/8

Po dłuższej chwili drogi drzewa były coraz bliżej, a rozjaśniające się niebo zakryły gęste chmury. Niektóre krzaki pokryte zadziwiająco czerwonymi jak na tą porę roku liśćmi zasłaniały demonowi pole widzenia sięgając do samego czubka jego rogów. Małe kwiaty uginały się pod czarnymi butami natychmiastowo prostując pod usunięciem z nich ciężaru. Jasne pnącza zwisały z wysokich gałęzi drzew i zachaczały ostrymi kolcami o pojedyńcze kosmyki różowych włosów.

Mimo wschodu słońca las wydawał się podejrzanie pusty, a tajemnicza aura wylewała się z niego jak lawina. Wysoki mężczyzna zatrzymał się czując jak jego mięśnie się napinają, a ogon zaczyna delikatnie drgać jakby chciał go przed czymś ostrzec. Dwukolorowe tęczówki zaczęły rozglądać się dookoła, aż w końcu zatrzymały się na pniu jednego z drzew. Delikatnie podrapał się po czubku spiczastego ucha słysząc w nim dziwne szumy.

Po jakimś czasie cienki głos delikatnie oplótł jego uszy i zaczął go otaczać. Odwrócił wzrok w inną stronę czując jak krawędź koszulki delikatnie unosi się do góry, a uczucie zimengo dotyku na plecach rozlewa się po całym ciele.

- Zev - głos rozbrzmiewał blisko jego ucha - vyo kf.

Z początku delikatny z każdym powtarzanym słowem stawał się coraz bardziej głośny. Dziwny język był niezwykle znajomy denonowi i mimo nie pamiętania jego nazwy bezproblemowo mógł zrozumieć o co chodzi. Po raz kolejny spojrzał w stronę ogromnego lasu po chwili stawiając pierwszy krok do środka.

- Zev. Vyo kf. Zev vyo kf.

Idąc przez las uważnie rozglądał się dookoła, jednak widok przez większość czasu zasłonięty był on krzewami. Małe gałęzie pękały pod ciężarem jego butów, a liście głośno szeleściły. Mimo dobrze słyszalnego świergotu ptaków nigdzie nie było po nich śladu. W połowie drogi poczuł jak czyjaś aura go oplata jednak nie była ona tą wytwarzaną przez las. Między gałęziami przewijał się szlak intensywnej aury oszałamiającej intensywnością smutku. Nogi demona samoistnie poruszyły się w prawo opuszczając lekko utartą ścieżkę.

Głos który go prowadził zaczął krzyczeć chcąc sprowadzić go na dobrą stronę, ale plany demona już się zmieniły. Uparcie ignorował powoli cichnący głos i podążał za mocną energią, która sama ciągnęła go coraz dalej w głąb lasu. Drzewa wydawały się coraz bardziej powiększać, a dotychczasowe krzewy przerosły go jeszcze bardziej. Wesoły świergot ptaków ustał, a liście zaczęły powiewać na lekkim wietrze grając swoją własną melodię. Aura przedzierała się między wysokimi gałęziami dołączając do zespołu dzięki czemu szelest liści ucichł i zastąpiło go coś na wzór żałobnej pieśni.

Kiedy energia wyciągnęła go odpowiednio daleko, delikatnie przetarł oczy. Wzdłuż wysokiego pnia pięła się stara drabina prowadząca do dziwnej konstrukcji umieszczonej tuż przed koroną. Przedmiot nie wyglądał jakby miał w stanie go udźwignąć, jednak to nie powstrzymało go przed pewnym złapaniem się za jeden z wyższych szczebli i postawieniu nogi na pierwszym z nich. Słuchając swojej intuicji zaczął wspinać się coraz wyżej słuchając cichych pęknieć grubego sznura. Jego paznokcie co jakiś czas zachaczały o ciemną korę sprawiając, że kilka kwałków utknęło pod spodem i wywoływało lekki dyskomfort. W połowie drogi zatrzymał się i spojrzał w dół widząc jak niektóre gałęzie i krzewy wygrywają swoje pieśni, a aura spływa prosto na nie. Po potrząśnięciu głową spojrzał do góry i ponownie zaczął swoją wspinaczkę.

Jego ogon zadarł się do góry i drgnął jeden raz ostrzegawczo, a w ułamku sekundy był w stanie wyczuć czyjąś obecność. Las wyglądał na opuszczony i z takim założeniem do niego wszedł, a czyjaś nagła obecność definitywnie mu się nie podobała. Potrzasnął głową na boki chcąc zrzucić z siebie nieprzyjemne uczucie cudzego wzroku na swoim ciele.

Po chwili czubek jego głowy wystawał przez otwór w złączonych ze sobą deskach, a oczy rozejrzały się doookoła. Znajdował się w czymś przypominającym domek na drzewie, a jego obecność w środku gęstwiny wydawała mu się jeszcze bardziej dziwna. Oczy zatrzymały się na zacienionym kącie pokoju, a on sam wszedł na wyższy stopień żeby mieć lepszy widok.

- Możesz wejść - odezwał się nagle łagodny głos - Nie ma się o co martwić, nie zrobię wam krzywdy.

Różowowłosy wszedł kilka stopni wyżej po czym postawił stopy na niezbyt stabilnej podłodze.

- Mniemam, że przyszliście szukać skarbów, ale zapewniam, że wszystkie skarby rozkradli już dawno.

- Hm - mruknął demon nieruszając się z miejsca - Nic od ciebie nie chcę. Możesz wyjść z ukrycia.

- Ah, nie tu mi wygodnie - odparł - poza tym nie znam waszych intencji, możecie przecież mi coś zrobić.

- Już mówiłem, że nic od was nie chcę. Ściągnęła mnie twoja aura więc to ja powinienem zapytać co odemnie chcesz?

- Jestem samotny - westchnął - moja aura dawno nikogo nie przyprowadziła, zazwyczaj las jest pusty. Jedynym co ją przerywa jest mój szloch i głośna pieśń liści.

- Przejdź do sedna - powiedział kątem oka zauważając błyszczącą ramkę stojącą na niedużej komodzie w rogu ściany - jeśli to coś nieistotnego to odejdę.

- Oh, zainteresowała cię moja ramka? Podejdź bliżej, możesz ją obejrzeć.

Ton głosu tajemniczej postaci niezbyt mu się podobał jednak powoli postawił kilka kroków na niestabilnej podłodze i zbliżył się do zacienionego kąta. Jego rogi przejechały ostrożnie po niskim suficie na co ten lekko zgiął nogi w kolanach żeby mieć nad głową trochę więcej przwstrzeni.

- Śmiało, nie wstydź się - mruknął nieznajomy - nic ci się nie stanie.

Demon ostrożnie chwycił ramkę w dłonie i przetarł zakurzone szkło. W środku było zdjęcie przedstawiające młodą kobietę z niewyraźnym dopiskiem. Uśmiech na jej twarzy był niezwykle ciepły a kilka zielonych kosmyków zasłaniało jedne z jej oczu. Jedna dłoń wystawioną miała przed siebie, a druga chowała się za dużą suknią. Po kilku chwilach wpatrywania się w zdjęcie zauważył jak postać delikatnie się poruszyła, a zamknięte oczy otworzyły się ukazując puste, czarne tęczówki. Zaraz po tym odłożył ramkę na jej miejsce i zwrócił twarz w stronę zacienionego miejsca.

Cofnął się kilka kroków widząc dwie jasno świecące gałki wpatrujące się prosto na niego.

- W ramce jest moja dziewczyna - powiedział - zamknąłem ją tam, bo chciała odejść - Agamin zbliżył się do drabiny w razie potrzeby ucieczki - Nie odchodźcie, dopiero przyszliście.

- Spieszy mi się - odpowiedział czując jak mocna aura bardziej się do niego zbliża.

- Nie możesz odemnie odejść. Nie pozwalam ci.

- Obawiam się, że niezbyt nnie to interesuje.

W ułamku sekundy usłyszał głośny krzyk i ciężar, który sprawił, że upadł na plecy. Stare deski zaskrzypiały pod jego ciężarem, a sufit niebezpiecznie się zachwiał. Przed jego twarzą pojawiła się osmolona twarz, mężczyzny, a puste oczy patrzą się wprost na niego. Tłuste, ciemne włosy zaczesane były do tyłu odstając w niektórych miejscach, a osmolone ręce zaciskały na szyji wyższego.

- Wiesz, to trochę śmieszne - zaczął demon nie chcąc pokazać swojej paniki - myślisz, że uda ci się mnie zatrzymać. Jeśli mówię, że coś mnie nie interesuje, to wtedy coś mnie nie interesuje, rozumiesz?

Korzystając z chwili nieuwagi wyższ złapał go za ramię wbijając ostre paznokcie w jasną skórę. Czując jak dłonie mocniej zaciskają sie na jego szyji nabrał do płuc trochę więcej powietrza, a drugą wolną rękę przyłożył do jego lewej piersi.

- Nie miałem złych zamiarów, ale jeśli mnie nie puścisz będę zmuszony cię zabić - powiedział powoli, łapiąc więcej powietrza - Policzę do trzech, po tym nie będziesz mógł cofnąć decyzji.

- Proszę - odezwał się - zabij mnie, nigdy nie chciałem tak żyć! Nie chcę więcej siedzieć tu i czekać, chcę być wolny!

Mówiąc to jego ręce coraz mocniej zaciskały się na jego szyji, a on sam zaczął nasiskać swoim ciałem na ostre paznokcie.

- jeden - jego oczy co chwila zmieniały punkt na który się patrzył - dwa - po chwili jednak uścisk się rozluźnił, a prawa dłoń chwyciła jego nadgarstek - trzy.

Po tym słowie ciemnowłosy mocniej przycisnął się paznokci i nie czekając na ruch demona mocno szarpnął jego rękę sprawiając, że ta przebiła się przez brudną skórę i ledwo dotknęła serca.

- Zabierz ze sobą ramkę ze zdjęciem i ją rozbij, ten sposób ją uwolnisz.

Demon szybkim ruchem wyjął dłoń z jego ciała i puścił jego dłoń, a do jego nozdża dotarł metaliczny zapach krwii. Ciemnowłosy puścił jego szyję i osunął się na podłogę pozwalając demonowi się podnieść i zabrać ramkę. Różowowłosy od razu po tym podszedł do wyjścia i trzymając się jedną dłonią zaczął schodzić po drabinie patrząc jak deski nad nim niebezpiecznie się trzęsą.

Po krótkiej chwili jego stopy dotknęły ziemi, a drabina nagle odpadła od pnia spadając tuż obok mężczyzny. Jego oczy nagle spojrzały się w stronę pewnego krzaka z którego wystawała dziecięca ręka machająca w jego stronę, a w powietrzu rozległ się głośny stukot kości.

Po krótkiej chwili obok niego pojawił się czarny portal, a odór, który się z niego wydobywał przypominał mu tylko o kosiarzu.

- Chodź do mnie, proszę - głos dziecka był delikatny jednak drgał on ze strachu.

- Jak masz na imię? - zapytał, kątem oka patrząc na portal.

- Agamin do cholery! - głos kosiarza nagle opiścił portal - Jeśli zaraz nie wejdziesz do portalu to przysięgam, że będziesz następnym na którym użyję mojej kosy!

- Jak masz na imię dziecko? - zapytał jeszcze raz podchodzac do portalu.

- Fuxi.

- Poczekaj tutaj na mnie, dobrze Fuxi? Jeśli usłyszysz czyjeś kroki nie odzywaj się, chyba, że usłyszysz jak cię wołam, dobrze? Za niedługo po ciebie przyjdę.

- Dobrze.

Mała ręka schowała się między gałęziami, a on zniknął w rozmywającym się portalu.


------


Oto długo wyczekiwany rodział 8!

Przyznam szczerze, że świetnie się bawiłam podczas jego pisania i nie mogę się doczekać, kiedy zacznę go kontynuować.

Niedługo zacznę wprowadzać zupełnie nowe postacie i akcja nabierze innego tępa więc polecam być ze mną cierpliwym i czekać.

Dajcie znać jak na razie podoba wam się przebieg historii!

sa•yo•na•ra

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top