24.

Jeff wyszedł z jeziora, mając na sobie jedynie przemoczone spodnie i udał się do lasu, w stronę chaty Szamanki. Szatan obiecał mu pomóc, ale to właśnie ona miała odprawić całą ceremonię.
Jeśli to wszystko się uda... Będzie najszczęśliwszy na świecie.

***
Emma klęczała na zimnym betonie, bojąc się podnieść głowę i spojrzeć na Królową. Victor w tym czasie zażarcie z nią dyskutował, w niezrozumiałym dla niej języku. Emma drżała i zastanawiała się czy to stres czy strach o Zachariasza. Zawsze musieli się wpakować w jakieś gówno.
Victor szturchnął ją.
- Opowiedz jej wszystko. Od początku. Wszystko o Aaronie.
- Nie zrozumie mnie.
- Zrozumie. - Zapewnił, a Emma podniosła głowę i nieśmiało zaczęła mówić. Od samego początku - o tym, jak spotkała Aarona, jak zaczął nalegać na kolejne spotkania i o tym, jak w końcu ją porwał. Im dłużej mówiła, tym pewniej się czuła. Miała okazję w końcu wyrzucić z siebie wszystko - i to zrobiła. Miała wrażenie, że mówi całymi godzinami i nie wiedziała kiedy skończy, ale nie chciała przegapić żadnego szczegółu. Od tego zależało życie Zachariasza i Lilith.

***
- Ja nie wierzę w to co się właśnie dzieje. - Mruknął Zachariasz, gdy zmuszono go do klęknięcia.
- Powiedziałabym, że miło było cię poznać... Ale w sumie nie było.
- Tak sobie teraz myślę, że skoro i tak mam zginąć, to mogłem zajebać i ciebie.
- Cisza - Warknął Kat. Otworzył przed nimi skrzynkę z dwoma kołkami ze srebra.
- To się wykosztowali... - Parsknął Zachariasz, za co jeden z wampirów trzymających go zdzielił go przez głowę. - Ej, łapy przy sobie.
Kat chwycił w dłoń jeden z kołków.
- Trzymać go.
- Podobno panie mają pierwszeństwo - Zauważył Zachariasz, a Lilith spróbowała go kopnąć.
- Ty kurwo - syknęła.
Kat stanął nad Zachariaszem i uniósł kołek w górę. Zamachnął się i chciał już zadać cios, kiedy ktoś w sali krzyknął.
- Stop.
Zachariasz spojrzał na kołek, który zatrzymał się milimetry od jego skóry. - Co do kurwy? - Warknął Kat, odwracając się do źródła krzyku. Chwilę później za jego plecami pojawił się Balthazar i podał mu zwinięty w rulon papier.
- Macie ich wypuścić. Decyzja Królowej.
- Jaja sobie robisz? - Kat odebrał od niego papier i zaczął czytać. Chwilę później wskazał na swoich pomocników. - Wypuśćcie ich.
- Nienawidzę cię. - Warknęła Emma na widok oswabadzanego Zachariasza. - Lepiej żeby to był ostatni taki numer.
- Nie marudź - Przycisnął ją do siebie, całując w czoło.

***
Jeff siedział przy ognisku w chacie Szamanki. Kobieta przechadzała się po pomieszczeniu, zbierając fiolki z dziwną zawartością i suszone rośliny ze sznurów rozciągniętych pod sufitem. W końcu ułożyła wszystko przed ogniskiem i zaczęła tworzyć coś, co Jeffowi zdawało się być miksturą.
- Zdajesz sobie sprawę, że takich rzeczy nie robi się za dobre słowo, prawda? - Odezwała się po dłuższej chwili milczenia.
- Jestem w stanie oddać wszystko co mam. - Odparł Jeff i wiedział, że niczego w życiu nie był aż tak pewien.
- Lepiej żeby była tego warta.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top