"Oszukany", ale powinno być "Zwodzone"

Zapomnijcie o "50 twarzach Greya"... Jeśli chcecie zobaczyć prawdziwą grę tłumionych namiętności, ze smakiem przedstawioną, a dodatkowo doskonałe aktorstwo, to obejrzyjcie sobie to cacko z '71. Ha! I już wiem, że Was zainteresowałam.

Tytuł tłumaczył chyba ktoś, kto nie oglądał filmu. Cóż, bywa. Oryginalnie brzmi on "The Beguiled". Czasownik "to beguil" w języku angielskim oznacza "oszukiwać", "zwodzić", "mamić"... Problem w tym, że podanie tego imiesłowu w rodzaju męskim sugeruje, że to mężczyzna jest ofiarą. Oczywiście punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, mi się jednak wydaje, że mamy tu do czynienia z sytuacją kompletnie odwrotną...

Może któraś z Was widziała zeszłoroczne "Na pokuszenie" z Colinem Farrellem, czyli ekranizację tej samej powieści co właśnie "Oszukany". Ja obejrzałam część tego nowszego, chciałabym całość, ale musiałabym wpierw wygrać batalię o pilota. Na razie zajmijmy się "Oszukanym".

Wojna secesyjna, południe kraju. W zapomnianej przez świat damskiej szkole przed działaniami wojennymi kryją się dyrektorka Martha Fansworth, nauczycielka Edwina Dabney, czarnoskóra służąca Hallie oraz pół tuzina dziewcząt. Któregoś dnia jedna z uczennic, niespełna trzynastoletnia Amy (jeszcze dziecko czy już kobieta?) znajduje niedaleko bramy szkoły ciężko rannego, umierającego żołnierza Unii Johna McBurneya. Zabiera go na teren placówki, gdzie panie wspólnym wysiłkiem próbują go wyleczyć.

Dziewięć samotnych kobiet, które od lat nie widziały na oczy żadnego mężczyzny. Sześć nastolatek, pukających dopiero do drzwi dorosłości. Dyrektorka, uwikłana niegdyś w kazirodczy romans. Niepozorna nauczycielka, która nigdy nie zaznała miłości. Zgorzkniała niewolnica, która straciła ukochanego. I przystojny kapral, ledwo żywy, acz pociągający.

W powietrzu zawiśnie tyle hormonów i elektryczności, że można je będzie nożem kroić. Panie odnajdą w sobie dawno zapomniane uczucia i żądze, a z czasem podzieli je zazdrość. Wraz z Johnem pojawi się również rywalizacja o jego względy, a jemu zacznie się to coraz bardziej podobać. Przecież to niemal... raj. Dziewięć spragnionych męskiego towarzystwa kobiet i on, sam jeden. John będzie się więc nimi bawił, mamił słodkimi słówkami i wykorzystywał sytuację, nie dostrzegając jej niebezpieczeństwa. Będzie zachwycony, mając swój własny harem - do czasu...

Brutalna w swym przekazie, bezwzględna opowieść o tym, co pożądanie i frustracja robią z ludźmi; o najprymitywniejszych instynktach, nad którymi nie umiemy panować... John McBurney jest idiotą. Zaślepiony uwielbieniem, jakie widzi w oczach pań, nie rozumie, że doprowadzona do granic wytrzymałości kobieta traci nad sobą kontrolę. A jej zemsta może być okrutna.

Nie trzeba było pogrywać z naszą płcią, kapralu. Wspólne znaczy bezpańskie. My nie lubimy się dzielić. Szkoda, że dowiedziałeś się o tym zbyt późno...

McBurneya gra Clint Eastwood, czyli z mojej strony tyle w temacie. Świetnie dobrane i wykreowane są także damskie postacie. Film spokojny, cichy... Akcja toczy się niespiesznie, a od dwóch trzecich dochodzi niepokojący klimat zbliżającej się tragedii.

Nie liczcie na łatwe sto minut - liczcie na inteligentnie zrobioną produkcję z upiornym morałem. Kto twierdził, że będzie przyjemnie?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top