"Bodyguard"
Klasyczny, doskonały, porządnie zrobiony film z 1992 r. Kocham "Bodyguarda" - za jego klasę, bezpretensjonalną romantyczność, ale przede wszystkim - za legendarną ścieżkę dźwiękową w wykonaniu Whitney Houston.
Kevin Costner jest świetnym aktorem, chociaż niezbyt przystojnym. Tylko oczy ma piękne - lodowato niebieskie. Gra Franka Farmera, zawodowego ochroniarza, byłego agenta Secret Service. Pracował dla dwóch prezydentów USA, a teraz zajmuje się praktyką prywatną. Jest drogi, bo jest najlepszy. U klienta pracuje jakiś czas, a potem odchodzi. Żeby się nie przywiązać, ponieważ to wyklucza pełen profesjonalizm.
Urocza Whitney Houston czaruje na ekranie. Niektórzy oskarżają ją, że pomimo wielkiego wokalnego talentu aktorką była fatalną, ale ja się nie zgadzam. Moim zdaniem jej postać, Rachel Marron, jest całkiem nieźle zagrana. Naturalnie, z wdziękiem. Rachel to w zasadzie alter ego Whitney i to czyni ją wiarygodną. Wielka diwa, piosenkarka o nieziemskim głosie i rozchwytywana aktorka oraz oczywiście przepiękna kobieta. Życie to dla niej sielanka, a przynajmniej do czasu, kiedy zaczyna otrzymywać groźby. Jedno nie pozostawia wątpliwości - ktoś chce ją zabić.
Rachel zatrudnia więc Franka. Świat lekkomyślnej femme fatale ściera się bezlitośnie ze światem chłodnego specjalisty. Iskrzy od pierwszego spotkania, najpierw zapowiada się wojna, a potem... Potem pojawia się uczucie. Wyjście do kina kończy się w łóżku. Rachel nie jest przyzwyczajona, by ktokolwiek jej odmawiał, ale Frank zdaje sobie sprawę, że dla jej bezpieczeństwa tak się nie da... Profesjonalista do szpiku kości wygrywa. Porzucona, rozżalona Rachel śpiewa mu wprost ze sceny: "Nie mam nic, jeśli nie mogę mieć ciebie...". A polowanie na zamachowca trwa.
"Bodyguard" to typowy romantyczno - sensacyjny amerykański film. Kończy się rzewnie, wzruszająco, ale pozytywnie, a dzielny ochroniarz w ostatniej chwili zasłania kobietę, którą kocha. I oczywiście strzał, który przyjmuje, nie jest śmiertelny. Jakby się uprzeć, to Frank i Rachel żyją długo i szczęśliwie.
Najlepsze sceny? Oczywiście ta z szablą, a także kiedy Rachel wybiega z samolotu i rzuca się Frankowi w ramiona przy dźwiękach nieśmiertelnego "I Will Always Love You". Mnie jednak najbardziej porusza moment, gdy Frank obrywa na rozdaniu Oscarów. Rachel klęczy nad nim, płacze, trzyma się go kurczowo, usiłując zatamować krwotok. Suknię ma całą poplamioną na czerwono. Reszta ochrony odciąga ją, mówią między sobą: "Ona krwawi!". A Rachel się wyrywa i silnym, mocnym głosem Whitney Houston krzyczy, że to nie ona. "It's my bodyguard!!!" - tyle w tym emocji...
Jeśli "Bodyguard", to musi być ścieżka dźwiękowa.
"I Have Nothing" - moja ulubiona piosenka z tego filmu
"I WIll Always Love You" - tego utworu nikomu nie trzeba chyba przedstawiać
"Run To You" - z bodyguardowskich przebojów lubię najmniej
"Queen of The Night" - najmniej rzewne, najbardziej popowe
REST IN PEACE, WHITNEY - byłaś geniuszem muzyki.
WE WILL ALWAYS LOVE YOU, WHITNEY. YOU'RE IMMORTAL. YOU WERE THE GREATEST OF THE GREATEST.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top