"Top Gun"

Bądźmy szczerzy, ten film, chociaż niezwykle widowiskowy, to pusta bajeczka o dojrzewającym lekkoduchu, bez morału, za to z lukrowanym happy endem, a jego jedynym znaczącym plusem jest młody, dwudziestosześcioletni Tom Cruise.

Wiem, zaczęłam krytycznie. Uwielbiam "Top Guna", ale nie zamierzam udawać, że to Bóg wie jak angażujące intelektualnie. Nawet muzyki nie nazwałabym w pełni doskonałą, bo poza porywającymi rockowymi kawałkami mamy też smętne zawodzenia.

Może coś przegapiłam. Nie twierdzę, że nie. Jednak takie mam własne, subiektywne zdanie.

Cruise, któremu rysy twarzy tchną jeszcze w '88  świeżością, gra porucznika Pete'a Mitchella - "Mavericka", pilota amerykańskiej marynarki wojennej. Maverick lata brawurowo, odważnie, bez poszanowania dla jakichkolwiek zasad - ale perfekcyjnie. Ufa wyłącznie swojemu instynktowi. To kobieciarz, który pruje na motorze ku uciesze damskiej części widowni. Stylówa na Mavericka, czyli jasnoniebieskie dżinsy z czarnym paskiem, biały obcisły t-shirt i czarna motocyklowa kurtka wciąż są dla wielu kobiet (w tym dla mnie) synonimem męskiego stroju idealnego.

Maverick i jego radiooperator Goose dostają szansę uczenia się pośród najlepszych z najlepszych w tytułowym Top Gunie, elitarnej szkole dla lotników. Ten pobyt zmieni beztroskiego wariata: znajdzie miłość, dotknie go wielka tragedia. Wkroczy do Top Guna jako mały rozkapryszony chłopiec, wyjdzie - jako mężczyzna.

Czy lubiłabym "Top Guna" tak samo, gdyby tam na ekranie paradował kto inny? Em... Pewnie nie. To źle świadczy albo o mnie, albo o filmie. A że film jest legendarny, to raczej o mnie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top