/6
Obaj leżeli plecami na wilgotnej od wody trawie wpatrując się rozgwieżdżone niebo. Co chwila, któryś z nich podnosił do góry palec, żeby pokazać w jak dziwne wzory ułożyły się gwiazdy, a za coraz głupszymi pomysłami roznosił się ich cichy śmiech. Poza ich śmiechem innym słyszalnym dźwiękiem był szum wody uderzającej o wybrzeżne kamienie i plsukanie ryb które co chwila z niej wyskakiwały.
Nad ich głowami latało stado ledwo zauważalnych istot, świecących jaśniej od gwiazd. Tańczyły wkoło siebie powoli zmieniając swój biały kolor na złoty oświecając nim twarze dwóch mężczyzn. Z wyglądu przypominały małe fistaszki z doczepionymi skrzydłami i małym, czarnym okiem wpatrującym się w niebo.
- Wow - odezwał się Ophiel śledząc wzrokiem jedną z istot - Nie sądziłem, że kiedyś zobaczę świecące pyłki.
- Niesamowite - wymamrotał - Jeśli przyjrzysz się dokładnie zobaczysz, że latają w specjalnej kombinacji, podobno każdy jest wyjątkowy, bo wymyślają go spontanicznie.
- Serio? - jego wzrok mimowolnie przesunął się na demona patrząc na niego z zaskoczeniem.
Wyższy spojrzał na niego i zaśmiał się widząc jego reakcję przypominającą małe dziecko. Zlote oczy błyszczały z zaimponowaniem, a usta otworzyły lekko zaskoczone. Kiedy na niego patrzył w jego twarzy widział małego chłopca, który zachwycał się wszystkim co zobaczył. Jego aura przesiąknięta była spokojem, zainteresowaniem i zaufaniem, a mimo to nie była zbyt przytłaczająca.
- Czyli to znaczy, że ich występ jest zrobiony specjalnie dla nas?
- Dokładnie - odpowiedział poprawiając grzywkę - dlatego powinniśmy go oglądać zanim się skończy.
Ciemnoskóry oderwał wzrok od towarzysza i skierował go na małe istoty. Wirowały one wkoło siebie, a co kilka okrążeń wzlatywały nieco wyżej, żeby zmienić swojego partnera. Później już siebie nie otaczały, wirowały same na różnych wysokościach układając się w pewien wzór. Zanim jednak skończyły zawirowały wesoło poruszając się dookoła jak wskazówki zegara błyszcząc na wyrazisty, złoty kolor.
- Dlaczego ułożyły się w kształt serca? - zapytał ciemnoskóry mrugając kilka razy, a wyższy przetarł oczy dłońmi żeby zobaczyć czy napewno się nie myli.
- Hm - mruknął - serce zazwyczaj oznacza miłość więc pewnie chcą przekazać, że znajdziemy swoją drugą połówkę, albo kogoś o kogo będziemy dbać.
- I one potrafią to tak z nikąd przewidzieć?
- Dokładnie.
Małe istoty odleciały od nich odsłaniając ciemne niebo. Cichy szum wody stał się głośniejszy, a spokojny do tej pory nurt zmieniał na gwałtowny. Woda rozbryzgiwała na brzeg delikatnie mocząc ich buty, a po chwili na trawę wyskoczyło coś przypominające grubego węża.
Obydwaj odskoczyli od tego wystraszeni patrząc jak zwierzę wije się dookoła. Miało ono kolor niebieski, a wzdłuż jednego z boków, tuż za małymi oczami znajdowała się cienka płetwa. Obok oczu nzajdowały się skrzela, a pod jedym z nich rana, która pozwalała na zovaczenie jasnego mięsa i wypływającej z niego krwii. Ogromny łeb zwężał się ku ogonowi, a na jego płaskiej stronie znajdował ogromny otwór gębowy wypełniony ostrymi kłami prowadzącymi aż do przełyku.
- Co jest do cholery - zaczął różowołosy wpatrując się w zburzoną wodę.
Anioł złapał się za lewą pierś czując szybki rytm swojego serca, nie mogą oderwać wzroku od duszącej się zwierzyny. Pierwszy raz widział coś takiego, przez co niepokój jaki to w nim wywoływało był jeszcze większy.
- Przepraszam chłopcy - do ich uszu dotarł kobiecy głos, a z piany wyłoniła się zielonowłosa nimfa - nikt dzisiaj nie przyszedł nad rzekę więc musiałam upolować coś innego. Mam nadzieję, że żaden nie oberwał rybą?
- Akaite, co to ma znaczyć? - krzyknął zdenerwowany - Poza tym co to wogóle za ryba?
- Uspokój się trochę - powiedziała podpływając do brzegu i ochlapując demona zimną wodą - Widzę, że masz znajomego, nie przedstawisz nas sobie?
- Nie będę cię nikomu przedstawiał, chyba oszalałaś.
- Skoro tak mówisz - przewróciła oczami - Hej ty, jestem Akaite, a ty?
- Jestem Ophiel - piwiedział przebisząc wzrok na kobietę - Miło mi cię poznać.
Nimfa zdjęła z twarzy kosmyk mokrych włosów i wyciągnęła się bardziej, żeby złapać martwe zwierzę za ogon i wciągnąć je pod taflę wody.
- Polly dostała paczkę? - zapytała patrząc na demona.
- Tak, ale więcej tam nie idę, nie chcę mieć problemów z ich radą.
- Rozumiem, dziekuję za pomoc.
Woda uspokoiła się, jej spokojny szum był przyjemny dla ucha. Świecące pyłki oddaliły się od nich, a gwiazdy świeciły równie mocno co wcześniej. Kiedy wyższy zauważył złotowłosego, siedzącego kawałek dalej, podszedł do niego chcąc upewnić, że upadający stwór nie zrobił mu żadnej krzywdy. Nimfa uśmiechnęła się pod nosem widząc, z jaką delikatnością obaj o siebie dbają i upewniają, że nic im się nie stało.
- Ta ryba - przerwała im zielonowłosa sprawiając, że ci natychmiast się na nią spojrzeli - to Belonia rzeczna, jeśli siedzicie na brzegu nie zrobi wam żadnej krzywdy, jednak jeśli będziecie w wodzie nie możecie być tego pewni.
- Mhm - mruknął wyższy lustrując wzrokiem twarz grubszego po raz piąty upewniając, że nie ma na niej żadnej rysy.
--------------
W tym rozdziale też nie popisałam się z długością, ale tak jak obiecałam, tak jest.
Przyznam szczerze, że prawie o nim zapomniałam, a że chciałam dotrzymać obietnicy powstało to coś.
Mam nadzieję, że inne rozdziały będą dłuższe i nie macie mi tego za złe.
Miłego nowego roku~
sa•yo•na•ra
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top