"Carnival Row"
Połączcie "Ripper Street" z netfliksowskim "Wiedźminem", dodajcie klimat najmroczniejszych odcinków "Lucyfera", tych o Sinnermanie, i szczyptę iście Austenowskich prawd o miłości łamiącej konwenanse i przebijającej się przez mur zbudowany z uprzedzeń oraz dumy, a wszystko to połączcie starą jak świat, ale wciąż boleśnie aktualną historią o dyskryminacji rasowej - tak wygląda przepis na "Carnival Row", drugą i zapewne ostatnią produkcję z biblioteki Amazon Prime Video, którą zamierzam Wam polecić, na wypadek, gdyby ktoś znalazł się w odmętach tego serwisu. Taka mieszanka brzmi szalenie? Owszem, "Carnival Row" jest szalone przy całej swej atmosferze mrocznego, krwawego fantasy z wątkami kryminalnymi - a jakie jest w tym szaleństwie pociągające.
Akcja serialu dzieje się we wzorowanym na XIX w. równoległym świecie, zamieszkanym przez ludzi oraz istoty magiczne: skrzydlate wróżki, rogate puki, wielkie trowy czy malutkie, złośliwe koboldy. Równowagę między ludźmi a innymi stworzeniami zaburzyła wojna. Nimfy zostały zmuszone do ucieczki z zajętych działaniami wojennymi ziem i przeniosły się do ludzkich miast, gdzie zaczęły być traktowane jak obywatele drugiej kategorii. W Republice Burgue uchodźcy są szykanowani i wykluczeni, podejmują się źle płatnych, często upokarzających prac, byle tylko przetrwać. Ich głównym siedliskiem jest tytułowe Carnival Row, owiane złą sławą miejsce pełne nielegalnych handlarzy, bimbrowników i wróżych burdeli.
To właśnie podczas wojny wróżka Vignette Stonemoss poznała żołnierza Rycrofta Philostrate'a, zwanego Philo. Wdali się w krótki, namiętny romans, ale Philo porzucił Vignette - wierzył, że dla jej własnego dobra - i złamał tym zarówno swoje, jak i jej serce. Minął długi czas, Vignette zdołała wydostać się z okupowanych terenów i dotarła do Burgue, ojczyzny Philo, przekonana, że jej ukochany zginął podczas walk. Jednak Philo żyje - jest inspektorem policji, detektywem tropiącym seryjnego mordercę wróżek. On i Vignette znów się spotykają, tymczasem pojawiają się kolejne ofiary, których śmierć wydaje się mieć jakiś upiorny związek z sekretem zagrzebanym głęboko w przeszłości Rycrofta - sekretem, którego ujawnienie w tym brutalnym, niesprawiedliwym świecie może go naprawdę wiele kosztować. Napięcia rosną, a my jako widzowie możemy tylko bezwolnie patrzeć, jak pogardzane, ale z początku wciąż jeszcze wolne Carnival Row powoli staje się zamkniętym gettem.
Makabryczny wątek kryminalny nie jest jedynym, który ukazano na tle fantastycznego uniwersum "Carnival Row" z pogranicza bajki i horroru. Obserwujemy m.in. polityczne przepychanki w wykonaniu kanclerza Burgue i jego oponentów, relacje w kanclerskiej rodzinie, początki fanatycznej organizacji terrorystycznej czy uczucie rodzące się pomiędzy zamożnym pukiem a rozwydrzoną panienką z wyższych sfer, stopniowo oddalającą się od brata bankruta.
Jest to serial niezwykle barwny, pomimo celowo i jakże pięknie brudnych, lecz nieco przeładowanych efektami specjalnymi kadrów. Przede wszystkim dobrze zagrani i wykreowani bohaterowie potrafią wciągnąć widza w swoje prywatne opowieści. Moimi ulubieńcy czaili się w tle, za dwójką głównych bohaterów, przykuwając wzrok i wzbudzając zainteresowanie. Podobała mi się Tourmaline, prostytutka o duszy artystki, przyjaciółka - a nawet ktoś więcej - Vignette, miotająca się między troską a zazdrością. Z wielką uwagą śledziłam żony kanclerza, ambitnej i bezwzględnej lady Piety Breakspear, a także wybryki jej syna Jonah. Najbardziej intrygująco według mnie wypadał jednak pełniący w sumie marginalną rolę Ezra Spurnrose, elegancki, dumny panicz z dobrego rodu, który stracił majątek ojca, a jego biznesowe próby odbudowania dawnej potęgi kończyły się klęską. Ezra nie jest dobrym człowiekiem, to rasista, który nie gra fair i protekcjonalnie traktuje młodszą siostrę, ale obudził we mnie coś na kształt pokręconego współczucia.
Jeśli chodzi o Orlando Blooma w roli Philo oraz Carę Delevingne w roli Vignette... Uważam, że Philo ma potencjał i został on wykorzystany. Przeszłość i teraźniejszość uczyniły z niego człowieka zawieszonego pomiędzy dwoma światami, a oba te światy ranią go i oszukują. Philo siedzi okrakiem na barykadzie, służąc w ludzkiej policji, ale jednocześnie uznając za swój obowiązek pomoc wróżkom. Orlando Bloom nieźle odnajduje się w postaci zgorzkniałego, narwanego detektywa, który niczym pies myśliwski gna za tropem, uciekając przy tym przed własnymi demonami - i to nie tylko w przenośni, bo w Burgue niektóre demony są materialne. Polubiłam Philo, znacznie trudniej było mi z Vignette. Brakowało mi w niej... głębi, naturalności. Jakiegoś ostrzejszego rysu. Ma być twardą dziewczyną, co w praktyce sprowadza się do tego, że przez jej własne głupie pomysły inspektor Philostrate musi ją bez przerwy ratować z opresji. Stać ją głównie na obsesyjne deklaracje. Do tego bywa strasznie niekonsekwentna, jak np. kiedy opiera się i szarpie, gdy Ezra proponuje jej skrócenie służby wynikającej z zaciągniętego długu w zamian za seks, ale zaraz potem pędzi do swojej przyjaciółki z prośbą, by załatwiła jej pracę w burdelu - co, przyznacie, sprowadza się do tego samego. Możliwe, że to po prostu Cara Delevingne mnie wkurzała.
"Carnival Row" to serial fantastyczny, ładnie nakręcony, fajnie zagrany, mroczny, krwawy, z wątkami kryminalnymi i romantycznymi... To, co ludzie lubią. Jednak jednocześnie wyczułam w nim coś więcej - mądrość, której można się nie spodziewać. To historia o dyskryminacji. Popatrzmy w przeszłość - ile to razy określone grupy społeczne był prześladowane z powodu ich narodowości, koloru skóry, wyznania czy orientacji seksualnej? I niestety to wciąż bywa aktualne. Stereotypy, pogarda i nieuzasadnione poczucie wyższości nie są grzechami wyłącznie mieszkańców Republiki Burgue.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top