12.
- Myślisz, że Juanowi będzie smakować jagnięcina z marchewką? - Spytał Brad, przeglądając słoiczki z gotowym jedzeniem dla dzieci.
- Myślę, że Juan wolałby mleko matki - Warknął Nathaniel, trzymając Juana na rękach.
- Hmmm - Brad przez chwilę nad czymś się zastanawiał, obrzucając regał wzrokiem. - Nie ma takiego smaku.
Nathaniel westchnął głośno, próbując dać Bradowi do zrozumienia, że ma dość tej całej szopki. Ten jednak z pełnym zaangażowaniem kompletował posiłki dla dziecka.
Gdyby ktoś powiedział Nathanielowi, że jego życie właśnie tak będzie wyglądać, wyśmiałby go. Król Gothów w związku z maniakiem siłowni niańczący małego Meksykanina. Śmiechu warte.
***
Emma stała przed wielkim lustrem w gabinecie Aarona. Zmusił ją by założyła bordową suknię z koronki i przypatrywał jej się jak drapieżnik obserwujący ofiarę. Nie miała wyboru, musiała iść na zjazd. Być może złamie Zachariaszowi serce, ale dzieci były dla niej ważniejsze. Kiedyś mu wszystko wytłumaczy. Jeśli przeżyją.
***
Bombel stał przy barze, zapisując coś w notesie drobnym drukiem. Starał się wciągnąć w wir obowiązków by nie myśleć o tym, że jest na zjeździe wampirów. Na zjeździe, gdzie na każdym kroku czekała go śmierć z kłów jakiegoś spragnionego wampira.
W pewnej chwili poczuł na ramieniu czyjąś dłoń i podskoczył przestraszony.
- NIE ZABIJAJ MNIE MAM AB RH+ - Krzyknął, jednak gdy się odwrócił zobaczył ostatnią osobę, której by się na zjeździe spodziewał. - Lilith?
Przyłożyła palec do jego ust, zmuszając go do milczenia.
- Dawno się nie widzieliśmy, maleńki... - Złapała za klapy jego marynarki i przyciągnęła go do siebie. - Gdzie twoje siateczkowe rękawiczki? Grzywka na pół mordy? Hmm?
- Lilith - Przełknął głośno ślinę, zastanawiając się do czego Lilith zmierza. - Nie jestem już tym samym człowiekiem.
Zaśmiała się mu prosto w twarz.
- Nie wygłupiaj się. W głębi swojego złamanego serduszka wciąż jesteś tym samym małym, nic nie znaczącym Bombelkiem co kiedyś.
Bombel zaczerwienił się. Lilith miała rację, ale nie chciał jej tego przyznać. Naprawdę chciał wierzyć, że się zmienił, że jest kimś lepszym.
- Spokojnie... - Mruknęła, patrząc mu prosto w oczy. - Zrobię z ciebie mężczyznę.
***
- Kurwa. Jebana. Mać. - Zachariasz chodził w kółko po zapleczu, rwąc włosy z głowy. - Z jakiej racji oni tu są.
- No nie wiem, może dlatego, że wysłałeś im zaproszenie? - Josh wtrącił, jakby to było coś oczywistego.
- Wyobraź sobie, że przypadkiem ich pominąłem. - Warknął. - Celowym przypadkiem.
- Umm, okej. Wyrzućmy ich.
- Nie możemy ich wyrzucić - Westchnął Zachariasz. - Moja reputacja jest już i tak wystarczająco zniszczona.
- Ciekawe dlacz... - Josh urwał, czując na sobie mordercze spojrzenie starszego wampira. - Dobra, nie wnikam. Może po prostu ich upiję, aż odpłyną w przestworza pijackiego oceanu? - Wyrecytował Josh, udając że ma jakąkolwiek publiczność.
- Tak, Rosjan. Prędzej zaliczysz zgona, i to dosłownego, niż ich upijesz. - Zachariasz ruszył do drzwi.
- Ale dobrą duperką to raczej nie pogardzą...
***
Jeff leżał w łóżku, wpatrując się w sufit. Spodziewał się wszystkiego, ale nie tego, że naprawdę prześpi się z Anastasią. Spała obok niego, zupełnie naga i pierwszy raz w życiu miał ochotę zasnąć obok kogoś nie martwiąc się, że już nigdy się nie obudzi, bo ten ktoś wbije mu w nocy nóż w plecy. Wciąż jej jednak nie ufał, choć tak cholernie chciał.
Nie chciał jej zabijać, ale nie chciał też całe życie się ukrywać.
Jedyne co mógł zrobić, to zabić Aarona.
***
Emma próbowała wyszarpnąć się z mocnego uścisku Aarona, jednak ten nie dawał za wygraną. Otworzył drzwi klubu i siłą wepchnął ją do środka.
- Panie przodem - warknął.
Wziął ją pod rękę, cały czas pilnując by mu nie uciekła.
- Oh, Zachariaszu - Krzyknął w dal. Emma miała ochotę zwymiotować z nerwów. Nie chciała robić tego Zachariaszowi, ale musiała. Nie mogła nawet w żaden sposób przekazać mu, żeby ją ratował, bo Aaron wpadł by w szał. Ją mógł zabić, ale nie dzieci.
- Aaron? - Usłyszała głos swojego narzeczonego i chwilę później zobaczyła go, idącego w ich stronę. Zauważył ją i stanął w miejscu, zupełnie zdezorientowany.
- Miło Cię widzieć. - Mruknął do Aarona, wciąż ją obserwując. Aaron podążył za jego wzrokiem.
- Chciałem ci przedstawić moją partnerkę - Zaakcentował ostatnie słowo. - Ale wy się już znacie. Prawda?
- Um, tak. - Zachariasz odpowiedział, ignorując ją. Emma gotowała się ze zdenerwowania. Że też trafiła na faceta, który umiał odczytać z niej wszystko, ale nie to, że błagała go o pomoc. - Bawcie się dobrze.
***
Jeff wstał z łóżka i zaczął zakładać na siebie wygniecione ubrania leżące na podłodze. Spojrzał na Anastasię, która wciąż spała. Chwycił klucze od pokoju i wyszedł, zamykając ją, po czym zbiegł schodami na parter. Wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i wyszedł na ulicę, zapalając jednego. Życie po raz pierwszy było dla niego piękne.
***
Josh po raz kolejny już zapukał do drzwi toalety, poganiany potrzebą i widmem nadchodzącej powodzi.
- Cholera jasna, ile można srać. - Warknął, próbując nie myśleć o tym, że jego pęcherz zaraz wybuchnie.
- Mmm... Lilith... - Usłyszał stłumione jęki zza drzwi i zamarł.
- ...Bombel? Ty jebany ogierze... - Trzasnął pięścią w drzwi. - KONIEC RUCHANIA WYJAZD STAMTĄD
- Zamknij mordę! - Usłyszał kobiecy krzyk.
Josh niecierpliwie przebierał nogami gdy jego umysł przypominał mu wszystko co było związane z wodą. Był bliski płaczu.
- KURWA ZARAZ SIĘ ZESZCZAM - Ryknął ściągając na siebie zdziwione spojrzenia przechodzących obok wampirów. - MOŻESZ MU OBCIĄGAĆ GDZIE INDZIEJ
Usłyszał dźwięk odkluczanych drzwi i chwilę później pojawiła się za nimi wściekła Lilith.
- Zaraz ty możesz mu obciągnąć - warknęła.
***
Jeff wyszedł z piekarni, chowając papierową torbę z pączkami pod kurtkę. Ruszył w stronę hotelu szybkim krokiem, gdyż właśnie zaczynało padać. Minął pusty hol i wbiegł po schodach na górę. Cóż za jebany romantyk z niego, pączki do łóżka. Stanął przed drzwiami i zaczął szukać kluczy po kieszeniach. W momencie w którym je znalazł, zauważył że drzwi są uchylone. Anastasia nie miała kluczy, nie mogła ich otworzyć. Może ktoś z obsługi? Popchnął drzwi, które otworzyły się ze skrzypnięciem. Ostatnią rzeczą, której się spodziewał, było bezwładnie leżące, zakrwawione ciało Anastasii.
***
Uznajmy opko za odwieszone. Nie obiecuję, że rozdziały będą się pojawiać regularnie, ale zawsze postaram się coś wrzucić.
No to elo ;--)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top