10. Zachwycająca uroda
#FinestWatt
William
Przez resztę drogi nie odezwała się do mnie ani słowem. Gdy tylko dotarły do niej to, co powiedziałem, odwróciła głowę w stronę okna i zamilkła.
Być może speszyło ją to, ale ani jedno moje słowo nie było kłamstwem. Siedziała obok mnie kobieta, która nie opuszczała mojej głowy od dnia, w którym ją poznałem i nie zamierzałem tak tego zostawić. Pragnąłem poznać każdy skrawek jej ciała, które już na pierwszy rzut oka wydawało się być idealne. Te brązowe, duże oczy wciąż tkwiły w moim umyśle przyprawiały mnie o zawrót głowy, a idealne usta wręcz prosiły się o to, by je pocałować.
No, ale tak jak powiedziałem, nie miałem w zwyczaju zmuszać do czegokolwiek jakichkolwiek kobiet. Cassidy na ten moment obrała taktykę pod tytułem „pracuję dla twojej matki", ale byłem pewien, że to nie mogło trwać wiecznie. Zawsze udawało mi się osiągnąć to, co sobie postanowiłem i nie przewidywałem, by tym razem miało być inaczej.
Zaparkowałem przy krawężniku tuż obok wejścia do domu mody. Zgasiłem silnik i przeniosłem spojrzenie na brunetkę. Przełknęła ciężko ślinę, spoglądając w kierunku wieżowca.
— Zestresowana? — spytałem, a ona nieznacznie potaknęła.
Odwróciła głowę w moim kierunku.
— Jak diabli. Nie znoszę spontanów, wolę mieć czas na to, żeby się przygotować. Mentalnie i... fizycznie też.
Wskazała na siebie, krzywiąc się przy tym.
Całkowicie nie zgadzałem się z tym, co mówiła. To nie był pierwszy raz, gdy widziałem ją bez makijażu i zarówno wtedy, podczas naszego wspólnego śniadania, jak i teraz, z podziwem lustrowałem jej twarz. Brązowe włosy opadały na ramiona, a czarny strój podkreślał jej karnację.
— Nawet w tym dresie wyglądasz nieziemsko — zapewniałem, na co dziewczyna wywróciła oczami. — Mówię poważnie. Powiedziałbym, że jak modelka, ale nią jesteś, więc to byłoby nietrafione.
Zaśmiała się, a widok jej twarzy, która rozpromieniła się choć na moment sprawił, że sam uniosłem kącik swoich ust.
— Obyś miał rację, bo nie chciałabym zostać zdegradowana w ten sam dzień, w który dostałam awans.
— Nie martw się, nie pozwolę na to.
Spojrzałem prosto w jej piękne oczy. Przez dłuższy moment nie opuszczała spojrzenia, a ja napawałem się tą chwilą.
— Za to Suzanna dopilnuje, żebym wyleciała.
— Suzie ma do powiedzenia tyle, co zeszłoroczny śnieg. To tylko asystentka mojej mamy.
— A zachowuje się, jakby to ona tam rządziła.
Skrzywiłem się. Dobrze zdawałem sobie sprawę z tego, że słowa Cassidy miały w sobie naprawdę dużo z prawdy. Moja mama nakręciła Suzie na to, że pewnego dnia zostanie moją żoną. Momentami było mi żal blondynki, że naprawdę uwierzyła, że przelotna znajomość, która nas łączyła mogłaby przerodzić się w stabilny związek, ale rozmowy nie pomagały. Ani z jedną, ani z drugą.
— Nie zaprzątaj sobie tym swojej ślicznej główki. Chodźmy, moja mama na pewno już wyczekuje przybycia swojej gwiazdy.
Wywróciła oczami na określenie, którym ją nazwałem, ale delikatny uśmiech zabłąkał się na jej ustach. Odpiąłem jej pas bezpieczeństwa, po czym uczyniłem to samo ze swoim. Wysiadłem z samochodu, po czym obszedłem go, by otworzyć jej drzwi. Podałem jej dłoń, żeby łatwiej było jej wysiąść. Chwyciła moją rękę, po czym stanęła tuż obok mnie. Zatrzasnąłem drzwiczki, korzystając z momentu na to, gdy nasze dłonie nadal były splecione.
Jej ręka w dziwny sposób pasowała do mojej.
Zawiesiłem na nich wzrok, a ona, gdy to dostrzegła, od razu poluźniła uścisk, by sekundę później zabrać dłoń. Cóż, szkoda.
Weszliśmy do budynku, gdzie od wejścia powitali nas ochroniarz i recepcjonistki. Zdawałem sobie sprawę z tego, że po raz kolejny ja i Cassidy byliśmy widziani razem, tylko we dwoje, gdy wchodziliśmy lub wychodziliśmy z domu mody i pewnie wśród pracowników zaczynały się już tworzyć plotki na ten temat, ale nieszczególnie o to dbałem.
Po Nowym Jorku krążyło na mój temat tyle plotek, że kolejna nie robiła na mnie wrażenia.
— Mama prosiła, żebym dostarczył cię do stylistek — odezwałem się, gdy oczekiwaliśmy na windę.
— Całe szczęście, że na to wpadła. Będę wyglądać jak człowiek. Mam nadzieję, że ta szycha z Diora mnie nie zje.
Drzwi windy rozsunęły się, a my weszliśmy do środka. Wcisnąłem przycisk zamykający ją, by już nikt inny nie miał okazji do nas dołączyć.
— Nie martw się, będę cię wspierał przez całe spotkanie — oświadczyłem ze spokojem.
— Też będziesz na spotkaniu? — Uniosła brew.
— Panienko, bywam na praktycznie każdym spotkaniu, jakie organizuje moja matka. Być może jeszcze nie zauważyłaś, ale ona bardzo ceni sobie moje zdanie.
Kiwnęła głową.
— No tak. Obstawiam, że gdyby nie ty, nie stałabym w tym momencie w tej windzie, mam rację?
Wzruszyłem ramionami. Prawdopodobnie ją miała, bo istniała szansa, że Suzie i Claire przeciągnęłyby mamę na swoją stronę i ta Norweżka zostałaby główną modelką. Z tą różnicą, że ona nie mogłaby liczyć na podwózkę z mojej strony. W zasadzie, nawet to, że przywiozłem tutaj Cassidy nie było w planach. Jechałem na spotkanie z Anthonym, gdy zadzwoniła matka mówiąc, że dyrektor Diora właśnie wylądował w Nowym Jorku. Byłem blisko jej mieszkania i nie mogłem zmarnować okazji na spędzenie z nią odrobiny czasu. Ciągnęło mnie do tej dziewczyny w jakiś dziwny, niezrozumiały dla mnie sposób.
— Być może — rzuciłem nonszalancko. — A ty nadal mi się nie odwdzięczyłaś za moją pomoc.
— Przecież zgodziłam się pójść z tobą na śniadanie.
— To za mało. Brakuje jeszcze obiadu i kolacji.
— Za dużo wymagasz — odpowiedziała z przekąsem, a drobny uśmiech błąkał się na jej twarzy. — To tylko podwózka.
— I uratowanie przed Suzanną. Beze mnie nie dałabyś rady.
W tym momencie drzwi windy rozsunęły się, odsłaniając przed nami piętro, na którym bywałem niezwykle rzadko. Kierowniczka tego harmidru nienawidziła, gdy ktoś kręcił się pod nogami jej pracownic, przez co nie mogły się skupić na pracy.
— Jesteś zbyt pewny siebie.
Wyszła z windy, a ja podążyłem za nią.
— Po prostu wiem, że Suzie ma do mnie słabość. — Położyłem dłoń na dole jej pleców, po czym nachyliłem się tuż nad jej uchem. — A może nie tylko ona? — Wyszeptałem.
Obserwowałem jej reakcję z nieskrywaną satysfakcją. Na moment wstrzymała oddech i doskonale widziałem, jak na sekundę przystanęła. Szybko się jednak zreflektowała i ruszyła przed siebie, choć jej plecy nadal pozostawały spięte.
— Myślę, że musisz zadowolić się tylko słabością Suzanny — odpowiedziała, również szeptem.
Uśmiechnąłem się pod nosem. Odbijała piłeczkę jak zawodowiec i swoim zachowaniem sprawiała, że pragnąłem jej coraz bardziej i bardziej. Miałem niesamowitą ochotę dłonią, którą trzymałem na jej lędźwiach, zwiedzić całe jej ciało. Odkryć każdą z pięknych krągłości, które kusiły mnie nawet, gdy miała na sobie dres.
Na razie musiałem jednak poczekać na to, aż ona sama postanowi pokazać mi, że też tego chce.
— No trudno — mruknąłem.
Dotarliśmy do pomieszczenia, w którym już czekały na nas, a raczej na nią, gotowe do pracy dziewczyny. Poinstruowałem ją, gdzie ma się udać, gdy już będzie gotowa i z niechęcią opuściłem studio. Gdybym mógł, zostałbym i obserwował pracę stylistek, ale po pierwsze, gdyby wpadła tu ich przełożona, zebrałbym od niej opierdol, a po drugie, mama prosiła, żebym zjawił się u niej od razu, gdy dotrzemy do domu mody.
Wjechałem więc na jej piętro, by od razu, gdy tylko drzwi windy się rozsunęły, natrafić na uśmiechniętą Suzie.
— Willy, jak miło cię widzieć — odezwała się jako pierwsza.
Wysiadłem z metalowej puszki, a ona bez zawahania zmniejszyła dystans między nami, by ucałować mój policzek.
— Ciebie też — odpowiedziałem, siląc się na uśmiech.
Lubiłem Suzannę i ceniłem sobie nasz układ, ale nie wiązałem z nią żadnych poważniejszych planów i wiedziałem, że musiałem to uciąć, zanim ona do końca się zaangażuje. Sądziłem, że przez mój pobyt w Europie jej emocje opadną i teraz będziemy mogli wrócić do zwykłej, platonicznej znajomości, ale wychodziło na to, że weszła w konspirację z moją matką i za wszelką cenę próbowała dopiąć swego.
— Przyjechałeś na spotkanie z dyrektorem z Diora? — spytała, na co kiwnąłem głową.
— Przyjechali już?
— Tak, właśnie po nich idę, czekają na dole. Meredith już na ciebie czeka w sali konferencyjnej.
Potaknąłem, po czym odprowadziłem ją wzrokiem windy. Gdy tylko drzwi się za nią zasunęły, ruszyłem w stronę sali, w której faktycznie już czekała na mnie mama. Siedziała na szczycie długiego stołu, wpatrzona w coś na tablecie.
— Cześć, mamo — odezwałem się, tym samym zwracając na siebie jej uwagę. Uniosła wzrok, a ja podszedłem do niej i pocałowałem w policzek na powitanie. — Przywiozłem naszą gwiazdę całą i zdrową.
— Jestem ci wdzięczna, na pewno nie dotarłaby tutaj tak szybko, gdyby nie ty.
Opadłem na krzesło po jej lewej stronie.
— Do usług. Minąłem się z Suzie przy windach.
Blondynka kiwnęła głową, po czym zablokowała ekran tableta i skupiła swoje spojrzenie na mnie.
— Tak, ma tu przyprowadzić gości. Mam nadzieję, że Cassidy zjawi się tu lada moment. Mam pewne wątpliwości, czy da sobie z tym wszystkim radę — westchnęła ciężko.
— Dlaczego? To świetny wybór.
— Jest piękna i ma predyspozycje, ale dotychczas obracała się tylko na angielskim podwórku, a teraz ma stanąć na czele międzynarodowej kampanii. Boję się, że ją to przytłoczy.
— Na pewno nie — zapewniłem.
Nie miałem pewności, czy na pewno dobrze robiłem, że tak bardzo w nią wierzyłem i doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że miało to duży związek z tym, jak bardzo mnie do niej ciągnęło, ale nic nie mogłem na to poradzić.
— Obyś miał rację. Kupiłeś już prezent na urodziny Lucy?
— Nie, zostały jeszcze ponad dwa tygodnie, a Violet wspominała, że ona co chwila zmienia zainteresowana. Dwa dni temu były kucyki, ale nie wiem, czy to nadal aktualne.
Starałem się być na bieżąco z życiem moich bratanków, a wszystko zmieniało się w zatrważającym tempie. Te dzieciaki miały niesamowicie dużo zainteresowań, które tak porzucały tak szybko, jak je wynajdowały. Czasem dziwiłem się, że mój brat i bratowa jeszcze nie osiwieli.
— Byłbyś fantastycznym ojcem — zaczęła, a ja nie mogłem powstrzymać się od wywrócenia oczami, co nie uciekło jej uwadze. — No co? Masz już trzydzieści lat na karku.
— Rozmawialiśmy na ten temat setki razy. Masz dwójkę wspaniałych wnuków i to na nich powinnaś się skupić.
Kobieta chciała coś na to odpowiedzieć, ale przeszkodził jej w tym dźwięk otwieranych drzwi. Oboje przenieśliśmy nasze spojrzenia w tamtym kierunku, po czym podnieśliśmy się z krzeseł, żeby przywitać gości. Tuż za Suzanną w wejściu stanęło dwóch mężczyzn. Jeden z nich, wyraźnie starszy, miał ubrany dobrze skrojony garnitur, drugi natomiast, któremu wiekiem bliżej było do mnie, zdecydowanie odbiegał stylem od swojego towarzysza. Lniana koszula i jasne spodnie sprawiały, że wyglądał na niesamowicie wyluzowanego.
Mama ruszyła w kierunku mężczyzn, a ja podążyłem za nią. Starszy z nich uśmiechnął się grzecznie w jej kierunku, po czym wyciągnął dłoń.
— Marcello Rossi — przedstawił się, po czym odwrócił spojrzenie w stronę swojego towarzysza.
— A to Raphael, fotograf.
Brunet uśmiechnął się w stronę blondynki, po czym także uścisnął jej rękę w geście powitania.
— Bardzo nam miło. Meredith McCain, a to mój syn William i prawa ręka, Suzanna.
Po krótkiej, nieco niezręcznej dla mnie wymianie uprzejmości, Suzie zaproponowała im coś do picia, po czym opuściła pomieszczenie, by zrobić kawę. Mężczyźni zajęli miejsca po drugiej stronie stołu.
— Brakuje jeszcze Cassidy, naszej głównej modelki, ale powinna zjawić się tu lada moment — poinformowała moja mama, a Marcello skinął głową w geście zrozumienia. — Jak minęła wam podróż?
Oparłem się wygodnie o oparcie krzesła, przysłuchując się rozmowie mamy i dwójki gości. Nieszczególnie interesowały mnie ich opowieści dotyczące problemów z bagażami czy też turbulencji podczas lotu, ale wiedziałem, że moja obecność tutaj była ważna dla mamy.
Ich pogawędkę przerwało pojawienie się w drzwiach kobiety, na którą wszyscy oczekiwali. I wcale nie mówię tu o Suzie z kawą, choć domyślałem się, że nasi goście potrzebowali kofeiny. Każdy z nas utkwił spojrzenie w brunetce, która z delikatnym uśmiechem na ustach weszła do środka.
— Przepraszam za spóźnienie.
Zlustrowałem ją spojrzeniem i po raz kolejny utwierdziłem się w przekonaniu, że nie było wydania, w którym Cassidy Wells by mnie nie zachwycała. Była absolutnie piękna i nie miałem najmniejszych wątpliwości, że w życiu nie spotkałem na swojej drodze kobiety, która robiłaby na mnie tak piorunujące wrażenie.
— Jest i ona. — Mama wstała z krzesła, na którym siedziała, by podejść do Cassidy i objąć ją ramieniem. — Cassidy Wells, nasza główna modelka.
Marcello i Raphael poszli w ślady mojej mamy, także podnosząc się ze swoich miejsc. Zacisnąłem szczękę, widząc uśmiech na twarzy młodszego z nich, którym obdarował brunetkę, by po chwili ucałować jej dłoń.
— Zachwycająca uroda — skomentował ciemnowłosy, wciąż ujmując jej dłoń.
A mnie trafiał szlag.
— Ciężko się z tym nie zgodzić — dodał drugi. — Bardzo cieszymy się, że nasza pierwsza współpraca z Domem Mody McCain odbędzie się z udziałem tak pięknej twarzy.
— Dziękuję, to dla mnie bardzo miłe.
Jej wzrok powędrował ponad rozmówców i napotkał na moje spojrzenie. Kącik moich ust powędrował ku górze. Wyglądała naprawdę niesamowicie w beżowym kombinezonie, który podkreślał jej długie, zgrabne nogi.
— Cassidy, usiądź obok Williama, nie będziemy przeciągać, bo panowie z całą pewnością mają napięty grafik.
Podniosłem się z krzesła, na którym siedziałem, żeby następnie odsunąć to po mojej lewej stronie. Brunetka podeszła do mnie, po czym zajęła miejsce, dziękując cicho. Usiadłem obok niej, po czym skupiłem spojrzenie na mamie, która odpaliła tablet leżący tuż przed nią.
Ciężko było mi trzymać wzrok odwrócony od kobiety, która siedziała tuż przy mnie, ale doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że to nie najlepszy moment na wgapianie się w nią.
— Dostałam od was informację, że jeszcze w tym tygodniu zależy wam na zorganizowaniu sesji zdjęciowej, z której zdjęcia zostaną wykorzystane do reklamy podczas bankietu ogłaszającego naszą współpracę — zaczęła swoim spokojnym, przeznaczonym do biznesowych rozmów, tonem mama.
Marcello kiwnął głową.
— Tak. Ja muszę dziś opuścić Nowy Jork i wrócę dopiero na bankiet, ale zostawiam wam mojego zaufanego fotografa i chciałbym, żeby to on wykonał zdjęcia. Zna estetykę naszej marki i wie, czego oczekujemy.
Przeniosłem spojrzenie na Raphaela i po raz kolejny podczas tego spotkania, które dopiero się zaczęło, zacisnąłem szczękę, dostrzegając, że brunet nie odrywał wzroku od Cassidy, która zresztą nie pozostawała mu dłużna.
— To będzie niesamowita przyjemność mieć przed obiektywem taką piękność — rzucił zaczepnie w kierunku brunetki.
— To będzie ciekawe doświadczenie, móc reprezentować tak znaną markę — odpowiedziała w stronę Marcello, zdając się zignorować słowa fotografa.
Rozmowę przerwała Suzanna, która weszła do środka z dwoma filiżankami kawy w dłoniach. Postawiła je przed mężczyznami.
— To wszystko dla panów? Czy może mogę w czymś jeszcze pomóc? — spytała uprzejmie.
— Cassidy, napijesz się czegoś?
Miałem ochotę wywrócić oczami na słowa, które padły z ust Włocha, a jednocześnie wkurzyłem się na samego siebie, że jej tego nie zaproponowałem. Suzanna przeniosła swoje spojrzenie na Cassidy, która jedynie z uśmiechem podkręciła głową i podziękowała za propozycję.
Mama i Marcello kontynuowali rozmowę o bankiecie, który miał odbyć się już w przyszłym tygodniu i przygotowaniach do niego. Mimo, że organizacja w większości spoczywała na barkach domu mody, to Dior miał niejedno wymaganie, które musiało zostać spełnione w związku z tym wydarzeniem. Dobrze wiedziałem, jak mamie zależało na tej współpracy.
Wędrowałem wzrokiem między brunetką, a mężczyzną siedzącym na przeciwko niej. Pierwszy raz w życiu byłem wkurzony na to, że jakaś kobieta patrzyła w kierunku innego faceta, niż ja. Zazwyczaj mi to nie przeszkadzało. Pewnie dlatego, że zazwyczaj nie zabiegałem o uwagę jakiejkolwiek z nich.
Panienka siedząca obok mnie była wyjątkiem od reguły.
Trochę przerażało mnie to, że angażowałem się w ten flirt, nie mając pojęcia dokąd nas to zaprowadzi.
Jasne, miałem w głowie określony cel, który chciałem w ten sposób osiągnąć. Nie wiedziałem jedynie, dlaczego nie odpuściłem już w momencie, gdy ona pierwszy raz powiedziała, że jest modelką pracującą dla mojej matki, jak robiłem to zazwyczaj.
Chciałem brnąć w to dalej. Kręcił mnie ten niewinny flirt, uśmiechy, które sobie posyłaliśmy i dwuznaczne komentarze.
Kręciła mnie cała ona i miałem tylko nadzieję, że w momencie, w którym uda mi się osiągnąć to, co sobie zamierzyłem, będę potrafił dać sobie spokój.
***
Heeej!!
Nooo się narobiło.
Rozchorowałam się, próbowałam przy tym pracować (skończyło się kiepsko) i przy okazji pomóc przy zbiórce na powodzian.
Mam nadzieję, że Wy i Wasze rodziny jesteście cali i zdrowi.
Standardowo... będę wdzięczna za aktywność i... do kolejnego!
Buzi,
mrsgabrielleexx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top