Rozdział 13


*poprawiony*

Świat pod nami wirował,znaleźliśmy się na Ziemi a dokładniej na polanie otoczonej płotem.

Chłopak stał rozglądając się dookoła, jego niebieska peleryna stała się kurtką tak jak moja. Poszłam w kierunku dziury w płocie ale nie słyszałam kroków Arona, odwróciłam się by sprawdzić czy wszystko okej i zaniemówiłam z wrażenia.

Czarnowłosy chłopak chwytał w dłonie płatki spadającego śniegu, no tak przecież jest zima, zaśmiałam się cicho obserwując zachwycenie na jego twarzy. Zwrócił na mnie uwagę

-co to jest?- zapytał całkiem poważnie, uśmiechnęłam się jeszcze szerzej

-to jest śnieg, opowiem ci potem ale teraz- nie zdążyłam dokończyć bo wszedł mi w słowo

-idziemy, racja- i ruszył w moją stronę.

Przeszliśmy przez dziurę w płocie bezproblemowo, ruszyłam drogą w stronę miasta którą znałam na pamięć.

Chociaż byłam na Kuluczu tylko kilka dni, nawet nie wiem ile czułam się tak jakbym była tam od zawsze, czułam że tam jest mój dom.

Podążaliśmy w milczeniu opustoszałą drogą w stronę zasypanego śniegiem białego miasta, co jakiś czas odwracałam się sprawdzając czy Aron nadal ze mną idzie. Stanęłam przed miastem przyglądając się mu z tęsknotą

-słuchaj, wejdę do jednego z domów, poszukam jakiejś rzeczy a ty przypilnujesz żeby nikt mnie nie widział- przedstawiłam plan nie zdradzając zbędnych szczegółów.

Kiedy chłopak pokiwał głową w geście zrozumienia ruszyłam w dół ulicy rozglądając się po tak dobrze znanym miejscu. Zatrzymałam się przed szarym budynkiem z tabliczką nad drzwiami

-Dom Dziecka Danieli Daker- przeczytał Aron

-4D- powiedziałam ,weszłam po ośnieżonych schodach i nacisnęłam złotą klamkę a drzwi automatycznie uchyliły się.

Weszłam po cichu do środka, nakazałam Aronowi zostać a sama poszłam najpierw do biura pani Danieli. Minęłam schody i weszłam do zielonego pokoju, zadziwiło mnie że w domu jest tak pusto.

Podeszłam do szarych pudeł czytając po kolei nazwiska. Znalazłam pudełko należące do Moniki, wyjęłam je i otworzyłam. Na górze leżało nasze wspólne zdjęcie, czy skoro mnie nie pamięta nie powinnam zniknąć z tego obrazka?

Złożyłam je dokładnie i włożyłam do wewnętrznej kieszeni kurtki. Odłożyłam pudełko na miejsce ale moją uwagę zwróciło moje nazwisko „Bernet".

Zaskoczona wyjęłam je i otworzyłam szybko, pogrzebałam w świadectwach szkolnych odnajdując brązowe pudełko w którym był mój urodzinowy prezent a pod nim zdjęcie czarno białe, nie moje, stała tam kobieta w ciąży i mężczyzna przytuleni a między nimi mały chłopiec.

Odwróciłam je szybko i nie zawiodłam się choć widniało tam tylko kilka słów napisanych wąskim kobiecym pismem

„Rób to co mówi ci serce. Kochamy cię Mama i Tata".

Usłyszałam cichy sygnał od Arona czyli zapukanie w podłogę, zgięłam również to zdjęcie i schowałam po czym odłożyłam wszystko na miejsce wybiegając z pokoju.

Chwyciłam Arona za rękę zbiegając z nim po schodach szarego budynku i chowając się za drzewem. Zza drzwi wejściowych 4D wyszła wysoka blondynka

-Monika- powiedziałam do siebie odwracając się i idąc w stronę lasu

-czekaj- dogonił mnie czarnowłosy chłopak o którym w tej chwili zapomniałam.

Cały ten widok, zasypanego w śnieg miasta za mną i prószącego śniegu na las wydał mi się bardzo smutny i dołujący choć dotąd zawsze mnie cieszył. Aron chyba wyczuł że nie mam siły na rozmowy i starał się być cicho a nawet nie zachwycać śniegiem, zamyślona przeszłam przez dziurę w płocie i podeszłam do samotnego drzewa.

Położyłam na nim dłoń a mój towarzysz zrobił to samo, świat znów zawirował ale inaczej niż zazwyczaj nagle stało się ciemno a w moich uszach dudniło. Wyłapywałam tylko kilka słów „Zabierz ich" „Bezpieczni" i „Macka sprawiedliwości" otworzyłam oczy, leżałam w lesie a nad mną stał Aron cały zdyszany. Podniosłam się powoli mrugając oczami

-myślałem że umarłaś- powiedział chłopak

-och, przejąłeś się, jak uroczo- zaśmiałam się próbując nie pokazać mu zaskoczenia na ten dziwny przenik. Chłopak oparł się o drzewo

-no bez ciebie bym tu utknął- wskazał na rzekę i uśmiechnął się szeroko, weszłam do wody dając mu znak aby przeszedł, posłusznie ujął moją dłoń i prawie że przebiegł przez strumyk. Zachichotałam specjalnie grzebiąc się z wyjściem wiedząc że go to zdenerwuje, kiedy wyszłam moja kurtka stała się znów peleryną.

Przypomniała mi się Monika i zdjęcie które mam w kieszeni, chciałabym wyciągnąć je już teraz ale niestety Aron był cały czas niedaleko

-dzięki za pomoc- powiedziałam do niego i pobiegłam w stronę zamku. Chłopak pewnie się zdziwił ale nie miałam czasu o tym myśleć, minęłam polanę widząc zachodzące już słońce.

Zatrzymałam się żeby spojrzeć na godzinę, było po 19:00 czyli na kolacje już za późno, pobiegłam dalej. Wbiegłam do zamku kierując się na czwarte piętro do sali ćwiczeń, szarpnęłam drzwiami i wbiegłam w środek tego bałaganu myśląc o dwóch ramkach na zdjęcia które od razu pojawiły się przed mną. Chwyciłam je w dłonie wybiegając z pomieszczenia i zbiegając po schodach szukając mojego pokoju, pokoju numer 5.

Trzasnęłam drzwiami, położyłam ramki na biurku, przeszukałam kieszenie i wyjęłam z nich dwa złożone zdjęcia, zastukałam w kulę z wodą w której wyłoniły się rybki.

Włożyłam zdjęcie Moni do ramki i ustawiłam na półce, podnosząc zdjęcie prawdopodobnie rodziców rybki zaczęły trząsać się po kuli. Ustawiłam ramkę na biurku, myśląc o rodzicach.

Chodź zdjęcie jest czarno-białe mogłam poznać że moja mama miała czarne włosy a tata jaśniejsze. Mały chłopiec miał może z dwa latka śmiał się trzymając dłoń na brzuchu mojej mamy, możliwe że w tym brzuchu jestem ja. Wyglądali na takich szczęśliwych więc czemu teraz ich nie ma? Czy mam brata? Pytania na które nikt nie zna odpowiedzi pojawiały w mojej głowie ale zaraz zastępowały je inne. Co właściwie zdarzyło się przy drzewie? Dlaczego słyszałam głosy?

Zastukałam w akwarium odwołując rybki podeszłam do szafy sięgając koszulkę od piżamy zdając sobie sprawę że jeszcze w niej nie spałam. Poszłam do łazienki, rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Pokręciłam głową wyrzucając z niej wszystkie pytania. Letnie krople łagodziły ból związany ze stratą przyjaciółki, podniosłam z półki szampon, wylałam go na dłonie i zaczęłam wcierać go w głowę. Całą łazienkę wypełnił zapach jabłek, zachciało mi się użyć mojej prawdziwej mocy

-ukażę ci prawdę- poczułam przemiły przepływ energii.

Wreszcie byłam sobą, fioletowym Gimocem chociaż muszę udawać miło poczuć prawdziwą moc tak jak miło jest wyjść na dwór w pierwszy bezchmurny letni dzień.

Zakręciłam wodę, owinęłam się ręcznikiem i poszłam do łóżka w poszukiwaniu piżamy. Otworzyłam szafę i pierwsze co ujrzałam to koszulka Arona

-miałem nadzieję że kiedyś mi ja oddasz- odezwał się męski głos a potem zastukał w kule z wodą

-ukażę ci kłamstwo- szepnęłam do siebie

-coś ty powiedziała?- zapytał zdziwiony Aron.

Moje serce zabiło szybciej, czy będę musiała mu wyznać prawdę?

Jakieś pomysły co stało się z rodziną Eleonory? A może jakieś obserwacje? ~ImFA

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top