/9
Demon wziął głeboki wdech i spojrzał za siebie na trzy martwe ciała i znikający w dali cień postaci, a kiedy odwrócił od nich wzrok spotkał patrzącego w jego stronę kosiarza.
- Nie dość, że zmarnowałem przez ciebie cenny czas to jeszcze zepsułeś to po całości.
- Sam kazałeś mi tak zrobić - odpowiedział poprawiając wysuszoną już bluzkę - Poza tym mam prośbę.
- Nie wiem co masz na myśli, ale nie, nie mogę ożywić zmarłych, ani zabić twojego wroga.
- Nie o to chodzi, chcę żebyś stworzył dla mnie portal w miejscu z którego mnie zabrałeś.
- Upierdliwe, nie możesz sam tego zrobić?
- Gdybym mógł to bym cię o to nie prosił - powiedział przewracając oczami - Nie mam czasu do stracenia, to jak?
- Tak długo jak dostanę zapłatę nie mam z tym problemu.
- Jaką formę zapłaty wolisz? - zapytał delikatnie drapiąc się nad uchem.
Kosiarz stanął jak wryty przygladając się demonowi jakby ten był jakimś idiotą. Puste oczy patrzyły na niego, a on sam miał nadzieję, że się przesłyszał.
- Co masz przez to na myśli?
- Proste pytanie - powiedział zakładając ręce pod pierś - Chcesz, żebym zapłacił ci złotem, czy może moim ciałem?
- Twoim ciałem? - zapytał zastanawiając się na co niby potrzebne byłoby mu jego ciało.
- Ugh - westchnął - jesteś aż tak nierozumny? Wolisz złoto czy seks?
Usta kosiarza delikatnie otworzyły się w zdziwnieniu, a on sam zlustrował mężczyznę wzrokiem. W innych okolicznościach przystałby na taką propozycję, gdyż młodszy od niego demon był na swój sposób urodziwy jednak w tym momencie mocno zastanawiał się nad spławieniem go, albo całkowitej odmowie przyjęcia jakiejkolwiek zapłaty.
Różowowłosy oparł się plecami o ścianę i lekko przygryzł paznokieć wskazującego palca.
- Po prostu zapłać złotem - odparł przecierając oczy.
- W takim razie mogę zapłacić dopiero przy najbliższej okazji, kiedy będę w piekle czyli niezbyt szybko - wbił w niego swój wzrok i poprawił włosy.
- Żartujesz sobie ze mnie, prawda?
- Jeśli mi nie wierzysz możesz osobiście przeszukać moje kieszenie.
Demon uśmiechnął się niewinnie patrząc jak oko kosiarza delikatnie mruży się w nerwowym tiku. Starszy mężczyzna westchnął tylko i ostrożnie podszedł do wyższego, jednak żeby spojrzeć mu w twarz musiał zadrzeć głowę do góry. Jedną z wychudzonych dłoni oparł na ścianie po jednej stronie rogatego, a duży kaptur opadł na jego plecy odsłaniając czarne włosy, które przylegały do skóry głowy i zasłaniały środek czoła siegając prawie do czubka nosa. Agamin powstrzymał się tylko od śmiechu widząc różnice w ich wzroście i spojrzał w dół delikatnie przygryzając od środka wargę. Ciemnowłosy wolną dłonią złapał kołnierz ciemnej bluzki mężczyzny i jednym, mocnym szarpnięciem ściągnął go do swojego poziomu na co ten oparł głowę na jego czole. Ich oddechy mieszały się ze sobą, a cisza ulicy która raczyła przed chwilą piszczeć w ich uszach ucichła kiedy jeden z nich fuknął.
Nie minęło kilka sekund kiedy ich usta intuicyjnie się złączyły, a ich oczy zamknęły. Demon pozwolił kosiarzowi prowadzić; czuł jak jedna z zimnych dłoni ostrożnie wsuwa się pod jego bluzkę, a chude palce powoli dotykają każdy centymetr jego skóry. Dotyk drugiego był dosyć łapczywy, a on sam nagle przejechał językiem po wargach drugiego, który po ułamku sekundy delikatnie je uchylił.
W jednej chwili dookoła rozniósł się cichy dźwięk harfy i spokojny, męski chórek, jednak owa dwójka była zbyt zajęta, żeby go usłyszeć. Odsunęli się od siebie w momencie, kiedy zielonoskóry wypuścił z ust cichy jęk, a z kącików ich ust powoli spływała ślina. Melodia nagle ustała, a jej dźwięki zastąpiły kroki, które napewno nie należały do żadnego z nich.
- Przeszkadzam? - zapytał poprawiając ciemną kórtkę.
Po rozpoznaniu znajomego głosu różowowłosy przeklną się w duszy i szybko wyjął dłonie jasnoskórego spod swojej bluzki, następnie wycierając kąciki ust nadgarstkiem. Ciemnoskóry był raczej skrępowany tym że zastał ową dwójkę w dość dziwnej sytuacji jednak nie przyszedł po to, żeby to kwestionować.
- Reszta później - powiedział cicho Agamin - zrób teraz portal.
- Jak chcesz - odparł odsuwając się od niego i pstrykając palcami.
Głośny pisk rozległ się po okolicy, a w przestrzeni pojawiły się dwa portale, a każdy z mężczyzn kierował się do innego.
- Hej! - krzyknął anioł - A wy dokąd? Musicie uzupełnić karty.
Jednak ci nie odezwali się tylko w milczeniu kierowali do portali. Ciemnoskóry w końcu ruszył się i szybkim krokiem szedł za Agaminem, a kiedy ten wszedł do środka ciemnego przejścia potknął się o własne stopy i wpadł do środka.
------------
Portal szybko wypluł ich na zieloną trawę, a demon jęknął z bólu czując na sobie ciężar drugiej osoby.
- Ile ty ważysz? - wysapał nieudolnie przewracając się na plecy - Dlaczego przyszedłeś za mną?
- Jakbyś od razu mnie wysłuchał zamiast uciekać jak ostatni palant nie musiałbym za tobą iść! - odburknął blondyn przyciskając teczkę z dokumentami do jego twarzy i otrzepał się z kurzu.
- Nie mam teraz czasu, muszę zrobic coś ważnego - warknął odpychając teczkę od swojej twarzy tak, że ta prawie uderzyła drugiego w twarz - zejdź ze mnie.
- Wcześniej jakoś miałeś czas więc łaskawie rusz dupę i uzupełnij to.
- Zejdź ze mnie - powtórzył ostrzejszym tonem głosu - Więcej razy się nie powtórzę.
- Okej - powiedział podnosząc się z niego i strzepując swoje ubranie - Nie chcę mieć problemów w pracy przez to, że nie chcesz nic wypełnić, bo byłeś zajęty uwodzeniem swojego szefa.
Demon spojrzał na niego, jego oczy powoli otworzyły się w zszokowaniu, dolna warga opadła do dołu, a ostre paznokcie wbiły w lewe przedramię. Wolną dłonią chwycił leżący na ziemi długopis i krzywymi literami zapisał wszystkie kartki. Wyraz jego twarzy był raczej pusty, a wiedząc, że anioł go obserwuje wygiął usta w grymasie i zaczął wyzywać się w myślach.
- Nie muszę ci się z niczego tłumaczyć, to co razem robiliśmy nie leży w twoim interesie - powiedział wciskając mu w dłonie teczkę - Praktycznie siebie nie znamy więc nie wpierdalaj się w niektóre sprawy.
Czarnoskóry stał jak wryty, był zły na Agamina za to jak się zachował, ale do złości praktycznie nie miał żadnego powodu. Kątem oka spojrzał na teczkę, którą po chwili przeniósł portalem do jednego z jego przełożonych i spojrzał za siebie na demona, który zakrwawioną ręką trzymał lewe przedramię. Natura anioła kazała mu przepraszać, ale czy tak naprawdę miał za co? W końcu to przez bezmyślność demona mógł mieć problemy i przez niego znajdował się w dziwnym lesie jednak to on powiedział coś czego nie powinien. Swoją złością rozgniewał drugiego tylko po to, żeby kilka kartek w końcu zostało uzupełnionych.
Demon jednak także żałował swoich słów, jednak nie potrafił zapanować nad swoją złością i przestać mówić to co ślina przyniesie mu na język. Nie miał na celu zdenerwować anioła, a kiedy ten pojawił się z nikąd i zobaczył go razem z 'szefem' poczuł się zażenowany samym sobą. Nie był to pierwszy raz, kiedy ktoś chciał żeby zapłacił mu w przysłowiowej naturze, ale był to pierwszy raz kiedy ktoś inny go na tym przyłapał. Jednak nie to było w tym najgorsze, tylko to co anioł mógł sobie o nim pomyśleć, w końcu nie chciał być brany za dziwkę, która przeleciała się z szefem po to by nie wyrzucono jej z pracy.
Wina leżała po obu stronach, jednak żadnemu z nich słowo 'przepraszam' nie było w stanie przejść przez gardło.
--------
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top