Finał

Przypomniał sobie światło. Najjaśniejsze światło - to, które było nim u samego początku, gdy stworzył go Bóg i nadał mu imię. Castiel. Przypomniał sobie pierwsze kroki - po ziemi, wśród traw, pod stale zmieniającym się niebem. Przypomniał sobie najważniejsze chwile z nową rodziną - pełne zwątpień, radości, bólu i nieoczekiwanej pasji. Chwile pełne miłości. 
Nie miał już czasu, by przypomnieć sobie coś więcej. Mógł jedynie mocniej ścisnąć ostrze i spojrzeć w twarz zgubie. Nie czuł strachu, lecz żal. I gniew.


Przypomniał sobie uśmiech mamy.
Przypomniał sobie dźwięczny śmiech młodszego braciszka.
Przypomniał sobie pomruk silnika swojej ulubionej Baby, drogę, która tak wiele obiecywała, drżenie pierwszej rozkoszy, ciężar broni w dłoniach.Przypomniał sobie smak krwi, po raz pierwszy wypełniającej mu usta.
Przypomniał sobie ból pierwszej śmierci.
Nie zdążył przypomnieć sobie niczego ponadto. Nie bał się, a jeśli nawet – nie miał na to czasu. Mocno zacisnął palce na żelaznym pręcie. Jeśli tak miał wyglądać koniec, odejdzie, ale na swoich warunkach.


Przypomniał sobie... przypomniał sobie...
Sam bardzo chciał sobie przypomnieć uśmiech Jess, pełne gwiazd niebo nad Impalą, opowieści zawarte w książkach, smak jabłek, uścisk brata, zamykającego go w objęciach - coś, cokolwiek, co kiedykolwiek dawało mu nadzieję, ale w tym momencie, tu i teraz, niczego nie potrafił sobie przypomnieć.
Czy się bał? Docisnął jedną rękę do rany, drugą podniósł do góry, schwycił mocno broń. Nie, czas na strach się skończył. Został tylko tłum potworów, zaciskających się na nich coraz mocniej.
Gdy szczęki i dłonie dusz z piekła rodem zaczęły ich rozszarpywać na kawałki, żaden z nich nie czuł strachu. Odchodzili gwałtownie, po kolei, w morzu krwi.


Mgnienie oka później ujrzeli Śmierć.
Uśmiechała się do nich.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top