"Młody papież" bez poczucia winy
Przerobiony na nowo, bo, co jak co, ale TEN SERIAL w pełni zasługuje na docenienie jego geniuszu. A po dwóch odcinkach patrzy się na niego inaczej niż po całości, podcinającej nogi. Chociaż pewne akapity zostawię.
Najbardziej szokujący dla widza jest sam początek. Potem jest lżej, ale wcale nie dlatego, że "Młody papież" robi się łagodniejszy. Po prostu oglądając go, z impetem walimy głową w mur, a wstrząśnienie mózgu z czasem nas znieczula.
Ten serial najprościej można nazwać "zakazanym owocem". Konfrontuje z wiarą, zadaje niewygodne dla Kościoła pytania i czaruje brawurowo zagraną kreacją Piusa XIII, w którego wcielił się Jude Law. "Młody papież" nie jest dla wszystkich. Trzeba się zastanowić, co się dla nas liczy: Kościół czy Bóg. Jako wątpiąca katoliczka wierzę w Boga, nie mam za to zamiaru ślepo podporządkowywać się Kościołowi. I pewnie dlatego tak mnie zachwycił "Młody papież" - odważny, prowokujący, nowoczesny... I niepokojący.
Lenny Belardo, porzucony przez rodziców i wychowany przez zakonnicę, zostaje pierwszym amerykańskim papieżem. Całkiem przystojny, ma 47 lat i jest wolnym duchem w Kościele. Łączy w sobie poglądy liberalne z konserwatywnymi (chociaż bliżej mu raczej do skrajnego radykała), pali jak smok, delektując się każdym papierosem, kocha kawę, mało je, a jego śniadanie składa się wyłącznie z wiśniowej coli zero. To dobry człowiek, nieinteresujący się światem materialnym, próbujący zawierzyć życie Bogu. Nie jest to dla niego łatwe, bo Lenny'emu empatia zatrzymała się na etapie samotnego dziecka, odrzuconego przez dwójkę hippisów - pomimo wątpliwości Bóg mu w swej nieskończonej miłości ufa, pozwalając zagubionej, aroganckiej owieczce czynić cuda. Lenny reprezentuje też sobą jednak cały wachlarz wad: jest bezwzględny, mściwy, ironiczny, chłodny w stosunku do innych, nieufny, pogardliwie obojętny, próżny i całkowicie pozbawiony jakiejkolwiek pokory. Cechuje go wielka inteligencja, ale inteligencja zimna i niemal wyzbyta ludzkich uczuć.To diabeł i święty w jednej osobie.
Lenny, już jako Pius XIII, trafia w sam środek watykańskich intryg. Tajemniczy, z kamienną twarzą, jest gotów zrobić wszystko, byle uzyskać posłuch. Gra według własnych zasad. Sprowadza z Ameryki siostrę Mary, która przygarnęła go w dzieciństwie i zaczyna toczyć bój z kardynałem Voiello, sekretarzem stanu Stolicy Apostolskiej. To nie wojna na argumenty - to wojna na charaktery.
Akcja toczy się niespiesznie, twórcy serialu bawią się z widzem, wplatając w fabułę wspomnienia i sny. Sny często chore, pokręcone... Aż ciarki momentami przechodzą od tych psychodelicznych, na wpół biblijnych wizji.
Jedno jest pewne: Lenny ma plan na modernizację Kościoła. On chce szokować, jak rockman, ale wszystko w imię Boga - albo przynajmniej własnego wewnętrznego spokoju.
Co powstanie, gdy "american oxygen" zostanie wpuszczony do zamkniętego teokratycznego państwa-miasta? Mieszanka wybuchowa?
"Młody papież" to amerykański serial, czyli wszystko w nim jest idealne. Wszystko. Wspaniałe kadry kręcono m.in. w Wenecji. Na drugim planie króluje duet Diane Keaton - Silvio Orlando, czyli siostra Mary i kardynał Voiello, ale na miano najlepszego moim zdaniem zasługuje Jude Law. Nie wyobrażam sobie żadnego innego aktora w roli Belardo. Law dał Lenny'emu wielobarwną duszę, enigmatyczny uśmiech, dumny krok i majestatyczną postawę. Dał mu charyzmę, przede wszystkim charyzmę. Bo czyż można być papieżem, nie mając jej?
Ale i tak zakochałam się w czołówce, w przepięknej sekwencji początkowej z mocną rockową muzyką w tle i pełnym wdzięku Lawem w białej sutannie idącym wzdłuż rzędu obrazów. A za nim, jako znak od prowadzącego go Boga, z płótna na płótno przeskakuje kometa.
I teraz wreszcie nie mam wyrzutów sumienia w kwestii recenzji tego serialu!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top