4.

Josh nie mógł zasnąć. Leżał w trumnie od dobrej godziny, wpatrując się w jej wieko i myśląc o swoim życiu. Czuł się samotny. Claudie wyjechała na studia i mieli kontakt jedynie przez Skype'a.
Jeff tolerował jego obecność, ale chyba bardziej z konieczności niż jakiejkolwiek sympatii do jego osoby. A jego najlepszy kumpel? Z Bradem można było konie kraść, a teraz był tak zapatrzony w swojego chłopaka - co swoją drogą do Josha wciąż nie docierało, bo jak to, jego kumpel nagle przerzucił się na facetów? - że nawet nie miał dla Josha czasu. Tylko Nathaniel, siłownia i zabawa w trenera personalnego. Od czasu do czasu znajdował wolną chwilę. To nie tak, że zazdrościł Bradowi studiowania na awfie. Nie tak, że sam by chciał tam pójść, ale był pierdolonym wampirem. Znowu w życiu mu nie wyszło. Przypomniał sobie dlaczego zdecydował się na przemianę i stwierdził, że są w życiu jednak ważniejsze rzeczy niż studia.

***
- A więc studiujesz dziennikarstwo - Odezwał się Jeff, mówiąc bardziej do siebie niż Gabriela. Zignorował spojrzenie kelnera, który z zaciekawieniem i obrzydzeniem oglądał jego twarz i skupił się na kawie, którą mężczyzna im przyniósł. Komedia roku, Jeff w kawiarni, tego jeszcze nie grali. - Z takim doświadczeniem pewnie będziesz prowadzić kronikę kryminalną, co? Twój ulubiony temat to pewnie porwania. - Syknął, patrząc Gabrielowi prosto w oczy. Chłopak odwrócił się, próbując nie zwracać uwagi na świdrujące spojrzenie białych oczu.
- Każdy popełnia błędy. - Szepnął i postanowił się odgryźć. - Ludzie się zmieniają, ale co ty możesz o tym wiedzieć.
Jeff parsknął, nie dając po sobie poznać, że słowa Gabriela go zabolały. Były prawdą, Jeff od paru lat stał w miejscu i wciąż robił to samo, jednak nigdy specjalnie mu to nie przeszkadzało. Było mu z tym całkiem dobrze, dopóki nie zamieszkał z normalnymi ludźmi i dopiero wtedy dotarło do niego, że tylko marnuje sobie życie.
- Jesteś ostatnią osobą, która może mi to wypominać - Zaczął. - Nie mów mi, że za t y m nie tęsknisz. Jeśli już raz zaznałeś tego uczucia to nic nigdy go już nie zastąpi. To wciąż w tobie tkwi.
Przeciągnął palcem po bliznach na nadgarstku Gabriela.
- Nie wiem o czym mówisz. - Rzucił Gabriel, lecz zanim zdążył powiedzieć coś więcej, Jeff mu przerwał.
- Prawdę mówiąc, mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia.

***
Emma leżała na łóżku, przepisując notatki. Zachariasza oddelegowała do robienia prania. Jednak umiała się w życiu ustawić. Rozległ się dzwonek do drzwi i podniosła się z łóżka, kierując się do przedpokoju i próbując nie zdreptać zabawek Zoe. Nie spodziewali się gości, a było na tyle późno, że raczej nikt nie mógł wpaść z przyjacielską wizytą. Chyba, że Josh, ale on po prostu wchodził do środka, bez ostrzeżenia. Emma zastanowiła się czy jego seks z Claudie wygląda podobnie.
Otworzyła drzwi i zobaczyła na progu obcego chłopaka. Wyglądał na maksymalnie trzynaście, czternaście lat i Emma zupełnie nie wiedziała kim jest i co tu robi.
- Zastałem może Zachariasza? - Spytał przyjemnym głosem i zanim Emma zdążyła mu odpowiedzieć czy choćby zawołać swojego mężczyznę, usłyszała kroki Zachariasza za sobą.
Chłopak wychylił się, by spojrzeć za nią i na widok wampira krzyknął z radością:
- Cześć tato!

***
Brad zeskoczył z ostatniego stopnia tarasu i ruszył przez krzaki w stronę szklarni Jeffa. Josh szedł tuż za nim, z łopatą zarzuconą na plecy, a Nath stał na tarasie, próbując im wybić ich pomysł z głowy.
- Was chyba popierdoliło. - Wydarł się, a echo poniosło się po lesie. Brad poświecił latarką na ścieżkę, jednocześnie próbując nie zahaczyć się o żadne gałęzie.
- Wykarczowałby sobie ten las.
- Myślisz, że bardzo się wkurwi? - Zaśmiał się Josh.
Brad przystanął przed szklarnią i rzucił konspiracyjnym szeptem:
- Operację Ruchanko czas zacząć.
Otworzył drzwi szklarni, przepuszczając Josha. Ten natychmiast zaczął kopać, a Brad wyciągnął z pudełka dmuchaną lalkę i zaczął ją nadmuchiwać. W ciemnościach słychać było tylko uderzanie łopaty o ziemię i charakterystyczny dźwięk powietrza wdmuchiwanego do dmuchanych przedmiotów. Brad wyobrażał sobie, że jest właśnie na Karaibach i dmucha materac, na którym za chwilę będzie popijać drinka z palemką, ale ani trochę mu to nie pomagało. W połowie zaczął wątpić czy ten żart to na pewno dobry pomysł. Odjął gumową dziewczynę od ust i zaczął ciężko oddychać.
- Kurwa, stary, ja się w życiu tak nie nadymałem - Zwrócił się do Josha, który zawzięcie kopał dziurę. Ciekawe co Jeff zrobi, gdy znajdzie rano dmuchaną lalkę zakopaną na środku ścieżki w szklarni. Pewnie najpierw ich zabije, a później zabierze swoją dziewoję by spędzić z nią upojną noc. Zawsze tak było w tych gangsterskich filmach. Chociaż znając Jeffa, pewnie zacznie płakać nad wykopaną przez nich marchewką. Brad odłożył lalkę na bok i poświecił latarką na pudełko.

Roxanne spełni każdą twoją zachciankę.

Przeczytał to Joshowi na głos, próbując brzmieć jakby pracował w sex telefonie, kiedy właśnie jego kumpel uderzył w coś łopatą. Dźwięk uderzenia poniósł się po całej szklarni.
- O kurwa, znaleźliśmy skarb - ucieszył się Josh.
- Zostaw to, pewnie to jego tajemna kolekcja pornosów - Brad podszedł z latarką do dziury i poświecił w dół. - Co to kurwa jest? - Spytał na widok dziwnego przedmiotu.
Usłyszał za plecami warknięcie i szybko się odwrócił.
- Lepiej mi powiedz, KTO to kurwa jest. - Josh wskazał palcem na dziwną postać stojącą w wejściu do szklarni. Brad bez zastanowienia uniósł latarkę i przypadkowo oślepił intruza.
- O KURWA - Wyrwało się Joshowi. - SPIERDALAMY - Ruszył biegiem do wyjścia i wykorzystując swoją wampirzą siłę odepchnął oślepionego przybysza. Brad przystanął nad intruzem i z radością krzyknął:
- ŁOKIEĆ PIĘTA I NIE MA KLIENTA - I ruszył biegiem za Joshem. Nie zdążył przebiec nawet kilku kroków, kiedy poczuł mocny uścisk na łydce i runął na ziemię jak długi. - KURWA JOSH RATUJ MNIE
Josh zawrócił, dopiero zauważając, że jego przyjaciel jest w tarapatach.
- BRAD JUŻ BIEGNĘ NIE UMIERAJ

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top