Rozdział 10

*poprawiony*

Stałam na schodach nie mogąc wykonać żadnego ruchu. Moje ciało owinęła niebieska mgła a za mną ktoś stał

-myślałem że jesteś silniejsza- powiedział prowokacyjnie znajomy mi głos. Westchnął i znów usłyszałam kroki, stanął przed mną czarnowłosy wysoki chłopak o niebieskich oczach

-niech zgadnę, jeszcze nie ćwiczyliśmy użycia mocy?- zachichotał ponownie.

Chciałam z nim walczyć i choć nie mogłam go uderzyć musiałam coś zrobić, spojrzałam więc wprost w jego oczy i zacisnęłam pięści

-dupek- powiedziałam spokojnym ale lekko rozdrażnionym głosem. Chłopak patrzył spokojnie w moje oczy a ja poczułam się dziwnie skrępowana

-miło mi, Aron jestem- znów uśmiechnął się łobuzersko.

Musiałam wygrać tę wojnę nawet jeśli byłam związana

-wydaje mi się że mówiłam że nie obchodzi mnie twoje imię, dupku- uśmiechnęłam się uroczo, chłopak przez chwilę nie wiedział co odpowiedzieć. Jego twarz nadal nie ukazywała emocji

-jak się nazywasz?- zapytał miłym głosem, lekko mnie zdziwił ale nadal zamierzałam wygrać

-nie twój interes- powiedziałam prostując się. Aron czyli dupek uśmiechnął się jeszcze szerzej

-słuchaj mała, mogę cię uwolnić i pogadamy na spokojnie albo mogę nadal cie tak trzymać- kiedy z jego ust padły te słowa wybuchłam śmiechem, on próbuje mnie szantażować.

Zaczęłam gorączkowo myśleć jak pokonać tak silną moc jaką jest niebieski skoro ja mam teraz pomarańczowy. Przypomniał mi się fragment książki o zmianie mocy, siła zostaje taka sama to jest to!

Zaczęłam wyobrażać sobie sznur który mnie związuje a potem jak pęka, chłopak obserwował mnie poważnie

-moc ci nic nie pomoże- powiedział kiedy zauważył moje pomarańczowe dłonie, ale wtedy poczułam jak ucisk znika. Stałam nadal tak samo sztywno myśląc jak uciec

-słuchaaaj... możesz tu podejść- zdałam się na miły ton, chłopak podszedł bardzo blisko mnie, moja ręka cofnęła się energiczne a potem wyprostowana dłoń wymierzyła mu siarczysty policzek. Chwycił się zaskoczony za twarz a ja popędziłam ile sił w nogach do pokoju.

Jaki dureń, co on sobie myślał? Że co, zatrzyma mnie za pomocą mocy i porozmawiamy?

Byłam tak wściekła zaczęłam rzucać poduszkami po ścianach a jedna wypadła przez okno. Poczułam energię przechodzącą przez moje ciało a dłonie spowiła pomarańczowa mgła. Poduszka cofnęła się do mnie.

Długo nie mogłam zasnąć kręcąc się i układając poduszkę, zapadłam w sen dopiero kiedy zaczynało się rozjaśniać na dworze.

Ktoś ściągnął z mnie kołdrę, otworzyłam niewyspana oczy

-Daniel?- zapytałam ale nikt nie odpowiedział. Przekręciłam się na plecy i wezbrała we mnie złość

-co TY tu robisz?- podniosłam się, Aron stał przy oknie patrząc na polane -wiesz że to zaczyna wyglądać jak obsesja?- wstałam z łóżka

-musisz mi pomóc- powiedział. Stanęłam przed szafą i obróciłam głowę w jego stronę

-że co- zaśmiałam się zadziwiona -najpierw mnie śledzisz potem związujesz na korytarzu, a teraz przychodzisz do mnie do pokoju i oczekujesz że ci pomogę?- wybuchłam wyrzucając ręce do góry.

Chłopak odwrócił się w moją stronę i westchnął

-słuchaj nawet gdybym chciała ci pomóc a nie chce -podkreśliłam dwa ostatnie słowa- to zaraz muszę iść- powiedziałam myśląc o lekcjach z Jai'em

-to pozwól mi iść z tobą, tylko tyle- spojrzał mi w oczy. Wzięłam ubrania i poszłam w stronę łazienki

-dobra, możesz iść z mną- jak sie zgodzę to może da mi spokój. Może. Zamknęłam za sobą drzwi

-to dalej bo masz 10 minut- powiedział głośno.

Przebrałam się w moją sukienkę i pomalowałam, spojrzałam w lustro i szepnęłam

-a teraz pokaże cię prawdę- zdjęłam soczewki i przyglądałam się moim fioletowym oczom. Założyłam znów soczewki

-pokaże ci kłamstwo- mruknęłam pod nosem, wyszłam z łazienki i nie mogłam uwierzyć własnym oczom!

Aron posprzątał mój pokój, pościelił łóżko, poukładał poduszki i zamiótł podłogę. Widzę że mamy tu pana porządnisia

-śniadanie?- zapytał podnosząc jakiś papierek i wrzucając go do kosza, pokiwałam głową.

Otworzył mi drzwi i przepuścił pierwszą, nagle stał się takim gentlemanem, szliśmy razem na dół kilka dziewczyn obróciło się za nami

-więc jak masz na imię?- zapytał a ja zorientowałam się że jeszcze mu go nie podałam

-Eleonora- mruknęłam

-Nora brzmi lepiej- powiedział bardziej do siebie niż do mnie -albo El, mogę tak do ciebie mówić?- zapytał dziwnie miłym tonem

-dobrze się czujesz? Może jesteś chory?- spojrzałam na niego śmiejąc się. W czymkolwiek mam mu pomóc to chyba naprawdę mu zależy bo widać stara się nie być takim dupkiem jak zwykle. Byliśmy już na pierwszym pietrze i szliśmy do drzwi

-czuję się świetnie, ale dzięki za troskę- weszliśmy do sali, większość osób zaczęła na nas patrzeć.

Czułam się dziwnie ale i dobrze będąc w centrum uwagi, ale co w tym niezwykłego że przyszliśmy na śniadanie? Aron ruszył niewzruszony do przodu

-usiądź ze mną- mruknął, poszłam posłusznie na koniec stołu po prawej stronie

-czemu się tak gapią? Przecież codziennie jesteś z inną dziewczyną- spojrzałam na boki widząc gapiących się na mnie ludzi

-może i tak ale z żadną nigdy nie wyszedłem poza pokój lub polanę a patrz ty jesteś w stołówce i to z mną z seksownym bogiem którego pragną wszystkie- uśmiechnął się łobuzersko -a i już masz opinię mojej byłej- teraz to pękałam ze śmichu.

Podali jedzenie, przyglądałam się wszystkim: Amanda patrzyła na mnie morderczym wzrokiem, Jai rozmawiał z jakimś chłopakiem a Daniel siedział sam z wzrokiem w talerzu kiedy wyczuł że na niego patrzę podniósł głowę i pomachał mi. Odwzajemniałam gest

-przyjaźnicie się?- zapytał Aron

-można tak powiedzieć, po trochu przez niego tutaj jestem- obróciłam głowę w stronę czarnowłosego chłopaka, milczał. Talerze zniknęły

-gdzie będziesz miała pierwsze zajęcia z mocy?-zapytał

-na czwartym piętrze- podniosłam się od stołu

-zaprowadzę cię- też wstał. Kiedy byliśmy za drzwiami dogonił nas Jai

-cześć Eleonoro- powiedział -mam nadzieję że idziesz na czwarte piętro- zaśmiał się po czym zauważył za mną Arona

-cześć braciszku- mruknął sarkastycznie czarnowłosy. Spojrzałam najpierw na Jai'a potem na Arona

-że słucham?- powiedziałam zdziwionym głosem

-nie powiedział ci?- zapytał ze śmiechem Aron, zaczęłam się na niego wkurzać znowu

-ty też jakoś nie wspomniałeś- przypomniałam mu  -jednak nie musisz mnie odprowadzać, cześć- poszłam w kierunku schodów a Jai pobiegł za mną. Na drugim piętrze odezwał się do mnie

-przepraszam, mogłem ci powiedzieć ale nie sądziłem że w ogóle go poznasz- ton jego głosu był smutny

-dobra, wybaczę ci tym razem -powiedziałam dla żartu- ale powiedz mi czy jest coś jeszcze co powinnam wiedzieć zanim zapytam Arona?- lepiej żeby to on mi powiedział

-jestem synem Białej Damy- to by się zgadzało, Aron chwalił się tym kiedy zapytałam czemu mnie śledził.

Weszliśmy przez czerwone drzwi do sali wypakowanej chyba wszystkim

-dobra, najpierw przywoływanie. Wiem że umiesz przywołać coś co widzisz lub widziałaś niedawno ale teraz przywołamy coś czego dawno nie widziałaś, zaczniemy od małych rzeczy do dużych. Zamknij oczy i wyobraź sobie takie małe szklane kuleczki, powinny przylecieć- zrobiłam to co mi kazał, poczułam przypływ energii.

Otworzyłam oczy przed mną lewitowało stadko małych szklanych kuleczek, Jai miał lekko uchylone usta

-teraz piórka a potem długopisy a ja zaraz przyjdę- powiedział i wyszedł zostawiając mnie samą. Ćwiczyłam przywołując i odsyłając coraz większe przedmioty, stałam już w środku sali kiedy usłyszałam trzask drzwi

-El kochanie musimy pogadać- roześmiany głos Arona udającego słodkiego rozniósł się po pomieszczeniu.

Wyobraziłam sobie noże przed jego twarzą, usłyszałam cichy syk zaskoczenia a potem zobaczyłam noże pędzące w moją stronę, potrzebowałam jakiejś bariery ochronnej jakiejś tarczy więc wyobraziłam sobie kulę naokoło siebie. Noże uderzyły z pomarańczową bańkę i upadły z łoskotem a zaraz za nimi pojawił się Aron z zaskoczoną miną

-jak to zrobiłaś?- zapytał zdziwionym głosem

-normalnie tarcza to tarcza- powiedziałam zirytowana

-taaak tylko że nie ma czegoś takiego jak tarcza, przez moc wszystko przenika ona jest jak pokolorowane powietrze to było niemożliwe- ale jednak to zrobiłam

-tak? To patrz- naokoło mnie powstała pomarańczowa bańka -rzuć we mnie czymś- Aron podniósł długopis i cisnął nim we mnie, długopis odbił się od kuli i wrócił do niego.

Rozejrzałam się dookoła Jai stał za mną i patrzył znów z otwartymi ustami

-to... to... nie...- jąkał się

-tak, niemożliwe- powiedziałam wywracając oczami i zdałam sobie sprawę że kula unosi mnie w powietrzu.

Po tym niemożliwym wyczynie Jai musiał iść do biblioteki poszukać czegoś na ten temat i dał mi spokój mówiąc że i tak za szybko mi idzie więc poszłam do pokoju. Po drodze spotkałam Felix'a

-słuchaj mała, wiem że coś tam między nami jest i nie musisz tego ukrywać, chętnie się z tobą spotkam zobaczę jak całujesz i takie tam. Co ty na to? Ty, ja u mnie dzisiaj- powiedział i puścił mi oczko po czym poruszył brwiami

-Felix to bardzo miłe i urocze ale nie podobasz mi się przykro mi ale muszę odmówić- powiedziałam czekając aż chłopak zrobi jakiś ruch

-a tak naprawdę to czemu się ze mną nie umówisz? Bo co? To ze względu na moją skórę?- powiedział zły

-nie, ona jest umówiona ze mną więc daj jej spokój- ramiona Arona oplotły moja talię od tyłu

-pożałujecie- zagroził i odszedł. Złość we mnie wezbrała.

Jak wam minęły święta? Mam nadzieje że tak leniwie jak mnie! Za moje ogromne lenistwo dostaniecie dwa rozdziały! ~ImFA

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top