zobaczy - mruczy Markus i kopie lekko leżący na chodniku kamyczek. - Znam go i wiem, jak zareaguje na mój widok.

- Nie przeczę, że znasz Carla, w końcu spędziliście razem dużo czasu, ale to ja lepiej wiem, jak taka dawka emocji może odbić się na jego organizmie.

- Co w takim razie proponujesz? Bo jeżeli myślisz, że odpuszczę i pozwolę mu myśleć, że nie żyję, to się grubo mylisz - mówi chłodno, łapiąc się na tym, że denerwuje go brak jakiejkolwiek reakcji ze strony Jacoba. Nawet nie drgnie mu powieka, a dioda na jego prawej skroni jest irytująco błękitna, podczas gdy w Markusie wszystko się gotuje.

- Ciężko będzie znaleźć wyjście, które usatysfakcjonuje was obu - odpowiada spokojnie.

Nagle, RK200 wpada na pewien pomysł. Jacob jest nieugięty i nie zanosi się, by jakiekolwiek argumenty miały go przekonać, że Carlowi nie stanie się żadna krzywda, dlatego Markus chce podejść go sposobem. Nie zamierza hakować jego programu z dwóch powodów. Po pierwsze, nie zareagował dobrze na próbę, jakiej Markus podjął się kilkanaście minut wcześniej. Nie można też przewidzieć co zrobiłby, gdyby się udało. Po drugie, jest zaprogramowany jako lekarz, a Carlowi rzeczywiście przyda się fachowa opieka. Swojego doktora, który prowadził go przez lata, przestał odwiedzać, a skoro RK300 wie, jak przedstawia się jego obecny stan zdrowia, to oznacza, że Manfred pozwala mu zająć się sobą. Mimo, że Jacob wzbudza w Markusie same negatywne odczucia, to android nie chce pozbawiać malarza opiekuna, który jest w stanie pomóc mu zachować jak najlepszą formę. Właśnie dlatego, zamierza uśpić jego czujność, wzbudzić względne zachowanie i nie czekając na pozwolenie, wejdzie do domu i wreszcie porozmawia z Carlem.

- Mam pewien pomysł - mówi, a Jacob obraca w jego kierunku głowę. - Przygotuj go na to. Nie wiem, porozmawiajcie o mnie, spróbuj wybadać, co myśli o moim ewentualnym powrocie. Przyjdę jutro o tej samej porze.

LED RK300 zmienia kolor z niebieskiego na żółty, jednak jego twarz pozostaje niewzruszona. Zaczyna poważnie zastanawiać się nad propozycją Markusa, rozważając wszystkie jej plusy i minusy.

Rozłąka z androidem bez wątpienia, wpłynęła bardzo negatywnie na stan psychiczny mężczyzny. Jacob bez trudu obserwuje u niego przygnębienie, apatię, a momentami wręcz zawieszenia, przypominające stan katatonii. Przez sen, Carl wypowiadał imię RK200, a raz obudził się niemal z krzykiem i nawet nie próbował ukryć rozczarowania, gdy zorientował się, że to nie Markus stał obok i go uspokajał. Oprócz tego, lekarz niemal na każdym kroku obserwuje, jak właściciel doszukuje się w nim cech, jakie posiada jego poprzednik, a których on według niego nie ma. Widzi z jakim smutkiem Manfred powtarza, że Markus był inny, że był lepszy, że rozumiał go bardziej, niż ktokolwiek inny. Jego powrót z pewnością ucieszyłby Carla, a lepszy nastrój seniora miałby pozytywny wpływ na aspekty fizyczne. Poza tym, Jacob nie będzie w stanie zapewnić mu opieki psychiatrycznej, gdyby wpadł w depresję, a Carl nie wydaje się być człowiekiem, który z radością udałby się na wizytę do takiego specjalisty.

Konkluzja, do której dochodzi Jacob, jest więc taka, że pomysł Markusa nie jest pozbawiony sensu i warto go przemyśleć.

- Dobrze. Porozmawiam z nim, jeśli jego nastrój na to pozwoli - mówi w końcu RK300.

- Nie - rzuca ostro Markus. Jego dwukolorowe oczy napotykają te, należące do towarzyszącego mu androida, co powoduje znaczne zagęszczenie atmosfery. - Porozmawiasz z nim dziś.

Jacob patrzy na niego, ściągając brwi.

- Pozwól, że to ja dobiorę odpowiedni moment.

Markus chce mu odpyskować, ale w ostatniej chwili gryzie się w język. Przytakuje brunetowi, obiecuje, że zjawi się nazajutrz i odchodzi w tylko sobie znanym kierunku.

Jacob tymczasem, nie dostrzegając w zachowaniu RK200 niczego podejrzanego, dociera do niewielkiego warzywniaka. Wybiera warzywa, których potrzebuje do przygotowania obiadu i owoce, mające wejść w skład zdrowej, lekkiej kolacji. Stojący za ladą android, pakuje wszystko do papierowej torby i z uśmiechem dziękuje za zakupy.

Podczas drogi powrotnej, Jacob zastanawia się, jak powinien poprowadzić rozmowę. Kiedy wrócili ze spaceru, Carl był nie tyle poirytowany, co wręcz wzburzony, dlatego android musi być bardzo ostrożny, żeby nie spowodować u niego jeszcze większego stresu. Lekarz liczy więc na to, że malowanie pomogło mu rozładować najgorszy stres i dyskusja będzie możliwa.

Kiedy wchodzi na prowadzący do wejścia podjazd, dzieje się coś, czego chyba nikt nie mógłby przewidzieć. Z chwilą, gdy drzwi otwierają się przed nim, zostaje odepchnięty. Niezbyt mocno, jednak na tyle, by wpaść na ramę. Upuszcza papierową torbę i zauważa, jak do domu wbiega Markus. Jacob błyskawicznie analizuje sytuację i postanawia w pierwszej kolejności powstrzymać intruza, a dopiero później zadzwonić po policję. Puszcza się pędem za RK200, jednak nie udaje mu się złapać go na czas i android wpada do pracowni, gdzie Carl tworzy swoje najnowsze dzieło. Gdy brunet dobiega do pomieszczenia, widzi, jak Markus uśmiecha się od ucha do ucha i uważnie przygląda się malarzowi, jednak to reakcja Manfreda powoduje, że lekarz rzuca się na pomoc właścicielowi. Jego twarz jest blada, usta rozchylone, puls znacznie przyspieszony, a oddech płytki i niespokojny.

Sam Carl natomiast, czuje, jakby ktoś z całej siły uderzył go w brzuch, wypompowując tym samym powietrze z płuc. Nie wie czy to, co się dzieje, jest jedynie iluzją, wytworzoną przez zmęczony cierpieniem umysł, czy prawdą w którą on nie potrafi uwierzyć. Czuje również, jakby tracił kontrolę nad własnym ciałem, jakby wpadał w dziwną, zimną toń, bez szans na wynurzenie z niej choćby głowy. Niewidzialna dłoń zaciska się na jego szyi, a łzy rozmywają wszystko, co znajduje się w zasięgu oczu.

To niemożliwe - powtarza w myślach, próbując opanować galopujące serce.

To nie może dziać się naprawdę, to mi się tylko wydaje.

Oszalałem... Oszalałem...

Jednak jakaś cząstka jego świadomości, zawzięcie przekonuje go, że to nie przywidzenie, ani wytwór wyobraźni.

On wrócił.



Wiem, że na tym etapie, polubienie Jacoba będzie raczej trudne. Doskonale zdaję sobie z tego sprawę, a na jego usprawiedliwienie mam tylko tyle, że on tylko wykonuje swoje zadania i trzyma się narzuconych mu wytycznych. Pamiętajmy, że RK300 nie jest defektem, tylko stuprocentową, bezwolną maszyną.

Markus jest zupełnie inny, niż w moim pierwszym ff. Tam, nie był taki w gorącej wodzie kąpany, a tu... no cóż. Wyjdzie z niego jeszcze narwaniec, oj, wyjdzie.

Rose.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top