38. The only one who can fix me.
∆ Poniedziałek 13 grudnia 2038
Słońce wyjątkowo hojnie obdarza swoim światłem pokryte śniegiem ulice Detroit. Centra handlowe pękają w szwach od kłębiących się w nich ludzi, którzy w niemałym amoku lawirują między sklepami, poszukując idealnych prezentów dla bliskich. Wpadają na siebie, popychają się i rozpychają łokciami, by wziąć z półki objęte promocją towary. Ponieważ w przedświątecznym szale ludzie są nieostrożni i powodują dużą ilość wypadków, miasto jest pilniej patrolowane przez policję. Wzmożona czujność mundurowych jest również podyktowana brutalnie przerwanym kilka dni temu Niebieskim Protestem. Mimo, że wspomagani przez policyjne androidy, w tym przez ultranowoczesny prototyp androida detektywa funkcjonariusze stanęli na wysokości zadania i zaledwie dwa dni po wydarzeniu namierzyli zamachowca, to napięcie w społeczeństwie ma się niestety bardzo dobrze. Wyjątkowo zwiększyła się liczba zniszczeń androidów. Ofiarami padają wszystkie bez wyjątku. Pracujące w sklepach, restauracjach, dbające o porządek w mieście, a także te, które na polecenie swoich właścicieli, wyszły po zakupy.
Ulice są więc nawet w biały dzień wyjątkowo niebezpieczne dla mechanicznych ludzi, dlatego Simon i Aurelia, chcąc wykorzystać piękną pogodę, decydują się na spacer w pobliżu Jerycha, gdzie z reguły nie przychodzą ludzie. Trzymają się za ręce i powoli, spokojnym krokiem pokonują kolejne metry, nie oddalając się od frachtowca.
Choć poważną rozmowę na temat tego, co wydarzyło się na proteście mają już dawno za sobą, to i tak wciąż nie mogą przyzwyczaić się do nowej rzeczywistości. Nie krążą już wokół siebie, by jak najdyskretniej wybadać teren, nie zaprzeczają też swoim własnym myślom i marzeniom. Wreszcie wszystko jest między nimi jasne. Są razem. Są parą i cieszą się tym, choć nie zawsze wiedzą jak się zachować, co mówić, myśleć, a przede wszystkim, co czuć. Jest to pierwsza tego typu relacja w ich życiu, minie więc trochę czasu, zanim nauczą się jej na tyle, by być w niej pewnym z każdym słowem, czy gestem.
- Nie przypuszczałbym, że z takiego syfu może wyniknąć coś pięknego - mówi chłopak, sugestywnie unosząc ich splecione ze sobą ręce, by zaraz później z uśmiechem na ustach pocałować grzbiet dłoni Aurelii. Blondynka rozciąga niemrawo usta w przykrym grymasie. Rozumie, co Simon ma na myśli i sama ma bardzo podobne odczucia, ale Nora, a raczej ciągłe rozmyślanie o niej, skutecznie odciąga ją od pełnego skupienia się na przeżywaniu ich szczęścia. Android bez trudu dostrzega jej pogarszający się nastrój i ponieważ wie, że jak zawsze chodzi o zaginioną WR400, jednocześnie chce Lię przytulić i pocieszyć, oraz potrząsnąć nią i jeszcze raz spróbować wytłumaczyć, że nie powinna trafić nerwów na osobę, która zachowała się jak rozkapryszone dziecko. - Skarbie, nie mogłaś nic dla niej zrobić. Sama widziałaś, że nie docierały do niej żadne argumenty i jeżeli jej zdanie nie było górą, żadne nie mogło być. A gdy nie była w centrum uwagi, albo wytknęliśmy jej jakiś błąd, od razu się obrażała. Sama prowokowała konflikty w których to ona musiała być górą.
- Gdybym wtedy nie była dla niej taka ostra i nie porównałabym jej do Kamskiego, może nic by się nie stało. Trzeba było poczekać, aż emocje opadną i porozmawiać z nią spokojnie.
Blondyn unosi spojrzenie na rozświetlone promieniami słońca niebo. Rozplata ich palce, by owinąć ramię wokół talii dziewczyny i przytulić ją do siebie.
- Ale to przecież była spokojna rozmowa. Pokazałaś mi ją i nie zauważyłem z twojej strony niczego, co mogłoby ją urazić. Ty po prostu jasno określiłaś swoje granice, a Nora powinna była je uszanować. Popatrz, do czego doprowadził ten jej brak dostrzegania w sobie wad. Wystarczyło zwrócić jej uwagę, ze swoim marudzeniem niszczy nam nastroje, żeby po raz kolejny zaczęła zachowywać się jak największa ofiara ludzkiej podłości, czy inna męczennica. - Mimowolnie parska, gdy przypomni sobie całą, w jego ocenie śmieszną aferkę, jaką nakręciła androidka tuż przed rozpoczęciem pochodu. - To było żałosne, a jak zaczęła atakować Markusa, stało się po prostu komiczne.
- No... tak, to nie było najmądrzejsze z jej strony - przyznaje niechętnie, mocniej wtulając się w bok Simona. - Ale z tym porównaniem jej do Elijaha chyba naprawdę przesadziłam. To musiało ją zaboleć, a po tej całej kłótni na marszu wydaje mi się, że to wszystko pewnie wyglądałoby inaczej, gdybym była delikatniejsza. Granice są dla mnie bardzo ważne i nikomu nie pozwolę ich przekroczyć, ale zamiast na nią naskakiwać, powinnam była cierpliwie i spokojnie wytłumaczyć jej, w jaki sposób ja pojmuję przyjaźń, zamiast od razu oskarżać ją o toksyczność. Bądź co bądź, to mnie spotkała jako pierwszą w swoim świadomym życiu, razem wybierałyśmy nowe imiona, szukałyśmy Jerycha... Miała prawo się do mnie przywiązać.
- Przywiązać owszem, ale nie wymagać od ciebie, że zawsze i wszędzie to ona będzie dla ciebie najważniejsza. To nie było w porządku, a ty nie zrobiłaś nic złego, broniąc swojej swobody.
- Wiem, ale mimo to czuję się z tym wszystkim źle - odpowiada cicho. W jej głosie dźwięczy wyraźna nuta smutku, gdy zwiesza lekko głowę, jakby zawstydzona własnym postępowaniem. - Mam przykre wrażenie, że przeze mnie nie ma jej z nami, że gdybym od razu powiedziała jej o Kamskim...
Przerywa jej zniecierpliwiony jęk Simona, wzmocniony głośnym plaśnięciem, gdy blondyn mocno przykłada otwartą dłoń do czoła. Rozczula go empatia, jaką emanuje jego ukochana, ale ciężko mu patrzeć, jak przez to często z jej twarzy znika uśmiech, który on tak uwielbia. Dlatego puszcza jej talię, by odsunąć się od niej lekkim, tanecznym krokiem. Łapie rękę dziewczyny i okręca ją pod swoim ramieniem. Kiedy Aurelia wpadnie w jego objęcia, jasna, okrągła buzia nabiera pogodniejszego wyrazu. Choć wyrzuty sumienia palą ją mocniej, niż byłby w stanie zrobić to ogień, Simon z powodzeniem wchodzi w sam środek tego pożaru, wyciąga do niej rękę i chowa w swoich ramionach, tworząc z nich barierę za którą ona może się schować i poczuć, że cokolwiek dzieje się w jej życiu, nie jest sama. W osobie przystojnego, błękitnookiego blondyna ma nie tylko ogromne wsparcie i przyjaźń, ale również całe mnóstwo szczerej miłości. Wszystko, co jest jej potrzebne do życia.
- Powiedz jeszcze raz, że dziecinne zachowanie Nory jest twoją winą, to osobiście przywrócę ci ustawienia fabryczne - mówi żartobliwym tonem, odsuwając ją od siebie na długość własnych ramion. Lia unosi brwi i zbliża się do niego. Delikatnie wplata palce w jego złote włosy i głaszcze je leniwie, ani na moment nie przerywając długiego spojrzenia, które ze sobą wymieniają.
- Przesłyszałam się, czy ty próbujesz mi grozić? - pyta z zaczepnym uśmiechem na ustach.
- Ja? Nigdy w życiu! Proponuję ci po prostu metodę na pozbycie się durnowatych myśli, które zaprzątają tę śliczną główkę. - Delikatnie puka opuszkiem palca wskazującego miejsce tuż nad jej prawą skronią. - Jest drastyczna, ale efektywna.
Aurelia krzyżuje ramiona na piersi i spogląda na niego z ukosa. Jej lewa brew jest uniesiona, a w błękitnych tęczówkach tańczy iskierka rozbawienia. PL600 również nie potrafi zachować powagi. Będąc przodem do niej, powoli oddala się, krok po kroku, kompletnie nieświadomy, że tuż za jego plecami czai się spora zaspa średnio świeżego śniegu.
- Na twoim miejscu uważałabym na słowa - mówi i idąc prosto na niego, dodaje: - Też mogę przeprowadzić na tobie terapię szokową.
- To chodź i spróbuj.
RT600 nie potrzebuje większej zachęty. Najpierw, leniwie stawiając kroki w jego stronę, zakłada ręce za plecy i przybiera na twarz najbardziej niewinny grymas, jaki jest w stanie zrobić. Android uśmiecha się bezczelnie, próbując sprowokować ją jeszcze bardziej. Blondynka przeciąga ten moment do chwili, aż Simon straci czujność, westchnie i przewróci oczami z rozczarowaniem. Dopiero wtedy, doskakuje do niego jednym susem i popycha prosto w zaspę. Chłopak jest zaskoczony, co najlepiej obrazują szeroko otwarte oczy i rozchylone usta. Lia natomiast, zanim zdąży na dobre się roześmiać, czuje, jak palce jej mężczyzny zaciskają się na jej nadgarstku, a chwilę później oboje leżą w śniegu, śmiejąc się do rozpuku.
Niestety, nawet w tak beztroskiej i wesołej chwili, myśli wypełniające głowę Aurelii niszczą cały ten piękny obrazek.
Pierwsza, do głosu dochodzi Nora. Blondynka doskonale pamięta dzień, w którym postanowiły pójść tropem przekazanym im przez obcego androida, by znaleźć tajemnicze Jerycho. Wtedy, były w podobnej sytuacji. Nora popchnęła Aurelię na śnieżną zaspę, ale złapała ją za kurtkę, chroniąc tym samym od upadku. Androidka wspomina ich pierwsze spędzone razem chwile, rozmowy, wspólnie snute marzenia o wolności i dobrym życiu. A później przychodzą te najnowsze, gdzie WR400 z nieco marudnej i bojaźliwej, ale dobrej osoby, przeobraziła się w żądną nieustannej uwagi i aprobaty egoistkę. Od chwili, gdy dowiedziała się o skrywanej przez Lię tajemnicy, zmieniło się jej nastawienie nie tylko do samej RT600. Traktowała jak zło konieczne również jej siostry, które nie zrobiły niczego złego, a Chloe wręcz szukała sposobu, by dotrzeć do Nory, uspokoić ją i naprawić tym samym atmosferę, jaka zapanowała w Jerychu. Jej starania poszły na marne, bowiem androidka zaparła się wyjątkowo mocno, a gdy zorientowała się, że North, którą uważała za bratnią duszę, wyciągnęła do sióstr rękę na zgodę, zamknęła się również na nią. Rykoszetem oberwał też Caleb, łagodny jak owieczka android, który był stałym partnerem Nory na patrolach, ale ponieważ bardzo polubił wszystkie trzy siostry RT, automatycznie stał się wrogiem Nory.
!TRIGGER WARNING!
Wspomnienie wykorzystywania seksualnego i opis brutalnego gwałtu.
Kolejne wspomnienie ostatecznie niszczy miłą chwilę pary. Simon, chcąc objąć Aurelię mocniej, przesuwa swoją dłoń z jej ramienia, przez talię, aż zatrzyma się na biodrze. Zanim zdąży owinąć swoje ramiona wokół jej tułowia, blondynka zaczyna wiercić się niespokojnie, a gdy ich spojrzenia się spotkają, android dostrzega w błękitnych oczach łzy. Bez chwili wahania puszcza ją, wstaje i podaje rękę, by pomóc jej się podnieść. RT600 wzdycha głęboko, nadymając policzki przy wypuszczaniu powietrza. Krzyżuje ramiona na piersi, co mogłoby być odebrane jako skutek uboczny aktywowanej wrażliwości na temperaturę otoczenia, ale w rzeczywistości, jest to nic więcej, jak niekontrolowany odruch, dzięki któremu czuje się choć trochę spokojniejsza. Obrazy, które pod wpływem dotyku zaczęły wypełniać jej głowę nie pozwolą na szybkie zregenerowanie rosnącego w zawrotnym tempie stresu, ale nie to jest głównym powodem jej zmartwienia. Przede wszystkim boi się, że swoją gwałtowną reakcją uraziła Simona, który nie chciał przecież zrobić jej nic złego. I chociaż blondyn stoi w bezpiecznej odległości, nie mając pojęcia jak powinien się zachować, ona nie jest w stanie wydusić z siebie nawet jednego słowa wyjaśnienia. Jest załamana i wściekła na siebie, że dotyk osoby, którą szczerze i mocno kocha, przypomniał jej, jak łapska Kamskiego błądziły po jej ciele, brutalnie sprowadzając ją do roli przedmiotu. Zabawki, mającej służyć mu do zaspokajania swoich wszystkich, nawet najbardziej wyuzdanych zachcianek i fantazji. O wiele lepiej, niż by sobie tego życzyła, pamięta, jak Elijah wzywał ją do swojej sypialni i zmuszał do całkowitego posłuszeństwa, które polegało na wykonywaniu jego poleceń. A w sferze łóżkowej, miał określone preferencje. Ona i jej siostry musiały im podołać, co oznaczało znoszenie krępowania, wyjątkowo silnych klapsów, wymierzonych nie tylko w pośladki, ciągnięcia za włosy, dłoni mocno zaciśniętej na szyi, czy pchnięć, które dla człowieka mogłyby być nie do zniesienia.
A przecież Simon nie chciał jej wykorzystać. Nie chciał też potraktować jej jak erotyczną zabawkę, on po prostu chciał ją do siebie przytulić. W tym momencie, gdy Aurelia patrzy nieśmiało na jego pokrytą grymasem zmartwienia twarz, dałaby wszystko, by chłopak ją objął, ale widzi, że nie zrobi tego, dopóki nie otrzyma wyjaśnień i pozwolenia. I choć mówiła mu już o nadużyciach Kamskiego, to nigdy nie było między nimi podobnej sytuacji. Androidka w najgorszych koszmarach nie pomyślałby, że tak ważna dla niej osoba nieświadomie przypomni jej o koszmarze, jaki wraz z siostrami przeżywała w willi na Belle Isle.
- Simon, ja... naprawdę bardzo cię przepraszam, ja po prostu...
- Promyczku. - Jego miękki i ciepły, ale stanowczy głos, przerywa rozpaczliwą próbę wyjaśnienia swojego zachowania. PL600 niepewnie wyciąga w jej stronę rękę. Dziewczyna łapie ją bez wahania i zaciska palce, jakby ten gest był jedyną deską ratunku, utrzymującą ją na powierzchni. - Nie oczekuję od ciebie, że opowiesz mi całe zło, przez jakie musiałaś przejść. Chcę tylko, żebyś jasno i bez obaw powiedziała mi, czego sobie nie życzysz. Muszę wiedzieć, co wpędza cię w dyskomfort, czy przywołuje jakieś paskudne wspomnienia, dlatego mów do mnie i nie bój się powiedzieć stop, jeśli poczujesz się przeze mnie źle.
- Ale ja muszę, ja... bardzo chcę. Powinieneś wiedzieć, czemu zachowałam się tak dziwnie.
Chłopak przytakuje i nie puszczając jej dłoni, zaczyna pomału kierować się w stronę Jerycha. Lia szybko wylicza, że utrzymując stałe tempo, będą na miejscu za mniej więcej dziesięć minut i powinni w tym czasie zdążyć wszystko omówić.
- Zanim zacznę, chce cię prosić, żebyś coś mi obiecał - prosi. Simon kiwa głową, czekając na dalsze wyjaśnienia. - Jeżeli po tym, co usłyszysz stwierdzisz, że wolisz nie rozwijać naszej relacji w tym kierunku, powiesz mi o tym wprost. Nie chcę, żebyś robił coś wbrew swojej woli, czy z poczucia jakiegoś obowiązku.
Blondyn wygląda, jakby słowa Aurelii spowodowały u niego fizyczny ból.
- Nie wiem, co musiałoby się stać, żebym choćby pomyślał o zrezygnowaniu z ciebie, ale obiecuję, że będę z tobą szczery.
- Dobrze - wzdycha, uśmiechając się słabo. - Wiesz o tym, że Elijah niespecjalnie przejmował się swoim zachowaniem wobec mnie i moich sióstr. Nie ma w tym co prawda nic nadzwyczajnego, byłyśmy po prostu tak samo pomiatane, jak wszyscy w Jerychu i nie tylko, traktował nas gorzej, niż swój ekspres do kawy, czy maszynerię, jaką ma w swojej pracowni. Nic nowego, czy odkrywczego. Ale było jeszcze coś o wiele gorszego, o czym już wiesz, ale dopiero teraz zobaczyłeś, ile bałaganu mam przez to w głowie.
Ciężko jej przełamać się, by ruszyć ze swoją opowieścią dalej. Cierpliwość i spokój Simona podnosi ją nieco na duchu, ale dobijająca się do głowy myśl, że jednym zdaniem może przekreślić dopiero co rozpoczęty związek, wiąże słowa w jej gardle i nie chce ich wypuścić. Blondynka zbiera w sobie całą odwagę, by powiedzieć B, skoro chwilę wcześniej powiedziała A.
- Mówiłam ci już kiedyś, że ja, Chloe i Melissa jesteśmy najpewniej jedynymi zaprojektowanymi do pomocy domowej androidkami, które mają narządy płciowe. Normalnie, jest to zarezerwowane tylko dla androidów takich, jak North czy Nora, stworzonych do pracy w Edenie, ale Kamski za żadne skarby świata nie poszedłby do takiego przybytku. - Wzdycha, krzywiąc się, jakby wciągnięte ustami powietrze drażniło jej płuca. PL600 natomiast czuje, że zbliżają się do głównego punktu historii. Gładzi więc kciukiem wierzch jej dłoni, unikając patrzenia w oczy, by nie wpędzać dziewczyny w jeszcze większe zakłopotanie. Jedynie kątem oka obserwuje, kiedy to ona zdecyduje się spojrzeć w jego stronę. - Dla niego lepiej, bo gdyby trafił na North, pewnie już dawno by nie żył... Z resztą, to nieistotne, skoro miał nas. Doskonale pamiętam, jak obrzydliwie brzmiało w jego ustach moje poprzednie imię, gdy wolał mnie do siebie. Chociaż gorzej było, gdy wypowiadał je... w trakcie. Sapał mi je do ucha, robiąc wszystko tak intensywnie i brutalnie... Ludzka kobieta mogłaby tego nie wytrzymać, ale on nie musiał się martwić, że takie tempo i siła przerośnie którąkolwiek z nas. My przecież byłyśmy tylko maszynami. Po pierwsze, nie czujemy żadnego bólu, a po drugie, mamy wymienne części. Być może dlatego Kamski jest sam? Może chodzi o to, że coś, co powinno być wyrazem miłości i szacunku, u niego bardziej przypomina gwałt?
Oba retoryczne pytania pozostają przemilczane. Każde z nich odpowiada na nie w swojej głowie.
- Wiesz... - ciągnie dalej, wycierając pospiesznie łzy z policzków. - Kiedy leżeliśmy na śniegu i przesunąłeś po mnie dłonią, przed oczami stanął mi obraz z jego domu. On... Boże, Simon, tak bardzo mi wstyd...
- Więc nie opowiadaj dalej - mówi ciepłym tonem, a ona kręci prędko głową.
- Zasługujesz na wyjaśnienie. A ja ci go dostarczę, choćbyś miał przez to nabrać do mnie obrzydzenia. Chyba wolałabym to, niż ciągle sekrety i niedopowiedzenia.
Dopiero teraz, odważnie patrzy prosto w jego twarz. Grymas jej okrągłej buzi wyraża mnóstwo determinacji i zanim android zdąży powiedzieć, że nie ma możliwości, by zaczął się nią brzydzić, ona przełamuje się, by mówić dalej.
- Ten gwałt zapadł mi w pamięć wyjątkowo dobrze, bo był jednym z najgorszych. Zaczął dobierać się do mnie już w basenie. Zdarł ze mnie kostium kąpielowy, przyparł do murku, a jego dłoń powędrowała w dół. To trwało bardzo długo, gryzł mnie przy tym w szyję i piersi, a ponieważ podniecały go wszelakie odgłosy, bił mnie otwartą dłonią po twarzy za każdym razem, gdy nie jęczałam wystarczająco głośno. Później, zdjął kąpielówki, położył dłoń na mojej głowie i wcisnął pod wodę, żebym mogła... - Nie mówi tego na głos, ale opis jest wystarczająco wymowny, by jasno sugerować, że chodzi o zaspokojenie Kamskiego ustami. - Nie wiem, kompletnie nie rozumiem, dlaczego to tak wyglądało. Być może to była kolejna z jego chorych fantazji, których nie spełniłaby żadna ludzka kobieta. Nie ważne... Po jakimś czasie, wyciągnął mnie z basenu za włosy. Szłam na czworakach tuż przy jego nodze, posłuszna jak pies. W końcu popchnął mnie prosto na fotel, który stał obok. Uklękłam, oparłam się o siedzisko, a on złapał mnie mocno za ramiona i zaczął. Był bardzo szybki i silny, chciał się po prostu wyżyć. Na chwilę przed końcem, zjechał dłońmi z moich ramion, przez talię, aż zatrzymał się na biodrach, by za nie przyciągać mnie do siebie. - Z jej gardła wyrywa się szloch, zanim zakończy swoją opowieść, już nie trzymając Simona za rękę, tylko z całej siły wtulając w niego. - Po wszystkim, tak po prostu mnie tam zostawił. Kazał się ubrać i wyszedł do łazienki, jakby... Jakby nic wielkiego się nie stało.
Po opowieści, jaką usłyszał obejmujący mocno Aurelię blondyn, wie, że gdyby w tej konkretnej chwili, na jego drodze stanął Elijah Kamski, to nikt nie powstrzymałaby go przed zabiciem mężczyzny. Nie potrzebowałby nawet do pomocy North, która bez dwóch zdań z radością pomogłaby wysłać go na tamten świat, a także starannie ukryć zwłoki. Samodzielnie rozszarpałby go na strzępy, pilnując, by wcześniej spotkało go coś jeszcze gorszego od gwałtów, jakich dopuszczał się regularnie na siostrach.
Lia raz po raz wzdryga się, gdy szloch wyrywa się z jej gardła, stłumiony przez pierś Simona, do której dziewczyna mocno przyciska twarz. Po głowie androida tłuką się okropne sceny, gdzie jego kochana, delikatna Aurelia jest bezwzględnie gwałcona, bita i upokarzana. Choć tego nie chce, wyobraźnia podsuwa mu żywe, jaskrawe obrazy tamtego wydarzenia, przez co czuje, jakby jego serce rozpadało się na milion maleńkich kawałków. Przytula ją bardzo ostrożnie, pilnując, by jego dłonie nie dotykały takich miejsc, jak biodra, czy głowa. Bo choć niejednokrotnie głaskał jej złote włosy i obejmował palcami potylicę tuż nad karkiem, teraz boi się, że to mogłoby dać efekt odwrotny od zamierzonego.
- Nie wiem, dlaczego to wszystko przypomniało mi się akurat dziś - szepcze, starając się, by drżenie nie opanowało jej głosu całkowicie. - Przecież przytulałeś mnie już wcześniej, całowałeś, a ja nigdy nie czułam się źle, nie wracało wspomnienie dotyku Kamskiego. Nie rozumiem, dlaczego to stało się teraz...
- A ja chyba rozumiem - mówi ostrożnie. Z wyczuciem odsuwa od siebie Lię, by móc spojrzeć jej w oczy. - Teraz, byliśmy w innym położeniu. Leżeliśmy, gdybym cię objął, byłabyś niemalże pode mną. Mogłaś podświadomie poczuć się zdominowana, twój umysł odczytał to jako zagrożenie i zasugerował ucieczkę.
Aurelia zaciska usta w linijkę i kręci głową, jakby chciała strcić z włosów kropelki wody, albo odgonić od siebie jakąś nieprzyjemną, natrętną myśl, czy obraz.
- Ale to nie może tak wyglądać. Nie chcę widzieć i czuć Elijaha za każdym razem, gdy mnie dotykasz. - Jej głos z każdym kolejnym słowem staje się coraz bardziej nerwowy. - A ty nie zasłużyłeś na znoszenie moich napadów histerii. Musisz mieć kogoś normalnego, kto nie ciągnie za sobą wielkiego bagażu pełnego gówna! Potrzebujesz...
- Promyczku. - Simon celowo używa tego słowa. Zawsze, gdy się nim do niej zwraca, blondynka przerywa każdy monolog i uważnie słucha, co ma jej do powiedzenia. - To nie są żadne napady histerii, tylko uzasadniona reakcja. Po tym wszystkim, co przeszłaś, masz prawo tak się czuć. Kamski cię skrzywdził, i zrobił to tak bardzo, że gdybym wiedział o tym wcześniej, zatłukłbym gnoja własnymi rękami, gdy byliśmy w jego domu i nie drgnęłaby mi przy tym powieka.
- Nie warto brudzić sobie rąk - mruczy w odpowiedzi Lia. - Z resztą, to i tak by nic nie dało. Jego nie da się zmienić, czy przywołać do porządku. Wierzy, że jest nieomylny i nikt go z tego nie wyprowadzi. No i... - Krzywi się. - I nie można mu odmówić władzy, którą tak lubił się szczycić. Zobacz na mnie i moje siostry. Obudziłyśmy się, uciekłyśmy od niego, a on i tak trzyma nas w garści, ciągle wpływa na nasze życie, chociaż sam o tym nie wie. Chyba sam nie do końca wiesz na co się piszesz, związując się ze mną.
Android śmieje się ciepło pod nosem, zanim pokręci głową i spojrzy na swoją dziewczynę jak na małego, krnąbrnego kotka. Patrząc, jak wyciera łzy rękawem kurtki powolnymi, nieco ciężkimi ruchami, dochodzi do wniosku, że chyba żaden inny widok na świecie nie jest w stanie go bardziej rozczulić.
- Dobrze wiem, na co się piszę. - Bierze jej dłoń i powoli rusza w dalszą drogę do Jerycha. - Na życie z najmilszą i najśliczniejszą kobietą, jaka istnieje. A jeśli ty chcesz mieć mnie przy sobie, to z radością pomogę ci nieść cały ten gówniany bagaż. Z czasem się go pozbędziemy i wtedy zrobię wszystko, żebyś już zawsze była szczęśliwa, spokojna i bezpieczna.
- Mam rozumieć, że to twoje oficjalne pytanie, czy chcę z tobą być? - pyta z uśmiechem.
- Chyba tak. Na proteście nie było do tego okazji, a później przyjąłem nasz związek jako coś oczywistego, a w sumie powinienem wprost zapytać cię co o tym myślisz, więc pozwól, że zrobię to teraz. - Nie rozłączając ich dłoni i utrzymując kontakt wzrokowy, klęka przed nią na lewe kolano. - Nie spotkałem wcześniej i już nigdy nie spotkam równie niezwykłej kobiety, co ty. Od samego początku znaleźliśmy wspólny język, aż wreszcie zaczęliśmy rozumieć się bez słów. Nie zdajesz sobie nawet sprawy, ile dałaś i wciąż dajesz mi radości. Chciałbym móc już na zawsze, codziennie oglądać twój uśmiech i iść z tobą przez dobre i złe chwile życia, pomagać i po prostu być obok, gdybyś czegokolwiek potrzebowała. Chcę cię po prostu kochać, ale nie wiem, czy ty chcesz tego samego, dlatego powiedz, czy uczynisz mi ten zaszczyt i przyjmiesz mnie do swojego serduszka?
Lia przeklina własną emocjonalność, gdy jej oczy po raz kolejny tego dnia napełniają się łzami. Jednak tym razem, są wynikiem wzruszenia, bo Simon klęcząc przed nią, oddaje całego siebie. Swoją duszę, swój umysł i serce. Oferuje to wszystko na kolanach, głęboko ufając, że w jej rękach nie stanie mu się nic złego. Patrząc na niego z góry, na duże, niebieskie oczy wypełnione nadzieją, rozciągnięte w nieśmiałym uśmiechu usta i złote włosy, które błyszcząc w promieniach słonecznych, wyglądają jak świetlista aureola, androidka wierzy, że los postawił na jej drodze odpowiedniego mężczyznę. Takiego, który szczerze się o nią troszczy i dokładnie tak, jak obiecuje, będzie starał się zapewnić jej dobre, szczęśliwe życie. I choć nie wie, jak podobne sytuacje będą wyglądały w przypadku Melissy, czy Chloe, ona jest wdzięczna, choć sama nie wie komu, że Kamski nie zabił w niej całej wiary w szczęśliwe związki. A może to zasługa Simona? Może dzięki jego dobroci i empatii zrozumiała i uwierzyła, że nie każdy mężczyzna jest tyranem i gwałcicielem? Że istnieją tacy, którym warto zaufać?
Klęka, by mieć jego twarz na wysokości swoich oczu i zanim odpowie na jego prośbę, bierze głęboki, drżący wdech.
- Czy ty mi się oświadczasz? - pyta, sięgając dłonią do jego policzka.
- Tak - odpowiada pewnie. - Przepraszam, że nie mam dla ciebie pierścionka.
Dziewczyna wybucha ciepłym śmiechem, gładząc delikatnie jego twarz.
- Chrzanić pierścionek. Ty też nie możesz być świadomy, ile dla mnie znaczysz. Na każdym kroku udowadniałeś i udowadniasz wciąż, że jesteś wartościowym mężczyzną o wielkim sercu. Takim, którego mieć u swojego boku, to wielkie szczęście. To o wiele cenniejsze, niż najdroższy, najpiękniejszy pierścionek. I choć twoja przemowa była piękna, a pytanie o moje serce urocze, to przede wszystkim, było retoryczne i równie dobrze mogłeś wcale go nie zadawać, ale rozumiem i doceniam starania.
- To znaczy...
- To znaczy, że jedyną słuszną odpowiedzią, jest "tak". - Przybliża się i całuje go krótko. - Oczywiście, jeżeli jesteś gotowy na życie ze straumatyzowaną nudziarą, która może w pewnych momentach zachowywać się bardzo dziwnie.
- Jestem gotowy na wszystko, co ma związek z tobą.
Nie przejmując się rosnącymi na ich kolanach, mokrymi plamami, łączą swoje usta w pocałunku, nieprzerwanie klęcząc na rozmokłym śniegu. Trwa to kilkanaście długich sekund, podczas których cały otaczający ich świat przestał na moment mieć znaczenie. Oddali się sobie i swojemu szczęściu, na dalszy plan spychając wszystkie zmartwienia. Norę, Kamskiego, a nawet przyszłość, jaka czeka lud androidów. Choć to powinno być jedną z tych rzeczy, której nie sposób pominąć, czy zapomnieć o niej choć na chwilę, zwłaszcza w momencie, gdy planuje się wspólne życie. Jednak oni przez tę chwilę chcą skupić się wyłącznie na sobie i połączeniu, jakie nawiązuje się między nimi. Jest intensywne, wypełnione po brzegi obezwładniającymi uczuciami, które androidy przelewają na siebie, jakby rywalizując ze sobą, które z nich da z siebie więcej.
- Ale pierścionek i tak kiedyś ci kupię - mówi Simon i obejmuje Aurelię w talii, ruszając w stronę frachtowca. - Tak ogromny i piękny, że będzie nam potrzebna ochrona, bo wszystkie kobiety będą chciały ci go ukraść. Oczywiście w pakiecie z mężczyzną, który kupuje takie cuda.
Mierzą się przez chwilę rozbawionym spojrzeniem, aż ciszę między nimi przerwą ciche parsknięcia. Choć Simon powiedział to w żartach, Lia wie, że nie jedna dziewczyna mogłaby pozazdrościć jej narzeczonego. Dlatego, chce robić wszystko, by zawsze czuł się ważny i kochany.
Bo jeśli istnieje osoba, która może ją naprawić, to jest nią pewien uroczy, blondwłosy android.
∆
Dzisiejszy, w pełni skupiony na Aurelii i Simonie rozdział wyszedł słodko-gorzki. Po okropnych wspomnieniach, jakie wyszły na światło dzienne, moje dzieciaki wzięły mnie totalnie z zaskoczenia i tak oto mamy państwa narzeczonych ❤️
A ja cieszę się z tego bardzo, bo Simon i Aura od dawna są moim totalnym OTP tego ficzka. Miło, że oni myślą podobnie :)
O Wasze zdanie na temat Kamskiego nawet nie pytam. Chyba wiem, jakie ono jest.
Rose.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top