"Chyłka - Zaginięcie"

Muszę przyznać, że długo i niecierpliwie czekałam na tę ekranizację powieści Remigiusza Mroza. Mniej więcej tak, jak teraz czekam na "Wiedźmina" z Henrym Cavillem, kręconego zresztą m.in. w Ogrodzieńcu na naszej polskiej Jurze. Z tą różnicą, że "Chyłka" leci bez żadnych problemów na TVN-ie (o ile za problem nie uznać przerw reklamowych co siedem minut), a dla Geralta będę musiała załatwić sobie Netfliksa na możliwie najkrótszy okres.

Niestety moim zdaniem proza Mroza jest znacznie strawniejsza na papierze niż na ekranie. Nie jestem wielbicielką Mroza. Czytałam wyłącznie cykl o Chyłce, a i nie cały, bo się znudziłam. Pisze, moim zdaniem, całkiem dobrze, tylko fabularnie ciągle w gruncie rzeczy powtarza ten sam schemat i zbytnio nawiązuje do współczesnych realiów, co czyni jego książki kompletnie nieuniwersalnymi. Jednak pomimo niedociągnięć, w "Zaginięciu" pomysł wciąż grał i powieść została nieźle zaplanowana. Chcę jednak pisać nie o powieści, a serialu, będącym bardzo wierną ekranizacją, z wyjątkiem faktu, że główni bohaterowie w rzeczywistości poznają się w "Kasacji", broniąc oskarżonego o morderstwo Piotra Langera.

Joanna Chyłka jest wziętym adwokatem, pracownicą renomowanej kancelarii "Żelazny&McVay". Pewna siebie, arogancka i wredna, kocha heavy metal i mocną kawę. Trafia jej się aplikant, wegetarianin Kordian Oryński świeżo po studiach. Chyłka mogłaby go zmiażdżyć jednym słowem - ale Kordian jest na to trochę zbyt przystojny i jakoś tak Chyłka nie ma serca się chłopaka pozbyć. Ich pierwsza wspólna sprawa (serialowo pierwsza, bo "Zaginięcie" to drugi tom cyklu) ma dla Joanny charakter osobisty: zgłasza się do niej jej dawna przyjaciółka z czasów szkolnych, Angelika Szlezyngier, żona milionera. Jej trzyletnia córka, Nikola, zniknęła bez śladu z ich domku letniskowego. Wszystkie dowody - a może ich brak - wskazują na winę rodziców.

Na razie mamy za sobą kilka odcinków "Chyłki". Ujdzie, oglądałam znacznie gorsze polskie seriale, ale oglądałam też "Rojsta". Dobrze dobrany jest duet Magdalena Cielecka - Filip Pławiak. Z pustego jednak nawet Salomon nie naleje. Chyłka i "Zordon" (jak nazywa go jego patronka) to postacie pozbawione większej głębi. Chyłka mnie irytuje, bo mam wrażenie, że Mróz naładował w nią wszelkie możliwe kalki, a Oryński jest jakiś taki bezpłciowy. Ten facet nie ma w sobie za grosz męskości! To znaczy, Oryński jako Oryński, a nie Pławiak jako Pławiak. Uważam jednak, że niezwykle miłym uczuciem jest patrzenie na polski serial kryminalny ostatnich lat bez żalu ściskającego dupę (wybaczcie dobitność przekazu). I tyle. Do "Rojsta" nie ma nawet co porównywać "Chyłki", kawałem porządnie odwalonej roboty też tego nie nazwę. Nie skrytykuję jednak bardziej, niż to potrzebne. Wieczorny seans na TVN-ie nie powinien spowodować u Was większych uszczerbków na zdrowiu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top