"Mission Impossible: Fallout" (2018)

Wiem, że już omawiałam "MI" przy okazji kina sensacyjnego, ale tak się jarałam na ten film, tak się cieszyłam, nie mogłam się go doczekać i byłam tak podekscytowana, kiedy wreszcie na niego pojechałam, a okazał się taki świetny i doskonale zrobiony... Aaaaaa! Normalnie muszę się z Wami podzielić. (Wybaczcie bełkot fanki)

Wrażenia z seansu? Boskie. Bite dwie i pół godziny, a ja nawet ułamek sekundy się nie nudziłam. Uwielbiam ten huk strzałów roznoszący się po pustawej sali kinowej - żaden telewizor tego nie odda. Helikoptery, grzmoty, pościgi, plenery i zapach amerykańskich pieniędzy. Ogółem, jedynka, trójka i czwórka to ex aequo moje ulubione części serii, a ta jest chyba moim zdaniem tuż po nich. To także najefektowniejsza część i taka WOW!

W "Falloucie" podążamy tropem szajki terrorystów, planujących ataki z użyciem bomb atomowych. Ethan Hunt dostaje z pozoru łatwe zadanie: ma odkupić plutonowe rdzenie. Kiedy jednak jest zmuszony wybierać między życiem swojego przyjaciela Luthera a zdobyciem plutonu, nie waha się ani chwili. Radioaktywny towar znika. Szefostwo IMF - o dziwo - wykazuje się zrozumieniem sytuacji i Ethan dostaje drugą szansę. A razem z nią - niańkę w osobie gburowatego agenta CIA Augusta Walkera, który w razie kolejnego niepowodzenia Hunta ma za wszelką cenę odzyskać pluton. Operacja komplikuje się od pierwszych chwil, kiedy po raz kolejny przecinają się ścieżki Ethana i jego byłej, agentki brytyjskiego wywiadu Ilsy Faust. Hunt i jego ekipa odkrywają coraz więcej powiązań pomiędzy członkami siatki. Nic nieznaczące pionki prowadzą ich ku dobrze znanemu złu. Nie mogą dopuścić do wybuchu, ich trasa to jednak ciąg błędów i pomyłek - czyżby mieli kreta?

Aktorstwo zachwyca, a to rzadko zdarza się w tego typu filmach. Cruise trochę przytył i trochę się zestarzał - bo teraz jego niegdyś naturalna uroda nosi już wyraźne ślady poprawiania - ale Ethan wciąż ma kupę wdzięku i coś z tego "chłopca", który przed laty został sam, zdany na siebie, gdy podczas nieudanej akcji zginął niemal cały jego oddział. Absolutnie kompletnie niezwykle zachwycił mnie Henry Cavill, dotychczas znany głównie z roli Supermana, w długim płaszczu i z zarostem. Kurczę, no po prostu... Wspaniały był. Wyszedł z niego aktor, który wytwarza na ekranie magnetyzm, przyciągający widza. Grany przez niego agent Walker to bohater nieoczywisty, mroczny, diaboliczny. Dobry czy zły? Przekonajcie się... Alec Baldwin wciela się w dowódcę IMF - i to już marka sama w sobie. Nie ma niestety Jeremy'ego Rennera, ale wracają Ving Rhames, Simon Pegg oraz Rebecca Ferguson.

Jeśli zastanawiałyście się, czy iść na "Fallout" do kina, to nie wahajcie się już ani chwili.

URATUJ ŚWIAT, ETHAN. ZNOWU. I JAK ZWYKLE. A my będziemy obserwować, jak iskra przesuwa się po loncie...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top