29. Blue Protest.
∆ Sobota 4 grudnia 2038
North sprawia wrażenie przygaszonej, odkąd dowiedziała się, jakie życie wiodły przed wybudzeniem siostry RT600.
Nie jest na nie zła. Nie może, bo wszystko, co działo się przed zdobyciem świadomości, działo się wbrew ich woli. Dziewczyna dobrze o tym wie, a jednak, coś nie daje jej spokoju i skutecznie obniża już i tak kiepski nastrój.
Nie przyznała tego Simonowi, ani tym bardziej Joshowi, ale ma pretensje przede wszystkim do siebie, ponieważ po raz kolejny dała się ponieść emocjom i zepchnęła rozsądek na dalszy plan. Tym razem jednak, nie poskutkowało to jedynie dowcipnymi komentarzami ze strony przyjaciół. Teraz, osoby najbliższe jej sercu, zachowują bardziej, lub mniej wyczuwalny dystans, a Aurelia wraz z Chloe i Melissą, wręcz boją się odezwać do niej choć jednym słowem. Patrząc na całą sprawę z ich perspektywy, nie ma w tym nic dziwnego, ale North czuje, jakby z każdą kolejną godziną, spędzoną na skrupulatnym analizowaniu własnych zachowań, jej mechaniczne serce pokrywało się nowymi, coraz głębszymi bruzdami, które w końcu doprowadzą do jego pęknięcia.
Powinna przeprosić siostry i przyznać się do błędu, ale nie robi tego, bo obawia się ich reakcji. Poza tym, jest jej najzwyczajniej w świecie, tak po prostu głupio, że zamiast okazać im swoje wsparcie, ona tupnęła nogą i doprowadziła do niezręcznego milczenia. Absolutnie nie chciałaby, żeby ktokolwiek oceniał ją przez pryzmat pracy w Edenie, a dokładnie to zrobiła dziewczynom. Nie powiedziała tego wprost, ale swoją reakcją jasno dała wszystkim do zrozumienia, że miała wobec nich te same podejrzenia, co wobec Markusa. Miała, bo wystarczyła jej chwila rozmowy z Simonem, by utwierdziła się w przekonaniu, że żadna z nich nie współpracuje z Kamskim.
Mimo to, WR400 wciąż boi się, że geniusz podejmie próbę odszukania androidek. Boi się tego, jak niczego innego, bo Jerycho za żadne skarby świata, nie może zostać zdemaskowane. Gdyby do tego doszło, ludzie nie mieliby absolutnie żadnej litości. Wszystkie przebywające we wraku androidy, zostałyby w trybie natychmiastowym zutylizowane.
Jest rozżalona, że nikt nie podchodzi do tego tematu równie poważnie, co ona. Nie rozumie, dlaczego jej przyjaciele nic nie robią sobie z potencjalnego zagrożenia, jakie wisi tuż nad ich głowami, jednak równie mocno uwiera ją niedopowiedzenie, jakie wynikło na linii ona - siostry RT. Dlatego, zamartwianie się przyszłością Jerycha odkłada na później i idzie w stronę sąsiadujących ze statkiem ruin starej kamienicy. Aurelia polubiła to miejsce od pierwszej chwili, dlatego brunetka ma nadzieję znaleźć tam ją, Chloe i Melissę.
Chce wejść niezauważona, jednak blondynki siedzą przodem do drzwi, dlatego z chwilą, gdy głowa byłej pracownicy Edenu wsuwa się przez niewielką szczelinę, natychmiastowo kierują się na nią trzy pary oczu. Dwie błękitne i jedna szara.
Twarz Aurelii nie zdradza absolutnie żadnych emocji, Chloe wygląda, jakby miała za moment się rozpłakać, a Melissa mruży nieufnie oczy i instynktownie przysuwa się bliżej Chloe. WR400 bierze głęboki wdech przez nos i stawia kilka kroków, jednocześnie starając się, by wyraz jej twarzy był jak najbardziej naturalny. Nie chce, żeby którakolwiek z nich, odebrała go opacznie.
- Nie przeszkadzam? - pyta nieśmiało. Lia rzuca szybkie spojrzenie swoim siostrom i wzrusza ramionami.
- Nie.
- To dobrze - mruczy i siada tuż przed nimi, krzyżując nogi w kolanach. - Chciałabym z wami porozmawiać.
Aurelia kiwa niepewnie głową, co North odbiera jako zachętę do mówienia. Brunetka nie ułożyła sobie w głowie żadnego planu na tę dyskusję. Teraz, bardzo tego żałuje, bo kłębiące się w jej głowie myśli zdają się być w niej uwięzione, jakby ciało nie było w stanie przekształcić ich w słowa. Z drugiej jednak strony, starannie zaplanowane przemówienie mogłoby brzmieć jak niemająca wiele wspólnego ze szczerym żalem próba udobruchania ich.
- Chcę was przeprosić za moje ostatnie zachowanie. To nie było fair. Potraktowałam was źle, macie pełne prawo być na mnie wściekłe i nie będę miała pretensji, jeśli każecie mi się odjebać, ale i tak chcę poprosić o wybaczenie i spróbować się wytłumaczyć.
Lia nie może oderwać wzroku od North, bo odnosi wrażenie, jakby to nie była ta sama androidka, którą zna, tylko inna reprezentantka modelu WR400, mająca jedynie jej aparycję. Pewna siebie, sarkastyczna i porywcza dziewczyna ustąpiła miejsca komuś zupełnie innemu, kto jest nie tyle niepewny, co wręcz zagubiony i przybity. Pierwszy raz widzi koleżankę w takim stanie, ale na ten moment ciężko jej wykrzesać z siebie choćby cień zrozumienia, czy empatii. Bądź co bądź, jej insynuacje są dla doświadczonych przez życie z Kamskim androidek bolesne. Szczególnie mocno odbiło się to na Chloe, która po tym incydencie przepłakała niemal resztę dnia i cała noc. Aurelia, wraz z Mel na zmianę pocieszały siostrę i starały się zapewnić ją, że wszystko się jakoś poukłada, a w Jerychu naprawdę mogą liczyć na pomoc i życzliwość.
- Wiem, że Simon z tobą rozmawiał - mówi Lia, niepodobnym do siebie, pełnym goryczy głosem. - Naprawdę nie musisz ulegać jego presji.
- Simon nie ma tu nic do rzeczy.
- Nie znam cię tak długo, jak on, ale doskonale widzę, że ta rozmowa nie jest ci na rękę.
- A my chyba wolimy otwartą niechęć, niż fałszywe przeprosiny - wtrąca Melissa, mrużąc gniewnie oczy. North przez chwilę siedzi z lekko otwartymi ustami, zanim weźmie głęboki wdech i pociągnie tę dyskusję dalej.
- Nie czuję do was niechęci. To w ogóle nie było tak, ja... zareagowałam impulsywnie i przykro mi z tego powodu.
- Tobie jest przykro? - sarka Mel. Aurelia kładzie dłoń na jej przedramieniu, którą ona delikatnie, ale stanowczo strąca, mierząc North spojrzeniem, od którego krążąca po jej organizmie niebieska krew, zdaje się znacząco obniżyć swoją temperaturę. - A my? Myślisz, że nam nie jest źle z tym, że wzięłaś nas za szpiegów pracujących dla człowieka, który bawił się nami, wykorzystywał nas i zmuszał do spełniania każdych jego zachcianek? Każdych! Nawet erotycznych, ponieważ najprawdopodobniej jesteśmy jedynymi niepracującymi w klubach typu Eden androidkami, posiadającymi narządy płciowe. Ten bydlak odcisnął na nas piętno i spowodował traumy, o których jeszcze same nie mamy pojęcia, a ty widzisz w nas jego agentów! Moja siostra płakała przez ciebie tak długo, że zabrakło jej łez, a ty mówisz, że jest ci przykro?
- Rozumiem twoją złość. Możesz wierzyć, lub nie, ale rozumiem ją lepiej, niż ktokolwiek - mówi North, krzywiąc się na wspomnienie ostatniej usługi, jaką wykonała. - Pracowałam w Edenie, więc doskonale wiem, co to znaczy być zmuszaną do seksu w najróżniejszych formach i jak to jest, gdy ludzie traktują cię jak popychadło, które może jedynie kiwać głową i wykonywać polecenia.
- A gdyby ktoś zasugerował ci, że Eden wypuścił cię w miasto, żebyś lokalizowana defekty, które stamtąd uciekły i informowała o ich kryjówkach? - drąży Melissa, pojedynkując się z nią na spojrzenia. - Co byś wtedy poczuła?
- To samo, co ty - odpowiada bez zastanowienia.
- Melly, odpuść.
Ciepły, delikatny głos Chloe przerywa burzliwą dyskusję androidek. Wszystkie spojrzenia skupiają się na niej. Blondynka wygląda, jakby miała w każdej chwili zapaść się pod ziemię.
- To prawda, że North oceniła nas bardzo pochopnie, ale każdy może popełnić błąd. Liczy się to, czy próbujemy go naprawić. - Unosi głowę i nieśmiało spogląda w ciemne oczy brunetki.
Zapada cisza, podczas której North może w pełni zaobserwować, jak bardzo siostry różnią się od siebie, mimo posiadania identycznych twarzy, które nie różnią się między sobą nawet jednym, choćby najmniejszym szczegółem.
Aurelia jest podobna do Simona. Dowcipna, spokojna, starająca się zawsze znaleźć najbardziej optymalne wyjście z każdej sytuacji. Stanowczo sprzeciwia się niepotrzebnemu ryzyku, ale kiedy trzeba, odnajduje w sobie ukryte gdzieś głęboko pokłady odwagi i woli walki. Jest osobą, do której zawsze można przyjść, gdy pojawi się wątpliwość, lub problem, poszukać u niej rady, albo po prostu wypłakać się w rękaw.
Chloe jest delikatna, jak pojedyncza stokrotka, rosnąca gdzieś wśród zielonego morza trawy. Nie trzeba specjalnie się starać, żeby ją skrzywdzić. Jest krucha, ale niezwykle uczuciowa, przepełniona milionem różnorakich emocji, a jej oczy zdają się wiecznie być załzawione. Leży jej na sercu los każdego, komu dzieje się krzywda i wzrusza się niemal na każdym kroku, co nie najlepiej rokuje na przyszłość. Osoby takie jak Chloe, najczęściej padają ofiarami wykorzystywania i manipulacji, dlatego będzie musiała nauczyć się żyć w brutalnym społeczeństwie, albo mieć przy sobie kogoś, kto w razie potrzeby ją obroni i otoczy opieką.
Jednak to Melissa wyróżnia się najbardziej na ich tle. Dość ciężko się do niej zbliżyć, bo jest nieufna i czujna, jak szykujący się do ataku drapieżnik. W obronie swoich sióstr, byłaby w stanie w najlepszym wypadku wydrapać oczy, a w najgorszym, po prostu zabić. Bywa też szorstka i chłodna. Swoją porywczością przypomina trochę North i być może to właśnie dlatego, atmosfera między nimi aż iskrzy. Zderzenie dwóch silnych charakterów, zwłaszcza, gdy odbywa się w momencie wiszącego w powietrzu konfliktu, nie może skończyć się przyjacielską pogawędką.
Z zewnątrz, są identyczne, natomiast w środku, to trzy zupełnie różne osoby.
- Bardzo szybko zmieniasz zdanie - warczy Mel, wyraźnie niezadowolona z wyrozumiałości, jaką jej siostra okazała North. - Nie dalej, jak wczoraj, siedziałaś w kałuży własnych łez i poważnie zastanawiałaś się nad znalezieniem innego miejsca. Beczałaś, że nie wytrzymasz niesprawiedliwości i krzywych spojrzeń, a teraz zgrywasz jakąś cholerną oazę dobroci?
- To było wczoraj, a dziś, jest dziś - szepcze Chloe, kuląc się pod spojrzeniem szarych tęczówek. - North przyszła nas przeprosić. Przyznała się do błędu i trzeba to docenić, bo nie każdego na to stać. Usłyszałaś kiedyś od Elijaha słowo przepraszam?
- Nie - przyznaje niechętnie.
- Właśnie. Ona się na to zdobyła, a ja wierzę, że jej intencje są szczere. - Blondynka delikatnie unosi rękę i przez moment się waha, jakby nie do końca wiedziała, co właściwie powinna z nią zrobić. W końcu, po kilku długich sekundach, ostrożnie kładzie dłoń na nadgarstku North. Oczy w odcieniu czystego, soczystego błękitu krzyżują swoje spojrzenie z czekoladowymi tęczówkami WR400. Brunetka uśmiecha się dyskretnie, czując wdzięczność, że przynajmniej jedna z sióstr okazuje jej coś innego, niż dystans, czy wręcz wrogość. - Ja ci wierzę. Przyznanie się do błędu nie jest proste, dlatego tym bardziej doceniam twoją odwagę. Cieszę się, że zmieniłaś co do nas zdanie i nie wiem czemu, ale jestem przekonana, że przyszłaś do nas z własnej woli, a nie przez wzgląd na Simona.
- Ta naiwność kiedyś cię zgubi. - To mówiąc, Melissa wstaje i zdecydowanym krokiem kieruje się w stronę Jerycha. Chloe próbuje ją zatrzymać, ale North kręci spokojnie głową.
- Może lepiej ją zostawmy - proponuje WR400. - Nie da się nikogo przeprosić na siłę, tym bardziej, gdy zrobiło się takie świństwo. Prawdę mówiąc, spodziewałam się właśnie takiej reakcji. - Przenosi wzrok na Aurelię. - A ty? Jesteś w stanie mi wybaczyć?
Androidka wysuwa lekko dolna wargę i wzdycha ciężko, zanim zacznie mówić.
- Myślę, że teraz nie dziwisz mi się, że postanowiłam przemilczeć temat Kamskiego - mówi spokojnie, patrząc na nasadę włosów North. Robi tak zawsze, gdy nie ma ochoty patrzeć prosto w czyjeś oczy, ale jednocześnie nie chce, by rozmówca poczuł się lekceważony. - Chciałam uniknąć podobnych sytuacji, zwłaszcza, gdy Markus opowiedział mi, jak na niego naskoczyłaś, kiedy podzielił się z tobą informacjami na swój temat. Wystarczyła ci świadomość, że Elijah stoi za jego powstaniem, żeby zobaczyć w nim jakiegoś szpiega, czy innego agenta. Najpierw bałam się, że Nora nie będzie chciała mieć ze mną nic wspólnego, a później, że wyrzucicie mnie z Jerycha, kiedy już zaczęłam się pomału zadomawiać. Bałam się, że Kamski zniszczy mi życie i pozbawi szans na zdobycie przyjaciół nawet, kiedy nie było go już obok mnie. Nie mogę ci powiedzieć, że puszczam całe zamieszanie w niepamięć i nie mam do ciebie żalu, ale... chcę przynajmniej spróbować wrócić do tego, co było, bo nasza znajomość zapowiadała się całkiem nieźle.
Obie androidki uśmiechają się nieśmiało, bo istotnie, Aurelia ma rację. Ich relacja była na najlepszej drodze do przerodzenia się z koleżeństwa w prawdziwą, piękną przyjaźń. Być może jeszcze nic straconego. Taką nadzieję ma North, ale zanim poświęci tej myśli chwilę, chce poruszyć nękający ją od dwóch dni temat.
- Szkoda, że Melissa wyszła. Chciałam porozmawiać z wami trzema.
- Na pewno jej przejdzie - zapewnia Chloe. Sama nie wie, czy to prawda, ale chce choć w minimalnym stopniu podnieść dziewczynę na duchu.
- Na to liczę, ale jest sprawa, którą chcę z wami przedyskutować.
- Stało się coś? - pyta Lia, a WR zaciska usta i marszczy brwi, jakby nagle zaczęło ją mdlić.
- Nie, tak się po prostu zastanawiam... - milknie na kilka sekund, szukając odpowiednich słów. Takich, które nie zaognią jeszcze bardziej już i tak napiętej atmosfery. - Jako defekty, jesteśmy teoretycznie niemożliwi do namierzenia. Nasze nadajniki stają się bezużyteczne z chwilą, gdy się budzimy. Czy według was istnieje możliwość, że Kamski dałby radę mimo wszystko poznać waszą lokalizację?
Aurelia i Chloe wymieniają między sobą nerwowe spojrzenia. Nie poruszały tego tematu, nawet o nim nie myślały, dlatego zadane przez North pytanie, wywołuje zdenerwowanie, w przypadku starszej z sióstr i panikę u młodszej.
Żadna z blondynek nie chce mówić tego na głos, ale obie myślą to samo. Jeżeli istnieje na tym świecie osoba, będąca w stanie dokonać niemożliwego, bez wątpienia jest nią Elijah Kamski.
- Martwisz się, że to zrobi i dowie się o Jerychu - odzywa się Aurelia, nawet nie pytając, tylko stwierdzając fakt.
- O nas wszystkich się martwię. Wbrew temu, co może o mnie myślicie, troszczę się również o was. Nie chciałabym, żeby ludzie dowiedzieli się o nas, ale gdyby ten potwór położył na was swoje wstrętne łapska...
- To raczej nam nie grozi - mruczy Lia. Przypomniała sobie, co powiedział jej RK200 w drodze na Belle Isle. - Markus uświadomił mi, że dla niego sama ucieczka jest dla mnie, a teraz też dla moich sióstr wystarczającą karą. Wybiegłyśmy z tego domu dosłownie tak, jak stałyśmy. W tych cholernych sukienkach, bez pomysłu na siebie, bez perspektyw, ale za to z toną strachu i niepewności. Nie byłyśmy dla niego niczym wyjątkowym. Ot, trzy laleczki, które miały ładnie wyglądać i służyć swojemu panu. Nasze odejście obeszło go tyle, co puste opakowania po tych jego przeklętych kawach, które wlewa w siebie litrami. Jestem przekonana, że ma już nowych sługusów, a o nas zdążył zapomnieć.
- Spodziewałabym się raczej czegoś innego. Zwłaszcza, jeśli chodzi o Chloe. Jest jego przełomowym dziełem, otworzyła mu drogę do wszystkiego, co ma. To mogło wzbudzić w nim jakiś sentyment, czy inne przywiązanie.
Aurelia chichocze nerwowo. Elijah Kamski i głębsze uczucia do androidów są dla niej tak komiczną wizją, że śmiech sam wyrywa się z jej gardła.
- Jedyna osoba, do której ten człowiek żywi jakiekolwiek uczucia, to właściciel Markusa. Właściciel sprzed obudzenia, bo teraz, żyją jak ojciec z synem. I to wszystko. Lista tych, którym okazuje jakikolwiek szacunek, składa się z jednego człowieka i żaden android nie ma szans, by się na nią dostać. Kamski wie, że możemy zdobyć świadomość, owszem, nigdy tego nie negował, ale według niego, emocje są całkowicie poza naszym zasięgiem. Twierdzi, że możemy kierować się wyłącznie logiką, niczym głębszym.
- Dlatego się do nas nie przywiązuje - wtrąca drżącym głosem Chloe. Dla niej, cała sytuacja jest jeszcze cięższa, niż dla Aurelii i Melissy. Jako jedyna poczuła się źle, że ogłuszyła Kamskiego i zostawiła bez pomocy. Gdyby nie Markus, bez wahania zadzwoniłaby na pogotowie. Mimo wszystko, nie chciałaby mieć swojego byłego właściciela na sumieniu.
Rozmowa między dziewczynami trwa jeszcze jakiś czas. Dobiega końca, gdy temat się wyczerpie, a zalegające między nimi niesnaski są wyjaśnione.
Po powrocie na statek, Aurelia odnajduje w grupie androidów parę ciemnych, skośnych oczu i uświadamia sobie, że to nie koniec niewygodnych rozmów na dziś.
Nora w pierwszym odruchu udaje, że nie widzi zbliżającej się do niej Lii, ale kiedy ta stanie tuż obok, brunetka nie może dłużej jej ignorować. Obraca delikatnie głowę, niechętnie patrząc w oczy przyjaciółki. Jej mina jest naburmuszona, przez co RT600 ma wrażenie, jakby patrzyła na kompletnie niedojrzałą, mającą pretensje do całego świata osobę. Nie ma w niej wiele dziewczyny, którą poznała tamtej listopadowej nocy w opuszczonym budynku. Blondynka chętnie poczekałaby, aż Nora sama zdecyduje się na tę rozmowę, ale przeciągające się między nimi milczenie i rzucane ukradkiem spojrzenia, przelały czarę goryczy.
- Możemy porozmawiać? - pyta RT600. W odpowiedzi uzyskuje krótkie skinienie głową. Oddalają się w stronę schodów prowadzących na wyższą kondygnację. Kiedy na nich usiądą, WR400 momentalnie zwiesza głowę i wlepia wzrok we własne palce, które z uporem skubią, mną i naciągają dolny ściągacz liliowej bluzy, którą androidka ma na sobie.
- Mogłaś mi o tym powiedzieć, Lia - mruczy tak cicho, że ludzkie ucho mogłoby mieć problem z wyłapaniem wszystkich słów. - Nie odsunęłabym się od ciebie tylko dlatego, że należałaś do Kamskiego. Ja ci zaufałam, dosłownie pokazałam ci moment, w którym byłam bezbronna, naga i brutalnie wykorzystywana. Pokazałam ci, jak zabiłam człowieka. Przecież to ja powinnam się wstydzić, ukrywać to przed wszystkimi, a jednak, postanowiłam się tym wszystkim z tobą podzielić, bo przeczucie podpowiadało mi, że nie muszę się ciebie bać.
- A ja się bałam. Nie ciebie, tylko twojej reakcji - odpowiada Aurelia. Obraca się przodem do Nory, a plecy opiera o ścianę. - Zrozum, Elijah Kamski nie jest jakimś tam kolejnym biznesmenem z górą pieniędzy, jakich wielu. Ten człowiek we wszystkich budzi obrzydzenie, niechęć, niepokój, albo agresję. Czasami fascynację. Obawiałam się, że każesz mi się wynosić, gdy tylko usłyszysz to nazwisko.
- Dlaczego miałabym to zrobić?
- Bo gdyby niepewność i niepokój można było zobaczyć, patrzyłabyś prosto w gębę Kamskiego! - unosi się, z trudem powstrzymując narastające w niej emocje. - A on? On uśmiechnąłby się do ciebie w ten swój cyniczny, wredny sposób i od razu powiedziałby ci, gdzie twoje miejsce. Ty go nie znasz, Nora. I nie masz pojęcia, jaką cenę trzeba zapłacić, po tych latach życia z nim pod jednym dachem. Jestem przewrażliwiona i lękliwa, ciągle wypatruję go za rogiem i zastanawiam się, kiedy zaatakuje. Wszystko, co łączy się z Kamskim, jest już na starcie odbierane, jako niepokojące, więc jakoś tak automatycznie pomyślałam sobie, że również ja mogę taka być, spędziłam w końcu wiele lat razem z nim. Dlatego wybacz, ale po tym wszystkim, mam prawo czuć się zaszczuta i niepewna. Doceniam i podziwiam to, że pokazałaś mi moment swojego wybudzenia, ale nie możesz oczekiwać, że będę miała do tego takie samo podejście, jak ty. Nie możesz wpędzać mnie w poczucie bycia zobligowaną do odwdzięczenia się tym samym, bo to nie jest fair.
- A Simon? Jego reakcji się nie obawiałaś?
To jedno pytanie jest w pełni wystarczające, by Lia aż za dobrze zrozumiała, o co chodzi Norze. Wbrew pozorom i wszystkim znakom na niebie oraz ziemi, nie chodzi o sam fakt jej życia przed wybudzeniem. Brunetka nie jest zaniepokojona, że jej przyjaciółka mieszkała pod jednym dachem z samym Elijahem Kamskim. Ona jest po prostu zazdrosna, że Simon dowiedział się pierwszy o niewygodnych faktach z życia Aurelii.
A blondynka nie ma zielonego pojęcia, co powinna o tym właściwie myśleć.
- Do czego zmierzasz? - pyta podejrzliwie. Brunetka macha niedbale ręką. - Nie, powiedz. Skoro już zaczęłyśmy tę rozmowę, to ją skończmy. Mam dość milczenia, więc albo pomówimy teraz, albo wcale.
Androidka wzdycha z cierpiętniczym wyrazem twarzy i zanim zacznie mówić, kilka razy otwiera usta, by później zacisnąć je mocno.
Nie chce mówić głośno o swoich uczuciach. Jest skonfundowana przez zazdrość, która nagle zawładnęła jej umysłem i sercem, a skoro ciężko jej poukładać ten bałagan w taki sposób, by mogła w pełni zrozumieć własne emocje, to jak mówić o nich ma głos? I to jeszcze przed osobą, której to wszystko bezpośrednio dotyczy?
Niestety, Lia nie ułatwia jej tego zadania. Postawiła jej prosty warunek. Albo teraz, albo nigdy.
- Myślałam po prostu, że sobie ufamy. Ukrywałyśmy się razem, rozmawiałyśmy, a nawet kradłyśmy. Wydawało mi się, że to wszystko zbliżyło nas do siebie na tyle, by nie musieć martwić się, że przykre rzeczy z przeszłości, na które z resztą nie miałyśmy żadnego wpływu, nas poróżnią.
- No dobrze, ale co Simon ma do tego? - Aurelia wie. Domyśliła się, ale chce usłyszeć to z jej ust.
- Dlaczego zaufałaś mu bardziej, niż mnie?
- Nie wiem - odpowiada od razu. Lekko, bez namysłu. - Nie jestem w stanie ci tego wyjaśnić. Simon... On po prostu wszedł w moje życie, jakby był dawno niewidzianym przyjacielem, a nie nowo poznaną osobą. Dla mnie to też zaskoczenie, bo pierwszy raz jestem w takiej sytuacji. Jest mi przykro, że poczułaś się pominięta, nie taka była moja intencja, ale nie możesz oczekiwać ode mnie, że zawsze będę stawiała cię na pierwszym miejscu. Wiem, że to ciebie poznałam jako pierwszą, po mojej ucieczce, ale to nie oznacza, że z każdą sprawą będę od razu przybiegała do ciebie.
- Wiesz, ja... Ja naprawdę myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami - szepcze.
- Bo jesteśmy. Ale ja rozumiem przyjaźń, jako wybór, wolność i możliwość decyzji, komu z czego się zwierzę. Nie chcę być uwiązana do jednej osoby, która będzie tak negatywnie reagowała na wieść, że mogę być blisko z kimś jeszcze. - Ton blondynki staje się ostrzejszy. - Przez lata byłam przykuta łańcuchem do Kamskiego i nie chcę powtórki z rozrywki.
Głowa WR obraca się powoli w stronę blondynki, a jej oczy otwierają się szeroko, jakby zobaczyła ducha. Porównanie do geniusza jest niespodziewane, zaskakujące i bardzo dotkliwe. Bo Nora nie uważa się za kogoś, kto oczekuje od innych stawiania się na piedestale. Nie chce tego od Lii, a tym bardziej, nie zamierza ograniczać jej możliwości nawiązywania przyjaźni z innymi.
- Nie jestem taka, jak on - odburkuje.
- Tego nie powiedziałam.
- Ale zasugerowałaś. Szkoda, że tak mnie odbierasz. Nie chciałam cię w żaden sposób ograniczać, tylko po prostu... Ech, nie ważne. - Kręci głową z wymuszonym, cierpkim uśmiechem. - Lecę na patrol.
Kiedy zniknie za rogiem, RT600 nadyma policzki i ciężko wypuszcza powietrze z ust. Jest rozczarowana tym, że rozmowa, która w zamyśle miała rozwiać wszystkie niedopowiedzenia i wątpliwości, namnożyła ich jeszcze więcej, jednak przede wszystkim, zawiodła ją Nora, która uciekła, wykorzystując najgłupszą wymówkę, jaka mogła przyjść jej do głowy.
Bo przecież ostatni patrol odbył się piętnaście minut wcześniej.
∆
Spokojne popołudnie w Jerychu przerywa nagle North, podbiegając do Aurelii, jej sióstr, Josha i Simona. Jest pobudzona, nie potrafi ustać w jednym miejscu, a szeroki uśmiech pokrywa całą jej twarz od ust, aż do oczu.
- Co jest? - zagaduje Simon. - Wyglądasz, jakbyś się dowiedziała, że ludzkość lada moment całkowicie wyginie.
- Dowcip widzę tak samo tępy, jak jego autor - odgryza się androidka. Josh parska śmiechem, zarażając nim Lię. Blondyn gromi spojrzeniem PJ500, a swoją przyjaciółkę delikatnie ciągnie za kosmyk jasnych włosów.
- Dobra, dobra, nie popisuj się już tym swoim ciętym językiem, tylko mów co się dzieje, bo wyglądasz, jakby włączyła ci się symulacja zachowania po mocnych prochach.
- Pocałuj mnie w dupę, Simon. Albo siedzisz cicho i słuchasz, albo wypieprzaj.
Ktoś, kto nie zna samozwańczego rodzeństwa, mógłby pomyśleć, że ich relacja nie należy do najbardziej udanych, ale przyjaciele wiedzą, że właśnie taka jest ich dynamika. Pełna sarkazmu, drobnych, lub nieco większych złośliwości i prowokowania się nawzajem. Nie zmienia to jednak faktu, że gdyby była taka potrzeba, jedno wskoczyłoby za drugim w ogień.
- Nasi i wspierający nas ludzie wreszcie się wkurwili i biorą sprawy w swoje ręce - mówi rozemocjonowanym głosem North, przeskakując spojrzeniem po wszystkich, siedzących przed nią osobach. - Będzie protest. Wielki, ogólnokrajowy, Niebieski Protest. W Detroit, pójdziemy pod tę obleśną wieżę CyberLife i tam pokażemy, co myślimy o wszystkim, co się dzieje.
W odpowiedzi na rewelację, z jaką do nich przyszła, otrzymuje ciszę i niepewnie spojrzenia, jakie między sobą wymieniają.
- Pójdziemy? - Josh, który jako pierwszy zabrał głos, unosi wysoko lewą brew. - Masz zamiar wziąć w tym udział?
WR400 robi minę, jakby przyjaciel tym pytaniem odebrał jej całą wiarę w świat.
- Oczywiście - parska, a widząc wyraz twarzy androida, układa usta w kpiącym uśmieszku. - Proszę cię, Josh, w życiu nie odpuszczę takiej imprezy.
- Masz spaczone wyobrażenie dobrej imprezy, ale taki protest brzmi dobrze - mówi Simon. North momentalnie się ożywia.
- Idziesz ze mną?
- W sumie... Jeżeli będę mógł później się przechwalać, że przyłożyłem rękę do przyznania nam praw... - Przygryza dolną wargę i kiwa głową na boki. - Wchodzę w to.
North wyciąga w jego stronę dłoń, a on od razu przybija jej piątkę. Niestety, entuzjazm brunetki gaśnie, gdy widzi jak pozostali są nastawieni do tego pomysłu. Josh wygląda, jakby można go było, przy odrobinie wysiłku, przekonać, ale siostry w żadnym wypadku nie są temu przychylne. Chloe wręcz wygląda, jakby chciała schować się w jednej z kajut i już nigdy z niej nie wyjść. WR się temu nie dziwi, dlatego nie ma zamiaru nikogo zmuszać do wzięcia udziału w wydarzeniu. Sama obecność Simona, będzie dla niej wystarczająca.
- Ktoś jeszcze ma ochotę na mały proteścik? - Zadane przez dziewczynę pytanie, zawisa między nimi na kilka sekund, zanim odezwie się Chloe.
- Ja bardzo przepraszam, ale nie dam rady. Boję się wracać na Belle Isle.
- Bez obaw, nic na siłę - uspokaja ją North, po czym spogląda na Aurelię i Josha, jednocześnie unikając szarych tęczówek Melissy. - A wy? Idziecie z nami, czy wolicie zostać w Jerychu?
- Ja to bym może nawet poszła... - mruczy Aurelia. - Boję się tylko, że to skończy się jakąś katastrofą. Jeżeli do akcji wejdzie policja, możemy być pewni, że nie skończy się na mandacie i pogrożeniu palcem.
- Widać, że żadne z was w ostatnim czasie nie przeglądało serwisów informacyjnych - wzdycha androidka, wyraźnie zawiedziona tym faktem.
- Mam dość swojego bajzlu w głowie, żeby czytać o czyimś - odburkuje Mel.
- Błąd, bo ten bajzel jest również nasz. Chodzi o przyszłość, dlatego, jeżeli mamy możliwość wpłynąć na nią i czujemy się na siłach, trzeba to zrobić - odpowiada North. - Co do policji, to spokojnie. Niebieski Protest nie będzie samowolką, jaką odwaliliście pod domem Kamskiego. - Tu, WR400 kiwa głową na Lię i Simona. - Napięcia w społeczeństwie są już tak duże, że ani CyberLife, ani te wszystkie ważniaki z rządu nie mogą dłużej udawać, że problem nie istnieje. Ile w tym prawdy, nie wiem, ale podobno w firmie coraz więcej osób zaczyna brać pod uwagę naszą emocjonalność, a część inżynierów zaczęła to badać. Rząd, chce z kolei uniknąć niekontrolowanych pikiet i kolejnych awantur, bo nikogo już nie dziwi widok dwóch grup, lejących się po mordach w biały dzień. Poza tym, skoro już nawet CyberLife zaczyna brać pod uwagę opcję, że SI rozwinęła się na tyle, by móc nie tylko podejmować własne decyzje, ale odczuwać prawdziwe emocje, nie było innego wyjścia, jak zezwolić na zorganizowanie wydarzenia, które nie będzie polegało na rozbijaniu sobie głów, tylko przedstawieniu swoich racji. I co wy na to?
Dziewczyna daje swoim przyjaciołom chwilę na przemyślenie wszystkiego, co od niej usłyszeli. W międzyczasie, dołącza do nich Nora. Napięcie, jakie stale utrzymuje się między nią, a Aurelią, plus niechęć Melissy do North, nieprzyjemnie zagęszcza atmosferę, jednak Niebieski Protest skutecznie wypełnia myśli androidów i odciąga ich uwagę od rzucanych ukradkiem spojrzeń i nerwowych westchnień.
Chloe nie ma zamiaru ruszać się ze statku. Bardzo chciałaby być częścią walki o lepsze jutro dla androidów, ale sama myśl o powrocie na wyspę ją paraliżuje, dlatego jeszcze raz przeprasza wszystkich i mówi, że to jej ostateczna decyzja.
Melissa przez chwilę się zastanawia. Nie chce zostawić siostry samej, ale jednocześnie wie, że przez bardzo długi czas plułaby sobie w brodę, gdyby nie wzięła udziału w tak ważnym wydarzeniu.
- Normalnie, nie zastanawiałabym się nawet sekundy, ale ktoś musi zostać z Chloe - mówi Mel, na moment krzyżując swoje spojrzenie z oczami North. - Ona zniosła to wszystko najgorzej z nas, a najbezpieczniej czuje się, kiedy ja, albo Aurelia jesteśmy blisko.
- Ja z nią zostanę - wtrąca Lia. - Widzę, że chcesz iść, więc śmiało. Ja z nią posiedzę.
- O nie. - Chloe odzywa się niepodobnym, dość pewnym jak na siebie głosem. W połączeniu z wiecznie błyszczącymi oczami, tworzy się obraz podobny do malutkiego kociaka, który syczy, obnażając ząbki z nadzieją, że dzięki temu odstraszy potencjalnego wroga. - Nie możecie wiecznie stawiać mnie w centrum wszystkiego. Idźcie tam, zawalczcie o naszą przyszłość, ale uważajcie na siebie i wróćcie w jednym kawałku.
- Jesteś pewna? - dopytuje łagodnie Mel, uważnie śledząc każde drgnienie na twarzy siostry.
- Tak. Stuprocentowo.
- Ok, w takim razie jest już nas czworo - mówi North i rzuca wyczekujące spojrzenie Norze oraz Joshowi. - A wy?
Młodsza WR pyta, ile mają czasu do namysłu, a gdy North mówi, że zbiórka przy moście prowadzącym na Belle Isle jest zaplanowana na dziewiątego grudnia, androidka postanawia dać sobie czas do namysłu. Josh natomiast, podejmuje męską decyzję i dołącza do grupy.
Dalej, rozmawiają na temat rekwizytów, jakie warto byłoby ze sobą zabrać. Lia obiecuje, że porozmawia z Markusem i zapyta, czy byłby w stanie zaprojektować i przygotować choć jeden transparent.
Wszyscy, za wyjątkiem Nory i Chloe, są podekscytowani tym wydarzeniem, oraz wszystkim, co powiedziała im North. Wątpliwości, które coraz śmielej rozpełzają się na należące do CyberLife laboratoria, oraz stale rosnąca liczba przychylnych androidom ludzi, pozwala im wierzyć, że może przyszłość wcale nie będzie taka zła, jak myśleli jeszcze kilka dni wcześniej. Może właśnie nadchodzi moment, gdzie tworzy się historia, początek nowego, innego świata, gdzie Ziemia będzie zamieszkiwana już nie przez jedną, a dwie inteligentne rasy. A oni cieszą się, że będą mogli być tego częścią.
∆
Czy Was też Nora tak bardzo wkurzyła? Bo mnie tak. Zachowała się jak totalny dzieciak, który tupie nogą i leci do mamy na skargę, bo ktoś "ukradł" mu przyjaciela.
Napięcie w społeczeństwie jest już tak duże, że tylko czekać, aż to wszystko pęknie i wyleje się szambo. Więc może Niebieski Protest wcale nie jest takim złym pomysłem?
Rose.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top