"Hotel Transylwania"...
...czyli o tym, jak śledź wygrał z eyelinerem Rimmela.
Świeżo co wróciłam z kina, z "Hotelu Transylwania 3", na który poszłam z moją pijaweczką lalaphrisia. Średnia wieku na seansie chyba na minusie, na początek reklama ciastoliny. Z dwie trzecie filmu obejrzałam bez okularów, bo tak mi łzy ze śmiechu leciały, ogólnie wyłam jak opętana. Nawet małe dzieci tak się nie śmiały jak ja. Gdy wyszłam z sali i obejrzałam się w łazienkowym lustrze, z przerażeniem stwierdziłam, że mój pieczołowicie zrobiony make-up nie przetrwał próby łez i zmył się. Cóż, bywa... (a to o schowku to podtekst, ekhem ekhem)
Ale po kolei. Jak pisać, to pisać. Zacznijmy od części pierwszej, chyba najlepszej - choć trzecia również trzyma poziom. Hrabia Dracula stanowi wspaniały, wzruszający przykład samotnie wychowującego córkę wdowca. Jego żonę, miłość życia, zamordował tłum z widłami i pochodniami, a sam Drak cudem ocalał z pożaru wraz z maleńką córeczką Mavis. Obiecał sobie i swojej zmarłej żonie, że zbuduje miejsce, w którym potwory będą mogły spokojnie spędzać czas z rodziną i nikt nie będzie tam na nie polował. Tak powstał elegancki, luksusowy Hotel Transylwania, z doskonałą kuchnią, spa, kortem tenisowym i zakochanymi w pracodawcy sprzątaczkami.
Mijają lata, w Hotelu hucznie obchodzone są 118. urodziny Mavis. Właśnie tego dnia próg potwornego przybytku przekracza rudowłosy ludzki chłopak Johnny ze swoim gigantycznym obozowym plecakiem. Gdy Mavis się w nim zakochuje, Drak musi stawić czoła wspomnieniom, w których człowiek to bezlitosna, żądna krwi bestia...
Drak jak na postać kreskówkową ma kupę wdzięku, kiedy tak mruga tymi swoimi ślepiami, ale z drugiej strony chwyta za serce. Owszem, jest koszmarnie nadopiekuńczy, ale na room serwisie się zna. Zasadniczo uwielbiam jego kumpli. Wilkołak Wayne w biurowej koszuli i krawacie (mówi głosem Lorda Shena, co od razu ustawia go na dobrej pozycji z mojej perspektywy) użera się z kilkoma setkami swoich niesfornych szczeniąt, a lata zmieniania pieluch zabiły w nim dzikość. Teraz z warczeniem i rozszarpywaniem u niego cienko, za to za tenisową piłką zaaportuje zawsze. Pantoflarz Frank korzysta z każdej chwili bez swej najdroższej gderliwej Eunice, a mumia Murray wszędzie nanosi piasek, ma duszę showmana i lubi się obejrzeć za ładnym bandażem. Niewidzialny Człowiek Griffin, also known as Latające Okulary, to taki złośliwy diabełek, wykorzystujący swoją przewagę i podobno rudy. Wielki wyczyn Tomasza Bednarka, podkładającego głos pod postać, u której nie ma mimiki ani mowy ciała. I jeszcze specjalnie dla lalaphrisia - Blobby, czyli Zielona Galareta. Jej ulubiony bohater, nie odzywa się, co nie przeszkadza mu udzielać ślubów, jest plastyczny i nieśmierteleny, jeździ na motorku i lubi Fifth Harmony. Przypomina mi mojego ukochanego Kuzyna Cosia z "Rodziny Addamsów".
Akcja drugiej części serii zaczyna się od ślubu Mavis i Johnny'ego. Córka Draka rodzi synka z uroczą czupryną rudych loków. Drak bardzo się angażuje w bycie dziadkiem. Ku jego rozpaczy małemu Dennisowi wciąż nie wyrastają wampirze kły. Zbliżają się jego piąte urodziny, a Mavis, chcąc zapewnić synkowi "normalne" dorastanie, planuje się wyprowadzić. Drak nie może na to pozwolić - a jedyne, co może zrobić, to obudzić w swoim wnuku wampira. Pomagają mu jego niezastąpieni, najdrożsi kumple.
I świeżutka trójka. Dzieci odchowane i zamężne, wnuczęta uciekające przed zingiem, a samotność zagląda Draculi w oczy. Nie pomagają przyjaciele, usiłujący zeswatać go z jakąś śliczną potworką. Mavis uważa, że ojciec jest zestresowany i przemęczony, dlatego postanawia zrobić mu niespodziankę. Zabiera jego i wszystkich gości Hotelu Transylwania na potworny rejs potwornie luksusowym statkiem wycieczkowym. Nie spodziewa się jednak, że Drak kompletnie straci głowę dla pani kapitan statku, pięknej blondynki Ericki. Drak z kolei nie podejrzewa, że Ericka jest prawnuczką słynnego łowcy potworów Abrahama Van Helsinga, który wychował ją na swoją następczynię. A pani kapitan nie zdaje sobie sprawy, jak "czarujący i szarmancki" potrafi być Drak, jeśli tylko chce.
Twórcy tej kreskówkowej serii umiejętnie bawią się motywami z horrorów, parodiują trend "creepy" i pod płaszczykiem pozornego strachu serwują nam ciepłą historię z morałem i dowcipem, jakiego próżno szukać w wielu filmach.
Śledź.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top