"Przełęcz ocalonych"

Mój ksiądz od religii to jest jednak fajny. Serio. Inny to by stwierdził, że nie ma czasu, że lecimy z tematami, że za tydzień sprawdzian... A on? On nam włączył "Przełęcz ocalonych" z 2016 roku w reżyserii Mela Gibsona i zmarnował na to kilka lekcji. Co z tego, że większości mojej klasy się nie podobało? Moim zdaniem było warto.
Nie lubię takich produkcji, więc spodziewałam się katorgi. A tu niespodzianka! Doskonały film. Naprawdę. Owszem, trochę kiczowaty, ale perfekcyjnie zrobiony.
Oparta na faktach "Przełęcz ocalonych" opowiada o losach Desmonda Dossa, który w czasie drugiej wojny światowej zgłosił się do armii amerykańskiej i z powodów religijnych odmówił noszenia broni. Został sanitariuszem i razem ze swoim oddziałem, wyszydzany i upokarzany, ruszył na japoński front... Jest to porywające, bezwzględne momentami świadectwo o wytrwałości i odwadze, o wierze i sile, obok których nie da się przejść obojętnie. Których nie da się zapomnieć.
"Przełęcz ocalonych" stanowi dość dziwne połączenie: mamy tu zarówno krwawe sceny batalistyczne, jak i sporą dawkę lukru. Chyba właśnie dlatego nie da się opisać tego filmu ani jako brutalnego, ani przesadnie słodkiego. Oba aspekty dopełniają się, tworząc zgrabną całość.
Polecam obejrzenie, bo ta historia - momentami co prawda zahaczając o tandetę, ale zachowując wrażenie autentyczności - niesie przekaz. Jest warta zapamiętania.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top