05

Piosenka do rozdziału:
One Direction - If i Could Fly

Opuszczanie zajęć stało się naszym 'głupim nawykiem'. Mimo iż nie trawiliśmy siebie to woleliśmy swoje towarzystwo od siedzenia w szkole. Chodziliśmy na spacery zamieniając może pięć słów ewentualnie kłócąc się. Ja wypominam mu głodzenie się, on mi cięcie. Rozchodzimy się do domów a następnego dnia znów spotykamy w drodze do 'szkoły'.

Tak było i dziś. Wybraliśmy się do parku, o 7 rano nad jeziorkiem nie było w ogóle ludzi. Usiedliśmy na moście wystawiając nogi. Machałem swoimi wpatrując się w tafle wody.

- Chłodno dzisiaj - wymamrotał Zayn. Zerknąłem na niego i zdjąłem kurtke, zarzuciłem na jego ramiona. Patrzył na mnie chwilę - Zmarźniesz..

- Mam pod bluzą długi rękaw - odpowiedziałem - Jest mi ciepło.

Siedzieliśmy obok siebie, nasze uda się stykały a mnie przygnębiał fakt że jego nogi są takie chude.. Jego uda jakby dwa razy chudsze od moich.

- Co jadłeś na śniadanie? - spytałem. Wzruszył tylko ramionami - Mam kanapke. Z serem. Jak zawsze.

- Nie.

- Będę nalegał aż się znowu pokłócimy. Ale muszę dzisiaj wrócić tak jakbym skończył lekcje bo Amanda ma wolne i nie mogę przyjść wcześniej. Czyli przemęczmy się do 14:25, dobrze? - podałem mu kanapke. Niechętnie wziął ode mnie kanapke i zaczął jeść. Patrzyłem na niego.

- Nie gap się.

Wywróciłem oczami. Zjadł i wcisnął papier po kanapce do kieszeni. Wtulił się w moją kurtke i zerknął na mnie.

- Po co to robisz Niall? - spytał nagle.

- Robię co?

- Dajesz mi kanapki. Zmuszasz do jedzenia. Dostajesz białem gorączki gdy wymiotuję. Nie rozumiem tego - mruknął opierając czoło o barierkę.

- Nie chce byś cierpiał. Jesteś piękny a krzywdzisz siebie głodując się.. - wyszeptałem. Złapałem go za rękę - Nie pozwolę ci zgubić siebie.

- Już dawno zgubiłem własnego siebie Niall - uśmiechnął się smutno - Chyba jak pierwszy raz zobaczyłem mniejsze cyfry na wadze po pierwszej głodówce.

- Też zapodziałem gdzieś siebie samego ale ja cię znajdę Zayn. Znajdę cię - spojrzałem mu w oczy. Wciągnął powoli powietrze i pochylił się do mnie. Przymknąłem powieki gdy poczułem jego wargi na swoich. Uniósł dłoń i pogłaskał mnie po policzku. Odsunął się i nawet nie zerkając na mnie wbił wzrok z powrotem w wode. Patrzyłem na niego chwilę i złapalem go znów za rękę, splotłem nasze palce. Ścisnął delikatnie moją dłoń, oparłem czoło o barierkę i przymknąłem powieki uśmiechając się delikatnie.

Ani razu się nie pokłóciliśmy, chyba pierwszy raz od kiedy się znamy. Następnego dnia poszliśmy do mnie zamiast do parku.

- Zrobię herbaty. Mój pokój to pierwsze drzwi na lewo na piętrze - powiedziałem mu gdy weszliśmy do domu. Amanda poszła do pracy więc uznałem że nie będziemy siedzieć na zimnie. Zayn poszedł na górę a ja zrobiłem dwie herbaty i wziąłem ciasteczka czekoladowe. Wszedłem do swojego pokoju, Malik siedział na łóżku i obracał w dłoniach czerwone pudełeczko z żyletkami które trzymałem pod materacem. Wpatrywałem się w niego - Co ty robisz? -spytałem dziwnym głosem. Uniósł na mnie wzrok i schował pudełeczko do kieszeni - Zayn oddaj mi to - odstawiłem tace z herbatą i ciastkami.

- Nie.

- Zayn to moja własność.

- Nie oddam ci żyletek. Wiem że bardzo prawdopodobny jest fakt że załatwisz sobie nowe ale nie wyjdę z tego domu ze świadomością że zostawiłem ci je tak po prostu - potrząsnął głową. Spojrzałem na ciastka.

- Dobra. Ale pod jednym warunkiem. W pudełeczku jest 11 żyletek. Oddam ci je pod warunkiem że zjesz 11 ciastek.

Patrzył na mnie chwilę. Jestem pewien że odda mi żyletki, bardziej zależy mu na utraceniu wagi niż na tym bym się nie krzywdził.

- Okay - sięgnął po jedno z ciastek. Patrzyłem na niego zdziwiony. Zjadł je patrząc mi w oczy. Usiadłem obok niego na łóżku. Upiłem łyk herbaty a on jadł kolejne ciastka. Naliczyłem nawet 12 zjedzonych ciastek. Sięgnął po 13 ale zaraz je odłożył. Wstał i ruszył do drzwi od łazienki w moim pokoju.

- Nie możesz ich zwymiotować. Umowa się wtedy nie liczy - powiedziałem szybko.

- Idę siku. Chcesz mnie pilnować? - spytał patrząc na mnie przez ramię. Potrząsnąłem głową. Wszedł do toalety i zaraz przyszedł. Nie zwymiotował. Uśmiechnąłem się delikatnie gdy usiadł obok mnie. Reszte dnia słuchaliśmy moich płyt leżąc na łóżku.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top