01
Niall
Wszedłem powoli do klasy niepewny co może mnie tam czekać. Odrzucenie? Poniżenie? Wyśmianie? Na pewno nie uniknę którejś z tych rzeczy. Zobaczyłem kilkoro uczniów w klasie. Niektórzy siedzieli na ławkach, inni normalnie na krzesłach. Wystarczyło bym zrobił krok w stronę grupki a wszyscy odwrócili na mnie oczy. Posłałem im nie pewny uśmiech.
- Jestem Niall - powiedziałem - Jestem nowy.
- Louis - odpowiedział chłopak.
- Carter - dodała dziewczyna.
- Liz - mruknęła inna. Reszta przedstawiła mi się.
- Siadaj - Carter poklepała wolne krzesło obok siebie - Skąd jesteś Niall?
- Wcześniej uczyłem się w Sheffield. Przeprowadziłem się z siostrą tutaj, do centrum - odparłem bawiąc się rękawem bluzki.
- Dlaczego się przeprowadziłeś? - spytała Liz.
Miałem problemy z ludźmi w szkole. Raczej z tym że ich nienawidziłem - pomyślałem. Ale teraz musiałem zdobyć znajomych, to jeden z kroków mojej terapii.
- Moja siostra znalazła dobrą pracę tu, w Londynie - uśmiechnąłem się lekko.
- Spodoba ci się tu. Zadbamy o to - Carter z uśmiechem dotknęła mojego kolana a ja oddałem niezręczny uśmiech. Zabierz tą rękę.
Uśmiechnęła się jeszcze szerzej i zaczęła opowiadać o szkole. O ludziach i o klasie do której teraz należę. Rozejrzałem się po klasie, zobaczyłem chłopaka w kącie sali w ostatniej ławce. Siedział wpatrując się w zeszyt przed nim. Na blacie oprócz tego była tylko wypita już do połowy butelka wody. Miał spuszczoną głowę przez co nie widzialem jego twarzy. Miał ciemne włosy, roztrzepane jakby dopiero co wyszedł z łóżka. Na sobie czarną bluzę z kapturem naciągniętym w połowie na głowę.
- Kto to? - spytałem Liz i Carter. Spojrzały w kierunku chłopaka i wymieniły wzrok.
- Zayn Malik. Kompletny świr - powiedziała ciszej Liz pochylając się do mnie.
- Nigdy się nie odzywa, nawet jak nauczyciel go poprosi. Jest chyba serio psychiczny. Jedyne co robi to chodzi od klasy do klasy. Po lekcjach szybko biegnie w las - dodała Carter.
- Może tam mieszka? - spytał Lou nie unosząc wzroku znad telefonu. Liz zachichotała.
- Zignoruj go. Jest biernym członkiem naszej klasy - odparła Liz schodząc z ławki - Nawet nie wiemy jaki ma głos - zmarszczyła brwi.
Patrzyłem na chłopaka, uniósł głowę i sięgnął po butelke wody. Napił się i przebiegł wzrokiem po sali. Widziałem jego piękne oczy, ciemniejszy odcień skóry. Kości policzkowe idealne jak cała jego twarz. Zerknął na mnie ale zaraz wbił wzrok z powrotem w zeszyt.
Gdy nauczycielka podczas lekcji kazała mi wyjść na środek i się przedstawić, pokazałem się, myślę, od najlepszej strony. Wszyscy się śmiali ale choć raz pozytywnie. Na przedostatniej lekcji, czyli francuskim, musiałem siedzieć prawie na końcu. Nie było innych wolnych miejsc w tej małej sali. Siedziałem ławkę przed tym Zaynem. Odwróciłem się do niego i uśmiechnąlem się lekko. Patrzył się w okno ale zerknął na mnie kątem oka. Żadnej innej reakcji. Zacisnąłem usta i spróbowałem raz jeszcze.
- Jestem Niall - powiedziałem pół głosem. Wciąż brak odpowiedzi. Żeby nie narazić się na jakiąś niefajną reakcje z jego strony odwróciłem się do tablicy. Co zrobiłem nie tak? Czemu nawet mi nie odpowiedział? Narzucałem się mu? Pewnie pomyślał że jestem dziwny. Albo głupi. Bo jestem. Pod ławką wbiłem paznokcie w ręke, w nie zagojone jeszcze rany wpatrując się w tablicę. Po lekcjach do domu odprowadził mnie Louis z Carter. Dziewczyna cmoknęła mnie w policzek na pożegnanie.
- Widzimy się jutro - powiedziała uśmiechając się. Kiwnąłem głową i pożegnałem się z nimi. Wszedłem do domu. Zrzuciłem buty, słyszałem Amande krzątającą się w kuchni więc i tam poszedłem. Oparłem się o framugę drzwi do kuchni i patrzyłem jak kręci się starając opanować wylewający się z garka makaron i przypalający się sos. Odwróciła się do mnie i zaśmiała nerwowo.
- Hej Niall - wyłączyła gaz i westchnęła cicho - Jak pierwszy dzień w szkole?
- Było okay? - spojrzała na mnie uważnie - Znalazłeś kolegów?
- Tak, dwoje odprowadziło mnie do domu. Louis i Carter. Są z mojej klasy - powiedziałem podchodząc do blatu i siadając na krześle - Poza tym jest jeszcze Liz. Moje nowa klasa jest fajna.
- Nie wiesz jak się cieszę. Cały dzień się martwiłam jak będzie - podeszła do mnie i cmoknęła w czoło. Poczochrała mi włosy i sięgnęła po telefon - Proponuję pizzę, nasz obiad..
- Okay. Pizza, to nic że drugi tydzień pod rząd - uśmiechnąłem się. Gotowanie nigdy nie było mocną stroną Amandy, szczególnie gdy została z tym sama. Sama ze mną. Moja siostra jest ode mnie starsza i jest moim prawnym opiekunem. Zostałem odebrany mamie przez sąd bo ma problem z alkoholem. Ojca nie znam. Amanda westchnęła cicho.
- Nauczę się w końcu gotować..
- Nie musisz. Nie przejmuj się tym. Idę do siebie - uśmiechnąłem się i wstałem. Wychodziłem już z kuchni ale zatrzymał mnie głos Amandy.
- Niall - odwróciłem się do niej a ona zamachała mi pomarańczową buteleczką - Leki - wziąłem je od niej, otworzyłem i wyjąłem jedną różową tabletke szczęścia. Wrzucilem ją do ust i oddałem opakowanie siostrze.
Poszedłem do swojego pokoju i położyłem się na łóżku. Wpatrywałem się chwilę w ścianę aż sięgnąłem po plecak. Robiłem matematykę i w tym czasie Amanda przyniosła mi pudełko mojej ulubionej pizzy. Zjadłem ją i po odrobionym zadaniu domowym zrobiłem się senny. A właściwie nie przez robienie lekcji a moje leki. Przebrałem się i wsunąłem pod kołdrę z planem wzięcia rano prysznica. Usnąłem od razu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top