Prolog
To wszystko zaczęło się w zwykły dzień. Była jesień, ale dzisiaj nie jestem pewna, który konkretnie miesiąc. Pamiętam, że od początku toczył się on wolnym rytmem, nie wyróżniał się niczym szczególnym spośród setki, a nawet tysięcy dni, które dane mi było przeżyć. Nic nie wskazywało na to, iż stanie się on początkiem nowej historii.
Tamtego popołudnia byłam w jednej z londyńskich kawiarni. Jedna z jej ścian była prawie w całości przeszklona, prawie, ponieważ na górze oraz na dole zostało po kawałku tej właściwej pomalowanej ma jasnobrązowy kolor. Przez sam środek okien ciągnął się drewniany blat, przy którym stały wysokie, czarne krzesła z oparciem i poduszką na siedzisku. To właśnie przy nim siedziałam. Dzielił się on na dwa stoliki z dwoma miejscami, a przynajmniej takie miałam wrażenie. Nikt jednak nie potwierdził mojej hipotezy, ale też jej nie zaprzeczył.
Czytałam wtedy książkę na czytniku. Nie pamiętam już jej tytułu. Kiedy patrzę na te wydarzenia z perspektywy czasu to wydaje mi się to być błahą rzeczą, ale kiedyś z całych sił próbowałam go sobie przypomnieć. Może, gdybym czytała wtedy w papierze, nie miałabym takiego problemu. Wtedy mogłabym zapamiętać jakieś szczegóły z jej okładki, grubość, kolor papieru, czy wielkość liter. To jednak nie miałoby żadnego znaczenia, ponieważ ona nie grała w mojej i jego historii żadnej roli, była po prostu niewielkim elementem wystroju, a na nie nikt nie zwraca uwagi.
Przede mną leżał otwarty zeszyt. Jego kartki były koloru ścian kawiarni, pomarszczone, co było wynikiem zalania go kiedyś przeze mnie. Zdobiły je proste czarne linie oraz tusz mojego pióra. Nie zapisywałam w nim konkretnych rzeczy. Były w nim moje myśli, cytaty, pomysły, postanowienia, a nawet proste rysunki. To był zeszyt od wszystkiego, coś na kształt brudnopisu, ale prowadzonego starannie. Nie rozstawałam się z nim nawet na moment. On, albo któryś z jego następców, zawsze musiał być blisko. To właśnie, dzięki nim mogę odtworzyć tę historię, ponieważ nie raz wylewałam do nich wszelkie moje emocje, w większości przypadków te negatywne. Ile bym dała, aby było ich znacznie mniej, aby wszystko potoczyło się innym torem. Jednak nie mogło się tak stać, ponieważ on był takim, a nie innym człowiekiem.
Piłam herbatę z dużej, białej filiżanki. Zwykłą, czarną, mocną, bez żadnych nut smakowych. Wyjątek stanowił cukier, przez który jak zwykle była ona lekko za słodka. Bardzo rzadko zdarzało mi się, aby była idealna. Trzymałam ciepłe naczynie w dłoniach, przyglądając się miastu pogrążonemu w szarości. Tamtego dnia padało. Nie było to niczym niezwykłym w Londynie, ale miałam wrażenie, że tamtego dnia ten deszcz zaskoczył wszystkich.
Zobaczyłam go najpierw przez szybę, nie byłam w stanie jednak w tamtej chwili rozpoznać, kim był przez kaptur na jego głowie, a także ciemne okulary, za którymi skrywał oczy. Pamiętam, że pomyślałam, iż jest coś z nim nie tak, skoro w taki dzień nosi okulary przeciwsłoneczne.
Zaparkował swoje Audi przy chodniku, naprzeciwko mnie. Wysiadł z niego i szybko pobiegł do kawiarni. Oczywiście wcześniej zamknął samochód oraz włączył alarm. W końcu musiał dbać o swoje dziecko. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, jak bardzo go kocha.
Nie zwracałam na niego już uwagi, ponieważ nie był dla mnie osobą wartej mej uwagi, zresztą jak każdy. Wszedł i podszedł do kasy złożyć zamówienie. Ja w tym czasie odstawiłam kubek. Zaczęłam pisać coś w swoim notesie. Dziś już nie pamiętam, który to był dokładnie zapisek. Ktoś mi może wytknąć, że zapomniałam o wielu rzeczach, ale przy nim umykały człowiekowi szczegóły.
Byłam tak pochłonięta tą rzeczą, że nie zauważyłam nawet, kiedy podszedł do mnie. Zapytał, czy może się dosiąść. Dopiero wtedy zorientowałam się, że w całym lokalu nie ma nawet jednego wolnego stolika, ponieważ miejsc nie brakowało. Zastanawiałam się, dlaczego wybrałeś właśnie to przy mnie, przecież wiele innych osób siedziało samotnie. Może przy kimś innym nie zadałabym sobie takie pytania, ale to był on. Harry Styles we własnej osobie. Trudno było nie znać tego chłopaka, a właściwie mężczyzny, zwłaszcza w Wielkiej Brytanii, ponieważ jego twarz można było znaleźć wszędzie, na okładkach gazetach, telebimach, billboardach od lat.
Zgodziłam się. Nie dlatego, że był Harrym Stylesem i było głupio odmówić. Nie patrzyłam na to. Wiedziałam, iż w życiu są ważniejsze rzeczy od stanu społecznego czy ilości pieniędzy na koncie. Zrobiłam to z czystej grzeczności, ponieważ widziałam, że pytając o to, czuł się skrępowany. Mówił wtedy bardzo cicho. Kątem oka zauważyłam, iż zacisnął jedną dłoń w pięść. Nigdy nie posądziłabym go o nieśmiałość. Ludzie jednak lubią nas zaskakiwać. Harry zrobił to wtedy po raz pierwszy. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że był to jeden z niewielu razy, gdy zrobił to w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Siedziliśmy obok siebie, nic nie mówiąc. W którymś momencie Styles wyjął zeszyt podobny do mojego. Nawet nie zauważyłam, że miał ze sobą torebkę. Panowała między nami cisza, którą przerwała na chwilę jedna z baristek, gdy przyniosła mu herbatę. Też pił czarną z tym wyjątkiem, że bez cukru, ale z mlekiem. Czułam się niezręcznie, chociaż to prawdopodobnie było nic w porównaniu z tym, co czuł Harry. Widziałam jak nerwowo bawił się palcami i filiżanką. Notes zaś leżał przed nim nawet nie otwarty.
Odezwałam się, próbując nawiązać jakąś rozmowę. Nie było to proste, ponieważ początkowo odpowiadał krótkimi zdaniami, a czasem nawet jednym słowem. Myślałam, że to dlatego, iż nie miał ochoty na rozmowę z kimś mojego pokroju, ale po kilku minutach wytłumaczył się.
– Wiem, że jestem mało rozmowny, ale... To wszystko przez moją nieśmiałość, a poza tym mnie onieśmielasz – mówił to cicho, wpatrując się w swoje palce. Jedynie pod koniec zerknął na mnie.
Policzki mężczyzny pokrył rumieniec, który pojawił się także u mnie. Wzięłam łyka herbaty, nie wiedząc co mogłabym mu odpowiedzieć. Nie chodziło tutaj bynajmniej o to, że usłyszałam to od samego Harry'ego Stylesa, a po prostu od mężczyzny. Chciałabym, aby mówiono mi takie słowa częściej, ale wcześniej nikt się mną nie interesował. Ten wielki gwiazdor był pierwszym, który zwrócił na mnie uwagę. W swoim życiu byłam w całości nieskalana. Dopiero on miał rozbudzić we mnie rzeczy, o które nigdy bym się nie posądziła. Wtedy jednak nie myślałam o tym, jak destrukcyjny dla mnie będzie.
– Nie musisz się mnie bać. Może i onieśmielam, ale nie ugryzę. – Harry podniósł głowę. Spojrzał na mnie tymi zielonymi oczami. Przysięgam, że nie jestem taką kobietą, ale wiem, że gdybym wtedy nie siedziała to nogi by się pode mną ugięły. – Nie będę cię też oceniać, śmiać się jeśli palniesz jakąś głupotę. Co najwyżej możemy pośmiać się razem.
Po moich słowach jego usta wygięły się w niewielkim uśmiechu, który rozświetlał trochę ponurą aurę, spowijająca tamten dzień. Gdy teraz o tym myślę, wydaje mi się to być głupie, tak jakbym czytała jakiś tandetny romans, ale tak właśnie było. Harry Styles sprawiał, że nawet coś takiego, wydawało się wyjątkowe. Nie zakochałam, a nawet nie zauroczyłam się w nim tamtego popołudnia. On po prostu roztaczał wokół siebie... Nawet nie wiem jak ubrać to w słowa, ponieważ nikt nie byłby w stanie sobie tego wyobrazić, jeśli nie spotkałby się z nim.
Tymi zdaniami przełamaliśmy lody, a rozmowa zaczęła się powoli kleić. Nie były to ambitne tematy, nie dowiedzieliśmy się niczego o sobie, ale nie było takiej potrzeby. W końcu żadne z nas nie spodziewało się, że spotkamy się ponownie. To miała być niezobowiązująca rozmowa dwójki nieznajomych osób, nic poza tym. Myślę, że każdy kojarzy jak czasem na wyjeździe rozmawia się z całkiem nieznanymi nam ludźmi, ponieważ mieszkają obok, ale wraz z ostatnim dniem wszystko się kończy. Prawdopodobieństwo tego, że kiedyś jeszcze się spotkacie jest małe. Tak powinno być w naszym przypadku.
Los chciał jednak inaczej, a może to było celowe działanie Harry'ego. Tego nie jestem pewna, ponieważ nigdy nie chciał mi tego zdradzić. Wiem jednak, że wychodząc mężczyzna zabrał zamiast swojego mój zeszyt. Początkowo nie zorientowałam się z błędu, który popełnił. Może dlatego, że przyglądałam się jemu. Temu jak idzie, a następnie wsiada do swojego Audi. Przez chwilę siedział w nim, sprawdzając coś na swoim telefonie. Potem po prostu odjechał. Nie wiedząc czemu, zastanawiałam się w tamtej chwili gdzie się udał. Nie powinno mnie to interesować, ale jednak było inaczej.
Włożyłam do uszu słuchawki. Początkowo wciąż wpatrywałam się w okno, a właściwie w miejsce, w którym stał jego samochód. Nie wiedziałam, dlaczego to robię. Po prostu tak było. Czasem miewałam chwilę, gdy wpatrywałam się w nieokreślony punkt przed sobą, odpływając gdzieś daleko myślami. Tamten moment uznałam właśnie za coś takiego.
Spojrzałam na swój notatnik, który jak się okazało nie należał do mnie. Owszem na pierwszy rzut oka mógł się nim wydawać, ale okładkę mojego zdobiły zupełnie inne rysunki. Westchnęłam zrezygnowana, ponieważ w takiej sytuacji nic nie mogłam zrobić.
Korciło mnie, aby zajrzeć do środka, do notatek Stylesa. Od zawsze byłam niezwykle ciekawą osobą, więc nikogo kto mnie zna, nie powinno dziwić, że chciałam spojrzeć w jego zapiski. Nie mogłam jednak tego zrobić, ponieważ to była prywatna sprawa Harry'ego i sama nie życzyłabym sobie, aby przeczytał to, co znajdowało się w moim notatniku. Mogły tam być jedynie teksty piosenek, ale także bardziej osobiste rzeczy przeznaczone tylko do jego wglądu.
Przy dźwiękach piosenek od Sashy Sloan dopiłam herbatę, która była już zimna, wpatrując się w krople deszczu sunące po szybie. Mogłam dokończyć czytać książkę, ale nie byłam w stanie się już na niej skupić, ponieważ w mojej głowie kłębiło się jedno pytanie. Co jeśli on nie uszanuje mojej prywatności i postanowi poznać wszystkie tajemnicy, które tak skrupulatnie ukrywałam przed światem?
***
Leżałam na lekko już podniszczonej kanapie w niewielkim mieszkaniu, które dzieliłam z moją przyjaciółką. Na moje szczęście nie było jej, gdy wróciłam. Wolałam nie spowiadać się z tego, co miało miejsce w kawiarni, a na pierwszy rzut oka było widać, że coś było nie tak. Od środka zżerały mnie nerwy, przypominające mi chwile, gdy niecierpliwie czekałam na ocenę ze sprawdzianu z matematyki. Nie miałam przy sobie mojego największego skarbu, który od zawsze chroniłam. Czemu więc ten jeden raz skupiłam się na czymś innym? Czemu nie schowałam tego notesu albo nie odsunęłam na bok, gdy tylko Harry pojawił się w kawiarni? Pozwoliłam mu tym samym zabrać kawałek mojej duszy, ale czy ja nie zrobiłam tego samego?
Do moich uszu dotarł dźwięk dzwonka do drzwi. Wzdychając, podniosłam się z kanapy i ruszyłam do nich. Gdy je otworzyłam zobaczyłam jego. Harry Styles stał w progu mojego mieszkania. Mogę się założyć, że na mojej twarzy malowało się wyraźne zdziwienie, ale w końcu był ostatnią osobą, której mogłam się spodziewać.
Nie wiedziałam, skąd mógł mieć mój adres. Potem jednak zwróciłam uwagę na swój notes, który trzymał w dłoniach. Przypomniałam sobie, że miałam zasadę zapisywania na ich początku mojego obecnego miejsca zamieszkania. Robiłam to na wszelki wypadek, ponieważ nigdy nie wiadomo, co się w życiu stanie, a sytuacja z Harrym była tego idealnym przykładem.
– Przyniosłem twój notes, który przez nieuwagę zabrałem zamiast swojego z kawiarni – odezwał się, przerywając panującą między nami ciszę. – Nie czytałem go. Spojrzałem jedynie na pierwszą stronę, czy... Znalazłem tam twój adres i postanowiłem ci go oddać. Pewnie to coś bardzo osobistego dla ciebie.
Gdy na niego patrzyłam przychodził mi na myśl jedynie jeden obraz. Harry Styles był sporym mężczyzną, nazwałabym go nawet wielkim. Nie brzmi to dobrze, ale ja wiedziałam co miałam na myśli, ujmując to w ten sposób. W tamtej jednak chwili wydawał się malutki, ponieważ był jak mały chłopiec, który czekał na burę od swojej matki.
– Wejdź, zaraz przyniosę ci twój. – Wpuściłam cię do środka.
Kiedy szłam do swojej sypialni, słyszałam za sobą jego kroki. Nie został w wejściu tak jak sądziłam. Przełknęłam ślinę. Zdawałam sobie sprawę z tego, że rozglądał się dookoła, a mnie po prostu zaczęło być wstyd za to w jakich warunkach żyłam. Wiem, że nie powinnam się tak czuć i w sumie robiłam to tylko przy nim. On był kimś, a ja? Byłam normalnym, biednym człowiekiem, który żył w skrajnych warunkach, ponieważ utrzymanie się w stolicy kosztowało zdecydowanie zbyt wiele.
– Czemu taka kobieta jak ty mieszka w takich warunkach? – zapytał, gdy przekroczyliśmy próg mojej sypialni. Usiadł na moim łóżku, a ja dziękowałam w duszy za to, że materac jeszcze jakoś się trzymał i nie wystawały z niego sprężyny. Czułam, iż jest bliski temu, ale nie było mnie stać na nowy.
– Taka? To znaczy? – Podałam mu jego notes. Odłożył go na szafkę nocną razem z moim.
– Sam nie wiem. Po prostu taka. Kiedy rozmawialiśmy w kawiarni wyobrażałem sobie twoje życie zupełnie inaczej.
– Naprawdę zaprzątałam ci głowę? Czemu ktoś taki jak ty miałby myśleć o takiej zwykłej dziewczynie jak ja?
– A więc wiesz kim jestem?
Zanim odpowiedziałam mu na to pytanie, musiałam się chwilę zastanowić. Każdemu może się wydawać to dziwne, ale nie dla mnie. To wszystko co znajdowało się w mojej głowie było niezwykle złożone. Nie było w tym niczego prostego.
– Nie, tak naprawdę to nie. Nikt cię nie zna, nawet ty sam, w pełni. No może poza Bogiem, ale to już kwestia sporna.
Zapaliłam papierosa, którego wyjęłam wcześniej z paczki, leżącej na szafce nocnej. Zaproponował też jemu. Odmówił i nie dziwiłam mu się. Sama za nimi nie przepadałam, ale czasem po prostu człowiek potrzebuje zapalić. Nie wyszłam z nim nigdzie, ponieważ to mieszkanie i tak było jednym wielkim burdelem. Ten zapach wręcz idealnie do niego pasował.
– Owszem wiem kim jest Harry Styles, a gdy dzisiaj stanąłeś przy moim stoliku wiedziałam kim jesteś, ale nic poza tym. Nie trudno rozpoznać twarz, którą widzi się na billboardach, pierwszych okładkach gazet, a płyty można znaleźć na półkach wszystkich sklepów, które je sprzedają. Nie wiem jednak nic poza tym, nawet podstawowych informacji, ponieważ nigdy nie byłam zainteresowana twoją osobą.
– Skąd więc twoje słowa? Czemu miałbym nie zaprzątać sobie twoją osobą głowy? – Oblizał dolną wargę.
– Jestem nikim, zwykłą biedną studentką, która ledwo wiąże koniec z końcem. Nie zaliczam się do twoich sfer. Możesz mieć każdą kobietę, obracasz się w gronie najpiękniejszych modelek świata, popraw mnie, jeśli się mylę, więc dlaczego miałbyś zwrócić uwagę na takiego szaraczka jak ja, który samotnie pije herbatę, pisząc rzeczy zrozumiałe tylko dla niego?
– W kawiarni było wiele samotnie siedzących osób, a ja wybrałem akurat miejsce obok ciebie. To nie był przypadek. Owszem lubiłem przyglądać się ulicą Londynu, ponieważ działo to na mnie niezwykle kojąco, ale powód był zupełnie inny. – Położył się na moim łóżku. Kiedy mówił, żywo gestykulował rękoma. Jak się później dowiedziałam był to nawyk, którego próbował się pozbyć. – Ty jako jedyna nie patrzyłaś na mnie jakbym był jakimś dziełem w muzeum, nie wyciągnęłaś telefonu i nie zaczęłaś robić zdjęć, nie szeptałaś. Do tego byłaś piękna, a jak się potem okazało także inteligenta oraz dojrzała. Pomyślałem, że jako jedyna potraktujesz mnie jak zwykłego człowieka, a nie wielkiego pana Harry'ego Stylesa. Byłaś moją jedyną szansą na odrobinę normalności dzisiaj. Mogę mieć każdą, ale sęk w tym, że większość z nich chce moich pieniędzy, sławy, kolejnej sławnej ustawki... Pragnę kogoś, kto będzie chciał mnie dla mnie, za to jaki jestem, a nie kim jestem. – Widziałam jak posmutniał, a mi się zrobiło go żal. Nie chciałam go jednak traktować z litością, ponieważ nie tego potrzebował.
– Sęk w tym, że nie rozmawiamy jak normalni ludzie, a bardziej jak ci na poziomie. Nie ma w tym takiego luzu – zaśmiałam się, a on po chwili mi zawtórował. Ułożyłam się przy nim na łóżku.
– Trafna uwaga, a więc chyba czas to zmienić, ale za nim coś bardziej luźnego to mam pytanie. – Po raz kolejny oblizał wargi. – Pójdziesz jeszcze któregoś dnia ze mną na herbatę i ciastko?
– Podaj mi jeden powód, dlaczego miałam to zrobić?
– Będę smutny, chociaż nie... – Zamyślił się. – Dasz mi trochę normalności znowu, małą dawkę szczęścia.
– Trafiłeś na osobę, która ma dobre serce, więc zrobię to z miłą chęcią. Powiedz tylko kiedy.
– Nie mam przy sobie kalendarza, ale jak dasz mi swój numer to dam ci znać, gdy wrócę do domu i do niego zajrzę. – Spojrzał na mnie z chytrym uśmieszkiem. To była jedna z jego zagrywek, którymi w łatwy sposób manipulował ludźmi. Ten uśmiech oraz dobrze dobrane słowa.
– Chcesz mi powiedzieć, że zapisujesz wszystko w tradycyjny sposób, a nie w telefonie? Jakość nie chce mi się w to wierzyć.
– Dobra, masz mnie. Po prostu chciałem mieć twój numer, ale widzę, że z tobą nie jest tak łatwo. No cóż... To w takim razie ile masz lat? Wiem, iż kobiet się o takie rzeczy nie pyta, ale po prostu to jak się zachowujesz, mówisz a jak wyglądasz, przeczy sobie.
Miał rację, ponieważ nie wyglądałam nigdy na swój wiek, co stanowiło czasem mój mały kompleks. W tamtej jednak chwili nie to mnie martwiło, a fakt, że gdy Harry dowie się ile mam naprawdę lat może się zrazić. Nie znałam jego daty urodzenia, ale widziałam jak się prezentował. Był już prawdziwym mężczyzną, u którego już jakiś czas temu zanikły delikatne, chłopięce rysy. Przynajmniej tak mi się wydawało.
Jak się potem okazało nie myliłam się, ponieważ dzieliło nas aż, a może tylko, siedem lat, ale jemu to nie przeszkadzało. Powiedział mi, że z urody wyglądam na znacznie młodszą, ale gdy się ze mną rozmawia wydaje się być starsza. Zaśmiałam się, ponieważ czasem zachowywałam się jak kompletne dziecko. Do tego wspomniał o swoich znajomych, którzy mimo że byli starsi ode mnie, to także mniej dojrzali. Na tyle, iż nie próbował nawet z nimi rozmawiać na poważniejsze tematy.
Został u mnie na cały wieczór. Rozmawialiśmy, poznając siebie nawzajem. Wtedy też na dobre zaczął się ten najgorszy okres mojego życia. Oddałam nieświadomie kawałek swojego serca, duszy w dłonie diabła o wyglądzie anioła.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top