/5
Ciemne włosy dziewczynki były splątane pełne wystających z nich przyborów szkolnych, grzebieni czy wklejonych w nie różowych gum do żucia. Jej wzrok utkwiony był w jednym punkcie jakim była lewa pierś wyższego mężczyzny, a niebieskie tęczówki świeciły pustką. Fioletowe sińce wybijały się na tle porcelanowej skóry mieszając z dziwną, zieloną substancją. Na zadartym nosie przyklejony był pobrudzony plasterek, a stary bandaż delikatnie owijał się wokół jej smukłej szyji. Kąciki jej ust co jakiś czas delikatnie podnosiły się do góry, a powieka jednego oka opadła w dół czysto jak u lalki.
- Chcecie się pobawić? - zapytała przechylając głowę w prawą stronę - Nikt nie chce się ze mną bawić... wszyscy zawsze znikają i nie wracają.
- Pobawić? - mruknął Ophiel odsuwając się od wyższego i spoglądając na niego.
- Nie będziemy się z nią w nic bawić - burknął wyższy wbijając swój wzrok w małą dziewczynkę.
Ta zaśmiała się tylko ciągnąc chudymi rękami za swoje włosy. Jej wzrok powędrował na grubszego anioła wpatrując w jego nogi. Złotowłosy mimowolnie poruszył się do przodu, a usta dziewczynki wygięły w dziwnym uśmiechu.
Nie minęła sekunda kiedy dziecko poderwało się z krawężnika i wyskoczyła wysoko do dóry z zamiarem wylądowania na czubku jego głowy.
- Cholera - krzyknął łapiąc grubszego za rękę i ciągnąc do tyłu - Uważaj na nią.
Anioł stanął jak wryty powoli analizując sytuację, nie odrywając wzroku od małej dziewczynki, która obrała go sobie za cel. Dziecko skakało we wszystkie strony chcąc ominąć wysokiego demona blokującego jej drogę.
- Ophiel! - dopiero wrzask demona zdołał wybudzić go z transu - Uciekaj!
- A co z tobą?
- Ja nie jestem ważny! - kryknął zdenerwowany - Po prostu biegnij i na siebie uważaj!
W momencie kiedy postura anioła zniknęła we mgle demon mógł w pełni skupić się na małej dziewczynce, która nagle zniknęła mu z oczu. Rozejrzał się dookoła w razie potrzeby przygotowując całe swoje ciało do jakiegokolwiek ruchu. Nagle dziewczynka wyskoczyła tuż przed nim z zamiarem uderzenia go w twarz, ale ten skutecznie jej to uniemożliwił.
- Głupie dziecko - powiedział łapiąc ją za jedną z chudych rąk ściskając ją najmocjniej jak potrafił - Chyba nie wiesz kim jestem, ale daruję ci to.
Dziewczynka zaczeła się szarpać i kopać byleby uwolnić się z niewygodnego uścisku starszego mężczyzny. Wyraz jej twarzy nie był już taki wesoły, a ona sama zaczęła żałować, że wogóle postanowiła z nim walczyć.
To prawda, że nie wiedziała kim był demon, bo nigdy tak naprawdę nie znała swoich ofiar i nigdy się nad tym nie zastanawiała. Ich pochodzenie, stan, czy też kim są nie mieli najmniejszego znaczenia, bo mimo to wszyscy smakowali dla niej tak samo. Żołądek zaciskał jej się w supeł, a ręka z której powoli sączyła się krew traciła czucie.
Zielonoskóry nie wiedział co robić, żeby zakamuflować swój strach. Starał się brzmieć groźniej i być straszniejszy niż dziwne dziecko bez konkretnego wyrazu twarzy. Jego wzrok wypełniony lękiem skupiał się na dziewczynce, a oczy otworzyły szerzej słysząc dźwięk łamanych kości, które były przyczyną jej głośnego wrzasku. Serce nagle zaczęło szybciej bić, usta wyszeptały pewien numer, a on sam odruchowo rzucił dziecko jak najdalej od siebie słysząc dźwięk łamanych kości.
Wystraszony spojrzał na zakrwawione paznokcie wpatrzując sie w nie przez chwilę, po czym przypomniał sobie o Ophielu któremu kazał uciekać samemu przez gęstą mgłę.
Nie zwracając uwagi na dziecko, które wyciągało w jego stronę rękę szybko ruszył przed siebie starając się dostrzec coś innego poza mgłą.
Wrony uciekały przed jego butami, a niektóre starały się wylądować na jego ramionach. Dzięki temu, że był dosyć wysoki stawiał duże kroki i szybciej mógł zostawić za sobą dziwną okolicę. Latarnie już więcej nie migały światłem, a kraczenie wraz z innymi drażliwymi dźwiękami ustało. Aura anioła za którą cały czas podążał była coraz bardziej intensywna dając nadzieję na to, że nic poważnego mu się nie stało.
Tuż przed skrzyżowaniem dostrzegł niższą od siebie postać podpierającą się dłońmi na kolanach. Jego oczy rozbłysnęły szczęściem, a kiedy podszedł do niego bliżej odetchnął z ulgą. Anioł oddychał ciężko zmęczony bieganiem, a kiedy zobaczył stojącego nad nim demona przytulił się do jego piersi.
- Ophiel - zaczął zaskoczony ich nagłą bliskością - Nic ci nie jest? - odsunął go od siebie przejeżdżając wzrokiem po jego ciele.
Złapał jego twarz w dłonie i uważnie przyjżał się jej szukając jakichkolwiek zadrapań czy innych ran.
- Wszystko w porządku - powiedział kładąc jedną ze swoich dłoni na tej przylegającej do jego policzka - A tobie nic nie jest? Myślałem, że już z tamtąd nie wyjdziesz i chciałem zawrócić.
- Dałem sobie radę - powiedział uśmiechając sie delikatnie.
- Agamin - odwrócił od niego swój wzrok i zdjął chłodne dłonie z twarzy - Przepraszam, mogłem wybrać inną drogę, przeze mnie mogło ci się coś stać.
Jego dłonie zaczęły się trąść, oddech z każdą chwilą stawał się coraz szybszy, a on sam nie wiedział na czym skupić swój wzrok. Ciepły głos łamał się z każdym kolejnym słowem w którym przepraszał wyższego mężczyznę, a dłonie zgniatały ciemny materiał płaszcza.
- Ophiel - zaczął różowowłosy chcąc powoli uspokoić czarnoskórego - Ophiel, spójrz na mnie, dobrze?
Anioł nie był pewny tego co robi, spojrzał na demona nie mogąc skupić się na jegoa sylwetce, co chwilę coś go rozpraszało, a niepokój oplatał jego ciało.
- Dobrze ci idzie - pochwalił go - a teraz weź głęboki wdech, dobrze, a teraz wydech - jego wzrok nie odrywał się od niższego mężczyzny - świetnie, a teraz razem, głeboki wdech i wydech.
Głos wyższego był przyjemny dla ucha, a aura którą wytwarzał pałała spokojem. Nie poganiał go, ani nie podnosił głosu, już drugi raz tego dnia obchodził się z nim delikatnie jak z ulubioną zabawką. Pomagał się mu uspokoić i doskonale wiedział jak ma mu w tym pomóc, każde jego słowo i dotyk ciała były przemyślany. Długie palce ostrożnie przejeżdżały po jego włosach nie chcąc zepsuć jego fryzury, a on sam uśmiechał się do niego ciepło.
- Już mi lepiej - powiedział po długiej chwili milczenia - Dziękuję.
- Nie ma sprawy. Skoro już po wszystkim co powiesz na to, żebyśmy kontynuowali spacer?
- Z chęcią - uśmiechnął się słysząc tą propozycję.
- W takim razie chodźmy, tylko tym razem unikajmy podejrzanych ulic.
--------
Więc nie popisałam się z tym rozdziałem, ale wstawiłam go tak jak obiecałam.
Następnym razem postaram się, żeby był dłuższy i jestem ciekawa co o nim sądzicie.
Miłego~
Sa•yo•na•ra
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top