Rozdział 7
*poprawiony*
Szłam wolnym krokiem po schodach do biblioteki, która niestety znajdowała się na piątym pietrze. Kiedy wreszcie dotarłam na miejsce zobaczyłam coś pięknego: tysiące książek ustawionych w regałach po prawej i lewej stronie, ale ja już wiedziałam czego szukam. Chciałam się dowiedzieć jak zmienić kolor mocy i czy jest to możliwe.
Czułam się tutaj tak dobrze jakbym mieszkała tu od zawsze choć jest to tylko jeden dzień, rozumiałam większość rzeczy i nie było dla mnie dziwnym szukać już czegoś w bibliotece, choć na Ziemi rzadko odwiedzałam takie miejsce, jedyne co mi przeszkadzało to mój fioletowy kolor.
Szłam między regałami w opustoszałej bibliotece szukając jakiegoś konkretnego działu i znalazłam „Moce" skręciłam w alejkę. Zaczęłam czytać tytuły, pomyślałam jaka książka mogłaby mi pomóc i nagle jedna z książek na górze zaświeciła, na jej brzegu pisało „Moce i kontrola koloru" niby niewinne a jednak.
Szkoda tylko że książka była tak wysoko.", stawałam na palcach i nie mogłam jej sięgnąć a mam 1,68m.
Niebieska mgła owinęła tą książkę i zesłała ją na dół prosto w moje ręce, czyli ktoś tu jest
-dziękuje- powiedziałam dosyć głośno.
Chwyciłam książkę w ręce i poszłam do pokoju który był na trzecim pietrze. Kiedy weszłam usiadłam od razu na łóżku i otworzyłam książkę czytając spis treści. To czego potrzebowałam znajdowało się na stronie 174, otworzyłam szybko te stronę i zaczęłam czytać.
„Jak zmienić* kolor mocy?
*Pamiętaj że kolor mocy możesz zmienić tylko na mniejszy i że twoje oczy zawsze zostaną koloru prawdziwej mocy. Pokoloruj kartkę na kolor wybranej mocy, a potem za pomocą mocy zgnieć ja i spal, twoja moc przybierze kolor pokolorowanej kartki. Aby cofnąć zaklęcie wystarczy powiedzieć 'ukarzę ci prawdę'. Aby znowu mieć słabszą moc (tylko kolor, siła ta sama) wystarczy powiedzieć 'ukarzę ci kłamstwo'."
I tyle takie proste? Jedna kartka? To jedziemy!
Musiałam zdobyć zapałki i soczewki zmieniające kolor a akurat wiem gdzie takie znaleźć, tylko jak dostać się teraz na Ziemię? Drzewo! Ubrałam pelerynę i wyszłam z pokoju z książką. Odniosłam ją znów na piąte piętro i zaczęłam biec do szklanego drzewa, tak się zamyśliłam że wbiegłam w kogoś
-przepraszam- powiedziałam i pobiegłam dalej.
Piętnaście minut później byłam przy szklanym drzewie, dotknęłam ręką kory i nawet nie zaczęłam go okrążać kiedy stałam przy drzewie ulicę dalej od optyka. Było już ciemno i optyk pewnie zamknięty ale musiałam spróbować. Tutaj była zima ale biegłam więc nie odczuwałam temperatury. Pobiegłam ulicą tak szybko że kuło mnie w płucach. Stanęłam przed drzwiami „Magii wzroku" było jeszcze otwarte całe szczęście
-dobry wieczór- powiedziałam a za ladą zjawił się mały łysy pan w okularach połówkach -czy ma pan może takie soczewki które zmieniają kolor na pomarańczowy z fioletowych oczu?- zapytałam na jednym tchu.
Mężczyzna pokiwał głową i zniknął na zapleczu, wyjęłam z peleryny, która była już kurtką pieniądze. Mężczyzna wrócił dając mi opakowanie
-dla ciebie gratis- powiedział ochrypłym głosem -wypróbuj- podeszłam do lustra włożyłam soczewki i włączyłam mgłę a moje oczy stały się pomarańczowe a potem z powrotem szare -wiedziałem że jesteś jednym z nich- powiedział mężczyzna a dłonie miał zielone -nie boje się fioletowych, znałem jednego i był dobrym człowiekiem- powiedział.
Czyli niektórzy zostali na Ziemi a niedawno żył jeszcze ktoś taki jak ja. Pokiwałam głową i wyszłam. Po drodze do tamtego drzewa weszłam do sklepu po pudełko zapałek. Kiedy miałam już wszystko ruszyłam do drzewa, zdałam sobie teraz sprawę jak to daleko.
Dotknęłam kory i byłam znów przy szklanym drzewie. Rozejrzałam się, ubrałam kaptur na głowę chociaż było już ciemno. Schowałam do wewnętrznej kieszeni zakupione zapałki i opakowanie do soczewek, ruszyłam do zamku. Szłam normalnym tempem przyglądając się pustym uliczkom oświetlonym przez lampiony nad schodami i każdym domem przymocowane prawie na dachach. Kiedy wczłapałam się na samą górę ktoś wychodził z zamku
-nie można jej ufać!- mówił jeden znajomy damski głos
-owinie ich wokół palca gdyby tylko chciała- powiedział męski głos i ten rozpoznałam. Felix z towarzyszką zamilkli kiedy przeszłam obok nich.
Rozmawiał z Amandą ale ciekawe o kim? Czemu mam przeczucie że o mnie?
Weszłam do zamku i powlokłam się na trzecie piętro. Korytarz oświetlony był lampionami po jednym obok jednych drzwi, mogłam więc teraz zobaczyć imię sąsiada z naprzeciwka. „Aron" moim sąsiadem jest chłopak? To ta dziewczyna która wychodziła z jego pokoju była jego dziewczyną.
Weszłam do pokoju, zamknęłam drzwi i rzuciłam się na papier i kredki. Pokolorowałam kartkę na pomarańczowo, jest to jedna z słabszych mocy więc trudno będzie mnie o cokolwiek podejrzewać.
Położyłam pokolorowaną kartkę na biurku a sama usiadłam na łóżku naprzeciwko, poczułam energię przechodzącą przez moje ciało i moje ręce otoczyła fioletowa mgła. Dzięki niej zgniotłam kartkę, podpaliłam zapałkę i papier spłonął a ogień przyjął kolor mocnego pomarańczu. Spojrzałam na swoje nadal fioletowe ręce, jak to szło? Ach tak
-ukażę ci kłamstwo- powiedziałam a mgła otaczająca moje dłonie stała się pomarańczowa.
Popiół wyrzuciłam przez okno, przyglądałam się chwilę krajobrazowi polany i lasu aż coś natchnęło mnie by iść nad tamtą rzekę.
Wstałam i wyszłam za drzwi, lampiony były przygaszone. Ruszyłam w stronę schodów słysząc urywki rozmów z innych pokojów. Szłam już po schodach kiedy zorientowałam się że ktoś idzie moimi śladami, ruszyłam szybciej na dół i prawie biegiem wyleciałam z zamku. Zaczęłam biec w stronę polany, odwracając się za siebie.
Z zamku wyszedł jakiś chłopak i poszedł w stronę polany tu gdzie biegłam ja. Wbiegłam zdyszana do lasu chowając się za drzewem, ale nagle poczułam się taka ożywiona i wolna, chciało mi się skakać, krzyczeć, tańczyć i śpiewać. Zaciągałam się powietrzem o zapachu lasu, nocy i wody, właśnie woda! Chciałam zobaczyć tę rzekę w nocy, pragnęłam tego.
Ruszyłam w głąb ciemnego lasu czując że znam drogę chociaż byłam tam trzy razy i za każdym było jasno. Idąc tak, uśmiechałam się sama do siebie nucąc coś pod nosem. Usłyszałam szum rzeki, to już nie daleko!
Byłam bardzo blisko, zobaczyłam że przed rzeką stał kamień i wiem że wcześniej go nie było. Jednak zignorowałam go i podeszłam do brzegu klękając całkiem przy nim. Złączyłam ręce w miseczkę i zanurzyłam je pod wodą.
Chłodna woda muskała moje dłonie a ja wpatrywałam się w nią jak zaczarowana, coś przepłynęło niedaleko moich rąk.
Podniosłam głowę do góry i zauważyłam że tak jak płynie rzeka niebo jest odkryte, wpatrywałam się więc w gwiazdy czując jak coś przepływa blisko moich złączonych dłoni.
Wiatr wiał lekko kiedy coś wpłynęło prosto na moje ręce, spojrzałam na to. Była to żółto-niebieska maleńka rybka, pływała zabawnie w kółko w moich dłoniach. Wyciągnęłam ręce z wody razem z tą małą ślicznotką a woda nie wyciekła jak powinno być, została w moich dłoniach. Odłożyłam rybkę do wody a ona podskoczyła nad nią jak delfin i popłynęła z nurtem rzeki.
Tak, to miejsce jest cudowne takie spokojne i samotne, cisza i małe rybki pływające w strumyczku. Usiadłam na głazie przed rzeką zastanawiając się jak to jest że nie widzę tego drzewa za nią. Próbowałam wyostrzyć zmysły licząc że może zobaczę drzewo ale na nic.
Zrezygnowana spojrzałam w górę wypuszczając powietrze i patrząc na niebo przykryte liści i gałęziami. Chciałabym popatrzeć w gwiazdy zostając tutaj a jedynym wyjściem było być przy strumyku więc podeszłam na jego brzeg i położyłam się na miękkiej trawie patrząc na migocące w oddali światełka.
Leżałam tak już kilka minut czując jak odpływam w krainę snów wsłuchując się w orkiestrę otoczenia.
Wiatr grał kołysankę przechodząc między drzewami, szum strumyka był jego akompaniatorem, a dźwięk pękania gałązek na ziemi był tak cichy że... O cholera!
Ktoś był niedaleko mnie, moje serce było teraz kilkanaście razy szybciej, automatycznie rozbudziłam się ale nie podniosłam. Przekręciłam lekko głowę w stronę gdzie ostatnio usłyszałam dźwięk, zmrużyłam oczy próbując dostrzec jakikolwiek kontur postaci lecz na marne.
Podniosłam się i rozejrzałam po lesie, prawie krzyknęłam kiedy zauważyłam że kontur którego szukałam siedzi na głazie niecałe dwa metry od mnie.
To moje przeprosiny za tak krótki poprzedni rozdział! :) - ImFA
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top