"Kogel-mogel"

Nie wiem, jak Wy - ale ja mam ferie. Przynajmniej oficjalnie. Mijają mi - jeśli kogoś to ciekawi - bardzo zwyczajnie, standardowo wręcz: z piórem i notatnikiem w gotowości ślęczę nad biografiami starożytnych osobistości oraz usiłuję zaplanować zgrabne wypracowanie na temat ustroju republiki rzymskiej, inspirując się przy tym słowami Cycerona.

Do kin właśnie wchodzi trzecia część "Kogla-mogla", a ja z całą odpowiedzialnością mogę Was poinformować, że się na nią nie wybieram. Po prostu po ponad 30 latach to już nie może być "Kogel-mogel". Za "Galimatiasem..." też nie przepadam, ale jedynkę uwielbiam. Moi rodzice twierdzą, że to kiepski film, ale dla mnie "Kogel-mogel" jest dowodem na to, że w PRL-u potrafiono zrobić świetną komedię. Szkoda, że teraz tak krzynkę gorzej naszym filmowcom idzie.

Kasia Solska pochodzi z Podlasia. Zdolna, inteligentna dziewczyna marzy o studiach pedagogicznych, ale jej rodzice mają co do niej zupełnie inne plany. Organizują jej huczne wesele z miejscowym "bogaczem", brzydkim i prymitywnym Staszkiem Kolasą. Gdy na dosłownie chwilę przed ślubem przychodzi wiadomość, że Kasia dostała się na UW, Solska decyduje się na brawurową ucieczkę (przez okno) do Warszawy. W wielkim mieście wybawieniem dla pozbawionej pieniędzy i jakiegokolwiek lokum Kasi okazuje się starsza pani Wolańska, matka jednego z wykładających na uniwersytecie docentów, która nie potrafi poradzić sobie z rozwydrzonym wnukiem Piotrusiem. Kobieta zatrudnia dziewczynę jako opiekunkę dla chłopca. Zaczyna się komedia omyłek, której kulminacyjnym momentem jest chwila, gdy żona docenta Wolańskiego zastaje go w łóżku z Kasią - ale to wcale nie tak, jak myślicie...

W główną bohaterkę wciela się Grażyna Błęcka - Kolska. Kasię gra nawet fajnie, jest autentyczna jako taka zwykła wiejska blondynka - ale sama postać do zbyt udanych nie należy. Kasia jest nudna i przewidywalna. Moimi faworytami w tym filmie są małżeństwa Solskich i Wolańskich, czyli odpowiednio Katarzyna Łaniewska i Jerzy Turek oraz Ewa Kasprzyk i Zdzisław Wardejn. Perełki moim zdaniem, pe-re-łki.

Byłam zaszokowana, czytając wywiad z Aleksandrą Hamkało (moja ulubiona, oczywiście zaraz po Wiktorii Consalidzie, Julka Burska z "Na dobre i na złe"), która stwierdziła, że chociaż zagrała w trzeciej części "Kogla-mogla", nigdy nie widziała dwóch pierwszych. Zamarłam nad gazetą, z oczami pytającymi niemo: "To tak się da?!". Najwyraźniej się da.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top