18.
- Elza... - Zachariaszowi zatrzymało się serce na widok zakonnicy trzymającej na rękach Zoe. Victor siedział zaledwie parę metrów dalej, bacznie przez Elzę obserwowany, w razie gdyby postanowił wywinąć jakiś numer. - Oddaj mi dzieci.
- Shhhh, śpi - Elza przeciągnęła delikatnie metalowym pazurem po policzku dziecka. Zachariasz ruszył do przodu, ale dłoń Lilith zatrzymała go w miejscu.
- Nie zmuszaj mnie, żebym odebrał ci je siłą.
Elza wstała z fotela i chwyciła Victora za ramię, ciągnąc go za mebel. Podała mu Zoe, a sama stanęła przed wampirami.
- Dostaniesz je - Zaśmiała się - po moim kurwa trupie.
***
Jeff przebił serce Sashy od tyłu, robiąc to z taką wprawą, że Emma zaczęła się zastanawiać czy każdy wampirzy zjazd kończy się krwawą jatką i masowymi morderstwami. Z drugiej strony Jeff był w końcu płatnym mordercą, więc... Wzdrygnęła się na myśl co jeszcze potrafił.
Sasha padł na kolana, łapiąc za wystające z piersi ostrze sztyletu.
- Ty kurwo... - Wycharczał.
- Biegnij - Jeff popchnął Emmę w stronę wyjścia, samemu biegnąc tuż za nią - Nie wiem na jak długo to wystarczy...
***
Gabriel wszedł właśnie w jeden z węższych korytarzy, gdy na jego drugim końcu pojawiła się zakonnica. Zatrzymał się, nie bardzo wiedząc co powinien zrobić - Zachariasz kazał im uciekać i nie stawać z nimi do walki, ale teraz było już za późno by się odwrócić i uciec. Miał przy sobie tylko pistolet i nóż i naprawdę nie sądził, by wystarczyło mu to choć do obrony.
Wycelował lufę pistoletu prosto w zakonnicę, która pozostawała w miejscu, nawet się nie poruszając. Wystrzelił i gdy już miał nadzieję, że uda mu się bohatersko rozjebać przeciwnika jedną kulą, zakonnica zrobiła unik.
Strzelił jeszcze kilka razy, z tym samym efektem.
- Już raz trafiłeś... O jeden raz za dużo. - Zakonnica wskazała na swoje udo i wtedy Gabriel przypomniał sobie, że to dokładnie ta sama, którą postrzelił wtedy w kwiaciarni.
Symeon sięgnął w tył, łapiąc za rękojeść miecza samurajskiego. Wyciągnął go z pochwy i spojrzał z czułością na błyszczące ostrze. Już rozumiał dlaczego Jozafata tak uwielbiała swoją maczetę. Już czas by wypróbować nową zabawkę.
Gabriel spojrzał najpierw na miecz samurajski zakonnicy, a później na swój nędzny, mały nóż. Przełknął ślinę, wiedząc, że jest w ciemnej dupie.
- Cóż... YOLO - Ruszył biegiem w stronę zakonnicy, mając tylko nadzieję, że postawią mu nagrobek z marmuru.
***
- Elza, oddaj mi dzieci, a nic ci nie zrobimy - Zachariasz usiłował negocjować z lekko niedorozwiniętą zakonnicą, ale z każdą kolejną chwilą docierało do niego coraz bardziej, że nie ma to żadnego sensu.
- Jak zaraz nie skończysz się z nią pieścić to jej wypierdolę. - Mruknęła zniecierpliwiona Lilith.
- Lilith... - Mruknął Zachariasz, wściekły, że psuła jego plan. Sam to załatwi.
Josh był już cholernie znudzony. Chciał mordobicia, a nie pogaduszek.
Pozostała trójka była tak sobą zajęta, że żadne z nich nie zauważyło jak Josh wymija Elzę i zabiera dzieci.
- Idziecie już? - Rzucił, gdy był już z dziećmi przy wyjściu.
- Josh, nie ter... - Zachariasz odwrócił się w jego stronę i zamarł. - Kiedy ty to zrobiłeś?
- Ja za wami czekać nie będę - Josh wyszedł dumnie, zostawiając towarzystwo w tyle.
- Co - Elza była zupełnie zdezorientowana.
- No... To teraz już mogę ci wpierdolić... - Zaczęła Lilith, ale Zachariasz pociągnął ją za ramię do wyjścia.
***
Bombel wyszedł pustym korytarzem, zdziwiony nieobecnością Rosjanina i ruszył do samochodu, pod którym miały stać kartony z Nathanielem i Griszą. Nie zdążył jednak dojść do samochodu, bo na swojej drodze zastał coś, czego zdecydowanie nie było w planach Zachariasza.
- Skubaniec, twardy był. - Nathaniel rozmasowywał pięść, stojąc nad bezwładnym ciałem Rosjanina. Grisza stał pod ścianą wieżowca, jakby udając, że jego ta sprawa nie dotyczy.
- Co tu się... - Bombel zatrzymał się, oglądając miejsce zbrodni.
- Grisza go upierdolił. - Nathaniel wzruszył ramionami, ignorując nienawistne spojrzenie Griszy. - Znaczy się, zaraz po tym jak mu wylutowałem w mordę.
- Ale... - Bombel spojrzał na Rosjanina i poczuł jak robi mu się słabo na sam widok prawdopodobnie martwego ciała.
- Bombel? - Nathaniel ruszył w jego stronę, widząc jak jego były służący się zatacza. - Bombel, kurwo, nie mdlej mi tu.
- No chyba sobie jaja robicie... - Grisza warknął z pod ściany.
Bombel poczuł jak odpływa i chwilę później stracił kontrolę nad swoim ciałem, by runąć jak długi na ziemię.
- Ja pierdole... - Nathaniel doskoczył do niego, próbując go ocucić. - Bombel, wstawaj.
***
Gabriel poczuł jak ostrze miecza mija jego głowę zaledwie o milimetry. Przez chwilę nawet myślał, że szczęśliwie wyszedł z tego zbliżenia bez jakiegokolwiek draśnięcia, potem jednak poczuł spływającą po szyi krew, a na podłodze znikąd pojawił się kawałek czyjegoś ucha i Gabriel wiedział już, że to jego ucho.
- Co kurwa - szok i adrenalina sprawiły, że nie poczuł bólu, a cała ta sytuacja wydawała mu się tak dziwna, że nie wiedział co się dzieje - do momentu kiedy Symeon nie zdzielił go przez plecy bokiem miecza.
- Może byśmy to w końcu kurwa dokończyli?
Gabriel spojrzał na leżący na ziemi kawałek ucha. Potem chwycił nóż i wykorzystując to, że Symeon niczego się nie spodziewał, ruszył na niego, wbijając mu ostrze w brzuch.
***
Jeff i Emma biegli ile sił w nogach, nie zdając sobie sprawy z tego, że ktokolwiek jest w wieżowcu po to, by ich ratować. Chcieli jak najszybciej dostać się do wyjścia.
- TĘDY - Jeff krzyknął, odwracając się do Emmy. Biegł, nie patrząc przed siebie.
- UWAŻA.... - Krzyknęła Emma, ale było już za późno, bo Jeff właśnie wpadł na kogoś, ciągnąc go za sobą na podłogę.
- Kurwa mać - Warknął, a leżące pod nim ciało zaczęło krzyczeć.
- KTO MIE KURWA POŁOŻYŁ NA GLEBĘ
- Brad? - Jeff podniósł się, by móc spojrzeć na kim leży.
- Brad, co ty tu robisz? - Emma podbiegła do nich i podała Jeffowi rękę.
- A wy? - Spojrzał na nich, podnosząc się. - Nie czekaj nic nie mów... Zgadnę...
- Brad, nie mamy na to czasu - Zauważył Jeff.
- Czekaj... Chyba mieliśmy was szukać. Czy coś. Po chuj się tu ukrywacie?
- Już wiem czemu z nim zerwałaś. - Szepnął Jeff.
- Dobra, Brad - Emma chwyciła swojego byłego za szmaty - Spierdalamy stąd, nie ma czasu na wyjaśnienia.
***
Josh wybiegł z windy, trzymając na rękach Zoe i ciągnąc za sobą Victora. Czuł się jak bohater wyciągający piękne niewiasty z paszczy potwora.
- SZYBKO - Zachariasz biegł tuż za nim, ciągnąc Lilith, która widocznie niewystarczająco się wyżyła i wciąż pragnęła wpierdolu.
Wybiegli z budynku, prosto na Nathaniela, Griszę i nieprzytomnego Bombla, którego właśnie wpychali do bagażnika.
- Wypadek przy pracy - Mruknął Nathaniel na ich widok.
Zachariasz wsadził dzieci do samochodu, nakazując Nathanielowi ich przypilnować. Musiał wrócić po Emmę i Jeffa.
- Wszyscy są? - Zaczął liczyć wszystkich zgromadzonych przy samochodzie, zauważając że brakuje Brada i Gabriela.
Chwilę później jedna ze zgub się znalazła, wybiegając z wieżowca. Brad zahaczył o nieistniejącą przeszkodę i przeleciał dość długi dystans w powietrzu, w końcu lądując na betonie.
- Kurwa, ale się wypierdolił. - Skomentował Nathaniel.
Brad wstał, otrzepując się.
- I BELIEVE I CAN FLY
Jeff parsknął na widok Brada.
- Jebańce, chcieli jechać bez nas - Zaśmiał się do Emmy, ale nikt oprócz nich nie uznał żartu Jeffa za coś zabawnego.
- Dobra, to brakuje tylko Gabriela.
***
Gabriel błądził po budynku, próbując znaleźć wyjście. Zostawił rannego Symeona w tamtym korytarzu i modlił się tylko, by skurwiel teraz go nie śledził. Mógł go chociaż dobić. Dotknął ucha i syknął. Krew nie przestawała lecieć, a on powoli zaczynał odczuwać ból. W końcu znalazł windę, chyba tę samą, którą tu wjechali, nie był pewien. Chwycił mocniej nóż, widząc że winda wjeżdża na górę. Nie był pewien kogo ma się spodziewać.
W końcu się zatrzymała, a Gabriel pomyślał, że już mu w sumie wszystko jedno. Pewnie i tak się wykrwawi.
Drzwi rozsunęły się i ścisnął rękojeść, wbijając sobie paznokcie w dłoń.
- Akurat po ciebie wracaliśmy. - Westchnął Zachariasz, a Jeff wciągnął Gabriela bez słowa do windy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top