"Mock"
To nie film, to Teatr Telewizji, ale zasłużył, by się tu znaleźć.
W moim mniemaniu cały "Mock" zasługuje na miano "Najgorszego Teatru Telewizji od dłuższego czasu", a grający tytułowego bohatera Szymon Piotr Warszawski na "Najlepszą polską rolę męską od dłuższego czasu". Warszawski był po prostu... fenomenalny (nie lubię tego słowa, ale czasem tylko ono w pełni oddaje doskonałość). Genialny. AMAZING!!!
Postać Eberharda Mocka, wrocławskiego policjanta z początku XX w., stworzył Marek Krajewski. Jego książki są makabryczne, ciężkie - nie czytałam jeszcze. Kiedyś się za nie wezmę, tylko muszę trochę do nich dojrzeć. Nie znałam oryginalnej fabuły, dlatego niewiele zrozumiałam z teatralnej intrygi. Oderwanie umysłu od kryminalnej strony sprawiło, że skupiłam się tylko i wyłącznie na samej grze aktorskiej, scenografii i ogólnej warstwie zewnętrznej. Nikt poza Warszawskim nie ma prawa wpisać "Mocka" do życiowej rubryki "Sukcesy". Ani scenarzyści, ani reżyser, ani pozostali aktorzy (wyłączam z krytycznej oceny Marcela Sabata, który pojawia się na jakieś dwie minuty). Zamiast na klasycznej scenie, grano wewnątrz wrocławskiej Hali Stulecia. Kamera jest czarniawo-biaława (czarno-białym to ja bym tego nie nazwała), a do brudnych kadrów "Ripper Street" wciąż nieskończenie daleko. Większość postaci (wszystkie poza Mockiem) jest przesadnie sztuczna, przeteatryzowana.
Nie brzmi zachęcająco? Słusznie, bo "Mocka" warto obejrzeć z tylko jednego jedynego powodu - Szymona Piotra Warszawskiego. On uratował przedstawienie przed całkowitą klapą. Był genialny - wzroku nie dało się oderwać. Zaczarował widza swoją naturalnością. W tłumie przerysowanych bohaterów, tandetnie filmowany, otoczony atmosferą groteski, zachował aktorski wdzięk. Niby coś oczywistego, ale efekt - EFEKT. Ta wspaniałość roli Mocka pozostawała wciąż nieuchwytna - to nie była kwestia jednego spojrzenia czy konkretnej sceny. To się nazywa kunszt aktorski.
Dawno żaden Teatr Telewizji nie zauroczył mnie do tego stopnia, chociaż "Mock" sam w sobie jeśli odznaczał się czymś wybitnym, to kiepskością, a z pokomplikowanej intrygi niewiele do mnie dotarło. Zasługa Szymona Piotra Warszawskiego.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top