"Luther"

Jedyne, co mam na swoje usprawiedliwienie po tak długiej nieobecności, to fakt, że na kilka miesięcy zagrzebałam się w głębokiej starożytności i nie wypuszczałam się dalej niż do XX w. Wracam jednak do Was - i to z czym wracam! Także siedzę sobie w t-shircie z nieludzkim skrótem od "Centrum Organizacji Przedmiotowo-Tematyczno-Interdyscyplinarnych Olimpiad Społeczno-Historycznych" i niniejszym polecam Wam "Luthra", doskonały brytyjski serial kryminalny z Idrisem Elbą w roli głównej.

Tytułowy bohater, DCI John Luther, to londyński glina. Glina, nie policjant. Tropi seryjnych morderców. Wysoki, postawny i porywczy, lepiej, żeby nie stracił nad sobą panowania. To detektyw z intuicją - zawsze dorwie winnego. Nie podąża jednak za sprawiedliwością ślepo, jak baranek na rzeź. Zdaje sobie sprawę z tego, że śmierć nie zawsze jest zła.

Doskonałym przykładem jego postawy jest sprawa Alice Morgan. Poznał tę nieprzeciętnie inteligentną, rozbrajająco uśmiechniętą psychopatkę, gdy zajmował się morderstwem jej rodziców. Wiedział, że to ona ich zabiła. Jednak najpierw nie mógł tego udowodnić, a potem zwyczajnie nie chciał. Zafascynowała go, przerażając jednocześnie. Gdy trzyma ją za gardło ponad balustradą mostu, ona mówi: "Pocałuj mnie. Albo zabij". On nie robi nic, bo chyba sam nie wie, na co ma większą ochotę. Alice, świetnie wykreowana postać, jest nieodłącznym elementem serialu. Pomaga Johnowi, bo lubi wnikać w umysły zabójców i bawi ją igranie z ogniem. On jest jedynym człowiekiem, który ma dla niej jakiekolwiek znaczenie. Ona jest jedyną kobietą, która go w pełni rozumie. Co z tego, że oboje mają ochotę strzelić temu drugiemu w łeb?

Przez wzgląd na małą liczbę odcinków, "Luthra" da się spokojnie obejrzeć w dwa dni, ale taki maraton makabry może nieco nużyć. Brytyjscy seryjni mordercy z natury są makabryczni, szczególnie kiedy ich ofiarami padają kobiety. Jeśli nie lubicie widoku krwi na ekranie, to raczej odradzam.

Idris Elba jest perfekcyjny. Byłby z niego doskonały Bond. Czarny, ale doskonały. Jego Luther to postać z krwi i kości. Nie wyidealizowany stróż prawa, tylko niepewny, rozdarty człowiek na granicy moralności. Zagrzebany po uszy w złu, próbuje być dobry. Dąży ku autodestrukcji, a przed samotnością ratują go wyłącznie własne demony. I Elba ma to wszystko w oczach.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top