Dubbing - złoto i diamenty polskiego kina

Ten rozdział to nie recenzja, ale moje subiektywne rozważania na temat bliski każdemu fanowi kreskówek.

Dla polskiego kina jestem bezlitosna. Bez skrupułów krytykuję wytwory naszej rodzimej kinematografii, wytykając im tandetę, kiepską grę aktorską, kalkowatość czy najzwyklejszy w świecie debilizm. Ale na naszym filmowym rynku jest jedna rzecz, w której to moim zdaniem jesteśmy w czołówce światowej: dubbing. Jestem absolutnie przeciwna dubbingowaniu normalnych filmów, takich jak np. "Harry Potter", ale kreskówek nie wyobrażam sobie bez polskich głosów.

Rynek dubbingowy w USA, skąd wywodzą się takie produkcje jak "Madagaskar", "Kung Fu Panda" czy "Epoka Lodowcowa" i rynek dubbingowy w Polsce różnią się diametralnie. W Stanach głosu postaciom użyczają często Wielkie Nazwiska. Tak jest np. w "Kung Fu Pandzie": Dustin Hoffmann, Gary Oldam, Jackie Chan, Lucy Liu, Angelina Jolie, Jack Blach, Michelle Yeoh, Jean Claude Van Damme. Z kolei w oryginalnej "Epoce Lodowcowej" usłyszymy m.in. Queen Latifah, Jessie J, Jennifer Lopez, Nicki Minaj czy Drake'a. Chcę zadać pytanie, które nie będzie retorycznym, bo nie znam na nie odpowiedzi: czy oni się sprawdzają? Nie wiem, nie dane mi ocenić. Jednak zagrać twarzą, oczami to nie to samo co wyrazić wszystko głosem.

U nas w Polsce jest kompletnie inaczej. My mamy w gruncie rzeczy odrębną grupę aktorów dubbingowych, którzy są genialni w swoim fachu. W normalnych filmach też czasem grywają, ale rólki raczej małe i nieważne. Gigantem dubbingowym można nazwać jedynie Jarosława Boberka, który ma na koncie mnóstwo niezapomnianych postaci. A pozostali? Nieznani, niedoceniani i wybitni. Polscy aktorzy dubbingowi to moim zdaniem marka światowa: powiedzieć, że ich szanuję, to jakby nie powiedzieć nic. Ja ich wielbię. Ich umiejętności, ich ciężką pracę, ich talent.

Weźmy Tomasza Bednarka, tak cudownie piszczącego w roli Morta czy Elmo z "Ulicy Sezamkowej". To jego głosem odzywa się także Żuraw w "Kung Fu Pandzie" - i jeśli ktoś nie wie, że te dwa słodkie piszczaki i Żuraw to ten sam aktor, na pewno sam się nie nie domyśli. I JESZCZE MÓJ UKOCHANY TABALUGA!!! Grzegorz Pawlak - jeśli wydaje ci się, że znasz ten głos, to najpewniej jest to JEGO głos. To on zrobił ze Skippera takiego wspaniałego samca alfa, który w chwilach paniki zaczyna lecieć falsetem. A Jacek Lenartowicz jako Kowalski! Ludzie, klasa i wdzięk, a to wszystko oddane tylko głosem! Jak on się podjąkuje pięknie... Jacek Bończyk, Sławomir Pacek, Miłogost Reczek, Anna Apostolakis - siedzisz i wsłuchujesz się w głos, który znasz tak doskonale, a nawet nie wiesz skąd. Ludzie oglądający kreskówki na pewno mają takie brzmienia, które istnieją w ich życiu wydawałoby się od zawsze. Bo to są DOSKONALI AKTORZY DUBBINGOWI. Ich jest tylu, że w zasadzie nawet nie wiem, po co ja to piszę: przecież i tak nie oddam nawet ułamka ich pracy. Bo głosem trzeba oddać wszystko. Trzeba oddać emocje. Pewnie nie uwielbiałabym tak okrutnego, demonicznego Lorda Shena z "Kung Fu Pandy 2", gdyby nie gra aktorska Krzysztofa Dracza. Przewijam sobie najlepsze kawałki i słucham w kółko i w kółko, napawając się tą wspaniałą intonacją.

Amerykanie tworzą animacje, my dokładamy głos - i tak powstają arcydzieła. Legendy.

Nie wiem, czy opłacało mi się lać wodę. Czy oddałam choć część tego, co chciałam oddać. Ale pewnie zrozumiałyście, o co mi chodzi. O jakie zjawisko.

Doceńmy ich, bo naprawdę na to zasługują.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top