Rozdział 26
*poprawiony*
Razem z Kamilem ćwiczyliśmy dzisiaj cały dzień, udało mi się wymazać moją rękę
-dobrze ci idzie ale jesteś jakaś rozkojarzona, to przez tego chłopaka?- zaśmiał się cicho. Pokręciłam głową
-nie, ćwiczymy dalej- to nie przez Arona jestem rozkojarzona, przynajmniej nie w całości.
Zastanawiam się dlaczego akurat ja? Dlaczego mnie Kamil zaatakował? Dlaczego mu zaufałam tak szybko? Potrząsnęłam głową i skupiłam się
-lepiej, teraz tylko ta cześć- powiedział blondyn i klepnął mnie w tyłek.
Zaśmiałam się a znam go tylko pięć dni. Normalnie każdy inny dostał by w twarz. Skupiłam się najmocniej jak mogłam aż wstrzymałam powietrze ale nic to nie dało. W księdze pisze że należy oczyścić umysł powiedzieć w głowie „walay bisan unsa nga"* a potem powtórzyć trzy razy „lutho"** co oznacza w jakimś języku- nic. Opadłam już z sił
-dobra na dzisiaj...- nie zdążyłam dokończyć bo przed moją twarzą spadł ptak, o brązowym brzuchu.
Gwałtownie zaczęłam się cofać a Kamil wyciągnął dłoń w moją stronę mówią coś ale dudnienie w uszach go zagłuszyło. Poczułam że jestem już w rzece ale nadal po dobrej stronie, coś mnie zatrzymało. Poczułam się bezpiecznie
-ty... - coś się do mnie odezwało, spojrzałam w dół. Złoto-niebieskie rybki mnie otoczyły
-moje...- patrzyłam na małe stworzonka które były teraz z każdej strony druga z
-dz... - nie zdążyły dokończyć bo Kamil wciągnął mnie na brzeg. Odepchnęłam go
-co ty robisz?!- spojrzałam w miejsce gdzie upadł ptak, nie było go
-co ja robię? A ty? Patrzysz przerażona w liście i wchodzisz do rzeki mówiąc coś o poświęceniu i martwym ptaku!- chwycił mnie za nadgarstki. Niestety są one bardzo czułe więc od razu ból w nie uderzył a w moich oczach zaczęły się pojawiać łzy. Kamil spojrzał na swoje dłonie
-ja... nie... przepraszam...- jąkał się i puścił
-daj mi chwilę ok?- powiedziałam i podeszłam do rzeki siadając na jej brzegu i zanurzając nogi w wodzie. Nagle coś błysnęło w dole i to nie była rybka
-Kamil?- zawołałam blondyna
-wybaczysz mi? Proszę nigdy cię nie dotknę nawet nie spojrzę jeśli będziesz chciała tylko, co to?- widocznie też to zauważył.
Wzruszyłam ramionami i spojrzałam w dół. Tam jest głębiej będę musiała wejść pod wodę, wzięłam wdech by się zanurzyć kiedy dłoń Astranta mnie zatrzymała
-co ty robisz?- zapytał
-idę po to, rzeka na mnie nie działa- szarpnęłam ramieniem i wpłynęłam pod wodę.
Nie sądziłam że to tak głęboko, dotknęłam stopami dna szukając błyskotki. Zauważyłam naszyjnik, chwyciłam co w rękę i spojrzałam w górę na Kamila.
Był strasznie daleko, odepchnęłam się stopami od dna i popłynęłam w jego stronę. Wynurzyłam się biorąc oddech
-nie widziałem cię jak się zanurzyłaś- powiedział. Pokazałam mu zdobycz
-och otwiera się- zauważyłam i uchyliłam wisiorek niestety zamknął się znów
-spróbuje w domu- spojrzałam znów na rzekę -ciekawe jakim cudem możemy przejść na drugą stronę? My i osoby które trzymamy za rękę- blondyn spojrzał na mnie
-przyprowadziłaś tu kogoś?- pokiwałam głową lekko zawstydzona.
Wzruszył ramionami i poszedł usiąść pod drzewo a ja obok niego. Słońca już prawie nie było a w lesie robiło się chłodno, oparłam głowę na ramieniu Kamila
-zimno ci?- zapytał kiedy zadrżałam
-trochę- chłopak zaczął ściągać koszulkę -nie trzeba dam radę- spojrzałam do góry. Słońca już nie było
-marzy mi się herbata- mruknęłam. Astrant wstał
-więc chodźmy po nią- pomógł mi wstać
-co?- nie za bardzo rozumiałam tu nie ma herbaty, rodzice Arona chcieli mieć pierwszą. Kamil położył dłoń na drzewie, uśmiechnęłam się
-chodźmy- przeniknęliśmy na Ziemię.
Na nasze nieszczęście na Ziemi jest zima a my zaczynamy wiosnę
-przenikanie w tydzień wiosny jest zabronione- przypomniałam sobie
-a kto pomyśli że dziewczyna i chłopak który teoretycznie nie istnieje mogą przeniknąć na Ziemię przez drzewo które stoi za głęboką opętaną rzeką?-miał rację. Poszliśmy w stronę miasta.
Pół godziny wędrówki i byliśmy przy jedynej czynnej stacji benzynowej, weszliśmy do środka
-nie mamy pieniędzy- przypomniało mi się
-ja mam- powiedział Kamil i podszedł do lady zamawiając nam coś ciepłego do picia i jedzenia. Po chwili wrócił z hot-dogami i herbatami
-zjemy tutaj co?- pokiwałam głową ciesząc się ciepłem. Ciężko nam było znaleźć temat do rozmowy
-więc nie masz żadnych znajomych ani rodziny tutaj?- zapytał blondyn. Znalazł sobie świetny temat
-miałam jedną przyjaciółkę, wymazałam jej pamięć- powiedziałam biorąc łyka herbaty i spoglądając na zegarek 23:37. Kamil poprawił się na krześle
-a chłopak?- uśmiechnęłam się mimo wszystko
-nigdy nie zainteresował mnie żaden- powiedziałam dumna z siebie że przetrwałam gimnazjum bez sercowych problemów
-może jesteś lesbijką?- zaśmiałam się na pytanie Kamila.
Byłam już w połowie hot-doga
-powiedz mi czy ten nasz plan obejmuje jakieś całowanie?- zapytał Kamil przypominając mi że teraz jest moim partnerem żeby dogryźć Aronowi. Miał być zazdrosny
-jeśli to będzie konieczne to możesz mnie pocałować i takie tam- blondyn uśmiechnął się chytrze
-a co jeśli nie chcę?- podniosłam jedną brew. Zaśmialiśmy się -zbieramy się co?- powiedział na co pokiwałam głową patrząc na zegarek 23:52.
Zabraliśmy ciepłe przekąski i ruszyliśmy z powrotem. Nocą jest jeszcze zimniej więc szczęka latała mi w górę i dół a herbata kończyła nie mówiąc już o zjedzonym hot-dogu który zamarzał w moim żołądku. Kamil objął mnie ramieniem
-jestem Astrantem, jestem gorący nie tylko z wyglądu- miał rację, jego ciało emanowało ciepłem.
Zauważyłam właśnie że byliśmy w strojach na tydzień wiosny a one się nie zmieniają, zaśmiałam się. Kamil spojrzał na mnie zdziwiony
-ciekawe co pomyślał sprzedawca- wskazałam palcem na sukienkę
-że wyglądasz cholernie dobrze- puścił mi oczko.
Byliśmy już przy lasku, przytuliłam go mocniej kiedy weszliśmy do ciemnego boru, nie boje się lasów ani ciemności ale ciemnego lasu to już tak. Odnaleźliśmy drzewo i przeniknęliśmy na kulucz. Pobiegliśmy do zamku.
Kamil uparł się że odprowadzi mnie do pokoju, było mi tutaj strasznie gorąco, powrót do mojego pokoju narobił wiele hałasu. Śmialiśmy się w niebo głosy a na końcu zrzuciliśmy lampę. Będąc pod moimi drzwiami Kamil zastygł
-ktoś idzie z naprzeciwka- pokazał na drzwi Arona
-pocałuj mnie- powiedziałam zbliżając nasze twarze i przymykając oczy.
Astrant nachylił się i musnął nasze wargi delikatnie jakby chciał przyzwyczaić moje, położyłam mu ręce na szyi. Oparł jedną rękę obok mojej głowy w drugą chwycił mnie w tali przysuwając bliżej siebie. Pocałował mnie znów tylko że tym razem dłużej ale wciąż delikatnie jakbym miała się rozsypać. Nie wsunął swojego języka do mojej buzi bo ktoś za nami otworzył drzwi. Odsunęliśmy się od siebie udając lekko skrępowanych, ja czułam się może trochę skrępowana
-narobiliście tyle hałasu żeby się całować? Jest cisza nocna- powiedział Aron. Zaśmiałam się
-mam ci wyliczyć ile twoich piszczących i jęczących lasek przeszkadzało mi spać?- Kamil patrzył tylko na nas kiedy my toczyliśmy wojnę na wzrok
-będę już leciał słoneczko- powiedział blondyn całując mnie w czoło i zszedł schodami na dół.
Odwróciłam się i weszłam do pokoju jednak zanim zdążyłam zamknąć drzwi przed nosem czarnowłosego kretyna on zdążył przycisnąć mnie do nich
-a ja nie dostane buziaka na dobranoc?- zapytał w uśmiechem łobuza, pokręciłam głową chcąc powiedzieć nie ale Aron zamknął moje usta w namiętnym pocałunku.
*jęz.cebuański
**jęz.zulu
Tak te języki istnieją naprawdę xD Mam nadzieję że rozdział się spodobał ponieważ miałam przypływ weny i to co mi na myśl przyszło to się zapisało tutaj ~ ImFA
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top