"The Good Cop"
Dawno nie widziałam dobrej komedii kryminalnej, ale "The Good Cop" oddaje dług z nawiązką. Szkoda tylko, że Netflix zdecydował się zakończyć produkcję po pierwszej serii, bo pewne wątki są wciąż wyraźnie otwarte, a ja z chęcią poprosiłabym o dokładkę. Niestety, trzeba się cieszyć się wyłącznie tymi dziesięcioma czterdziestopięciominutowymi odcinkami, stanowiącymi bardzo przyjemną odskocznię od ponurych, krwawych kryminałów.
W tej policyjnej rodzinie pod względem temperamentu i zasad moralnych jabłko nie mogło paść dalej od jabłoni. Ojciec i syn mogliby utworzyć wzorcowy duet z gatunku "dobry glina i zły glina", o ile wcześniej by się nie powystrzeliwali, darząc się przy tym prawdziwie głęboką miłością.
Porucznik Anthony "Tony" Caruso Junior, w skrócie TJ, jest doskonałym nowojorskim detektywem. Piekielnie bystry, bardzo spostrzegawczy, i... patologicznie uczciwy. Każda najmniejsza zasada to dla niego świętość, jego ulubione słowo to "naruszenie". Jest momentami wręcz socjopatycznie dokładny, pedantyczny i potwornie czepialski, a do tego sztywny, nerwowy i często niepotrzebnie szczery. Nie pije, nie pali, nie przeklina. Wytknie złamanie regulaminu funkcjonariuszowi z oberwanym guzikiem u munduru, będzie szukał właściciela znalezionej monety, a broń ma obok siebie nawet pod prysznicem. W dzieciństwie był wzorowym skautem. Choć, zapięty pod samą szyję i wiecznie pod krawatem, wygląda na fajtłapę, to wybitnie celnie strzela. Praca z nim bywa koszmarem, jednak inni policjanci doskonale wiedzą, że nie bez powodu zaszedł wysoko i, pomimo swoich natręctw, a może właśnie dzięki nim, jest nie tylko tytułowym dobrym gliną, ale i najlepszym gliną w mieście.
Ojciec TJ-a, "Big Tony" Caruso, był kiedyś świetnym śledczym. Ma dobre serce, jednak pogubił się w życiu. Stał się bohaterem głośnej korupcyjnej afery, skazano go na więzienie. Teraz wyszedł na zwolnienie warunkowe i zamieszkał z synem. To lekkoduch i bawidamek, z zamiłowaniem do naginania prawa. Spragniony policyjnych wrażeń, nie daje synowi spokoju i plącze mu się po miejscach zbrodni, pakując się jednocześnie w kolejne niezbyt legalne akcje. TJ kocha ojca, ale mu nie ufa, a ten ściąga mu na głowę głównie problemy i mniejsze lub większe kompromitacje.
Zasadniczym plusem wyroku Tony'ego Seniora okazuje się jednak Cora Vasquez, policjantka, która najpierw nadzorowała go, pilnując, by w nic się nie wplątał, a następnie zdała egzamin na detektywa i została wykazującą się dużą niesubordynacją podwładną TJ-a. Pan porucznik przez cały serial trwa z nią w dość niełatwych do zdefiniowania relacjach (choć reszta współpracowników wydaje się nie mieć z tym definiowaniem aż takich problemów). Dogryzają tak sobie i ciężko tu kogokolwiek winić, bo TJ ani zbytnio nie potrafi podrywać, ani tym bardziej być podrywanym. Zresztą porównanie przełożonego do chomika to chyba naruszenie, nie?
"The Good Cop" nie jest arcydziełem, ale mnie wciągnął. Jest miłą, ciepłą i bardzo zabawną historią kryminalno-obyczajową. Rozwiązania zagadek są przewidywalne, ale to nie one są w tym serialu najważniejsze. Obserwujemy przede wszystkim wielokrotnie wystawianą na próbę relację ojca i syna, osób tak skrajnie od siebie różnych. Dowcip najczęściej trzyma poziom, chociaż momentami nieco przesadne skupianie się na Tonym Seniorze trochę mnie wkurzało, bo zawsze wolałam bohaterów z zaburzeniami - czyli w tym wypadku TJ-a. Dla odmiany, po makabrycznych zbrodniach i skomplikowanych intrygach, z nieskrywaną przyjemnością obserwowałam jak zdeterminowany porucznik Caruso i jego zespół składający się ze znużonego pracą sierżanta Loomisa, pyskatej Cory i odrobinę nierozgarniętego komputerowca Ryana dopada kogoś, kto od początku wydawał mi się winny. W dodatku grającemu TJ-a Joshowi Grobanowi wyszedł całkiem uroczy młody Caruso, ale też potwornie irytujący - w ten interesujący sposób irytujący.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top