12.
Instagram: kirittawattpad
*wannabe - why mona [edit audio]*
Temperatura drastycznie spadał a wokół wschodzących księżyców pojawiały się pierwsze chmury. Dla ich planety to było takie typowe. Za dnia piękne słońce a w nocy lekki chłodek lub deszcz. Oczywiście, że zdarzały się wyjątki. Na przykład dzisiejszy wieczór zapowiadał się deszczowo z błyskami. Chmury przybierały coraz ciemniejszy kolor. Najważniejsza oznaka.
Boginie są złe
Nie zdziwiło to jej wcale. Znów na kochanej planecie jest wojna. Giną wierzący w nich ludzie a nie mogą nic zrobić. Los każdego człowieka był wolny. Aż zza bardzo wolny.
Zamrugała kilka razy aby wrócić do rzeczywistości. Czysta biała energia, pochodzący z najgłębszych kopalni świata, oświetlała jej mały gabinet. Za ciemnym biurkiem cała szafa półek, które były wypełnione po części dokumentacją państwową. Odwróciła się do nich, zastanawiając się gdzie umieścić kolejne stosy papieru. Z lewej po środku dwu stronne drzwi a z prawej wyjście na balkon. Wszystko utrzymane w neutralnych barwach. Osobiście urządziła te pomieszczenie. Chciała zachować w nim stuprocentową elegancję. Kochała taki minimalizm.
- Proszę - zawołała gdy usłyszała pukanie. Do pomieszczenia zaglądnęła służąca. Z gracją skłoniła się tułowiem. Dół sukienki dotknął wypucowanej podłogi.
- Generał Lanar czeka na wizytę. Czy mogłabym go wpuścić, królewno Ario?
- Tak
Kobieta znowu skinęła i zniknęła za drzwi. Po kilku sekundach po niej wszedł mężczyzna, który zbliżał się do sześćdziesiątki. Jego postarzała twarz była bez żadnego wyrazu. Każda bitwa oraz wojna jaką przeżył zostawiała piętno na jego zdrowiu. Fizycznym i psychicznym. Zielonymi tęczówkami z pojedynczymi kropkami żółci obejrzał siedzącą o wiele młodszą kobietę.
- Królewno Ario, opatrzona łaską Gold Rose... w czym mogę Ci pomóc?
- Usiądź Lanarze - prawą dłonią pokazała krzesło na przeciw siebie. - Zapraszam
- Królewno - skłonił się delikatnie i usiadł na jasno brązowym krześle. - Dlaczego mnie tutaj sprowadziłaś?
- Mamy do Ciebie pewną sprawę - Aria powoli chwyciła za plik dokumentów zebranych w jednocentymetrowy słupek i podsunęła dla Lanara. Nie czekając, starszy mężczyzna chwycił za kartki, rozpoczynając ich filtrację.
- Cóż to za chłopcy? - podniósł gęstą brew do góry. Znowu przewinął kilka kartek. - Chcesz jeszcze więcej zwerbować ludzi, królewno?
- Tak, chcę abyś sprawdził i ustawił ich na odpowiednie stanowiska. Wcześniejsi nie umieli dobrze tego zrobić. Rodzina mojego męża oraz ja uważamy, że z Twoim intelektem i wiedzą pójdzie Ci to szybciej, sprawniej i dokładniej niż Twoim młodszym kolegom - podsunęła kolejne tony kart, patrząc się mu głęboko w oczy. - Wierzę, że to nie będzie problem, jeżeli na kilka dni zrezygnujesz z emerytury. Chojnie Ciebie za to obdarzymy a moje słowo, to słowo święte
- Królewno-
- Spokojnie - podniosła lewą dłoń do góry, przerywając niezbyt zadowolony ton Lanara. - To nie wszystko. Jest jeszcze poważniejsza sprawa i też liczę na Twoje zdolności, ale - kobieta wstała z krzesła, pokazując żółtą sukienkę, która oplatała jej szczupłe a zarazem kształtne ciało. - to musi zostać pomiędzy mną a generałem
- Słucham
Na dworze burza rozpętała się na dobre. Korony drzew zza oknami uginały się pod mocą wichury i wielkich kropel deszczu. Co kilka sekund było słychać huki oraz grzmoty. Lanar obserwował krajobraz, dusząc w sobie wszelkie emocje.
Blask błyskawicy oświetlił pomieszczenie. Jedna połówka jej twarzy ukazały błysk w oku. To nie było dla niego nic nowego. Zawsze uważał, że Aria ma bardzo dużo niebezpiecznych cech odziedziczonych po ojcu. Aż zza dużo.
- Podczas kolejnej bitwy chciałabym abyś towarzyszył mi oraz mężowi. Chcę sprawdzić, czy pewna historia jest prawdziwa - jedynym ruchem zasłoniła okno zasłoną. Pstryknięciem palców włączyła resztę lamp.
- Rozumiem - pokiwał głową. - Czy to coś poważnego?
- Cóż - mruknęła. Z powrotem usiadła zza biurko. - Najprawdopodobniej doszło do jakiejś pomyłki, ale wolę osobiście to zweryfikować
- Czy mógłbym wiedzieć cóż to za pomyłka?
- Jak pewnie generał wie, pierwsze miasteczko, które zostało wyznaczone to zajęcia zdołało się obronić
- Słyszałem
- Mój brat z wojskiem w porę pojawili się na miejscu a zaraz za nim siostry Hope. Rozkazałam-
- Panienka chciała zabić brata, prawda? - blondynka uniosła brwi do góry. Mężczyzna dalej kontynuował, zaciekawiony tą kwestią. - Wszyscy o tym mówią, ciężko w to nie wierzyć
- Unieszkodliwić - złożyła dłonie. - Aż do takich czynów nie chciałam się posuwać
- Ale z tego co wiem, Asan jest cały
- O to chodzi. Jeden z przetrwałych strażników opowiedział nam bardzo... niewiarygodną historię. Zapewne dowódca o tym słyszał, takie rzeczy rozchodzą się u nas szybko
- Przyjaciele opowiedzieli mi o bitwie w miasteczku, lecz bardziej coś szczególnego nie usłyszałem - oparł plecy o oparcie. Przez moment szukał w pamięci tego czegoś, jednak nic sobie nie przypomniał. - Nie, na pewno nic takiego nie usłyszałem
- Ktoś stanął w obronie mojego młodszego brata i dostał nową truciznę, która miała zablokować moc pieczęci na stan minimalny
- Królewno... Toż to grzech! - kiwnęła głową. Była tego świadoma, ale wtedy nie widziała innego wyjścia. Jeszcze nie miała na tyle w sobie bez czułości aby całkowicie pozbyć się kogoś z rodziny.
- Jednak zamiast, nie wiem, zabić tego kogoś to przerodziło się w coś... dzikiego
- Wie królewna, w jakie kłopoty jest wpakowana - przybliżył się do niej. Automatycznie pomyślał o osobach trzecich. Drzwi były grube, lecz nie aż tak żeby zaciszyć wszelkie głosy. - Czy rodzina Himati o tym-?
- Nie - nawet zaprzeczyła głową. - Do tej pory nie
- Oh Boginie... - zacisnął prawą dłoń w pięść. Nerwowo szukał jakiegoś rozwiązania tej sytuacji. - Byłem Twoim trenerem bardzo długi okres czasu i nie mogę uwierzyć, że zgodziłaś się na coś takiego! Gdzie miałaś głowę?!
- Lanarze-!
- Boginie nigdy tego Ci nie wybaczą! Pomyślałaś o ludziach?! Co się stanie, jak ONI się dowiedzą o... eksperymentach na świętej łasce!? Rozpoczęłaś wojnę to nie przelewki! Wiele tych strażników ma rodziny oraz przyjaciół! Wiesz, jak szybko informacje płyną!
- Ależ wiem! Nie pouczaj mnie teraz!
- Nie pouczam, tylko mówię! Teraz nic nie zawróci czasu-!
Pani Himati uniosła brew, słysząc znowu pukanie do drzwi. Tym razem zamiast służącej od razu do pomieszczenia wpadł mąż kobiety. Był ubranie w zwykłe ubrania - jakąś granatową bluzę oraz coś na wzór Ziemskich jeansów. Himati oparł się o framugę drzwi. W jednej dłoni trzymał spory kieliszek z jakimś alkoholowym piciem. Po minucie bezgłośnej obserwacji podszedł do biurka żony.
- Książe Kanon, opatrzony łaską Pure Somne
- Lanarze witaj, witaj - uśmiechnął się delikatnie. - Mam nadzieję, że zgodziłeś się na naszą propozycję współpracy
- Oczywiście, że tak-
- Świetnie - wypił łyk czerwonej cieczy. Na moment skrzywił usta w niezadowolonym grymasie. - Na następnym spotkaniu przekażemy Ci odpowiednią sumę monet i nadwyżkę!
- Karon - syknęła do niego porozumiewawczo aby uciszył swój głos. - O walucie później. Teraz rozmawiałam o NASZYM problemie
- Ah, to dobrze przybyłem, więc co generał myśli?
Lanar uniósł zrezygnowanie czoło. Karon należał do wybitnie mądrych mężczyzn, ale po alkoholu wysokoprocentowym nie myślał wcale. Książe na trzeźwo był bardzo niebezpieczny. Często zdarzały się sytuacje, że komuś odkroił kawałek palca w fali wściekłości. Sam był tego kilkukrotnym światkiem podczas pierwszych treningów z Arią. Alkohol pozbawiał go automatycznie wszystkich agresywnych cech.
Kiedy dowiedział się o ich zaręczynach był w ogromnym szoku. Nie dość, że Karon był od niej sporo straszy to jeszcze wydawali się charakternie zupełnie nie podobni. Wtedy wmawiał sobie, że przeznaczenie pieczęci oraz miłość są super ślepe. Teraz, widzących ich razem, po kilku latach małżeństwa dalej nie pojmował tej więzi. Musiał znów wiernie wierzyć Boginiom aby nie powiedzieć czegoś nieodpowiedniego.
- Proste - spojrzał się na Arię, która też uniosła wzrok. - Jak problem będzie realny, to pozbędziemy się go. Ludzie się uspokoją i wszystko wróci do normy. Przynajmniej w to wierzę
- To jedyne wyjście. Najważniejsze też żeby nikt więcej się nie dowiedział, że Moja żona jest w to zamieszana
- Ile osób wie oprócz Nas, książę?
- Jeszcze moi rodzice i młodsza siostra
- I naukowiec, Karon
- Siedzi w podziemiach - na dowód swoich słów dwa razy klepnął się po kieszeni bluzy, gdzie zabrzdąkały klucze. - Nim nie trzeba się przejmować. Strażnicy mają całogodzinne baczenie na jego osobliwość
- On będzie końcówką planu
- Sam na to wpadłem
Generał nie wątpił w to. Jeszcze nie raz ani dwa książę Pure Somne zaskoczy go swoją inteligencją. Może to były proste sprawy, ale wiedział, że akurat on przewidział o wiele więcej scenariuszy niż ktoś mógłby wymyśleć.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top