/2

Most sprawiał wrażenie nowego, ale przy najmniejszym nadepnięciu deski skrzypiały przeżarte od spodu przez termity. Mimo ochoty oparcia się o poręcz  demon wolał siąść na dole, przy biegnącej rzece.

Usiadł więc na trawiastym podłożu i wbił wzrok w błyszczącą taflę wody. Rzeka z mostu wyglądała na płytką, ale kiedy zobaczyło się ją z bliska ledwo było widać kamieniste dno porośnięte algami.

Kiedy miał wyjmować z kieszeni kawałek papieru, chuda dłoń wystająca z wody chwyciła go za kostkę i szybkim ruchem wciągnęła pod błękitną taflę. Jasnoskóry był zaskoczony. Normalny człowiek nie był w stanie go zobaczyć, a jedynym co mogło go dotknąć była istota nadludzka. Będąc demonem nie mógł umrzeć więc jedyne co wywoływało w nim panikę była woda - od dawna nie miał z nią kontaktu więc nagłe, bliskie spotkanie było szokujące i nieprzyjemne. Machając nogą starał się uwolnić z uścisku jeszcze nieznajomej postaci, a kiedy w końcu to uczynił czym prędzej i z lekka nieudolnie wypłynął nad powierzchnię tafli. Łapiąc oddech mozolnie zaczął wychodzić na brzeg myśląc, że to już koniec.

Po wyczuciu na nodze więcej niż jednej, chłodnej dłoni w jego oczach robłysł strach. Czując otaczające go wieczorne zimno cieczy otworzył oczy, żeby spróbować coś zobaczyć. Jedyne co wychwycił zanim został pociągnięty z nurtem wody były świecące tęczówki.

Tym razem się nie szarpał dając wodnym stworzeniom siebie poprowadzić, a tym czego się nie spodziewał było nagłe wyrzucenie go na ląd. Wykasłując wodę z płuc usłyszał szelest trawy, który rozbrzmiewał tuż obok.

Oderwał więc wzrok od zamoczonego podłoża i spojrzał w bok zauważając siedzące tam, niebieskie postacie.
Istoty były niezaprzeczalnie kobietami, których zielone jak glony włosy spływały po ramionach zasłaniając piersi. Ich skóra była matowa i w kilku miejscach okryta błyszczącymi łuskami. Do nóg przyklejone miały algi, na których wesoło żerowały małe ślimaki. Twarze miały dość smukłe, a nosy okryte ciemnymi piegami zadzierały się ku wieczornemu niebu. Błyszczące, zielone oczy przysłonięte były długimi rzęsami i zdobione dookoła perliście białymi błyskotkami.
Z ich szyji zwisały drogocenne wisiory i naszyjniki, a ręce mieniły się od złotej biżuterii. Uszy przypominały rybie płetwy, a między palcami u dłoni i stóp widniała błona pomagająca w szybszym pływaniu.

Po szybkiej analizie można było wywnioskować, że owe istoty to nimfy rzeczne, których posiadanie wszystkich drogocenności usprawiedliwić mozna było zamiłowaniem do mieniących się rzeczy. Znane też były z tego, że niespodziewanie wciągały niewinnych ludzi pod wodę. Kiedy byli martwi okradały ze wszystkich drogocenności, a nadszarpane i pogryzione ciała wyrzucały na brzeg.

- Jesteście głupie czy co? - jasnowłosy podniósł głos patrząc na zaskoczone nimfy - Po jaką cholerę wciągnęłyście mnie pod wodę?! Czy wy demona od człowieka odróżnić nie potraficie?

- Przepraszamy - jej głos był niezwykle przyjemny dla ucha - moje siostry trochę poniosło z głodu, pomyliły Cię z człowieczym nastolatkiem.

- Chyba dawno na oczy nastolatka nie widziały, poza tym nauczyłybyście się myśleć głową, a nie brzuchem.

Demon wstał i dopiero teraz poczuł na sobie ciężar przemoczonych ubrań. Ciemna koszulka przylegała do jego torsu, a w jaśniejszych miejscach prześwitywała. To samo było z dziurawymi spodniami, które teraz wydawały się okropnie ciasne. Mokre włosy przykleiły mu się do twarzy i straciły swój neonowy kolor. Z niedużych, ciemnych rogów spływały krople wody, a ogon zwisał posępnie nie chcąc ponownie dumnie unieść się w górę. Zielona skóra wyglądała na bardziej mdłą, a jasne serca na policzkach i nosie zmieniły barwę na ciemną, która gryzła się z innymi kolorami. Szyję miał pokrytą wypalonymi wzorkami i wąskimi wyżłobieniami. Dwukolorowe oczy pałały gniewem i nieufnością zyskując tym samym więcej wyrazistych barw. Jedno miało kolor wiosennej trawy, a drugie przypominało morską taflę wody latem.

- Nie myślimy zbyt wiele przed wykonaniem czynów - głos drugiej nimfy był bardziej melodyjny, ale tak samo przjemnie koił obolałe od głośnej muzyki uszy -  Nasza koleżanka, wróżka wiatru może pomóc Ci wysuszyć ubrania, jeśli chcesz.

- Niech będzie - przed działaniem sam również niewiele myślał - Gdzie mogę ją znaleźć?

- Idź na wschód od rzeki, znajdziesz tam las. Po wejściu głębiej zobaczysz magiczną barierę pilnowaną przez dwóch, małych wróżków.

- Powiesz im, że szukasz Polly Toaddust.

- Jeśli nie będą chcieli Cię przepuścić powiedz, że jesteś bardzo dobrym znajomym trzech nimf Akaite, Aethrii i Astris z rzeki Torboro.

- Dzięki za jakąś pomoc. Jestem Agamin.

- Poczekaj chwilę - powiedziała zanim chłopak zdążył się odwrócić - W tym pudełeczku znajdziesz coś jest bardzo ważne dla Polly - wcisnęła w jego dłoń małe pudełko - zanieś to jej.

Demon tylko skinął głową i ruszył na zachód.

Nimfy wpatrywały się w niego z zachwytem. Nigdy na oczy nie widziały żywego demona więc krótka rozmowa z różowowłosym wprawiła je w niezwykłą ekscytację. Kiedy chłopak zniknął im z horyzontu wskoczyły spowrotem do ciemnej od później pory tafli i ruszyły w poszukiwaniu nowych ofiar.

Las był gęsto zasadzony, a przedzieranie się między grubymi konarami nie było zbyt przyjemne. Licznie liście i igły spadały na włosy samoistnie samoistnie się w nie wplątując. Księżyc ledwo przebijał się przez korony wysokich dębów i modrzewi delikatnie oświetlając zarośniętą drogę.

W głowie demona ciągle krążyło imię owej wróżki wiatru, mógł bowiem przysiądz, że wcześniej je już gdzieś słyszał. Zza drzew wydobywało się jasne światło, a śpiewy sów cichły. Chłopak z trudem przecisnął się przez tym razem okropnie wąską szparę, a jego oczom ukazała się - jak domniemał - magiczna bariera.

Jasne kolory oświetlały pobliskie zakamarki, a ciche dźwięki pomagały uszom odpocząć od nieprzyjemnego huczenia sów. Nagle demon przypomniał sobie o kartce z zadaniem, a po wyjęciu jej z kieszeni wyprostował ją i przysunął naprzeciw swojej twarzy.

Ciemny tusz rozlewał się po przemokniętym papierze, którego skrawki co jakiś czas opadały na podłoże.

- Cholera jasna - przeklnął pod nosem- mam nadzieję, że ta cała Polly będzie umiała to jakoś rozczytać.

Jego wzrok powędrował na dwie małe postaci siedzące na kapeluszach borowików. Istoty siedziały na kolanach trzymając w prawych dłoniach małe, zaostrzone na końcu patyki przypominające wykałaczki. Skrzydła dumne rozkładały się na boki i odbijały jasne światło, a ciemne oczy wpatrywały się w demona.

- Czego tu szukasz - głos małej istoty był zadziwiająco niski - demony raczej nie zapuszczają się w te rejony.

- Spokojnie, nie chcę zrobić wam krzywdy - odpowiedział przewracając oczami - Przyszedłem bo szukam wróżki Polly, dokładnie Polly Toaddust. Mam do niej ważną sprawę i dlatego chciałbym z nią porozmawiać.

- Mhm, kto Cię tu przysłał? - odezwał się drugi, którego głos był zdecydowanie wyższy od poprzedniego - sam napewno nogi byś tu nie postawił.

- Przysyłają mnie nimfy rzeczne. Mieszkają w rzece Torboro niedaleko lasu. Mówiąc dokładnie Akaite, Aethrii i  Astris. Dały mi do przekazania wiadomość najwyższej wagi. Uprzedzając pytania, wysłały mnie, bo wisiałem im przysługę, a teraz uprzejmie proszę o wpuszczenie mnie do środka - ton jego głosu był stanowczy, po drodze wymyślił kilka kłamst na które, ale nie uznawał tego za wybitnie ważne.

- Niech będzie, wchodź. Jednak kiedy zrobisz cokolwiek nie tak będziesz miał kłopoty.

- Mhm.

Po tych słowach bariera zamigotała, a on ostrożne postawił kilka kroków do przodu wchodząc do magicznej części lasu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top